Czy on na prawdę powiedział, że mnie kocha ? Czy może
tylko się przesłyszałam? Jak ja powinnam na to zareagować. Muszę przyznać, że
zaskoczył mnie tym wyznaniem. Jedyne co zrobiłam to uśmiechnęłam się,
pocałowałam go w policzek i dalej ruszyłam w stronę domu.
- Dzień dobry Panienko Kortez, wiadomo już coś z tym
szpikiem ? - w kuchni powitała mnie nasza gosposia, która okazała się bardzo
miłą i opiekuńczą osobą. Sama bardzo przejęła się losem małego chłopczyka.
- Dzień dobry. Dopiero po 20 będą wyniki. Bardzo bym
chciała mu pomóc, ale to wszystko teraz zależy od mojego organizmu.
- No to pozostaje czekać. Może herbaty zrobić Panience ?
- A poproszę - usiadłam przed krzątającą się po kuchni
gosposią i oparłam głowę na rękach rozmyślając o tym co powinnam zrobić.
- Mogłaby Panienka przekazać Panu Tomkowi, że potrzebuję
2 dni wolnego ? - spytała podając mi gorącą herbatę grejpfrutową, moją
ulubioną.
- Oczywiście. A gdzie jedziesz ?
- Jadę odwiedzić wnuka, jego komunia się zbliża. Po
drugie muszę trochę uciec z Barcelony.
- Nie lubisz dużych miast ? - tak na prawdę nic nie
wiedziałam o naszej gosposi. Zawsze była skryta, nie rozmawiałyśmy dużo.
- Pochodzę z małego miasteczka obok Barcelony. Tam się czuję
o wiele lepiej niż tutaj, ale tutaj jest mój drugi dom.
Dzięki tej rozmowie, zrozumiałam co muszę zrobić.
Zerwałam się nagle, podziękowałam za herbatę i pobiegłam do siebie do pokoju.
Wyciągnęłam komórkę i wybrałam znany mi już na pamięć numer.
- Cześć kochanie - usłyszałam po 2 sygnałach.
- Nie musisz po mnie przyjeżdżać. Wezmę mój samochód,
muszę załatwić kilka spraw. Zobaczymy się na miejscu, dobrze ?
- Ale Agnieszka, coś się stało ? - w jego głosie
słyszałam troskę i nagle poczułam, że to go bardzo zrani, ale musiałam to
zrobić.
- Nie skarbie, wszystko jest dobrze. Widzimy się na
miejscu. Buziaczki - rozłączyłam się nie czekając na jego odpowiedź.
***
Siedząc na szpitalnym korytarzu ciągle myślałam jak
powinnam to wszystko rozegrać, żeby było mu lżej gdy już to zrobię. Moje
rozmyślania przerwali Valdes i Ana, którzy do nas dołączyli. To znaczy Ana
wyglądała jakby została uprowadzona przez Valdesa. Chłopak niósł ją
przewieszoną przez ramię. Wszyscy wokół mnie śmiali się z tej sytuacji, tylko
ja siedziałam z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Cesc tak samo jak ja nie reagował na tą całą scenę.
Patrzył w sufit. Razem z nami był także Jose. Dziękował każdemu po kolei za te
badania. W momencie gdy Victor puścił chyba już swoją dziewczynę, podszedł do
nas lekarz.
- Mam dla państwa dobrą informację. Szczególnie dla pana,
panie Martinez. Dwie osoby spośród przebadanych jest zgodne z Jasonem i mogą
one oddać mu szpik. – wszyscy spojrzeli po sobie. Każdy zastanawiał się, kim
jest ten, który może pomóc temu biednemu chłopcu. – Zgodni są Ana Puyol i
Cristian Tello. – przestraszyłam się, przez chwilę zastanawiałam się czy
powinnam zrobić to co planuję – Mogę prosić państwa ze mną? Pana Martineza
również..
Poszli za nim do gabinetu, a ja biłam się ze swoimi
myślami. Do tej pory byłam przekonana, że muszę to zrobić, ale teraz zwątpiłam.
Jak mogłabym to zrobić po jego operacji ?
Po 10 minutach z gabinetu wyszła Ana, a Vic od razu do niej podszedł i o czymś rozmawiali. Nie usłyszałam o czym, ale po chwili Ana już kierowała się zabiegowego. Blady Tello wyszedł 2 minuty później i usiadł obok mnie. Złapałam jego dłoń i lekko ścisnęłam, dodając mu otuchy. To jedyne co mogłam teraz zrobić.
Po 10 minutach z gabinetu wyszła Ana, a Vic od razu do niej podszedł i o czymś rozmawiali. Nie usłyszałam o czym, ale po chwili Ana już kierowała się zabiegowego. Blady Tello wyszedł 2 minuty później i usiadł obok mnie. Złapałam jego dłoń i lekko ścisnęłam, dodając mu otuchy. To jedyne co mogłam teraz zrobić.
Wszyscy siedzieliśmy w ciszy do momentu wyjścia Any.
Wyjścia, bardziej przyjechania. Pielęgniarka przywiozła ją na wózku. Spojrzałam
czule na Cristiana, bojąc się o niego. Zaczęło do mnie docierać, że i ja mogę
coś do niego czuć, czuć coś więcej niż tylko zauroczenie.
- Bardzo cie boli? – zapytał bramkarz, a ona tylko
kiwnęłam głową.
- Nie martw się Cristian, to da się przeżyć. – uśmiechnęłam się do Tello. Ten odwzajemnił gest i puszczając mnie wszedł do sali z której właśnie przywieziono Anę.
- Nie martw się Cristian, to da się przeżyć. – uśmiechnęłam się do Tello. Ten odwzajemnił gest i puszczając mnie wszedł do sali z której właśnie przywieziono Anę.
- Jesteśmy z ciebie dumni Ana – powiedział Villa dając
jej buziaka w policzek.
- Jesteś dzielna i cieszymy się, że należysz do naszej wielkiej, piłkarskiej rodziny. – dodał Gerard.
- Dziękuje wam. Teraz myślcie o Cristianie i wspierajcie go. - Valdes oddał wózek i wyniósł ją na rękach.
- Jesteś dzielna i cieszymy się, że należysz do naszej wielkiej, piłkarskiej rodziny. – dodał Gerard.
- Dziękuje wam. Teraz myślcie o Cristianie i wspierajcie go. - Valdes oddał wózek i wyniósł ją na rękach.
Teraz to ja zachowywałam się jak bramkarz FC Barcelony.
Krążyłam po korytarzu zdenerwowana. Wiedziałam jedno, dzisiaj mu tego nie powiem,
ale nie mogę długo zwlekać. Jutro poczuje się lepiej, to będę zmuszona mu to
powiedzieć. Nie wytrzymam tak dłużej.
- Aga co się dzieje ? - spytał Iniesta.
- Martwię się o Cristiana - to nie do końca było
kłamstwo. Na prawdę się o niego martwiłam, ale nie dlatego chodziłam taka podenerwowana.
- Może powinnaś wyjść na dwór ochłonąć ?
- Myślę, że powinnam na niego zaczekać, ale dziękuję za
troskę - zmusiłam się do nieszczerego uśmiechu.
- Jak się czujesz ? - spytałam tuląc się do Tello
odpoczywającego na krześle.
- Jeszcze trochę boli.
- Odwiozę Cię do domu, co ty na to ?
- A zostaniesz ze mną ? - cholera. I weź tu wymyśl
kłamstwo na szybko.
- Mówiłam ci skarbie, że muszę pozałatwiać kilka spraw. Tomek
prosił mnie, żebym została dzisiaj w domu i zajęła się małą Isabel - ucałowałam
go w policzek - Przyjadę jutro.
- Dobrze, to jedźmy.
Dziękowałam Bogu, że tak dobrze potrafiłam kłamać. Messi
i Iniesta pomogli mi zaprowadzić go do samochodu i obiecali, że któryś z nich
odstawi potem samochód Tello. Pomachaliśmy im i ruszyłam w stronę jego domu.
***
- Geri, Shak ja muszę to zrobić - mówiłam przez łzy siedząc
u nich w salonie. Shakira tuliła mnie do siebie. Wiedziałam, że oboje nie
potrafią zrozumieć dlaczego to robię.
- Agnieszka nie chce Cię krytykować, ale Cristian sobie z
tym nie poradzi. Znam go dłużej niż ty. Przecież sama wiesz, że nawet po
rozstaniu z Loreną się zaprzyjaźnili. Utrzymuje kontakt z każdą swoją byłą
dziewczyną. Inaczej nie potrafi. - powiedział Gerard.
- Nie zmienię zdania, wybaczcie mi. Po prostu nie mówcie
mu. Zostawcie to mi, proszę.
- Ja nie mogę - Pique wstał i wyszedł na zewnątrz.
- Shak, ja na prawdę się boję ... -szlochałam.
- Spróbuję go przekonać, zrozumie. - dziewczyna chyba
sama nie wierzyła w to co mówi. Wstała z sofy, podeszła do komody coś z niej
wyciągając i wróciła.
- Co to jest ? - spytałam gdy wciskała mi coś w ręce.
- Weź to. To twoje pieniądze za pracę u nas.
Spojrzałam w dół i zobaczyłam 1000 euro. Otworzyłam
szeroko oczy i chciałam oddać jej te pieniądze, ale mi zabroniła.
- Dziękuję - szepnęłam i wraz z Shakirą poszłam się
pożegnać do Gerarda.
***
- Dzień dobry. Słucham ?
- Dobry. Jeden do Katowic poproszę - powiedziałam gdy już
dostałam się do kasy.
- Na kiedy ?
- Na dzisiaj.
- Przepraszam, ale nie mamy już wolnych miejsc.
- Czyżby ? - zza mnie wyłonił się Tomek. Kasjerka była
zaskoczona i szybko spojrzała jeszcze raz w monitor.
- Zaszła pomyłka. Mamy wolne miejsca w pierwszej klasie.
Samolot odlatuje za godzinę. Życzę udanego lotu. - powiedziała zawstydzona.
- Dziękuję - odpowiedział jej Tomek i wspólnie odeszliśmy
w stronę bramek.
Stojąc obok bramek wtuliłam się w wujka i znowu płakałam.
Tak na prawdę to bardzo się z nim zżyłam przez ten czas, gdy razem mieszaliśmy.
Będę za nim tęsknić. Za całą moją zwariowaną rodziną. Za Luz, Isabel, naszą
gosposią, a nawet za Jarkiem i Martinezem. Oczywiście za moją piłkarską rodziną
też będę tęsknić, a także Shakirą i Aną.
- Pasażerowie lotu 405 do Katowic, proszeni są na pokład
- usłyszeliśmy.
- Trzymaj się mała. Wracaj szybko - ucałował mnie w
policzek i w tym samym czasie wrzuciłam mu kopertę z listem oraz 500euro za
jego pomoc. Nawet nie zauważył kiedy.
- Kocham Cię - powiedziała i płacząc odeszłam.
Do Tello : "Przepraszam Cię za wszystko. Za bardzo bałam się tego wszystkiego. Zapomnij o mnie, lecę do Polski. Agnieszka"
Do Tello : "Przepraszam Cię za wszystko. Za bardzo bałam się tego wszystkiego. Zapomnij o mnie, lecę do Polski. Agnieszka"
kurde, lubię Twoje opowiadanie. Piszesz naprawdę dobrze, przyjemnie się czyta, ale tego rozdziału nie kupuję. Nie chodzi o jakoś czy styl, po prostu treść nie pasuje do reszty, do bohaterów. Takie są moje odczucia, zapewne inni bd miele lepsze. :)
OdpowiedzUsuńCo masz na myśli ? :) Mogłabyś jakoś bardziej rozwinąć ostatnią myśl ? Bardzo bym chciała poznać twoje zdanie :)
UsuńKompletnie mi się do nie podoba!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo to sie porobiło .. Tello tego nie przeżyje ;/
OdpowiedzUsuńAle piłkarze i Ana nie zostawią go samego :)
Zapomniałam powiedzieć czemu mi się to nie podoba... Nie podoba mi się tylko to,że Tello został zraniony,a tak to wszystko świetnie :*
OdpowiedzUsuń