piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 22

Siedząc w mojej ulubionej limuzynie i popijając szampana rozmawiałam o wszystkim z moimi opiekunami. Jeden mały szczegół różniący ten wyjazd od reszty to, że jechała z nami wystrojona Isabelka, którą właśnie trzymałam na kolanach. Była wesoła jak zawsze. Uśmiech nie znikał z jej twarzy. Jeszcze nigdy nie widziałam jej smutnej, bądź płaczącej z byle powodu.
Wysiedliśmy pod pięknym hotelem, gdzie była już masa fotoreporterów. Na początku obawiałam się tych wszystkich zdjęć i jutrzejszych nagłówków w lokalnych szmatławcach, ale w końcu przełamałam się i wyszłam. Wysiadając z samochodu Luz zabrała mi dziewczynę z rąk, a ja pod nogami zauważyłam czerwony dywan. Poczułam się jak gwiazda, którą nie byłam. Zaraz za mną szli już Luz i Tomek wraz z córeczką i to na nich skupili się fotoreporterzy. Będąc w środku poczekałam na resztę, by mogli mnie dalej zaprowadzić. Wsiedliśmy do windy i jak się okazało, jechaliśmy na sam dach budynku. Trochę mnie to zaskoczyło. Coraz więcej rzeczy nie pasowało do siebie.
- Niespodzianka !!!! - usłyszałam gdy tylko widna się otworzyła. Moim oczom ukazała się cała drużyna, moja rodzina oraz Sara i Seweryn ! Dopiero wtedy zrozumiałam co to ma być za bal. Bal urodzinowy i to na dodatek dla mnie ! Cała zgraja podbiegła do mnie i zaczęli mi składać życzenia. Na samym początku dopchali się do mnie rodzice i przyjaciele z Polski.
- Agnieszka, wszystkiego najlepszego ! - podekscytowana mama próbowała przekrzyczeć muzykę, która od samego początku grała bardzo głośno.
- Skąd wyście się wszyscy tutaj wzięli ? - spytałam prawie ze łzami w oczach. Miałam ochotę rozryczeć się ze szczęścia.
- Nie płacz, słoneczko. Rozmaże Ci się ten piękny makijaż.
- Impreza bez nas to żadna impreza - dokończyli Sara i Seweryn równocześnie. Oni od początku tak się zachowywali. Często udawało im się mówić równocześnie. W gruncie rzeczy byli jak rodzeństwo. Pod każdym względem. Kłótnie rodzinne też się zdarzały.
- Dlaczego nie daliście znać, że przyjeżdżacie ? I jak długo już tutaj jesteście ? -mówiłam szczęśliwa, przytulając każdego z osobna, już kolejny raz. Nie potrafiłam się powstrzymać.
- Od wczoraj. Co by to była za niespodzianka, gdybyś wiedziała ?
- Halo, halo ! Można się dostać do jubilatki ? - przez moich przyjaciół przedzierał się zniecierpliwiony Dani Alves. Sara z Sewerynem gapili się na niego nie wiedząc co mówi, więc szybko im przetłumaczyłam. Dziewczyna dopiero po chwili zauważyła do kogo należał ten głos i stała jak wryta, tylko jej  "brat" nie miał pojęcia kim on jest. Próbowałam nie zacząć chichotać na widok jej miny, ale nie wyszło mi to za dobrze.
- Z czego się tak śmiejesz, śmieszko nasza ? - zapytał Puyol, który właśnie dołączył z resztą drużyny.
W tym momencie poszukiwałam wzrokiem tylko dwóch osób, chyba nie muszę wymieniać ich imion. To nie było nic nowego. Niestety nigdzie ich nie znalazłam i powróciłam do wysłuchiwania życzeń.
- Mieliśmy zamiar najpierw dać Ci prezent, ale potem dowiedzieliśmy się o fajnej polskiej tradycji urodzinowej - zacierał ręce Alves i zaczęłam się bać ich wyobraźni. Nie zdążyłam nawet im odpowiedzieć, bo piłkarze zaczęli mnie podnosić. Nie miałam pojęcia co się dzieje, więc zaczęłam piszczeć jak mała dziewczynka.
- Nie wierć się, bo spadniesz - powiedział Alba. Moja rodzina i reszta gości śmiało się z całego przedstawienia, widocznie znając cały scenariusz.
- No to zaczynamy. Dziewiętnaście razy, tak ? - spytał Valdes i posłał mi łobuzerski uśmiech.
- Zabiję was, jak tylko mnie puścicie - drażniłam się z nimi.
No i się zaczęło. Faceci zaczęli mnie podrzucać i głośno liczyć po hiszpańsku. Z każdym następnym lotem w górę, krzyczałam i śmiałam się coraz głośniej. Musiało to wyglądać komicznie, ale ja nigdy tego nie zapomnę. Nawet nie wiedziałam skąd wziął im się ten pomysł. Chociaż ... Cały dzień nie widziałam mojego wujostwa, ani Shakiry. Oni to zaplanowali ! Tak, jestem genialna i spostrzegawcza, nawet o swoich urodzinach zapomniałam.
- Siedemnaście ...
- Wystarczy, proszę ! - już miałam dość tego podrzucania.
- Osiemnaście i .... Dziewiętnaście
W końcu przestali ! To był chyba mój najbardziej wyczekiwany moment od kilku strasznie dłużących się minut. Gdy tylko stanęłam miałam okropną ochotę ich za to zatłuc, ale moja złość szybko zmieniła się w nieopanowaną radość.
- Jesteście niemożliwi - zaśmiałam się. Piłkarze stanęli wokół mnie w kole i nagle wszyscy przytulili. Chyba lepiej już być nie mogło.
- Prezent będzie czekał na ciebie w domu, bo ciężko było się z nim zabrać - tym razem odezwał się Villa.
- Teraz moja kolej - usłyszałam aksamitny głos Kolumbijki.
- Shakira ! - krzyknęłam i rzuciłam się jej na szyję.
-Nie uduś mnie - powiedziała, całując mnie w policzek.
- Chciałam Ci życzyć szczęścia, miłości i przemyślanych wyborów - puściła oczko w moją stronę, kontynuując swoją wypowiedź - Mój prezent też jest już w twoim pokoju. Właśnie ktoś je odwozi.
- Kto ? - szepnęłam. Bałam się odpowiedzi.
- A kogo tutaj brakuje ? Ehhh Agnieszka - wzięła głębszy oddech - Gotowa zacząć fieste ?
Kiwnęłam potwierdzająco głową i ruszyłyśmy na parkiet.

***

- Boże, Agnieszka ! Skąd ty ich wszystkich znasz ? Czemu mi się nie pochwaliłaś ?! Mówiłaś o Tello i o treningu, ale nie domyślałam się, że znasz ich wszystkich.
- Sara spokojnie, oddychaj - zaśmiałam się.
Musiałam spędzić czas z moimi polskimi przyjaciółmi, potrzebowałam ich. Znowu. Może inaczej, brakowało mi ich strasznie. A teraz w końcu mogłam spędzić z nimi kilka chwil. Urodziny powoli zaczęły się rozkręcać, co mnie bardzo cieszyło. Ogólnie uśmiech nie schodził z mojej twarzy od samego początku.
- Tej to dobrze- wywróciła oczami - O czymś jeszcze zapomniałaś mi powiedzieć ?
- Przez chwile spotykałam się z Fabregasem - te słowa wypowiedziałam prawie niedosłyszalnie, ponieważ wiedziałam jak dziewczyna bardzo szaleje za tym facetem.
- To cudownie ! Ale .. ale jak to przez chwile ? I co z Tello ? - dziewczyna zareagowała całkowicie inaczej niż to sobie wyobraziłam, dzięki czemu odetchnęłam z ulgą.
- Mogę prosić do tańca ? - usłyszałyśmy, jak ktoś wysila się i mówi po angielsku. Obie spojrzałyśmy za siebie. Ujrzałyśmy lekko speszonego Valdesa wyciągającego dłoń w stronę Sary, która nie wiedziała co powiedzieć. Siedziała jak zahipnotyzowana.
- Tak - odpowiedziałam za przyjaciółkę i popchnęłam ją lekko w jego stronę, po czym szeptem dodałam - Porozmawiamy później, powodzenia.
Nie minęła sekunda, a Sara już wywijała na parkiecie z samym Victorem Valdesem. Wiedziałam, że jej sny zmieniły się w rzeczywistość. Valdes i Fabregas zawsze byli dla niej najbardziej przystojni z całej drużyny.
- Hi fashion - usłyszałam obok siebie i spojrzałam na Seweryna, który robił swoją standardową pozę. Natychmiast wybuchłam śmiechem.
- Czub z ciebie, ale brakuje mi Ciebie tutaj !
- Nie martw się, zostajemy na kilka dni.
- Nie gadaj, żartujesz - spojrzałam na niego spode łba.
- Czy ja kiedyś żartowałem ?
- Yyy no, sekundę temu - szturchnęłam go w bok i zaciągnęłam do tańca.

***

- Tello i Cesc przyszli - szepnęła mi do ucha Shak i położyła rękę na ramieniu.
- Przepraszam, zaraz wrócę - uśmiechnęłam sie do Seweryna, który od razu zmienił partnerkę niczym się nie przejmując. Cały on, jak już zaczął się bawić to nie umiał skończyć, ale mi to nie przeszkadzało. Tylko bałam się zachowania spóźnialskich gości. Niepewnym krokiem ruszyłam w ich stronę, będąc coraz bardziej zestresowana. Rozpromieniłam się gdy tylko zauważyła, że zachowują się normalnie jak zawsze. Może udawali, ale teraz to nie było ważne. Po prostu nie chciałam żadnej kłótni podczas tych wspaniałych 19 urodzin.
- Cześć, fajnie że przyszliście. Zapraszam - rzuciłam najgłupszy tekst jaki mogłam wymyślić. Nie mogłam się bardziej wysilić ?
- Wszystkiego najlepszego Aga - powiedzieli jeden po drugim, starając się jak najuprzejmiej. Ku mojemu zdziwieniu obydwoje mnie uścisnęli i pocałowali w policzek. Już mieli pójść dalej, ale ich powstrzymałam.
- Chciałabym z wami porozmawiać, tak na spokojnie - ich twarze nie wyrażały żadnych emocji.
- Jesteś tego pewna ? - pierwszy odezwał się Cesc.
- Tak. Inaczej nie będę mogła się dobrze bawić. Nie bez was - powiedziałam i opuściłam głowę. Na prawdę tak uważałam. Nie potrafiłabym się śmiać, tańczyć ani nawet być przyjemna dla innych, gdybym nie porozmawiała z nimi. Musiałam ich za wszystko przeprosić. Wiedziałam, że w jakiś sposób ich zraniłam.
- To chodźmy - Cesc wskazał ręką bardziej ustronne miejsce.
- Chciałam was przeprosić... - zaczęłam, nie wiedząc co powiedzieć dalej.
- Nie kończ - znów udało im się zgrać i powiedzieć coś równocześnie. W tej chwili byłam pewna, że nawet nie chcą ze mną rozmawiać, a przyszli tutaj tylko z grzeczności.
- To my powinniśmy Cię przeprosić - pierwszy raz odezwał się Tello w imieniu ich obojga - Źle zaczęliśmy naszą znajomość, a później ciężko było to wszystko naprostować. Zachowaliśmy się jak dzieci.
Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Już myślałam, że ich duma nie pozwoli im tego zrobić, ale udało się. Stwierdziłam, że jeśli mam uratować naszą znajomość to mogę ich przeprosić, chociaż to nie ja ich okłamywałam. Nigdy nie potrafiłam się na kogoś długo gniewać i ta ich obojętność wobec mnie powoli mnie niszczyła. A może to ja samą siebie niszczyłam zadręczając się myślami o nich. Zależało mi na nich, ale nie potrafiłam wybrać. Serce podpowiadało Tello, a rozum był za Cesciem. Nie wiedząc dlaczego wzruszyłam się i rzuciłam im na szyję.
- Rozmażesz się - powiedział Cesc ocierając łzy z moich policzków.
- Co wy się tak martwicie o mój makijaż ? - puściłam ich i sama zaczęłam ocierać łzy.
- Bo wyglądasz zjawiskowo - odpowiedzieli chórkiem.
- Zaczynam się was bać - zaśmiałam się - Chodźcie, impreza bez was to nie impreza.

Po dwóch godzinach impreza rozkręciła się na dobre. Sara co chwile tańczyła z jakimś piłkarzem. Nawet raz udało jej się zaciągnąć do tańca samego Fabregasa, ale szybko tego pożałowała. Chłopak wywijał z nią na wszystkie strony. Podczas tańca patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem, więc pobiegłam jej na ratunek.
- Hola Cesc, porywam Twoją partnerkę. Musimy iść przypudrować noski - zapałam dziewczynę za rękę i pobiegłam z nią do łazienki.
- Jezu jesteś kochana - odpowiedziała dysząc ze zmęczenia - Dłużej bym z nim nie wytrzymała.
- Czyżbyś nagle zmieniła zdanie na temat Cesca ? - zaśmiałam się. Wiedziałam, że jej zdanie nigdy się nie zmieni.
- No coś ty ! On jest wspaniały ! Boże, kobieto jak ja ci zazdroszczę ! - jej zmęczenie szybko zniknęło gdy zaczęła opowiadać o jej ulubieńcu. Byłam na 100% pewna, że przez najbliższe kilka dni będzie cały czas o nich myśleć, ba ! Nawet cały czas mi o nich opowiadać, ale dobrze ją rozumiem. Gdyby tylko była tutaj ze mną od początku, zachowywałabym się identycznie.
- Dziewczyny skończcie tam gadać ! Tort przyjechał - usłyszałyśmy męski głos dochodzący zza drzwi damskiej toalety.
- Nawet pogadać nam nie dadzą. Ciekawe co teraz te czuby wymyśliły - zaśmiałam się i wyszłyśmy kierując się z powrotem  do miejsca całego zamieszania.
Chwile później znowu wszyscy zrobili wokół mnie ogromne koło i postawili na samym środku krzesło, zabrane z pobliskiego stolika. Wskazali żebym na nim usiadła. Nie czułam się zbyt komfortowo w tej sytuacji, ale nie pozwolili mi się stamtąd ruszyć.
Podczas wprowadzania tortu nadal leciała muzyka, ale zmienili jej rodzaj. Teraz leciała jedna z tych nowych, do których dziewczyny tańczą w dyskotekach, lecz nie znałam jej tytułu. Tort były przeogromny, trzypiętrowy  i wydawał się być przepyszny ! W tym samym momencie goście śpiewali mi też znienawidzoną piosenkę urodzinową. Najśmieszniejsze było to, że każdy śpiewał ją w swoim ojczystym języku, więc nie do końca się zgrali. W końcu tort zatrzymał się jakieś 2 metry od moich stóp. Wraz z końcem śpiewania dla mnie piosenki odpaliły się specjalnie petardy na torcie oraz stało się coś czego nigdy bym się nie spodziewała.
- Wszystkiego najlepszego - wykrzyczał wyskakujący z tortu mężczyzna - Dzisiaj jestem twój.
Powiedział to tak, że miałam ochotę turlać się ze śmiechu po podłodze, lecz się powstrzymałam. Tancerz był na prawdę bardzo przystojny. Wysoki, umięśniony brunet z lekko uformowanym irokezem. Chociaż szczerze mówiąc, najwięcej mojej uwagi zwracał jego uśmiech. Uśmiechając się pokazywał rządek śnieżnobiałych zębów.
- Zapraszam za mną - dokończył i wyciągnął dłoń w moim kierunku, po czym zaprowadził mnie do jednego z pokoi. 

*********************************************************************************
Ten rozdział należy chyba do najdłuższych, ale nie potrafiłam go skończyć :P Na końcu odrobinę poniosła mnie wyobraźnia, ale nie żałuję ! 

3 komentarze:

  1. OO jaaaaa :d Sara tańczyła z Valdesem i Cesciem <3 Kocham ten rozdział ! :)
    No cóż, czyżby koleś z tortu to ten którego wybierze Aga ? ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. nie no ten rozdział jest świetny i chyba najbardziej mi się podoba ze wszystkich! czekam już na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. zapraszam na nowy rozdział, komentarze mile widziane :) http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń