piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 28

Tello, Fabregas, Messi, Iniesta, Pique, Alba, Thiago, Sanchez i ja siedzieliśmy już w poczekalni z przyciśniętą watą do rany.  Rano dowiedzieliśmy się od Valdesa o małym Jasonie, który potrzebował szpiku kostnego.  Nienawidzę igieł, ale zgodziłam się to zrobić. Zrobiłabym wszystko jeśli tylko mogę uratować czyjeś życie.
- Co wy tu robicie? – z sali wyszła Ana całkowicie zaskoczona widząc naszą dziewiątkę – Ktoś w ogóle został przy Carlito?
- Przyszliśmy zbadać czy możemy oddać szpik dla synka twojego przyjaciela. – powiedział Alexis uśmiechając się do niej.
- Co do naszego kapitana to nie bój nic, są z nim David i Xavi. – dodał Jordi.
-Skąd wiecie o szpiku? Victor wam powiedział ? - uśmiechnęliśmy się i Ana od razu znała odpowiedź.
- Villa i Xavi byli już wcześniej. David o mało nie zemdlał. - wybuchliśmy śmiechem.
- Ana, a jak ten chłopiec się czuje? – zapytałam nie pamiętając jak się nazywa.
- Jest stabilny, ale bardzo osłabiony i obolały. Głównie śpi. – westchnęła. Victor objął czule dziewczynę.
- Kiedy będą wyniki? – zapytał Gerard.
- Za jakieś dwie godziny. Wiecie, co, ja nie będę tu siedzieć i czekać. Idę pobiegać. Do zobaczenia za dwie godziny. 
Pomachałam jej na pożegnanie uśmiechając się przyjaźnie.
- My też się już będziemy zbierać - z siedzenia podniósł się Tello.
- My ?
- On mówił o mnie - żachnął się Chile i podbiegł do mojego chłopaka - Kochanie, wychodzimy
O dziwo oby dwoje wyszli ze szpitala. Patrzyłam to na nich, to na resztę coraz bardziej zwijającą się ze śmiechu.
- Powinnam za nimi pójść ? - spytałam bezradnie.
- Idź, idź. Musisz się przyzwyczaić. To właśnie Chile i Tello. Oni tak zawsze - siedzący obok mnie Jordi otulił mnie ramieniem i jako jedyny zachował powagę. Przynajmniej przez chwilę.

***

- Gdzie jedziemy ? - poirytowana zachowaniem Chile zamknęłam za sobą drzwi samochodu. Przez Alexisa byłam zmuszona usiąść z tyłu. Myślałam, że kolejny dzień uda nam się spędzić wspólnie, ale okazało się że Cris ma inne plany.
- Jedziemy na pizzę - odpowiedzieli równocześnie.
- To wiecie co, odwieź mnie do domu i wróć jak skończycie swoją randkę - usiadłam wygodniej i oparłam głowę o szybę.
Żaden nic nie odpowiedział, więc uznałam to za zgodę na moje warunki. Po chwili już rozmawiali ze sobą w najlepsze nawet mnie nie zauważając. Rozmawiali o piłce, dziewczynach i umawiali się już na kolejną imprezę. Wygrzebałam ze swojej obszernej torebki poplątane słuchawki i podłączyłam je do mojego telefonu. Piosenka Juan Magan - Mal de Amores pozwoliła mi na chwile się odprężyć i zatracić w swoim własnym osobistym świecie. Już nawet nie musiałam słuchać słów, ponieważ znałam je na pamięć.
Nawet nie zauważyłam jak zajechaliśmy już do posesji mojego wujka. Akurat skończyła się kolejna dobrze znana mi piosenka, Cali Y El Dandee - No Digas Nada.
Idąc wzdłuż podjazdu nadal miałam założone słuchawki. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu i mocno lecz czule przytula. Ściągnęłam słuchawki by usłyszeć, co ten ktoś ma mi do powiedzenia.
- "No digas nada por favor"[1] - ten słodki hiszpański akcent rozpoznałabym wszędzie. I jak mogłam się na niego gniewać ?
- Te quiero[2] - powiedział to w taki sposób, że przez całe moje ciało przeszedł dreszcz podniecenia.

*************************************************************************
[1] Nie mów nic, proszę

[2] Kocham Cię

2 komentarze:

  1. Ale krótko! Ale słodko na końcu <3
    No to teraz ciężko będzie Adze wrócić do Polski.
    Weny ! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejku wzruszyłam się! Na dodatek jedna z moich ulubionych piosenek była tutaj. <3 Pięknie, słodko, rzygam tęczą! :D

    OdpowiedzUsuń