niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 7

*Agnieszka *

- Hej. Jak się czujesz ? - do pomieszczenia nieśmiało weszła Ana. Znowu byłam cała obolała chociaż od ostatniego gwałtu minęły dwa tygodnie. Nie miałam nawet siły by się podnieść. Byłam wykończona psychicznie i fizycznie, ale wiedziałam że muszę przetrwać to piekło, by później było coraz lepiej i lepiej. 
- Hej - wyszeptałam i zauważyłam jak Ana niesie ze sobą miskę z gorącą wodę. Przyszła obmyć moje rany. Ona jedyna się tutaj o mnie troszczyła. To były dwa miesiące męki, ale dzięki niej jakoś dawałam radę, pomimo myśli samobójczych na samym początku. - A jak myślisz ?
- Musimy coś z tym zrobić, tylko nie wiem co. Z tego co podsłuchałam to dzisiaj Tomek ma przekazać kolejną sumę za twoją wolność. Carlos żąda od Tomka milion euro ! Nie mam pojęcia jak uda mu się tyle zebrać.
Zamyśliłam się na chwilę. W mojej głowie zaczęło coś świtać. Mimo wykończenia wpadłam na genialny, chociaż może nierealny plan. Ana była kimś kto mógł mi w tym wszystkim pomóc. Tylko czy nie będzie się bała ? Czy da radę ? Chociaż sama powiedziała, że musimy coś z tym zrobić.
- O której mają się spotkać ? 
- Chyba za godzinę, a co ? - przyjrzała mi się uważnie czekając na odpowiedź.
- Potrzebuję Twojej pomocy - uśmiechnęłam się pomimo bólu, a dziewczyna chyba odrobinę się przestraszyła. Wiedziałam, ze boi się swojego brata jak i jego pracodawcy. Z drugiej strony za wszelką cenę chciała uwolnić się z tego piekła.
- Co mam dla Ciebie zrobić ? - w skrócie opowiedziałam jej cały plan. Miała nietęgą minę. Musiała się dobrze zastanowić, czy to wszystko się uda. Dopiero po długich namowach się zgodziła. To dało mi iskierkę nadziei na lepsze jutro.

* Tomek * 

Dwa tygodnie minęły jak z bicza strzelił. Jakimś cudem udało nam się wspólnie zebrać milion euro. Byłem dumny i szczęśliwy, że mam takich przyjaciół. Gdyby nie Ana i zorganizowany przez nią koncert, to zabrakłoby nam sporo pieniędzy. Staraliśmy się jakoś nie nagłaśniać całej sytuacji. Jedynie piłkarze i zarząd FC Barcelony o wszystkim wiedział. Ana mimo dużego brzucha, dała czadu na scenie wraz z Davidem Villą. Na tej występ przyszło wiele osób. Na początku pieniądze z koncertu miały przekazany na inny cel, lecz Ana od zmieniła zamiary gdy tylko dowiedziała się o kwocie, którą musiałem przekazać.
Dzień przekazania okupu zbliżał się nieubłaganie. Każdego dnia bałem się coraz bardziej. Musiałem brać tabletki nasenne by w ogóle chociaż trochę odpocząć. Inaczej nie dawałem rady. Wiedziałem, że mój brat nie odpuści tak łatwo. Miałem jedynie nadzieję, że coś się wydarzy i Aga będzie w końcu wolna.
Równo o 12 w drzwiach wejściowych powitałem Cristiana. Był już gotowy by jechać, lecz musieliśmy nadal czekać na sms'a z informacją o miejscu przekazania okupu. Miałem już dość. Chciałem zadzwonić na policję, ale wiedziałem, że to nie jest najlepsze rozwiązanie sprawy.
Niecałe pół godziny później byliśmy już w samochodzie i jechaliśmy do tego samego miejsca co ostatnio. Próbowaliśmy się odprężyć przy muzyce, ale to nie było możliwe. Gdy byliśmy w połowie drogi dostałem kolejnego sms'a. Już myślałem, że zmienił miejsce i czas, lecz wyświetlił się nieznany mi numer.

" Jestem na Av. De Madrid 25 w Zaragozie. Carlos już wyjechał. Potrzebuje pomocy !
Agnieszka"

Przeczytałem wiadomość kilka razy i zdecydowałem się zadzwonić na policje. Wiedziałem, że nic innego nie wymyślę. Sam nie mogłem do niej pojechać, a nie chciałem prosić nikogo z drużyny. Tylko policja mogła zakończyć ten cały dramat. Poprosiłem policję, by przyjechała również na miejsce do którego właśnie jechaliśmy. O dziwo zgodzili się natychmiast pojawić na miejscu wezwania. Byłem rozdarty. Tak bardzo chciałem pojechać prosto do niej, ale wtedy mój "kochany" braciszek, czegoś by się domyślił. Nie mogliśmy na to pozwolić. Cristian również siedział jak na szpilkach. Oboje byliśmy zdenerwowani, a z drugiej strony szczęśliwi.
Wysiadając z samochodu musieliśmy trzymać emocje na wodzy. Najbardziej obawialiśmy się, że coś pójdzie nie tak i mój brat pozostanie wolny. Stanęliśmy z nimi twarzą w twarz i czekaliśmy na ich ruch. Cwany uśmiech Carlosa doprowadzał mnie do szału. Miałem ochotę rzucić się na niego i rozwalić mu twarz.
- Znowu się spotykamy - uśmiechnął się jeszcze szerzej - Przywiozłeś pieniądze ?
- Najpierw pokaż mi Agnieszkę. - warknąłem.
- Oj nie mój drogi. Daj pieniądze, a wtedy będziesz mógł zobaczyć swoją małą Agnieszkę.
Odwróciłem się na pięcie i podszedłem po samochodu. Otworzyłem bagażnik i zacząłem podawać Crisowi małe skrzyneczki z pieniędzmi. Nie mieliśmy zamiaru ułatwić im życia, wręcz przeciwnie. Chcieliśmy zyskać więcej czasu, by policja zdążyła do nas przyjechać.
- Żartujecie ? Ile macie tych walizek ? - tym razem odezwał się Jarek odbierający je od piłkarza.
- Będzie koło stu. Myślałeś, że jak inaczej zabierzemy milion euro geniuszu ? - napastnik denerwował się coraz bardziej. Widziałem jak spinają mu się mięśnie, ale wtedy szturchnąłem go i na chwilę zapomniałam o gniewie.
Gdy kończyliśmy wypakowywać pieniądze z bagażnika usłyszałem nadjeżdżający pojazd. Modliłem się by to była policja. Nerwowo odwróciłem się i odetchnąłem z ulgą. Po leśnej dróżce jechały 4 radiowozy. Nie wiedziałem, że aż tyle ich przyjedzie. Widocznie informacja o możliwości posiadania broni u przestępcy ich do tego zmusiła. Pociągnąłem Tello za rękę i schowaliśmy się za samochód. Carlos i Jarek byli tak pochłonięci liczeniem kasy, że nawet nie usłyszeli jak z koło nich podjechał radiowóz. Policjanci dosłownie wyskoczyli ze środka i szybko skuli podejrzanych.
- Ile pieniędzy musiał im Pan przekazać ? - podszedł do nas jeden z funkcjonariuszy.
- Za pierwszym razem 500 tysięcy euro. Tym razem podwoili kwotę.
- Dlaczego nie zadzwonił Pan wcześniej na policję ?
Nie odpowiedziałem mu na to pytanie. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Jedyne co chciałem wiedzieć to:
- Co z Agnieszką ? Uratowaliście ją ?
- Proszę chwilę poczekać, muszę zadzwonić. - powiedział zdezorientowany i odszedł do radiowozu. Nie trwało to dłużej niż 10 minut i już był z powrotem. - Panie Mazur, proszę z nami.
- Jak to, co się stało ? - serce zaczęło mi szybciej bić i nie potrafiłem tego opanować. Co się stało mojej małej Agnieszce ?! Gdzie ona teraz jest ? Uratowali ją ? Boże, oby to nie było nic złego.
- Nie mogę nic Panu teraz powiedzieć, proszę z nami.
- Mogę też jechać ? Proszę - powiedział przybitym głosem piłkarz. Czułem się źle z tym, że go w to wszystko wpakowałem, ale on jedyny mógł mi pomóc. Podejrzewałem, że ona nie jest mu obojętna. Teraz to tylko wyszło na jaw.


4 komentarze:

  1. Mam nadzieje, że szybko ją znajdą i wszystko się w końcu ułoży. Pisz szybko kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. No, nareszcie jakieś pozytywy!
    Adze nic nie będzie, ja to wiem ;)
    Kochana Ana i David *..*
    Już teraz wszystko musi być dobrze!
    I znowu będą nasze połączone blogi *..*
    Weny kochanie ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Uff, mam nadzieję, że wszystko się już skończyło i Aga jest bezpieczna i w ogóle :) Wszystko skończy się super, wierzę w to ;)
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Od samego początku powinien współpraować z policją,wtedy wszystko zakończyłoby się wcześniej! Oby jednak były teraz jakieś pozytywne sytuacje i wszystko się ułożyło. :)
    Pisz szybko.. :*

    OdpowiedzUsuń