sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 5

* Tello *

Agnieszka została porwana ? Jak to możliwe ? Jak mogliśmy tego nie zauważyć ? Nawet Tomek nie wiedział, że coś jej się stało. Przecież zapewniał nas, że wyjechała. Na początku, gdy poprosił mnie o pomoc nie miałem zamiaru mu pomagać. Nie po tym jak mnie zraniła. Teraz miałem przy sobie Merche i było nam we dwoje dobrze. Dlaczego miałbym to psuć ? Zmieniłem zdanie po przeczytaniu listu z żądaniem okupu. Wiedziałem kim jest Carlos. To on próbował porwać małą Isabel. Typowi źle z oczu patrzyło. Same wspomnienia o tym gnojku sprawiły, że zdecydowałem się wesprzeć mojego przyjaciela. 
Podniosłem się z łóżka w którym leżała Merche. Spojrzałem na nią i nie potrafiłem uwierzyć, że nasza przyjaźń przerodziła się w miłość. Podszedłem do niej i ucałowałem w czoło. Przebudziła się. Spojrzała na mnie swoimi dużymi brązowymi oczami. 
- Cześć - przeciągnęła się i słodko uśmiechnęła. 
- Jak spałaś ?
- Z Tobą rewelacyjnie - wstała, założyła na siebie moją wczorajszą koszulkę. Musiałem przyznać, że wyglądała diabelsko seksownie. Zarzuciła mi ręce na szyje i zaczęła mnie całować. Objąłem ją bez zbędnych pytań. Zacząłem łapczywie dotykać jej niezakrytego ciała. Chwilę później już nie miała na sobie koszulki. Nie potrzebnie ją w ogóle zakładała. Podskoczyła i nogami owinęła mnie w pasie. Oparłem ją o ścianę i szybko pozbyłem się moich bokserek. 
Nie zdążyłem nawet nic zrobić, bo zadzwonił mój telefon. Przepraszająco spojrzałem na dziewczynę. Odłożywszy ją na łóżko pobiegłem po komórkę. 
- Tak ? - spytałem nawet nie spoglądając na wyświetlacz.
- Cristian, potrzebuję Cię. Teraz. Możesz podjechać do restauracji blisko szpitala w którym leży Ana ? 
- Jasne. Będę za 15 minut. Już się zbieram - powiedziałem bez emocji i rozłączyłem się. Wiedziałem, że brunetka nie będzie zadowolona, ale cóż mogłem zrobić. Ta sprawa była ważniejsza. Chciałbym jej wszystko wytłumaczyć, ale to było niemożliwe. 
Zacząłem się ubierać, a ona podeszła do mnie z założonymi rękoma. Patrzyła na mnie srogo. Była wściekła. Wiedziałem, że zgotuje mi niezłe piekło. Tylko że ja nie miałem czasu by się z nią kłócić. Musiałem jak najszybciej znaleźć się w centrum.
- Gdzie zaś jedziesz ? 
- Muszę wyjść. Później ci to wytłumaczę - mruknąłem i już łapałem klucze, gotowy do wyjścia.
- Ani mi się waż. Rozmawiam z Tobą !
- Na prawdę się śpieszę. Nie możemy przełożyć tego na później ?
- Nie ! Patrz na mnie jak do Ciebie mówię. - podeszła do mnie i złapała mnie za twarz, bym na nią spojrzał - Ostatnimi czasu nie mamy ani chwili czasu dla siebie. Nawet rezygnujesz z seksu. Czyżbyś znalazł sobie nową dziewczynę ?
Merche zaczęła mnie powoli irytować. Co ona sobie wmawia ? Jaką znowu dziewczynę ? Czy ja się muszę jej z wszystkiego zwierzać ? Do jasnej cholery, są ważniejsze sprawy niż jej chcica. 
- Co ty sobie ubzdurałaś kobieto ? Jaką znowu dziewczynę ?! Jakbyś nie zauważyła, mieszkamy razem ! - nie wytrzymałem i podniosłem głos. 
- Nawet już Any nie odwiedzasz w szpitalu, więc chyba coś jest tutaj nie tak. Nie uważasz ?! 
- Mam Cię dość - wyrwałem jej się i chwyciłem torbę sportową - Wychodzę. Postaraj się uspokoić do mojego powrotu to normalnie porozmawiamy .
Wyszedłem. Trzasnąłem za sobą drzwiami. Podniosła mi ciśnienie. Kochałem ją, ale coś w środku podpowiadało mi, że muszę odnaleźć Agnieszkę. Przez całą podróż samochodem do restauracji myślałem tylko o niej. O tym gdzie może się teraz znajdować, jak wygląda, czy nadal żyje i tak dalej. Przez to wszystko mało co nie spowodowałem wypadku.
Usiadłem na przeciwko Tomka i już wiedziałem, że coś jest nie tak. Zamówiłem dla siebie herbatę i czekałem na rozwój wydarzeń. Nie chciałem naciskać na przyjaciela, więc postanowiłem siedzieć i nic nie mówić zanim sam się nie odezwie.
Tak jak się spodziewałem, nie trwało to długo. Swoimi czerwonymi i podpuchniętymi oczami spojrzał na mnie i zaczął.
- Nie prosiłbym Cię o pomoc, ale na prawdę już nie dam rady.
- Tomek, co się dzieje. Wiesz, że postaram ci się pomóc, ale nie wiem co mogę zrobić. Czego potrzebujesz ?
- Potrzebuję pieniędzy. Za dwie godziny muszę przekazać pieniądze, a bank nie pozwolił mi wypłacić więcej - przerwał i schował twarz w dłoniach. Płakał. Był tak załamany, że nie przejmował się tym kto zobaczy go w takim stanie. Wcale mu się nie dziwiłem. Sam nie czułem się za dobrze, nie wiedząc co się z nią dzieje.
- Ile ?
- 160 tysięcy. Przez przypadek wygadałem się wczoraj Anie o Agnieszce i dzisiaj Victor przywiózł mi 140 tysięcy. Jemu również bank nie pozwolił wypłacić więcej niż 90 tysięcy. 50 tysięcy dołożyła Ana ze swojego konta. Gdyby tylko dorwał tego skurwysyna w moje łapy ! Zabiję go jak tylko uwolni Agnieszkę ! - zacisnął dłoń w pięść i uderzył z całej siły w stół. Przerażony kelner podbiegł do nas i prosił byśmy się uspokoili. Tomek wziął kilka głębokich wdechów i przeprosił mężczyznę.
- Jasne. Pojedziemy do banku, a potem przekazać te pieniądze. Nie puszczę Cię samego. Jeszcze zrobisz jakąś głupotę, a na to nie możemy pozwolić.

* Tomek *

Po wybraniu pieniędzy przez Cristiana, ruszyliśmy w końcu na miejsce przekazania okupu. Walizka pełna pieniędzy leżała u niego na kolanach. Pilnował jej jak oka w głowie. Sam siedział poddenerwowany, ale z nadzieją, że ją zobaczy. Też miałem taką nadzieję. Modliłem się by była cała i zdrowa. Chociaż znając mojego brata to wszystko było możliwe. 
Wjechaliśmy na jakąś leśną dróżkę, aż w końcu zobaczyliśmy samochód. Przez przyciemnione szyby nie było nikogo widać. Zaparkowałem i wysiedliśmy. Po chwili zastanowienia poznałem to auto. Pojazd, którym odjechała Agnieszka. Czyli jednak mówił prawdę ! On na prawdę ją ma ! 
Chwilę później drzwi się otworzyły. Byliśmy z Cristianem tak nabuzowani, że mało co nie podskoczyliśmy do tej osoby i nie spraliśmy go na kwaśne jabłko.
- Witam ponownie szefie
- Ty ! - wydusiłem z siebie i o mało co nie rzuciłem się na niego. W ostatniej chwili piłkarz mnie powstrzymał. 
- Tak, to ja. - uśmiechnął się chytrze.
- Dlaczego ?
- Spodobała mi się twoja siostrzenica, a ona nie chciała. Więc jakoś musieliśmy to z twoim braciszkiem wymyślić. Ale dostałem to co chciałem. Teraz dawaj pieniądze - zrobił krok w przód.
- Jak to "dostałeś to co chciałeś"? Co jej zrobiłeś ? - Cris ledwo wytrzymywał. Coś się w nim ruszyło. Może nadal ją kocha ? Zresztą sam chciałbym wiedzieć co takiego miał na myśli.
- To co ty z nią robiłeś, przystojniaczku - chytry uśmieszek nadal nie schodził mu z twarzy. Niestety od razu zrozumieliśmy co chciał przez to powiedzieć. Nie udało mi się utrzymać piłkarza, który rzucił się na niego z pięściami. Nie ruszyłem się, żeby go od niego odciągnąć. 
Gdy Tello okładał go pięściami, z szarego jeepa Agnieszki wysiadł mój brat, który trzymał w rękach broń wycelowaną właśnie w niego. 
- Odsuń się od niego bo cię zastrzelę ! A ty się nie ruszaj - na chwilę wycelował we mnie. Brunet podniósł się a Jarek otrzepując ubranie stanął obok Carlosa. 
- Nie mogłeś wcześniej zareagować ? - szepnął do niego.
- Dawaj pieniądze ! - zażądał i celował w nas dwóch. 
- Najpierw oddaj nam Agnieszkę - powiedziałem pewny siebie. Adrenalina krążąca w moich żyłach całkowicie zniwelowała strach. 
- Myślisz, że to koniec ? To dopiero połowa. - Jarek podszedł do mnie i wyrwał mi z rąk teczkę. Wsiadł do samochodu i odpalił silnik. Czekał tylko na swojego towarzysza, który celując w nas powoli się wycofywał. Dołączył do niego i ruszyli. Na koniec otworzył szybę i krzyknął:
- Nara frajerzy ! Macie 2 tygodnie, żeby uzbierać dwa razy tyle pieniędzy, albo dziewczyna będzie martwa.
No i odjechali śmiejąc się z nas. Zacząłem płakać. Miałem nadzieję, że już dzisiaj będę mógł ja wziąć w ramiona, tuląc ją z całej siły. Niestety nie taki był plan mojego braciszka. On chciał jeszcze więcej pieniędzy. Cały nasz wysiłek poszedł na marne. Tello miał całą zakrwawioną twarz oraz poszarpane ubrania. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Dlaczego pozwoliłem mu ze mną jechać. To mi powinno się oberwać. Po drugie skąd w ogóle wziął się tutaj Jacek. Pracował u mnie tyle czasu. Ufałem mu, a on okazał się zwykłą szują, która współpracuje z największym krętaczem w świecie. 
- Chodź, wracamy do domu. Nic tu po nas - chłopak pomógł mi wstać z ziemi.

4 komentarze:

  1. Co za szuje ! -.- Zabić to za mała kara. Dla Jarka obowiązkowa kastracja ze szczególnym okrucieństwem!
    Biedny Tomek i Cris i w ogóle.. Dobrze, że Ana i Vic pomogli :)
    Myśle, że reszta piłkarzy też mogłaby się dołożyć. Pisz kolejny!
    I weny skarbie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze.. Co za dziady! Mam nadzieje, że się uda szybko ją odzyskać!
    Pisz i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. A To skurwiele skończone! Biedny Tello. :( ale też źle postępuje.. Bo tu związał się z Merche,a nagle dla niej czasu nie ma i totalna olewka... Niech się chłopak ogarnie,o!
    Pisz szybko. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Co za ludzie, czemu tacy w ogóle istnieją :/ Wierzę że Tomek i Tello, a może też ktoś jeszcze, coś wymyślą aby szybko uratować Agnieszkę.
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń