niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 23

Szłam prowadzona za rękę przez mój prezent, którym był facet ze snów. Mogłam się założyć, że zawróciłby w głowie każdej przypadkowo napotkanej dziewczynie. Nie powiem, bo mi także. Przystojniak puścił mnie przodem, po czym zamknął za nami drzwi wieszając na klamce karteczkę z napisem "Nie przeszkadzać". Poczułam się jak w jakimś filmie i nie do końca wiedziałam co może się zdarzyć. Stałam wpatrzona w chłopaka, a on w tym samym momencie rzucił mnie na łóżko. Zachowywał się bardzo agresywnie. Przywarł do mnie całym ciałem i dopiero wtedy zrozumiałam co tak na prawdę się wokół mnie dzieje. Zrozumiałam, że to nie jest część jego pokazu.
- Zostaw mnie ! - szarpałam się, lecz złapał mnie za nadgarstki i przycisnął je mocniej do łóżka.
- Oj nie maleńka, nie pozwolę Ci uciec. To twoje urodziny i chce ci dać najlepszy prezent - zaśmiał się bezczelnie.
Zaczęłam krzyczeć tak głośno jak tylko potrafiłam. To nic nie pomagało, było tylko gorzej.
- Zamknij się szmato - uderzył mnie w twarz i wtedy nie wytrzymałam. Zaczęłam płakać. Przygniatający mnie oprawca  zaczął powoli ściągać moje ubrania. Powoli wątpiłam, że jakkolwiek uda mi się tego uniknąć. Postanowiłam, że odpuszczę. Może będzie mniej bolało. Chciałam mieć to jak najszybciej za sobą.
- Grzeczna dziewczynka - pogłaskał mnie po tym samym policzku w który chwile wcześniej mnie uderzył. Gdy byłam już rozebrana, pociągnął mnie za włosy i zrzucił z łóżka karząc mi klęczeć.
- Ssij !
W momencie wypowiadania tych słów ktoś wszedł do pokoju. Byłam zażenowana i otumaniona tym wszystkim, więc tylko opuściłam głowę nie przestając szlochać.
- Spieprzaj stąd ! No już ! - nawet nie wiedziałam kto tak na prawdę wszedł do pokoju. Nie potrafiłam rozpoznać głosu osoby która mnie uratowała. Jedyne co słyszałam to tylko wypowiedziane przed sekundą słowa i odgłosy bijatyki. Już nic mnie nie obchodziło, chciałam się zapaść pod ziemię.
Gdy wszystko ucichło, dochodził do mnie stukot butów na panelach. Ta osoba była coraz bliżej. Poczułam strach paraliżujący każdy mój nerw.
- Spokojnie maleńka, już go tutaj nie ma. Jesteś bezpieczna - te słowa sprawiły, że poczułam się odrobinę lepiej, lecz nadal się bałam. Ktoś otulił mnie kocem i złapał delikatnie za brodę.
- Jestem przy Tobie, Agnieszko - dopiero gdy wypowiedział moje imię, zrozumiałam kto mnie uratował. Nawet nie musiałam patrzeć na jego twarz. Od razu wiedziałam, że to Tello. - Chodź, zawiozę Cię do domu. Zaopiekuję się Tobą, jeśli będziesz tego chciała.
Skinęłam tylko głową, pozwalając mu mnie prowadzić. Już po pierwszym kroku zauważył, że gdybym miała iść sama, zajęło by nam to całą noc, więc podniósł mnie i niósł na rękach.

***

- Poczekaj, ubiorę cię - powiedział kładąc mnie na moim własnym łóżku. Przed oczami stanął mi brunet i to jak ze mną postępował. Znów mnie sparaliżowało i jedyne co potrafiłam zrobić to krzyczeć.
- Nie ! - krzyknęłam panikując i jeszcze bardziej otuliłam się kocem.
- Przepraszam. Połóż się i śpij, Agnieszko. Wszystko będzie dobrze - przykrył mnie kołdrą i usiadł na podłodze blisko mnie. Starał się mnie nie dotykać. Zrozumiał, że pali mnie każdy jego dotyk. Cały czas płakałam. Musiałam wyglądać okropnie i tak też się czułam. Wiedziałam, że Tello nic nie chciał mi zrobić - w końcu mnie uratował - ale to był impuls.
- Przepraszam - powiedziałam łamiącym głosem patrząc na niego - Zostań ze mną.
- Zostanę, będę siedzieć na tej podłodze całą noc - odpowiedział ciepło.
Nie wiem ile tak leżałam, nie byłam niczego pewna. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Zamykając oczy widziałam jego twarz, przez co automatycznie oblewałam się potem. Nic mi nie zrobił, ale to wydarzenie i uczucia jemu towarzyszące pozostaną na zawsze.
- Mogę ? - usłyszałam kobiecy głos. Luz. Nie usłyszałam by ktoś jej odpowiedział, więc albo weszła bez pozwolenia albo Cristian skinął twierdząco. Poczułam jak materac zaczyna się delikatnie uginać z jednej strony. Ktoś usiadł na moim łóżku. Podniosłam się gwałtownie i zauważyłam Luz.  Wtuliłam się w nią, potrzebowałam tego.
- Zostawię was - powiedział Tello, który właśnie wstawał z podłogi.
- Wrócisz ?
- Przecież Ci obiecałem - jego czułość w głosie działała na mnie kojąco.
Oczy zamykały mi się już same ze zmęczenia, lecz ja bałam się zasnąć. Jedyne co potrzebowałam to silnych tabletek nasennych, albo żeby ktoś wymazał mi wspomnienia kilku minionych godzin.
- Mam coś dla ciebie. Weź to - podała mi jakieś 2 tabletki oraz szklankę wody.
- Co to ? - przez to całe zdarzenie przestałam wierzyć nawet własnej rodzinie.
- Tabletka nasenna i na uspokojenie, weź je proszę - właśnie teraz zobaczyłam, jak bardzo jej na mnie zależy.
Połknęłam obydwie tabletki naraz byle by tylko znaleźć się w objęciach Morfeusza i odpocząć. Sprawić by życie stało się tak samo kolorowe jak było wcześniej. Był jeden plus tego całego zdarzenia. Dowiedziałam się któremu z piłkarzy na prawdę na mnie zależy. To Tello po mnie przyszedł. Gdyby nie on, nie mam pojęcia i nie chce myśleć jakby się to skończyło. Byłam mu wdzięczna, lecz bałam się jego dotyku. Muszę znowu zaufać mężczyznom.
- Zostań ze mną dopóki Te.... - nie wypowiedziałam zdania do końca, bo dzięki tabletce udało mi się zasnąć. Tej nocy spałam spokojnie. Do czasu. Mój mózg nad ranem zaczął wymyślać najgorsze scenariusze w których brakowało tej ratującej mnie osoby. Budziłam się z krzykiem i cała oblana potem, ale Tello za każdym razem mnie uspokajał.

***

Potrzebowałam kilka dni i kilka opakowań tabletek nasennych oraz uspokajających, by wrócić do życia. Każdy bardzo przejął się tym co się stało. Pomysł o zamówieniu chippendales'a należał do piłkarzy Barcelony i to oni czuli się najfatalniej z tym wszystkim. Zaprzysięgli sobie, że znajdą tego sukinsyna i go ukarzą na własną rękę, lecz Tomek kategorycznie im tego zabronił. Zadecydował, że jak tylko którykolwiek go znajdzie ma od razu dzwonić na policję. Nie chciał by mieli problemy.  Piłkarze odwiedzali mnie niemal codziennie, lecz starali się nie przychodzić w większych grupach. Tomek postarał się także by moi rodzice i przyjaciele zostali na dłużej. Wiedział, że to pomoże mi szybciej wrócić do siebie. Całymi dniami Sara, Seweryn oraz Cristian mieli przy mnie "dyżury". Tello zmuszony był jeździć na treningi, chociaż upierał się by Tito pozwolił mu ze mną zostać. Poniekąd sama namówiłam go do pójścia na Mini Estadi. Był to już koniec sezonu, nie mógł pozwolić sobie na spadek swojej kondycji. Musiał w tych ostatnich meczach także wspierać swoich braci. Jednak największym zaskoczeniem była dla mnie wizyta Fabregasa.
- Cześć, mogę ? - spytał po tym jak uchylił drzwi i wychylił głowę by widzieć moją reakcję.
- Wejdź.
- Jak się czujesz ? - usiadł na niedawno ustawionej pufie obok mojego łóżka.
- Już jest dużo lepiej, ale ta cała sytuacja zmieniła moje zdanie o Tobie - zaczęłam od sedna sprawy. Byłam pewna tego co mówię i wiedziałam, że muszę mu to powiedzieć. Prędzej czy później.
- To znaczy ? Co masz na myśli ? - usiadł wygodniej i zaczął mi się przyglądać. Wydawało mi się, jakby chciał mi powiedzieć coś ważnego, ale wolał poczekać.
- To, że całkowicie mnie olałeś. Tak wiem, nie rozmawialiśmy ze sobą, ale ... Byłam pewna, że chociaż trochę ci na mnie zależy. To nie ty czuwałeś przy mnie nocami, gdy budziłam się cała sparaliżowana strachem.
- Agnieszka ... - już chciał mi przerwać, ale mu nie pozwoliłam i kontynuowałam.
-  Nie Cesc, to się stało prawie tydzień temu, a ty przychodzisz dopiero teraz. Co ja mam o tym wszystkim myśleć ?
Czekałam na jakąś odpowiedź z jego strony, ale usłyszałam tylko ciche stwierdzenie "Ja i Daniella wróciliśmy do siebie". Nie do końca byłam pewna czy dobrze usłyszałam. Tabletki nadal działały, więc nie byłam się w stanie nawet denerwować. Wszystko było takie neutralne, ani dobre ani złe. W tym samym momencie weszła Sara i Seweryn.
- Cesc, mógłbyś już wyjść ? Agnieszka powinna jeszcze odpoczywać - Sara uratowała mnie od powiedzenia kilku niemiłych słów w stronę pomocnika, który zrobił to o co go poprosiła. Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, obydwoje do mnie podbiegli i usiedli jak zwykle na łóżku. Tylko oni mogli to zrobić.
- Wszystko słyszeliśmy, nie martw się - przytuliła się do mnie przyjaciółka. Seweryn jeszcze zachowywał dystans.
- Gumowe uszy - zaśmiałam się pierwszy raz od kilku dni. Na prawdę czułam sie już dużo lepiej i pewniej. By się przekonać o tym w 100% przytuliłam Seweryna i Sarę. Poczułam bijące od nich ciepło miłości, którą mnie darzyli.
- Cieszymy się, że do nas wróciłaś . Tęskniliśmy już za dawną Agusią, naszą małą śmieszką - złapał mnie za policzki i ponownie wywołał u mnie salwę śmiechu. Byłam im za to wszystko bardzo wdzięczna. Byli i są moimi najlepszymi przyjaciółmi, pomimo tych wszystkich kłótni.


*****************************************************************************
Myślę nad założeniem drugiego bloga z opowiadaniem, ale jeszcze nie mam pomysłu z kim w roli głównej go zrobić i jak. Wybieram pomiędzy Alexisem, Danim i Torresem - ale przy Torresiątku musiałabym bardziej poczytać o całej Chelsea. Chyba że, akurat wybrałabym okres meczy reprezentacji Hiszpanii. Co wy na to ?

2 komentarze:

  1. Oooo, dziewczyno ! Co ty masz za makabryczne wizje? Biedna Aga :( Co do Fabregasa, to cóż. Nie skomentuje. Kochany Tello no i Sara oraz Seweryn <3
    Co do drugiego bloga to jest dobry pomysł :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Za każdym razem jak czytam nowy rozdział to widzę, że lubisz komplikować xd
    Cesc to cham i prostak. A Tello jest kochany.
    I ja byłabym za Leo Messim, ale że na liście go nie ma to jestem za Danim. On się cały czas śmieje, lub tańczy, lub śpiewa xD

    OdpowiedzUsuń