piątek, 31 maja 2013

Rozdział 17

Niepewność doprowadzała mnie do mdłości. Miałam już dość oczekiwania na poznanie co się tak na prawdę stało. Oddychałam głęboko byle by się tylko uspokoić. Fabregas próbował mnie rozśmieszać, ale po kilku kawałach zauważył, że to mi nic nie pomaga. Jedyne co mógł zrobić to zawieźć nasz szybko i bezpiecznie na miejsce. Tak też zrobił. Znaleźliśmy się na miejscu po niecałych 15 minutach, gdzie ja z Tomkiem jechaliśmy 30 minut. Fabregas nie przejmował się ani policją, ani mandatami. Mógł je płacić, przecież był sławnym piłkarzem. Mogę się założyć, że nawet udałoby mu się ich przekupić autografem czy czymś podobnym. Na parkingu stał nieznany mi samochód. Spojrzałam wymownie na chłopaka, by mnie wspierał i poszedł wraz ze mną. Złapał mnie za rękę i wspólnie ruszyliśmy spodziewając się najgorszego. Będąc już pod drzwiami usłyszeliśmy syrenę policyjną. To było najgorsze co mogliśmy usłyszeć. Moje serce zaczęło mocniej bić.
- O cholera - wyrwało mi się. Chłopak ścisnął moją dłoń i weszliśmy do środka. To co zobaczyłam przekroczyło nasze najśmielsze oczekiwania. Luz stała wtulona w Tomka i cała zapłakana. Tomek starał się wspierać żonę, lecz widać było po nim jak bardzo fatalnie się czuje. Wzrokiem poszukiwałam małej Isabelki. Nigdzie nie mogłam jej zobaczyć i wtedy dowiedziałam się co tak na prawdę się wydarzyło.
- Porwali Isabel - powiedział zrozpaczony wujek. Stałam jak wryta. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Przecież ona jest dla mnie jak siostra. 
- Jak to ? Co się stało ? Przecież to nie możliwe - mówiłam szlochając. Byłam tak samo roztrzęsiona jak Luz.
- Została z Claris, która na chwile poszła do swojego pokoju zostawiając małą w dużym pokoju w kojcu. Będąc na górze usłyszała przeraźliwy huk tłuczonego szkła, a gdy wróciła.... - przerwał. Nie musiał kończyć, dobrze wiedziałam co chciał powiedzieć. W tym samym momencie do mieszkania weszła policja. Cesc próbując mnie uspokoić, zaprowadził mnie do mojego pokoju i kazał mi się położyć na łóżku.
- Powinienem sobie pójść ? - spytał dotykając moich włosów.
- Nie ! - zareagowałam zbyt gwałtownie, ale to zadziałało.
Położył się obok mnie i cały czas gładził mnie po twarzy ocierając moje łzy. Dalej nie potrafiłam w to wszystko uwierzyć. To stało się tak nagle. Czułam się jak w kiepskim filmie, ale to wszystko działo się w prawdziwym życiu. Na szczęście nigdzie nie znaleziono krwi, więc to trzymało nas przy nadziei że dziecko nadal żyje. Wtuliłam się w Fabregasa, to pozwoliło mi chociaż trochę się uspokoić. On działał na mnie kojąco, więc nie wiedząc kiedy zasnęłam. Śpiąc wydawało mi się, że dzwonił telefon leżącego obok mnie chłopaka.
- Czego ? ... Mam Cię już dość, rozumiesz ? Starałem się dla naszej córeczki, ale ty nie dajesz mi wyboru. Zastanów się nad tym co robisz i jak się zachowujesz, a potem się odezwij.

*** Tello ***

Te kilka dni było najgorsze w moim życiu. Całkowicie spaprałem sprawę. Powinienem powiedzieć jej od razu jak jest między mną a Loreną. Nie powinienem jej okłamywać. Siedząc na treningu nie miałem ani energii, ani ochoty żeby trenować. Tito krzyczał i groził mi, że zaraz wyśle mnie na siłownie. Już wolałem iść na siłownie, czyli tam gdzie go nie ma i posiedzieć, pomyśleć o swoich zachowaniu. Jak małe dziecko wysłane do kąta za karę.
- Tello od kilku dni nie jesteś sobą, co się stało ? - podbiegł do mnie Puyol.
- Stary wszystko mi się wali. Jesteś dla mnie jak ojciec, więc mogę ci wszystko powiedzieć - jak powiedział tak zrobił. Wytłumaczył mu całą sytuację z Loreną i z Agnieszką. Na dodatek jeszcze to Fabregas spędził z nią noc podczas imprezy u Shakiry. Bóg wie co oni robili. Fabregas zawsze lubił numerki na jedną noc.
- Chodź, wyładujesz się na piłce. Jestem pewny, że to ci pomoże. Pogadam z trenerem to pójdziesz na trening strzelecki. - poklepał mnie po ramieniu i poszedł w stronę Vilanovy. Nasz motywator jak zwykle bardzo dobrze się sprawował. Puyol od zawsze potrafił nas zmotywować. Poszedłem już w kierunku siłowni. W połowie drogi dobiegł do mnie Carles.
- Wracaj do szatni, już ! - widać, że był spanikowany. Wolałem go posłuchać i pobiegłem za nim.
- Chłopaki, stało się coś strasznego - gdy weszliśmy do środka Tito już zaczął swoją przemowę - Musimy pomóc członkowi naszej rodziny. Ktoś niecałą godzinę temu porwał małą Isabelę Mazur. Za 5 minut widzę was na parkingu i jedziemy do Tomka ! No dalej !
W szatni zapanował chaos. Wszyscy przejęci szybko się przebraliśmy w normalne ciuchy i zarzucając torby na ramię szybkim krokiem ruszyliśmy do swoich samochodów. Jechaliśmy w szyku, jeśli ktoś jechał przed nami od razu go wyprzedzaliśmy. Jeden po drugim. Każdy bardzo przejął się tą sprawą. Traktowaliśmy wszystkich z zarządu jak członka rodziny, a Tomek właśnie do niej należał. Przed domem stały już radiowozy i spisywały zeznania sąsiadów. Nagle przypomniałem sobie o Agnieszce. Nigdzie jej nie widziałem. O nią też zacząłem się martwić.
Poszliśmy porozmawiać z Tomaszem czy ma jakieś podejrzenia kto mógł to zrobić, lecz sam nie wiedział. Postanowiliśmy, że będziemy jeździć po okolicy szukając podejrzanego. Nie mógł tak po prostu się rozpuścić w powietrzu.

*** Agnieszka ***

- Może coś zjesz kochana ? Jesteś wykończona - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Muszę zejść na dół. Nie mogę tak bezczynnie siedzieć - dopiero wstałam, nawet nie wiem jak długo spałam. Szczerze mówiąc to już lepiej się czułam i byłam gotowa pomóc mojej rodzinie.
Podniosłam się i poczułam jak kręci mi się w głowie, ale zmusiłam się do wstania. Powiedziałam Fabregasowi, żeby dał mi 10 minut na przebranie i możemy iść coś zjeść. Przez cały ten czas cierpliwie na mnie czekał. Byłam dla niego pełna podziwu że nadal ze mną był. Zaczęłam zastanawiać się dlaczego to wszystko robi.
- Możemy iść - wyszłam ubrana w najbardziej wygodne ubrania z mojej szafy i poszliśmy na dół, gdzie znajdowała się połowa drużyny.
- Co wy tu robicie ?
- Som un equip (Jesteśmy drużyną), nie ? - powiedział stojący nieopodal mnie Alba. Wszyscy zgromadzeni podeszli i zaczęli mnie przytulać, mając za cel pocieszenie mnie. Nawet im się udało. Po raz pierwszy zostałam obdarowana taką ilością miłości.
- Jedziecie z nami rozejrzeć się po okolicy ? - tym razem odezwał się Alves.
- Taki mieliśmy plan - odpowiedział mu Cesc.
- To ruszamy - zadecydował Puyol.
Szłam za nimi wtulona w Francesca. Nagle usłyszałam jak ktoś za nami biegnie i poczułam jak kładzie dłoń na moim ramieniu.
- Agnieszka zaczekaj - od razu poznałam ten głos.
- Czego chcesz Tello ?
- Muszę z Tobą porozmawiać - jąkał się.
- Teraz zachciało Ci się rozmawiać ? To już chyba trochę za późno. Trzeba było od razu mi powiedzieć o twojej dziewczynie ! - warknęłam i odwróciłam się.
- Ale my ...
- Odwal się - rzuciłam nawet nie oglądając się za siebie.
Siedząc ponownie w aucie Cesc panowała niezręczna cisza. Byłam poirytowana tym wszystkim. On chciał teraz ze mną rozmawiać ?! Teraz, jak szukamy mojej kuzynki ?!
- Powinnaś z nim porozmawiać ...
- Cesc, ty siebie słyszysz co mówisz ? On mnie oszukał !
- Ja w pewnym sensie też ... - wyszeptał niepewnie.
- CO ?! Zatrzymaj się ! - miałam wrażenie, że się przesłyszałam.
- Co masz na myśli, że ty w pewnym sensie też ? - zacytowałam go, gdy w końcu stanęliśmy na poboczu.
- Wiem coś o czym i ty powinnaś wiedzieć, ale nie potrafiłem i nie mogłem Ci tego powiedzieć ...A potem spodobałaś mi się ... - schował twarz w dłoniach - Boże, co ja zrobiłem... 

3 komentarze:

  1. No nie znowu na takiej akcji kończy! Specjalnie nam to robisz. Nie no,ale ten rozdział strasznie mi się podoba i już nie mogę się doczekać kolejnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział jestem zła, że zakończyłaś w takim momencie czekam z niecierpliwością na następny rozdział zapraszam do siebie na milosc-w-barcelonie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Oo.. te twoje zakończenia ;p
    No, no, Cesc nie wszystko wyjawił i dostanie po uszach..
    Mam nadzieje, że znajdą małą.
    W ogóle, takie wsparcie Barcy każdy chciałby mieć <3

    OdpowiedzUsuń