niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 8

muzyka ]

Siedziałyśmy w napięciu w piwnicy i modliłyśmy się by Tomek jak najszybciej do nas przyjechał. Miałam już po dziurki w nosie tych tortur. Chciałam zachłysnąć się świeżym i poczuć, że żyję. Chociaż, tak na prawdę chciała zobaczyć moją rodzinę. Pragnęłam znów przytulić do siebie tego małego szkraba, który sprawiał, że każdy dzień był inny. Dopiero teraz zaczęłam doceniać to co miałam. Jednak ja to jestem głupia. Tylko kto by się spodziewał, że to wszystko się tak potoczy ?
Usłyszałyśmy kroki na korytarzu i ze strachu przeszły nas dreszcze. A co jeśli Carlos jakoś dowiedział się o wiadomości, którą wysłałyśmy i przyszedł się z nami policzyć ? Drzwi do piwnicy zostały wyważone jednym kopnięciem buta i zauważyłyśmy panów w mundurach. Nie potrafiłam opanować emocji. Czułam jak po policzkach spływają mi łzy. To już koniec. Jesteśmy wolne ! Tylko czy aby do końca ? Co będzie z naszymi oprawcami ? Wykończona zamknęłam oczy, bo całe otoczenie zaczęło mi się rozmazywać. Zaczęłam spadać. Nie wiedziałam co się dzieje. Poczułam jedynie, jak czyjeś silnie ręce mnie łapią i chwilę później leżałam już na noszach (a przynajmniej tak mi się wydawało).
Obudziłam się dopiero w szpitalu. W całym pomieszczeniu panowała grobowa cisza, którą przerywało pikanie aparatury do której byłam podłączona. Nie miałam bladego pojęcia co się ze mną stało i jak długo tu przebywałam. Ostatnie co pamiętałam, to to, że zabrali mnie z tamtej nory. Tylko co się stało z Aną ? Czy ją też uratowali ? Gdzie się podziewał Tomek ? Milion pytań na które nie dostałam odpowiedzi. Chwilę później znów zasnęłam. Nie miałam siły by normalnie funkcjonować. To wszystko mnie za bardzo przytłaczało.

***

Znowu czułam smród unoszący się w powietrzu. Rozejrzałam się dookoła i dobrze rozpoznawałam to miejsce. Ciężko było go nie rozpoznać, gdy spędziło się w nim tyle czasu. Leżałam na ohydnym i zakrwawionym materacu. Dobrze wiedziałam czyja to krew. Sama go nią zabrudziłam. Usłyszałam głośne kroki zza zamkniętych drzwi i strach powrócił. Przykryłam się skrawkiem materiału, zastępującym mi kołdrę. Chwilę później zobaczyłam jego odrażającą twarz. Był wkurzony i pijany. Zaczął rozpinać rozporek i podchodzić coraz bliżej, i bliżej. Wiedziałam co się teraz stanie. 
- Pomocy ! Cristian pomóż mi ! 
- Agnieszko, obudź się - zalana potem otworzyłam oczy, cała dygotałam ze strachu - Jestem już z Tobą i nigdy Cię nie zostawię. To tylko zły sen.
Nade mną zobaczyłam twarz zmartwionego Tomka, który trzymał mnie za rękę i złożył pocałunek na niej. Z oczu od razu poleciały mi łzy. Tak bardzo cieszyłam się na jego widok. Podniosłam się i przytuliłam go z całej siły. On nie był obojętny. Objął mnie i jedną ręką gładził moje włosy próbując uspokoić. Ucałował mnie w czoło i nakazał z powrotem się położyć. 
- Tomek, tak bardzo się bałam - szlochałam. 
- Wiem skarbie, wiem. Ja też się bałem, ale już jesteś bezpieczna. Carlosowi i Jarkowi zostały postawione zarzuty w sprawie o uprowadzenie, przetrzymywanie, wielokrotny gwałt i próbę wyłudzenia okupu. Nie szybko wyjdą na wolność. 
- Ale .. tam był ktoś jeszcze - zawahałam się. Nie wiedziałam jak mu o tym powiedzieć - Pamiętasz tego gościa, który próbował mnie zgwałcić na moich urodzinach ? On też tam był. 
- Potrafisz przypomnieć sobie jego imię ? Albo to jak się do niego zwracali ? 
- Wujku, ja ... Ja nie wiem czy sobie przypomnę. 
- Spróbuj kochanie. On również musi za to zapłacić - dotknął mojej twarzy co sprawiło, że zadrżałam. Mimo wszystko, nadal bałam się dotyku innej osoby. 
- Janek.. Jaime.. wiem ! Jaymes ! 
- Dzielna dziewczynka - uśmiechnął się, lecz widziałam jak bardzo go to wszystko wykończyło. Oczy miał podkrążone, zmęczoną twarz i strasznie schudł. - A teraz sobie odpoczywaj. Pójdę po kawę i wrócę do Ciebie. Nigdy więcej Cię nie zostawię, obiecuję.
- Tomek.. A dowiesz się co z Aną ? 
- Jaką Aną ? O kim ty mówisz ?
- Ona też tam była uwięziona. To siostra Jarka. Bardzo mi pomogła. Gdyby nie ona, pewnie już by mnie tu nie było - spojrzałam na swoją zabandażowaną rękę i wszystkie wspomnienia uderzyły ze zdwojoną siłą. 
- Zobaczę co się da zrobić. 

* Tello *

muzyka ]

Gdy na miejscu pojawiła się policja, wiedziałem, że wszystko pójdzie po naszej myśli. Chociaż cholernie bałem się o Agnieszkę. Czy oni ją odnajdą. Przecież nie podała nam wszystkich potrzebnych informacji. Może ktoś przy niej był i jej pilnował ? Co jeśli policja sobie nie dała rady ? Takie sytuacje też się zdarzały. Na szczęście kilka godzin później Tomek dostał telefon, że poszukiwana dziewczyna leży już w szpitalu. Miałem ochotę zacząć skakać ze szczęścia, chociaż wiedziałem, że to jeszcze nie koniec. 
- Tello, jedziesz ze mną do szpitala ? - spytał Tomek, który właśnie przyniósł mi kubek gorącej herbaty. Ostatnimi czasy byłem stałym bywalcem u niego w mieszkaniu. 
- Nie wiem czy powinienem. Nie wiem, czy będzie chciała mnie zobaczyć. 
- Nie opowiadaj głupot. Byłeś dla niej kimś bardzo bliskim. Pewnie nadal jesteś. Będzie potrzebowała Twojego wsparcia. - poklepał mnie po plecach i poszedł z powrotem do kuchni.
Może miał racje. Już tyle dla niej poświęciłem, to musiało oznaczać, że nadal mi na niej zależy. Tylko co z Merche ? Nie była by pocieszona gdybym tam pojechał. Chociaż z drugiej strony powinna mnie zrozumieć. Agnieszka była pierwszą dla której straciłem rozum. Była dla mnie najważniejsza. Może dalej jest ?

***

Stałem przed szpitalem w którym leżała. Nie wiedziałem, czy wejść, ale skoro już tu jestem to powinienem. Poszedłem powoli za Tomkiem, który już nie mógł doczekać się spotkania ze swoją ukochaną Agnieszką. Też bardzo pragnąłem ją zobaczyć, ale bałem się. Tak strasznie się bałem stanąć twarzą w twarz z nią. Przecież gdyby nie Mazur, nawet nie zainteresowałbym się jej losem. Niby wtedy górowały nade mną emocje, ale to nie powinno mnie usprawiedliwiać. Kochałem ją ! 
Gdy znaleźliśmy się przed salą na której leżała, zatrzymałem się. Coś się we mnie zablokowało i nie mogłem zrobić ani jednego ruchu więcej. 
- Nie mogę, nie dzisiaj. To dla mnie za trudne. - pokręciłem głową i usiadłem na plastikowym krzesełku. 
- Jesteś tego pewny ?
- Tak. Nie wybaczę sobie tej mojej obojętności. Gdyby nie ty... Nawet bym nie pomyślał by sprawdzić co z nią. Wolałem zabawiać się z Merche. Chociaż z drugiej strony. Agnieszka już raz zniknęła i nie dawała znaków życia. Pomyślałem, że tym razem też tak jest. Że siedzi sobie spokojnie w domu, a może nawet, że sobie kogoś znalazła.
- Nie pleć głupot. Ona poza Tobą świata nie widziała, ale jak chcesz. Nie będę Cię zmuszał. - poklepał mnie po ramieniu i wszedł na sale. Posiedziałem jeszcze chwilę po czym podszedłem do szyby dzielącej salę od korytarza. Spojrzałem na jej bladą i posiniaczoną twarz. Wyglądała strasznie. Jedna łza spłynęła po moim policzku na sam jej widok, a za nią kolejna. 
Dziewczyna zaczęła się rzucać na łóżku i krzyczeć jakieś niezrozumiałe słowa. Przeżyłem szok gdy usłyszałem jak wymawia moje imię. Czyżby mnie zobaczyła ? Nie możliwe, przecież miała zamknięte oczy.
- Pomocy ! Cristian pomóż mi ! 
Nie przesłyszało mi się. To mnie wołała. Prosiła i błagała o pomoc. Byłem pewny, że znowu śni jej się to co przeszła. Zatkałem uszy i osunąłem się na zimną szpitalną posadzkę. Nie wytrzymałem tego wszystkiego. Musiałem stamtąd jak najszybciej wyjść. Czułem się jak tchórz. Ona mnie potrzebowała, a ja po prostu uciekłem. 


niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 7

*Agnieszka *

- Hej. Jak się czujesz ? - do pomieszczenia nieśmiało weszła Ana. Znowu byłam cała obolała chociaż od ostatniego gwałtu minęły dwa tygodnie. Nie miałam nawet siły by się podnieść. Byłam wykończona psychicznie i fizycznie, ale wiedziałam że muszę przetrwać to piekło, by później było coraz lepiej i lepiej. 
- Hej - wyszeptałam i zauważyłam jak Ana niesie ze sobą miskę z gorącą wodę. Przyszła obmyć moje rany. Ona jedyna się tutaj o mnie troszczyła. To były dwa miesiące męki, ale dzięki niej jakoś dawałam radę, pomimo myśli samobójczych na samym początku. - A jak myślisz ?
- Musimy coś z tym zrobić, tylko nie wiem co. Z tego co podsłuchałam to dzisiaj Tomek ma przekazać kolejną sumę za twoją wolność. Carlos żąda od Tomka milion euro ! Nie mam pojęcia jak uda mu się tyle zebrać.
Zamyśliłam się na chwilę. W mojej głowie zaczęło coś świtać. Mimo wykończenia wpadłam na genialny, chociaż może nierealny plan. Ana była kimś kto mógł mi w tym wszystkim pomóc. Tylko czy nie będzie się bała ? Czy da radę ? Chociaż sama powiedziała, że musimy coś z tym zrobić.
- O której mają się spotkać ? 
- Chyba za godzinę, a co ? - przyjrzała mi się uważnie czekając na odpowiedź.
- Potrzebuję Twojej pomocy - uśmiechnęłam się pomimo bólu, a dziewczyna chyba odrobinę się przestraszyła. Wiedziałam, ze boi się swojego brata jak i jego pracodawcy. Z drugiej strony za wszelką cenę chciała uwolnić się z tego piekła.
- Co mam dla Ciebie zrobić ? - w skrócie opowiedziałam jej cały plan. Miała nietęgą minę. Musiała się dobrze zastanowić, czy to wszystko się uda. Dopiero po długich namowach się zgodziła. To dało mi iskierkę nadziei na lepsze jutro.

* Tomek * 

Dwa tygodnie minęły jak z bicza strzelił. Jakimś cudem udało nam się wspólnie zebrać milion euro. Byłem dumny i szczęśliwy, że mam takich przyjaciół. Gdyby nie Ana i zorganizowany przez nią koncert, to zabrakłoby nam sporo pieniędzy. Staraliśmy się jakoś nie nagłaśniać całej sytuacji. Jedynie piłkarze i zarząd FC Barcelony o wszystkim wiedział. Ana mimo dużego brzucha, dała czadu na scenie wraz z Davidem Villą. Na tej występ przyszło wiele osób. Na początku pieniądze z koncertu miały przekazany na inny cel, lecz Ana od zmieniła zamiary gdy tylko dowiedziała się o kwocie, którą musiałem przekazać.
Dzień przekazania okupu zbliżał się nieubłaganie. Każdego dnia bałem się coraz bardziej. Musiałem brać tabletki nasenne by w ogóle chociaż trochę odpocząć. Inaczej nie dawałem rady. Wiedziałem, że mój brat nie odpuści tak łatwo. Miałem jedynie nadzieję, że coś się wydarzy i Aga będzie w końcu wolna.
Równo o 12 w drzwiach wejściowych powitałem Cristiana. Był już gotowy by jechać, lecz musieliśmy nadal czekać na sms'a z informacją o miejscu przekazania okupu. Miałem już dość. Chciałem zadzwonić na policję, ale wiedziałem, że to nie jest najlepsze rozwiązanie sprawy.
Niecałe pół godziny później byliśmy już w samochodzie i jechaliśmy do tego samego miejsca co ostatnio. Próbowaliśmy się odprężyć przy muzyce, ale to nie było możliwe. Gdy byliśmy w połowie drogi dostałem kolejnego sms'a. Już myślałem, że zmienił miejsce i czas, lecz wyświetlił się nieznany mi numer.

" Jestem na Av. De Madrid 25 w Zaragozie. Carlos już wyjechał. Potrzebuje pomocy !
Agnieszka"

Przeczytałem wiadomość kilka razy i zdecydowałem się zadzwonić na policje. Wiedziałem, że nic innego nie wymyślę. Sam nie mogłem do niej pojechać, a nie chciałem prosić nikogo z drużyny. Tylko policja mogła zakończyć ten cały dramat. Poprosiłem policję, by przyjechała również na miejsce do którego właśnie jechaliśmy. O dziwo zgodzili się natychmiast pojawić na miejscu wezwania. Byłem rozdarty. Tak bardzo chciałem pojechać prosto do niej, ale wtedy mój "kochany" braciszek, czegoś by się domyślił. Nie mogliśmy na to pozwolić. Cristian również siedział jak na szpilkach. Oboje byliśmy zdenerwowani, a z drugiej strony szczęśliwi.
Wysiadając z samochodu musieliśmy trzymać emocje na wodzy. Najbardziej obawialiśmy się, że coś pójdzie nie tak i mój brat pozostanie wolny. Stanęliśmy z nimi twarzą w twarz i czekaliśmy na ich ruch. Cwany uśmiech Carlosa doprowadzał mnie do szału. Miałem ochotę rzucić się na niego i rozwalić mu twarz.
- Znowu się spotykamy - uśmiechnął się jeszcze szerzej - Przywiozłeś pieniądze ?
- Najpierw pokaż mi Agnieszkę. - warknąłem.
- Oj nie mój drogi. Daj pieniądze, a wtedy będziesz mógł zobaczyć swoją małą Agnieszkę.
Odwróciłem się na pięcie i podszedłem po samochodu. Otworzyłem bagażnik i zacząłem podawać Crisowi małe skrzyneczki z pieniędzmi. Nie mieliśmy zamiaru ułatwić im życia, wręcz przeciwnie. Chcieliśmy zyskać więcej czasu, by policja zdążyła do nas przyjechać.
- Żartujecie ? Ile macie tych walizek ? - tym razem odezwał się Jarek odbierający je od piłkarza.
- Będzie koło stu. Myślałeś, że jak inaczej zabierzemy milion euro geniuszu ? - napastnik denerwował się coraz bardziej. Widziałem jak spinają mu się mięśnie, ale wtedy szturchnąłem go i na chwilę zapomniałam o gniewie.
Gdy kończyliśmy wypakowywać pieniądze z bagażnika usłyszałem nadjeżdżający pojazd. Modliłem się by to była policja. Nerwowo odwróciłem się i odetchnąłem z ulgą. Po leśnej dróżce jechały 4 radiowozy. Nie wiedziałem, że aż tyle ich przyjedzie. Widocznie informacja o możliwości posiadania broni u przestępcy ich do tego zmusiła. Pociągnąłem Tello za rękę i schowaliśmy się za samochód. Carlos i Jarek byli tak pochłonięci liczeniem kasy, że nawet nie usłyszeli jak z koło nich podjechał radiowóz. Policjanci dosłownie wyskoczyli ze środka i szybko skuli podejrzanych.
- Ile pieniędzy musiał im Pan przekazać ? - podszedł do nas jeden z funkcjonariuszy.
- Za pierwszym razem 500 tysięcy euro. Tym razem podwoili kwotę.
- Dlaczego nie zadzwonił Pan wcześniej na policję ?
Nie odpowiedziałem mu na to pytanie. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Jedyne co chciałem wiedzieć to:
- Co z Agnieszką ? Uratowaliście ją ?
- Proszę chwilę poczekać, muszę zadzwonić. - powiedział zdezorientowany i odszedł do radiowozu. Nie trwało to dłużej niż 10 minut i już był z powrotem. - Panie Mazur, proszę z nami.
- Jak to, co się stało ? - serce zaczęło mi szybciej bić i nie potrafiłem tego opanować. Co się stało mojej małej Agnieszce ?! Gdzie ona teraz jest ? Uratowali ją ? Boże, oby to nie było nic złego.
- Nie mogę nic Panu teraz powiedzieć, proszę z nami.
- Mogę też jechać ? Proszę - powiedział przybitym głosem piłkarz. Czułem się źle z tym, że go w to wszystko wpakowałem, ale on jedyny mógł mi pomóc. Podejrzewałem, że ona nie jest mu obojętna. Teraz to tylko wyszło na jaw.


środa, 6 listopada 2013

Rozdział 6

*Agnieszka *


Siedziałam w kącie otulona jakąś szmatą, ale ostatnie noce były coraz chłodniejsze. Coraz bardziej doskwierała mi samotność. Więcej myślałam o swoim byłym. Ramos dawno miał mnie w dupie. Jemu zależało tylko na Anie. Od początku mówił, że między nami nic nie będzie, a ja dla niego popsułam swoje relacje z Crisem. Znowu chciałam podciąć sobie żyły, ale Ania pozabierała wszystkie narzędzia, którymi mogłabym zrobić sobie krzywdę. Z rozpaczy ugryzłam się z całej siły w dłoń. Wyłam i krzyczałam wniebogłosy. Uderzyłam nią nawet o ścianę, ale to nic nie dało. Jedynie na chwilę ukoiło mój ból. 
- Oh ty moja maleńka ! - do pomieszczenia wszedł pijany Carlos, a tuż za nim Jarek. Zadrżałam. Obydwoje ledwo stali na nogach. Ciekawe co się stało, że byli aż tak szczęśliwi.
- Twój kochany wujaszek przekazał nam ładną sumkę. Widzisz, zależy mu na Tobie - szczerzył się Carlos. 
- Tylko przyprowadził tego gówniarza za którym się tak uganiałaś. Co ty w nim suko widziałaś ? - dokończył Jarek i chwycił mnie za włosy, odciągając moją głowę do tyłu. 
- Nie wiem o kim mówisz.
- Nie kłam ! - pociągnął mnie za włosy jeszcze mocniej. Krzyknęłam z bólu - Ten twój piłkarzyna. Chudzielec. Cristian Tello czy jak mu tam. To on mnie tak sprał.
Faktycznie. Całą twarz miał po obijaną. Dlaczego dopiero teraz to zauważyłam. Miał śliwę pod okiem i rozwalony łuk brwiowy. Jak widać, Cris nie tylko w piłce nożnej jest dobry. Może powinien się na jakiś boks zapisać czy coś ?
- Z czego się śmiejesz ?! - zauważył jak delikatnie uniosły mi się kąciki ust. No i przeholowałam. Zaczęłam próbować uciec, ale on kurczowo trzymał moje włosy. Carlos zaczął mu pomagać. Złapał moje ręce w nadgarstkach i kurczowo trzymał mi je za głową. W tym samym czasie Jarek zaczął mnie rozbierać. Próbowałam go kopnąć, ale to nic nie dawało. Tym razem mnie nie bił. 
Rozpiął rozporek i wyciągnął swój sprzęt na wierzch. Mimo spożytego alkoholu nadal był w stanie. Zaczęłam się obawiać. Jarek o ile dobrze pamiętałam, czytał 50 Twarzy Grey'a, więc nie dziwiłam się, że miał takie zapędy. Ale dlaczego musiał się wyżywać na mnie ? 
- Tello, pomóż mi. Proszę ! - pomyślałam, uroniłam łzę i zemdlałam. 

* Tello *

Wróciłem do domu wściekły na siebie. Jak mogliśmy dać im tak po prostu odjechać ?! Nie mogliśmy nic zrobić, a ja i tak się tym dręczyłem. Sprałem go na kwaśne jabłko, bo wyglądał gorzej niż ja, ale to nie dało mi żadnej satysfakcji. Cieszyłem się, że Merche jeszcze nie ma w domu. Od razu by dociekała co mi się stało. A co miałbym jej powiedzieć ? "Wybacz kochanie, ale jakiś fanatyk mnie napadł" ? Nigdy by w to nie uwierzyła.
Zanurzyłem się w wannie i próbowałem domyć zaschniętą krew na mojej twarzy. Nos strasznie mnie bolał. Oby tylko nie był złamany, bo będę musiał grać w tej strasznie niewygodnej masce. O ile w ogóle będę mógł grać. Leżąc i relaksując się usłyszałem jak drzwi do mieszkania się otwierają.
- Yhym.. Merche wróciła. - powiedziałem sam do siebie, tak żeby nie usłyszała Przepasając ręcznik w biodrach wyszedłem jej na spotkanie. Odziwo stała uśmiechnięta i pełna życia. Taka odmieniona. Rano jeszcze kipiała ze złości. Chyba na poważnie wzięła sobie moje słowa i nie będziemy musieli się kłócić.
- O, jesteś już. Co zrobić Ci na obiad ? Pewnie jesteś głodny ? - zachowywała się jakby nic się nie stało. Przytuliłem ją i ucałowałem w policzek - A to za co ?
- Za to, że jesteś. O ile dobrze pamiętam to czegoś nie dokończyliśmy rano - uśmiechnąłem się zadziornie złapałem ją za pośladki. Podskoczyła i odwróciła się w moją stronę.
- Zależy o której sprawie mówisz - chwyciła moją twarz w dłonie i zaczęła namiętnie całować moje usta. Nie byłem jej dłużny. Zatraciłem się w pragnieniu. Chciałem przekonać się czy nadal ją kocham.
Rozebrałem ją i położyłem na łóżku, ale to ona zaczęła dominować. Ściągnęła mój ręcznik i zaczęła go delikatnie masować. W między czasie nadal całowała mnie namiętnie w usta. Długo bawiliśmy się pieszcząc nasze ciała, aż w końcu przeszliśmy do rzeczy.
Po wszystkim, położyliśmy się wykończeni. Merche wtuliła się we mnie i położyła mi głowę piersi. Nie potrafiłem okłamywać. Wiedziałem, że muszę jej powiedzieć. Prędzej czy później i tak się dowie, a lepiej będzie jak ja to powiem, nie ktoś inny.
- Muszę Ci coś powiedzieć, ale nie możesz nikomu powiedzieć. Mogę Ci zaufać ? - spojrzałem w jej brązowe oczy. Widziałem zaniepokojenie. Bała się ? Czego ?
- Myślałam, że to już wiesz...
- Kochanie. To co innego. To poniekąd nas dotyczy, ale nie do końca. Obiecasz, że nikomu nic nie powiesz i pozwolisz nam działać ?
- Obiecuję.
- Agnieszka została porwana. Od kilku tygodni jest przetrzymywana przez jej wuja, brata Tomka. Byliśmy dzisiaj przekazać okup. Mieliśmy nadzieję, że ją odzyskamy, ale jedyne co zyskaliśmy to kilka siniaków. Nie mogłem Ci o tym powiedzieć. Tomek sobie tego nie życzył. Bał się. Nie chciał nikogo w to wplątywać, ale był bezradny. Teraz oboje jesteśmy. Jak nie uzbieramy miliona euro to oni ją zabiją.
Dziewczyna patrzyła na mnie zszokowana. Nie wiedziała co powiedzieć.
- Przepraszam, ale jestem śpiąca. Porozmawiamy o tym jutro, dobrze ? - uśmiechnęła się, obróciła na drugi bok i zasnęła.

* Tomek *

Gdy tylko dowiedzieliśmy się, że Ana wyszła ze szpitala wraz z Cristianem postanowiliśmy ją odwiedzić. Byłem jej to dłużny. Ogarnąłem się jakoś, założyłem na siebie pierwsze lepsze ubrania i ruszyłem po Tello. On również nie był w dobrym stanie. To wszystko co się wydarzyło bardzo go przybiło. Biedak opowiadał mi, że również jemu się Agnieszka śni. Podczas gwałtu krzyczy jego imię i błaga o pomoc. Żadne z nas nie mogło nic zrobić. Mnie męczyły podobne sny. Wstając rano z łóżka wyrywałem sobie włosy z bezradności. 
Drzwi otworzył nam Victor. Uśmiechnął się delikatnie i bez zbędnych słów wpuścił nas do środka. Powoli i leniwie podążyliśmy w stronę salonu, gdzie na kanapie leżała Ana. Po tygodniu wyglądała już o wiele lepiej. Szkoda, że nie można było powiedzieć tego samego o nas. 
Dziewczyna widząc gości chciała wstać, ale Victor powstrzymał ją.
- Nie powinnaś. - ta tylko machnęła na niego ręką i przytuliła mocno Tomka
- Tak mi przykro. Myślałam, że ten świr odpuści. - ucałowała Tomka w policzki, a potem przytuliła i ucałowała Cristiana.
- Też tak myśleliśmy, a on zażądał więcej pieniędzy i celował do nas z broni - zająłem wolny fotel i patrzyłem na buty. Nie miałem siły patrzeć jej w oczy, by widziała mój ból.
- Słyszałaś ? Jarek, ten który pracował dla Tomka, nie ? On mu pomagał - dodał Tello, siadając na podłodze obok przyjaciółki. 
- Boże, jakbym go spotkała to chyba zatłukła gołymi pięściami. A z twojego barta jest parszywy dupek. - westchnęła. - Napijecie się czegoś?
Siedziała przez dłuższą chwilę milcząc i gładząc brzuch. Jej mina mówiła, że coś rozważa.
- Cristian próbował - wymusiłem na sobie leniwy uśmiech, który szybko znikł z mojej twarzy - Może herbaty, dziękuję. 
- Brawo braciszku. - pogładziła go po ramieniu. - Victor, zrobiłbyś? - blondyn tylko kiwnął głową i zniknął w kuchni.
Piłkarz się nie odzywał. Przyłożył dłoń do jej brzucha i próbował wyczuć jak dziecko kopie.
- Tomek, ja.. - po chwili milczenia odezwała się - Ja zakładałam taki scenariusz, że twój brat tak łatwo się nie podda i zażąda więcej.
- I co ja mam teraz zrobić ? Skąd ja mam wziąć ten milion euro ?
- Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać - Uśmiechnęła się.
- Nie, Ana nawet nie próbuj. Nie pożyczę od was więcej pieniędzy. Nie ma mowy.
- Daj mi skończyć. - westchnęła i wzięła herbatę, którą przyniósł Valdes. Drugi kubek wylądował w ręce Tomka.
- Rozmawiałam z chłopakami. Z wielką chęcią złożą się na okup. Do tego jest jeszcze koncert. Ja i David zaśpiewamy, a zebrane pieniądze pójdą do ciebie
- Ana, ja na prawdę nie mogę wziąć od was pieniędzy. Nie tyle ... - spojrzałem w jej oczy. Miałem nadzieję, że zobaczy w nich jaki jestem jej wdzięczny, ale to moja rodzina. To przez mojego zasranego brata ona cierpi.
- Nikt nie pozwoli na to, żeby Agnieszka nadal była więziona przez tego psychopatę. Czuję się winna i cokolwiek nie zrobię to i tak..
- Nie możesz teraz kierować się dumną czy innymi zahamowaniami. - odezwał się do tej pory milczący Victor.
- Jesteś dla mnie jak członek rodziny. Nie mogę patrzeć jak cierpisz.
- Ja też się dołożę. Nawet mogę sprzedać mieszkanie, jeśli będzie trzeba - zawtórował mu Tello. Czy oni wszyscy powariowali ?
 - Jeśli sprzedasz mieszkanie, to gdzie będziesz mieszkać ? - spojrzałem na niego zaskoczony.
- U nas. - dodała dziewczyna i poczochrała Tello włosy
- A Merche ? - gdy tylko wypowiedziałem jej imię, chłopak odrobinę się speszył. Nie wiedział co powiedzieć. Chyba zapomniał, że mieszkają ze sobą.
- O nią się nie martw. - dodała Ana - Jakby nie było, mój dom stoi pusty. - uśmiechnęła się.
- Jesteście niemożliwi. Poddaje się - westchnąłem i podniosłem ręce w geście kapitulacji. Nie miałem siły już się z nimi kłócić - Kocham was
Pierwszy raz odkąd dowiedziałem się o porwaniu Agi, uśmiechnąłem się aż tak promiennie. Wiedziałem, że mogę na nich liczyć i z nimi mogę zdziałać wszystko. 
- A my Ciebie. - dziewczyna podniosła się i mocno przytuliła się do Tomka. - Pamiętaj o tym.



------------------------------------------------------------
od razu chciałabym przeprosić Merche za jej scenę łóżkową z Tello. Niestety nie miałam na nią weny, więc jest skrócona do minimum. Musisz mi wybaczyć skarbie ;**

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 5

* Tello *

Agnieszka została porwana ? Jak to możliwe ? Jak mogliśmy tego nie zauważyć ? Nawet Tomek nie wiedział, że coś jej się stało. Przecież zapewniał nas, że wyjechała. Na początku, gdy poprosił mnie o pomoc nie miałem zamiaru mu pomagać. Nie po tym jak mnie zraniła. Teraz miałem przy sobie Merche i było nam we dwoje dobrze. Dlaczego miałbym to psuć ? Zmieniłem zdanie po przeczytaniu listu z żądaniem okupu. Wiedziałem kim jest Carlos. To on próbował porwać małą Isabel. Typowi źle z oczu patrzyło. Same wspomnienia o tym gnojku sprawiły, że zdecydowałem się wesprzeć mojego przyjaciela. 
Podniosłem się z łóżka w którym leżała Merche. Spojrzałem na nią i nie potrafiłem uwierzyć, że nasza przyjaźń przerodziła się w miłość. Podszedłem do niej i ucałowałem w czoło. Przebudziła się. Spojrzała na mnie swoimi dużymi brązowymi oczami. 
- Cześć - przeciągnęła się i słodko uśmiechnęła. 
- Jak spałaś ?
- Z Tobą rewelacyjnie - wstała, założyła na siebie moją wczorajszą koszulkę. Musiałem przyznać, że wyglądała diabelsko seksownie. Zarzuciła mi ręce na szyje i zaczęła mnie całować. Objąłem ją bez zbędnych pytań. Zacząłem łapczywie dotykać jej niezakrytego ciała. Chwilę później już nie miała na sobie koszulki. Nie potrzebnie ją w ogóle zakładała. Podskoczyła i nogami owinęła mnie w pasie. Oparłem ją o ścianę i szybko pozbyłem się moich bokserek. 
Nie zdążyłem nawet nic zrobić, bo zadzwonił mój telefon. Przepraszająco spojrzałem na dziewczynę. Odłożywszy ją na łóżko pobiegłem po komórkę. 
- Tak ? - spytałem nawet nie spoglądając na wyświetlacz.
- Cristian, potrzebuję Cię. Teraz. Możesz podjechać do restauracji blisko szpitala w którym leży Ana ? 
- Jasne. Będę za 15 minut. Już się zbieram - powiedziałem bez emocji i rozłączyłem się. Wiedziałem, że brunetka nie będzie zadowolona, ale cóż mogłem zrobić. Ta sprawa była ważniejsza. Chciałbym jej wszystko wytłumaczyć, ale to było niemożliwe. 
Zacząłem się ubierać, a ona podeszła do mnie z założonymi rękoma. Patrzyła na mnie srogo. Była wściekła. Wiedziałem, że zgotuje mi niezłe piekło. Tylko że ja nie miałem czasu by się z nią kłócić. Musiałem jak najszybciej znaleźć się w centrum.
- Gdzie zaś jedziesz ? 
- Muszę wyjść. Później ci to wytłumaczę - mruknąłem i już łapałem klucze, gotowy do wyjścia.
- Ani mi się waż. Rozmawiam z Tobą !
- Na prawdę się śpieszę. Nie możemy przełożyć tego na później ?
- Nie ! Patrz na mnie jak do Ciebie mówię. - podeszła do mnie i złapała mnie za twarz, bym na nią spojrzał - Ostatnimi czasu nie mamy ani chwili czasu dla siebie. Nawet rezygnujesz z seksu. Czyżbyś znalazł sobie nową dziewczynę ?
Merche zaczęła mnie powoli irytować. Co ona sobie wmawia ? Jaką znowu dziewczynę ? Czy ja się muszę jej z wszystkiego zwierzać ? Do jasnej cholery, są ważniejsze sprawy niż jej chcica. 
- Co ty sobie ubzdurałaś kobieto ? Jaką znowu dziewczynę ?! Jakbyś nie zauważyła, mieszkamy razem ! - nie wytrzymałem i podniosłem głos. 
- Nawet już Any nie odwiedzasz w szpitalu, więc chyba coś jest tutaj nie tak. Nie uważasz ?! 
- Mam Cię dość - wyrwałem jej się i chwyciłem torbę sportową - Wychodzę. Postaraj się uspokoić do mojego powrotu to normalnie porozmawiamy .
Wyszedłem. Trzasnąłem za sobą drzwiami. Podniosła mi ciśnienie. Kochałem ją, ale coś w środku podpowiadało mi, że muszę odnaleźć Agnieszkę. Przez całą podróż samochodem do restauracji myślałem tylko o niej. O tym gdzie może się teraz znajdować, jak wygląda, czy nadal żyje i tak dalej. Przez to wszystko mało co nie spowodowałem wypadku.
Usiadłem na przeciwko Tomka i już wiedziałem, że coś jest nie tak. Zamówiłem dla siebie herbatę i czekałem na rozwój wydarzeń. Nie chciałem naciskać na przyjaciela, więc postanowiłem siedzieć i nic nie mówić zanim sam się nie odezwie.
Tak jak się spodziewałem, nie trwało to długo. Swoimi czerwonymi i podpuchniętymi oczami spojrzał na mnie i zaczął.
- Nie prosiłbym Cię o pomoc, ale na prawdę już nie dam rady.
- Tomek, co się dzieje. Wiesz, że postaram ci się pomóc, ale nie wiem co mogę zrobić. Czego potrzebujesz ?
- Potrzebuję pieniędzy. Za dwie godziny muszę przekazać pieniądze, a bank nie pozwolił mi wypłacić więcej - przerwał i schował twarz w dłoniach. Płakał. Był tak załamany, że nie przejmował się tym kto zobaczy go w takim stanie. Wcale mu się nie dziwiłem. Sam nie czułem się za dobrze, nie wiedząc co się z nią dzieje.
- Ile ?
- 160 tysięcy. Przez przypadek wygadałem się wczoraj Anie o Agnieszce i dzisiaj Victor przywiózł mi 140 tysięcy. Jemu również bank nie pozwolił wypłacić więcej niż 90 tysięcy. 50 tysięcy dołożyła Ana ze swojego konta. Gdyby tylko dorwał tego skurwysyna w moje łapy ! Zabiję go jak tylko uwolni Agnieszkę ! - zacisnął dłoń w pięść i uderzył z całej siły w stół. Przerażony kelner podbiegł do nas i prosił byśmy się uspokoili. Tomek wziął kilka głębokich wdechów i przeprosił mężczyznę.
- Jasne. Pojedziemy do banku, a potem przekazać te pieniądze. Nie puszczę Cię samego. Jeszcze zrobisz jakąś głupotę, a na to nie możemy pozwolić.

* Tomek *

Po wybraniu pieniędzy przez Cristiana, ruszyliśmy w końcu na miejsce przekazania okupu. Walizka pełna pieniędzy leżała u niego na kolanach. Pilnował jej jak oka w głowie. Sam siedział poddenerwowany, ale z nadzieją, że ją zobaczy. Też miałem taką nadzieję. Modliłem się by była cała i zdrowa. Chociaż znając mojego brata to wszystko było możliwe. 
Wjechaliśmy na jakąś leśną dróżkę, aż w końcu zobaczyliśmy samochód. Przez przyciemnione szyby nie było nikogo widać. Zaparkowałem i wysiedliśmy. Po chwili zastanowienia poznałem to auto. Pojazd, którym odjechała Agnieszka. Czyli jednak mówił prawdę ! On na prawdę ją ma ! 
Chwilę później drzwi się otworzyły. Byliśmy z Cristianem tak nabuzowani, że mało co nie podskoczyliśmy do tej osoby i nie spraliśmy go na kwaśne jabłko.
- Witam ponownie szefie
- Ty ! - wydusiłem z siebie i o mało co nie rzuciłem się na niego. W ostatniej chwili piłkarz mnie powstrzymał. 
- Tak, to ja. - uśmiechnął się chytrze.
- Dlaczego ?
- Spodobała mi się twoja siostrzenica, a ona nie chciała. Więc jakoś musieliśmy to z twoim braciszkiem wymyślić. Ale dostałem to co chciałem. Teraz dawaj pieniądze - zrobił krok w przód.
- Jak to "dostałeś to co chciałeś"? Co jej zrobiłeś ? - Cris ledwo wytrzymywał. Coś się w nim ruszyło. Może nadal ją kocha ? Zresztą sam chciałbym wiedzieć co takiego miał na myśli.
- To co ty z nią robiłeś, przystojniaczku - chytry uśmieszek nadal nie schodził mu z twarzy. Niestety od razu zrozumieliśmy co chciał przez to powiedzieć. Nie udało mi się utrzymać piłkarza, który rzucił się na niego z pięściami. Nie ruszyłem się, żeby go od niego odciągnąć. 
Gdy Tello okładał go pięściami, z szarego jeepa Agnieszki wysiadł mój brat, który trzymał w rękach broń wycelowaną właśnie w niego. 
- Odsuń się od niego bo cię zastrzelę ! A ty się nie ruszaj - na chwilę wycelował we mnie. Brunet podniósł się a Jarek otrzepując ubranie stanął obok Carlosa. 
- Nie mogłeś wcześniej zareagować ? - szepnął do niego.
- Dawaj pieniądze ! - zażądał i celował w nas dwóch. 
- Najpierw oddaj nam Agnieszkę - powiedziałem pewny siebie. Adrenalina krążąca w moich żyłach całkowicie zniwelowała strach. 
- Myślisz, że to koniec ? To dopiero połowa. - Jarek podszedł do mnie i wyrwał mi z rąk teczkę. Wsiadł do samochodu i odpalił silnik. Czekał tylko na swojego towarzysza, który celując w nas powoli się wycofywał. Dołączył do niego i ruszyli. Na koniec otworzył szybę i krzyknął:
- Nara frajerzy ! Macie 2 tygodnie, żeby uzbierać dwa razy tyle pieniędzy, albo dziewczyna będzie martwa.
No i odjechali śmiejąc się z nas. Zacząłem płakać. Miałem nadzieję, że już dzisiaj będę mógł ja wziąć w ramiona, tuląc ją z całej siły. Niestety nie taki był plan mojego braciszka. On chciał jeszcze więcej pieniędzy. Cały nasz wysiłek poszedł na marne. Tello miał całą zakrwawioną twarz oraz poszarpane ubrania. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Dlaczego pozwoliłem mu ze mną jechać. To mi powinno się oberwać. Po drugie skąd w ogóle wziął się tutaj Jacek. Pracował u mnie tyle czasu. Ufałem mu, a on okazał się zwykłą szują, która współpracuje z największym krętaczem w świecie. 
- Chodź, wracamy do domu. Nic tu po nas - chłopak pomógł mi wstać z ziemi.

piątek, 25 października 2013

Rozdział 4

* Tomek *

- Witaj kochanie - siedziałem właśnie przy papierach z pracy, gdy na ramieniu poczułem dłoń mojej kochanej żony. Postanowiłem nie wtajemniczać jej w całą sprawę, więc w domu musiałem sprawiać pozory opanowanego. Choć tak na prawdę w środku byłem kłębkiem nerwów. Skąd do cholery mam wziąć 500 tysięcy euro na już ?! Przecież nawet nie mogę tyle wypłacić z banku ! Musiałbym to wcześniej zgłosić. Czy on w ogóle oszalał porywać Agnieszkę ? Boję się pomyśleć co mógł jej zrobić. Wybrał "najlepszy" moment na porwanie. Nawet nie zauważyliśmy jej zniknięcia. Może gdybym bardziej się nią interesował.. Przecież wiedziałem, że ten dupek jest nieobliczalny ! Gdybym tylko mógł cofnąć czas.. 
- Cześć - ucałowałem ją w policzek i pozwoliłem usiąść na swoich kolanach. 
- Nie pracujesz za dużo ? - spytała zatroskana.
- Już kończę. Niedługo jadę odwiedzić Anę w szpitalu. Muszę się chwilę oderwać od tych papierów. Nie będziesz miała mi za złe jeśli pojadę sam ? 
- Nie, oczywiście. Pojedziemy z Isabel do centrum handlowego. Mała rośnie jak na drożdżach, więc pora kupić kolejne buciki - uśmiechnęła się promiennie. To właśnie w tym uśmiechu się zakochałem. Jesteśmy ze sobą już kilka lat, a nasza miłość nie wygasa. Rozkwita na nowo każdego dnia. Nigdy nie lubiłem jej okłamywać, ale w tej sprawie musiałem zataić prawdę. Zaczęła by się zanadto martwić. 
- Kocham Cię - podniosłem ją z moich kolan, stanęliśmy naprzeciw siebie i czule ją pocałowałem
- To ja Cię kocham - powiedziała, po wzięciu głębszego oddechu - Wracaj do papierów i wracaj szybko z tego szpitala. Będę tęsknić - zachichotała i wtuliła się we mnie.
- Wrócę najszybciej jak się da ! Ja już tęsknie. Obiecaj, że będziesz na siebie i Isabel uważać. - uniosła oczy do góry i uważnie mi się przyglądała - Obiecaj.
- Obiecuję - ucałowałem ją w czoło i wypuściłem z ramion, chociaż strasznie się bałem, że im też może się coś stać. Zdawałem sobie sprawę, że dopóki Carlos nie będzie siedział w więzieniu, to nic nie jest pewne. Chciałem zatrudnić dodatkowych ochroniarzy, ale wtedy Luz zaczęłaby zadawać milion niewygodnych pytań. Muszę jeszcze poczekać.

***

Niespełna godzinę później zaparkowałem na szpitalnym parkingu. Siedziałem jeszcze chwilę w samochodzie próbując opanować nerwy. Podczas jazdy cały czas miałem wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Zacząłem popadać w paranoję. Wziąłem kilka głębszych oddechów, zebrałem się w sobie i ruszyłem na spotkanie z Aną. Biedna nadal musiała leżeć w tej niewygodnej pozycji. Ale czego nie robi się dla dobra dziecka i matki ? 
Przed salą ponownie wziąłem głębszy wdech i wydech po czym wszedłem do środka. W sali jak zwykle czuwał jej chłopak. Victor nigdy nie odstępował jej na krok. Nie potrafił się pogodzić z myślą, że coś może stać się jego dziecku. Doskonale go rozumiałem. Teraz czułem dokładnie to samo. Bałem się o życie Agnieszki, mojej żony i mojego dziecka. 
- Witaj Ano - uśmiechnąłem się do blondynki i ucałowałem ją na powitanie w oba policzki, po czym podałem dłoń bramkarzowi - Cześć Victor.
Oboje wyglądali na wykończonych, ale jednocześnie szczęśliwych, że mają siebie i mogą spędzać wspólnie czas. Tylko co to za spędzanie czasu w szpitalu ?
- Victor, idź odpocząć. Ja tu z nią trochę posiedzę - poprosiłem piłkarza. Próbował się sprzeciwić, ale nalegałem. Pożegnał się chwilowo ze swoją ukochaną i zostawił nas samych. Przyda mu się te kilka chwil odpoczynku. 
- Powiedz mi, jak się czujesz ? - usiadłem na zwolnionym przed chwilą krześle i chwyciłem jej delikatną dłoń. Od dawna była częścią naszego zespołu. Była dla wszystkich jak rodzina. Nasz najwierniejszy kibic. 
- Lekarze mówią, że z dzieckiem już jest coraz lepiej i sytuacja jest opanowana. Mam nadzieje, że niedługo pozwolą mi już normalnie się położyć. Wszystko mnie boli przez tą pozycje. A jak tam u Ciebie ? Wszystko w porządku ? 
W porządku ? Nic nie jest w porządku. Brat psychopata, porwali moją siostrzenicę i na dodatek obawiam się o resztę mojej rodziny. Nie sypiam nocami, bo jak tylko mi się przyśnie to męczy mnie jeden koszmar. Śni mi się to za każdym razem. Widzę jak Carlos znęca się nad Agnieszką. Bije ją jakimś kablem. Ona ma zakneblowane usta, przez co nikt nie może usłyszeć jej przeraźliwego krzyku. Co najgorsze, ja też tam jestem. Jestem tam i nie mogę nic zrobić. Nie mogę się ruszyć ani nic powiedzieć. Stoję tylko i przyglądam się jak on ją katuje. Jak jej się coś stanie, to sobie nie wybaczę. 
- Tak oczywiście - wymusiłem na sobie uśmiech, co nie uszło jej uwadze. Kurwa !
- Tomek, nie kłam. Co się dzieje ? 
- Nic, nie przejmuj się. W twoim stanie nie możesz się zamartwiać. - mocniej uścisnąłem jej dłoń, próbując ją wesprzeć i żeby zapomniała o tym wszystkim. Lecz za dobrze ją znałem. Wiedziałem, że tak łatwo nie odpuści. 
- Proszę, powiedź mi. Będzie ci lżej. - no to wpadłem jak śliwka w kompot.
- Mój pieprzony psychopatyczny brat wrócił. Żąda ode mnie pieniędzy. 500 tysięcy euro. I to na jutro. Miewam koszmary jak katuje kogoś z mojej rodziny, a ja nie mogę nic zrobić. Agnie... - no to mam za długi język. Tak bardzo starałem się nic nie powiedzieć, a i tak to zrobiłem. Ana spojrzała na mnie uważnie. Nie uszło to jej uwadze. Dobrze wiedziała czyje imię prawie wypowiedziałem. 
- Twój brat porwał Agnieszkę ?! - milczałem, bo co miałem powiedzieć. Na aparaturze zobaczyłem, że jej puls automatycznie przyśpieszył. 
- Siostro ! - krzyknąłem i zerwałem się z krzesła. W takim stanie nie powinna się denerwować. Po co ja w ogóle zaczynałem ten temat ?! Czy ja zawsze musiałem powiedzieć o jedno słowo za dużo ? 
Przepuściłem pielęgniarkę w drzwiach, która od razu podbiegła do Any. Podała jej jakieś środki na uspokojenie i wrogim wzrokiem spojrzała na mnie. Czyli czas mojej wizyty właśnie się skończył. Posłusznie wyszedłem i usiadłem na krzesełkach przed salą. 
- Przepraszam, czy wszystko z nią w porządku ? - spytałem, gdy zobaczyłem nadchodzącą w moją stronę pielęgniarkę.
- Tak, już tak. Proszę jej nie denerwować. Pani Puyol nie powinna się denerwować, bo to może zaszkodzić jej dziecku. Do widzenia - rzuciła oschle i poszła w stronę pokoju pielęgniarek. 

poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział 3

** Tomek **

Od kiedy dowiedziałem się, że nigdzie nie ma Agnieszki, nie potrafiłem spać. Całe noce zastanawiałem się i gdzie ona się podziewa. Sam nie wierzyłem w to co mówiłem jej rodzinie. Agnieszka nigdy nie wyjechałaby gdzieś bez słowa. Pewnie wróciłaby do domu. Jeśli nie było jej tam, ani u jej przyjaciół, to gdzie mogła uciec ? A może nie uciekła, tylko co jej się stało ? Nie miałem pojęcia gdzie jest, ale mając pieniądze można dowiedzieć się wszystkiego. A tym bardziej mając przyjaciół. 
Zdecydowałem się pojechać na trening i porozmawiać z piłkarzami. Wiedziałem, że znajdę tam kogoś, kto mi pomoże. Nawet nie musiałem się zastanawiać z kim porozmawiać, bo dokładnie wiedziałem, kto będzie mógł mi pomóc. Przywitałem się z Gerardo Martino i usiadłem na ławce, dokładnie im się przyglądając. Dzisiaj zachowywali się inaczej. Byli bardziej skupieni. Trochę mnie to zaskoczyło, ale cieszyłem się z tego powodu. Powinni się w końcu wziąć do roboty i poprawić obronę, która ostatnio kuleje. Czekałem aż skończą rozgrywać mini mecz. Nie mogłem się już doczekać, by móc porozmawiać z Crisem. On był odpowiedni to tej misji. 
- Tello ! Pod prysznic, a potem proszę się zjawić w moim gabinecie - krzyknąłem w jego stronę i wycofałem się do siebie. Szargały mną emocje. Martwiłem się o nią. Chciałem się tylko dowiedzieć, czy nic jej nie jest. Jak była małym dzieckiem, to była moim oczkiem w głowie. Wtedy jeszcze mieszkaliśmy niedaleko siebie i zawsze przychodziła do mnie ze swoją mamą. Sam byłem na siebie zły, że urwał nam się kontakt, ale ja musiałem wyjechać. Po prostu musiałem. Nie mogłem dłużej zostać w Polsce. Za dużo złych wspomnień. 
- Cześć Tomek, co się stało ? - do pomieszczenia wbiegł zziajany Cris. Włosy miał jeszcze mokre. Widać wziął sobie do serca powagę sprawy. Tylko po czym to wywnioskował ? Może jednak byłem dla niego zbyt oficjalny. Nie znamy się od dzisiaj.
- Zamknij drzwi, proszę - zrobił to o co go poprosiłem i usiadł na przeciw mnie - Słuchaj, potrzebuję twojej pomocy. 
- Tomek, przecież wiesz, że zawsze Ci pomogę. Mów co się stało, bo nie zapowiada się najciekawiej.
- I tak też jest - powiedziałem przygnębiony - Podejrzewam, że Agnieszka zaginęła. - chłopak wyglądał na zmieszanego. Nie wierzył w to co powiedziałem. Przez chwilę na jego twarzy można było zobaczyć strach, ale chwilę później zniknął. Stał się obojętny.
- Wiesz jak było między nami. Zostawiła mnie. Na pewno gdzieś dobrze się bawi. Może znalazła sobie kolejnego naiwnego piłkarza, który da jej wszystko to czego pragnie. Ona mnie nie potrzebuje. Zresztą, Ana nie może się teraz stresować, a to moja przyjaciółka. Od razu by zauważyła jak coś by się działo. 
- Nikt nie musi o tym wiedzieć, a ja na prawdę nie wiem co się z nią dzieje. Mam złe przeczucia - wstałem nerwowo z fotela i spojrzałem za okno. Hiszpan przez dłuższą chwilę się nie odzywał. Najwidoczniej musiał to sobie przemyśleć. Mogę mu dać tyle czasu ile potrzebuje, jeśli tylko mi pomoże.
- Na czym miała by polegać moja rola ? - spytał w końcu. 
Już miałem mu odpowiedzieć, ale wtem do gabinetu wszedł ochroniarz z listem dla mnie. Spojrzałem na kopertę, ale to nie było nic z pracy. Na kopercie nawet nie było znaczka. Co to do cholery ma być ?! Może to list od Agi ? Może nic jej nie jest i podróżuje sobie po Europie, albo gdzieś.

" Witaj braciszku.
Mam nadzieję, że mała Isabel ma się dobrze. Szkoda, że nie udało mi się jej bliżej poznać. Chociaż muszę Ci powiedzieć, że masz cudną córeczkę ! Tak samo jak Agniesię. Miła z niej dziewczyna.
Domyślam się, że chciałbyś wiedzieć, gdzie jest. Zgadza się ?
Jeśli załatwisz na pojutrze 500 tysięcy euro, to może się dogadamy. Co ty na to ?
Haha mam nadzieję, że przemyślisz moją propozycję, bo dziewczyna może długo nie pożyć."

- Pieprzony dupek ! - krzyknąłem i uderzyłem pięścią w stół. Wybiegłem z gabinetu w stronę portierni z nadzieją, że jeszcze go złapię, ale nikogo już nie było. To on ma Agnieszkę ! Jak mogłem być taki głupi i się nie domyślić. Usiłował porwać moją córkę, a teraz porwał Agnieszkę ! 
- Tomek, już rozumiem. Pomogę Ci, obiecuję. Masz moje słowo - nie wiem kiedy piłkarz pojawił się obok mnie i położył mi dłoń na ramieniu. 
- Nikt nie może się dowiedzieć, zrozumiano ? Nikt. O tyle Cię proszę. Muszę znaleźć tego drania ! Chodź, sprawdzimy kto i gdzie ostatnio płacił jej kartą. Może się czegoś dowiemy. Nie mam zamiaru mu płacić.

** Agnieszka **

- Powinnaś coś zjeść. Wyglądasz okropnie - Ana kolejny raz przyszła do mnie z jakimś posiłkiem, ale ja nie miałam siły i chęci by cokolwiek zjeść. Nadal byłam obolała i nie potrafiłam się ruszyć. Dziewczyna okazała się bardzo pomocna. Przychodziła do mnie kilka razy dziennie. Widać, że chciała mi pomóc, ale nadal nie potrafiłam jej zaufać. Jarek już do mnie nie przychodził, więc był jakiś plus tej całej sytuacji. 
- Zostawię Ci tu jedzenie, zjedz coś. - powiedziała i już chciała wyjść.
- Zostań - wyszeptałam.
- Tak ? Jesteś pewna ? - spojrzała na mnie niepewnie. Dobrze jej z oczu patrzyło. Nie była taka jak jej brat. Nie chciała mnie zranić. Gardziła nim i jego zachowaniem. Skinęłam głową i delikatnie poklepałam miejsce obok mnie. 
- No dobrze - usiadła - Chcesz porozmawiać ?
- Wiesz co, współczuję Ci, że masz takiego brata - szeptałam. Bałam się. Panicznie się bałam, że których z nich mnie usłyszy i tutaj przyjdzie.
- Ja sobie też współczuję. Kiedyś taki nie był. Zachowywał się jak każdy normalny nastolatek. No dobra, może dużo pił i palił, ale nigdy nie pobił kobiety. To wszystko przez - przerwała i dokończyła prawie niedosłyszalnie - przez Carlosa. 
- Jak to ? 
- No tak - westchnęła - poznał go jakiś rok temu. To on zaoferował mu łatwe pieniądze, ale na samym początku nie wytłumaczył na czym ta praca będzie polegać. A on głupi mu uwierzył. Wierzy mu bezgranicznie. Carlos kazał mu zatrudnić się u twojego wujka i zyskać jego zaufanie. To porwanie planowali od dawna.
Uważnie słuchałam każdego jej słowa. Tomek nigdy by się nie domyślił, że może być szpiegowany przez swojego brata. A najbardziej tego, że największy szpicel mieszka razem z nim pod jednym dachem. Teraz już rozumiałam, jak udało im się wykraść Isabel. Przecież w domu nic nie zginęło, zamki nie były zniszczone, a porywacz znał dobrze jego dom. 
- A ty dlaczego tutaj jesteś ? - poruszyłam kwestie, która trapiła mnie odkąd ją poznałam. Była inna niż jej brat. Nie pasowała do nich. Była ich przeciwieństwem. 
- Zmusili mnie. Zostałam więźniem we własnym domu, bo to właśnie w moim domu się znajdujemy. Jarek na prawdę oszalał na punkcie Carlosa. Traktuje go jakby był jakimś Bogiem czy czymś takim. Kompletnie go nie rozumiem.
- Nie możesz stąd uciec ? 
- Nawet nie wiesz ile razy chciałam. Za każdym razem dostawałam w kość. Nie pobili mnie tak jak Ciebie, ale kilka razy miałam podbite oko, a potem siedziałam tutaj przez kilka dni. Nawet nie ma sensu próbować - dziewczyna ewidentnie posmutniała. Co to za facet skoro bije nawet własną siostrę ?! Żaden. Psychopata ! Gotowało się we mnie ze złości. Nienawidziłam być bezradna. Nie móc nic zrobić. Chciałam wstać, ale nawet tego nie mogłam zrobić sama. 
Gdy dziewczyna zostawiła mnie zaczęłam myśleć o swoim wcześniejszym życiu w luksusie u wujka. Nie brakowało mi luksusów, ale brakowało mi tej atmosfery. Uśmiechniętej i roześmianej Isabel, opiekuńczej Luz, troskliwego i kochanego Tomka. Brakowało mi również chłopaków z Barcelony. Chyba najbardziej brakowało mi Crisa. Tak bardzo pragnęłam kolejny raz utonąć w jego ramionach i czuć się bezpieczna. Byłam na siebie zła, że dałam się ponieść chwili i i zadurzyłam się w Ramosie, choć tak na prawdę kochałam tylko Tello. To on był dla mnie ważny. Przez to wszystko uroniłam kilka słonych łez. Miałam nadzieję, że tego wieczoru już nikt mnie nie odwiedzi. A tym bardziej Jarek.


sobota, 28 września 2013

Rozdział 2

Nie wiem ile czasu spędziłam nieprzytomna. W ogóle nie miałam pojęcia jaki jest dzień miesiąca, a nawet tygodnia. Chyba dosypał mi czegoś do jedzenia. Ubrania, które miałam na sobie założone były całe porwane, a spodnie do połowy ściągnięte.
- Co do jasnej .. ?! - niemalże krzyknęłam widząc plamy krwi na materacu.
- Co się drzesz szmato ? - drzwi się otworzyły i wszedł jakiś mężczyzna, którego na początku nie kojarzyłam. Skojarzyłam jego twarz, dopiero gdy podszedł bliżej.
- To ty ...
- Surprise szmato - podszedł do mnie i uderzył mnie w twarz.
Dlaczego ja od razu nie skojarzyłam jego głosu, wyrzeźbionego ciała i tego jak się do mnie zwracał. To on podczas moich urodzin chciał mnie zgwałcić ! Pieprzony striptizer. Czyżby to on w końcu dopiął swego ?
- Co ty tu robisz ? - skuliłam się w pod ścianą i przykrywałam materiałem robiącym mi za kołdrę.
- Odebrałem to czego nie chciałaś mi dać za pierwszym razem - zaśmiał się szyderczo - Pora na drugą turę.
Zbliżał się do mnie, a ja próbowałam uciekać. Tylko gdzie mogłam uciec ? Nigdzie. Jednym ruchem ściągnął mi spodnie. Wykorzystałam moment, gdy moja stopa znajdowała się blisko jego krocza i z impetem go kopnęłam. Zwinął sie z bólu i krzyczał wniebogłosy. Podbiegłam do drzwi. Uderzałam w nie pięściami mając nadzieję, że ktoś mnie usłyszy i uwolni od niego. Lecz to nie przyniosło nic dobrego. Wrócił mój wcześniejszy oprawca, Jarek.
- Czego wyjesz ? - spytał mnie, po czym kopnął w brzuch z całej siły. W ustach poczułam gorzki smak krwi, którą od razu wyplułam. Czułam się okropnie. Nie dość, że byłam zbluzgana przez striptizera to jeszcze cała poobijana.
Chwilę później lekko otumaniona poczułam jak przenoszą mnie z powrotem na prowizoryczne łóżko. Nie miałam siły się bronić, więc robili ze mną co chcieli. Jeden z nich rozpiął sobie spodnie i bez żadnego ostrzeżenia wepchnął mi swoje sflaczałe mięso do buzi. Dławiłam się, ale on nie przestawał. Drugi natomiast zajął się mną od dołu.
To było najgorsze kilkadziesiąt minut mojego życia. Gdy w końcu mnie zostawili opadłam bezsilnie i zaczęłam płakać. Na prawdę czułam się jak dziwka. Może zasłużyłam sobie na to wszystko ? Najpierw porzuciłam osobę, która mnie kochała i dbała o mnie, a gdy mi wybaczył - zrobiłam to ponownie. Jak w ogóle mogłam za to wszystko winić Anę ? Byłam żałosna. Chyba wolałabym żeby mnie zabili, niż przeżywać to wszystko każdego dnia. Kto wie ile razy mnie zgwałcili podczas tego jak byłam nieprzytomna.
Wyszli zostawiając mnie samą. Dziękowałam Bogu za to, że już skończyli. Uniosłam głowę i zaczęłam dokładnie rozglądać się po pomieszczeniu, szukając czegoś ostrego. Chciałam wstać, ale gdy tylko spróbowałam, nogi się pode mną ugięły. Na czworaka wędrowałam po pomieszczeniu, aż w końcu znalazłam jakieś stępione ostrze. Rzuciłam je na swój materac i czołgając się wróciłam.
Oparłam się o ścianę plecami i wzięłam do ręki ten pęknięty nóż, czy co to tam było. Trzymałam go i patrzyłam na moją drugą rękę. Ostrzejszą stroną przyłożyłam do żył i niepewnym ruchem zaczęłam się ciąć. Pierwsza rana, była tak płytka, że krew w ogóle nie leciała. Zaczęłam robić kolejną i kolejną, aż nagle usłyszałam jak ktoś biegnie w moją stronę.
- Zostaw to, nie możesz tak - miękki, delikatny głos. Wróciła brunetka. Moje ciało się rozluźniło. Przy niej czułam się spokojnie. Nie mogę powiedzieć, że jej ufałam, bo tak nie było. Wyrwała mi narzędzie i wyrzuciła je przez otwarte drzwi. Gdybym tylko miała więcej sił, mogłabym uciec, ale to było ponad moje siły.
Dziewczyna wzięła jakąś czystą szmatę i rozrywając ją, owinęła mi poranioną rękę. Zadbała o mnie. Chyba była najmilszą osoba, którą spotkałam odkąd tutaj jestem.
- Co oni ci zrobili - złapała się za głowę i usiadła obok mnie. Wyglądała na naprawdę przejętą moim stanem.
- Poczekaj, zaraz wrócę. - powiedziała wybiegając i zabierając ze sobą ostrze.
Wróciła po 5 minutach z gorącą wodą w misce i jakąś gąbką. Zaczęła obmywać mi twarz, ręce, nogi. Woda cudownie pachniała, jakąś truskawką czy czymś. Koiła moje zszargane nerwy.
- Dziękuję - wydusiłam z siebie po wszystkim.
- Nie ma za co. Nie myśl, że godzę się z tym wszystkim co oni ci robią. Niestety nie mogę się odezwać, bo i ja tutaj trafię.
- Gdybyś tylko mnie nie powstrzymała, to byś nie miała problemu - powiedziałam prawie, że szeptem.
- Nie pozwolę Ci się zabić. Spróbuję Ci jakoś pomóc się z tą uwolnić. Będzie to trudne, ale pomogę Ci ! Tak poza tym to Ana jestem.

***

Drzemałam kiedy "odwiedził" mnie kolejny mężczyzna. Udawałam, że śpię by nie musieć na niego patrzeć. Wszedł i chwilę się w ogóle nie ruszał. Najwidoczniej stał i mi się przyglądał.  Przeklął i zaczął krzyczeć.
- Kurwa mać ! Kto jej to do cholery zrobił ?! Jarek, Jaymes ! Do mnie, szybko !
Nie, tylko nie oni. Na sam dźwięk ich imion każdy mięsień w moim ciele się spiął. Nie chciałam znowu tego przeżywać. Po policzkach spływały mi łzy, więc bardziej schowałam twarz w poduszkę.
- Co się stało, szefie ? - spytali równocześnie. Ah tak, czyli to był ich szef. Chciałam na niego spojrzeć, ale wiedziałam, że nie mogę bo zauważą, ze nie śpię.
- Widzieliście jak ona wygląda ?! Cała posiniaczona, ma jakąś szmatę całą przesiąkniętą krwią na ręce i potargane ciuchy. Co wyście jej zrobili ?!
- To co szef kazał - Jarek powiedział prawie nie dosłyszalnie.
- Musiałem z nią wyrównać rachunki - dokończył Jaymes.
- Jaymes, wypierdalaj stąd i nie wracaj ! Nie za to Ci płaciłem ! - ich szef nadal krzyczał - Jarek, a ty nie masz prawa się do niej więcej zbliżać. Ona miała być cała i zdrowa. Za martwą nie dostane żadnego szmalu, czy ty tego nie rozumiesz ?!
Chwile później już nie słyszałam nikogo. Lekko odwróciłam głowę i doznałam szoku. Na progu siedział nie kto inny jak brat Tomka, Carlos. Twarz miał schowaną w dłoniach, a łokcie oparte na udach. Jeszcze nigdy nie widziałam jego twarzy, poznałam go po budowie ciała i jego kręconych krótkich włosach. Przed oczami miałam moment, gdy uratowaliśmy małą Isabel. Tylko, że jej zaginięciem, każdy się zainteresował, a mną nikt. Dlatego bałam się jak długo będę musiała tu siedzieć. Może wieczność ?
- O, witaj Agnieszko - uniósł głowę i spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem.
- Ja Cię znam - wyszeptałam, bo to jedyne co potrafiłam. Wszystko mnie bolało.
- Tak ? To jak mam na imię ?
- Jesteś Carlos, brat mojego wujka. Czego ode mnie chcesz ?
- Wujka, to tak go nazywasz. Też jestem twoim wujkiem - uśmiechnął się.
- Nigdy nim nie będziesz. Nie po tym co mi zrobiłeś.
- To nie moja wina. To ci frajerzy Ci to zrobili. Nie ja im kazałem to robić. Poza tym, mój braciszek jest mi winny sporo kasy, a ty pomożesz mi je odzyskać.
- Jak niby do cholery mam ci pomóc, skoro siedzę w tym więzieniu ? - nie rozumiałam jego toku myślenia, ale kłamał jak najęty.
- To właśnie twoja rola. Na pewno Cię już szuka. Niedługo do niego napiszę.
- Mylisz sie, nikt mnie nie będzie szukał - powiedziałam i odwróciłam się w drugą stronę. Usłyszałam jak się oddala i zamyka drzwi na zamek.

** Tomek **

Minęły 2 tygodnie odkąd Aga wyjechała. Byłem pewny, że wróciła do Polski. Niedługo zaczną się studia, więc to nic dziwnego. Pewnie znalazła wymarzone studia w Polsce. Kto ją zrozumie. Zabrała swoje wszystkie rzeczy oraz samochód, który jej pożyczaliśmy. Nie przeszkadzało mi to, bo tylko ona z niego korzystała.
Siedziałem akurat w pracy nad stertą papierów, aż nagle zadzwonił mój prywatny telefon.
- Cześć Tomek, co tam u Ciebie ? - dzwoniła mama Agnieszki.
- No witam, właśnie w pracy siedzę. Już dawno miałem wyjść, ale się zasiedziałem. A co tam u was w domu ?
- Bardzo dobrze, a nawet coraz lepiej. Dostałam awans i zarabiam więcej, co również łączy się z większym wymiarem godzin.  A jak się ma moja Agniesia ? Od kilku dni nie odbiera moich telefonów, więc zadzwoniłam do Ciebie
To co powiedziała, zaczęło mnie zastanawiać. Mimo wszystko nadal byłem pewny, że wróci do domu. Powiedziałem chłopakom, że nie ma jej w Polsce, bo bałem się o nią. Byli wtedy za bardzo źli na nią i nikt nie wiedział co mogliby jej zrobić.
- Pojechała na wycieczkę do Sevilli. Jak wróci to na pewno zadzwoni. Wybacz, ale muszę kończyć. Mam jeszcze dużo pracy. Do usłyszenia - skłamałem i nagle zacząłem się na prawdę zastanawiać co stało się z moją małą Agą. 



---------------------------------------------------------------
Mam dla was złą wiadomość. Wyjeżdżam na studia i niestety laptopa będę musiała oddać na gwarancje, więc zostaje mi tylko tablet. Będę coś pisać, ale nie wiem jak długie będą te rozdziały i kiedy będą one dodawane. Może być tak, że np. będę je pisać w domu czyli w weekendy. :( Przepraszam, ale to nie jest ode mnie zależne. Będę się starać ;***
Buziaczki

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 1

Uwaga, uwaga ! Zaczynam drugą część. Jednak przekonaliście mnie bym dalej pisała to opowiadanie, zresztą mam do niego sentyment. W końcu to jest moje pierwsze opowiadanie. Mam nadzieję, że wam się spodoba :)

--------------------------------------------------------------

- Hej Aga. – uniosłam głowę – Mogę do ciebie dołączyć? –  To była Ana. Kiwnęła tylko głową, a ona usiadła – Domyślam się, że twój stan spowodowany jest kłótnią z Cristianem.
- Tak. Przed chwilą rozmawialiśmy o ile można nazwać to rozmową. Pokłóciliśmy się, a potem odszedł ze swoją nową dziewczyną.  A Ramos wyjechał, bo ja nie potrafiłam przetrawić informacji, które mi podał. A wiesz, przez co to wszystko? Przez ciebie. – wstałam i spojrzałam na nią oskarżycielsko. Byłam zła, potwornie zła. Ona i Tello byli najlepszymi przyjaciółmi. Gdyby nie Merche i Ana nadal bym z nim była.
- Przeze mnie? Dlaczego? – starała się mówić spokojnym tonem.
- Wtrącasz się we wszystko! Przez twój wypadek zjawiła się Merche i odebrała mi Tello. Do tego byłaś z Ramosem i go w sobie rozkochałaś! Kto wie, może to dziecko, które nosisz wcale nie jest Victora tylko na przykład Cesca! Pilnuj swoich spraw i daj mi święty spokój! Domyślam się, że to ty kazałaś mu ze mną zerwać, prawda? Dziękuje ci bardzo! – z moich oczu ciekły łzy i cała trzęsłam się ze złości.
- Dlaczego nie spojrzysz na to, co sama zrobiłaś tylko obwiniasz mnie? To ty chciałaś, żebym przedstawiła cie Sergio. Poza tym, gdyby nie ja to nie wróciłabyś do Cristiana, bo wyjeżdżając do Polski zachowałaś się okropnie. Nie możesz obwiniać mnie o całe zło tego świata.
- No pewnie, przecież ty jesteś święta i nic nie zrobiłaś! Wiesz co?! Pieprz się Ana! – wrzasnęłam i uciekłam. Wbiegłam do domu przepychając się między ludźmi. Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść. Nie mogłam patrzeć na gruchającego Cristiana z Merche. To wszystko mnie bolało. A Anie się należało. Musiałam to z siebie wyrzucić. Chciała być moją przyjaciółką ? To dlaczego pchnęła Crisa w ręce innej ?
Wróciłam do domu taksówką i zaczęłam się pakować. Oprócz ciuchów chciałam zabrać swoje prezenty urodzinowe. Nie mogłam i nie chciałam ich tutaj zostawić. Wiedziałam, że będę musiała zacząć nowe życie. Wszystko zapakowałam do mojego białego Jeep'a. Na szczęście nikogo nie było w domu, więc nikomu nie musiałam się tłumaczyć. Było mi żal rozstać się z małą Isabel, pokochałam ją, ale musiałam.
Dodałam gazu i zwolniłam sprzęgło. Auto ruszyło z piskiem opon. Rzuciłam krótkie "żegnaj domku" i chwilę później, byłam daleko od niego. Jechałam przed siebie. Nie wyznaczyłam sobie żadnego celu. Do Polski nie chciałam wracać. Do Sary nie mogłam, bo od razu by się dowiedzieli. Nie miałam nikogo bliskiego. Na początku myślałam, że może by spróbować z Ramosem, ale szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. On przecież mnie nie chce.
Wjechałam na autostradę i cały czas gnałam przed siebie. Po prawie 3 godzinach jazdy, zaczynałam robić się strasznie zmęczona, przecież był środek nocy. Dojechałam akurat do Zaragozy, gdzie postanowiłam przenocować, a rano ruszyć dalej przed siebie. Zajechałam pod jakiś pierwszy lepszy hotel i poprosiłam o pokój. Na szczęście mieli jeszcze wolne pokoje. Znalazłam swój i od razu zaczęłam szukać łazienki. Chciałam zmyć z siebie całą złość i rozgoryczenie.
Po długiej i odprężającej kąpieli postanowiłam sprawdzić swój telefon. Przez całą drogę miałam wyłączone dźwięki, by nikt mnie nie poszukiwał. Na skrzynce głosowej ktoś się nagrał kilku krotnie, również miałam kilka nieodczytanych wiadomości tekstowych i kilkanaście nieodebranych połączeń. Odrobinę bałam się to wszystko sprawdzić, ale z drugiej strony byłam ciekawa.

Połączenia:
Tello x2, Victor x4, Shaki x4, Tomek x5

Wiadomości tekstowe i głowowe:

"Ana przez Ciebie jest w szpitalu ! Mało co nie zaczęła rodzić !
Tello"

Pierwsza wiadomość mnie przeraziła. Jak to Ana jest w szpitalu ? Przecież nic jej nie zrobiłam. To, że na nią nakrzyczałam, nie znaczy, że wywołałam u niej poród. Późniejsze wiadomości były tak samo dobijające.

"Agnieszko, proszę Cię wróć. Ana jest w opłakanym stanie. Rozumiem twoją wściekłość, ale nie powinnaś wyładowywać tego na niej.
Shaki"

"Agnieszka, gdzie jesteś ? Dlaczego zabrałaś swoje rzeczy ? Co się stało ?
Tomek"

"Już wszystko wiem. Proszę wróć do domu. Jakoś to załagodzimy.
Tomek"

Reszta była podobnej treści. Tello wydzierał się na mnie przez telefon nie zdając sobie sprawy, że to on doprowadził mnie do takiej złości. Było mi żal Any i nawet planowałam powrót, ale cholernie się bałam. Stwierdziłam, że muszę się przespać, by zadecydować co będę robić dalej.
Ułożyłam się wygodnie w łóżku, przykryłam kołdrą i oddałam się w objęcia Morfeusza. Miałam nadzieję, że jeśli się wyśpię to zapomnę o wydarzeniach dzisiejszego dnia.

***

-Zostawcie mnie ! Proszę zostawcie ! - rzucałam się i próbowałam wyrwać dwóm oprawcom. Nie wiedziałam która była godzina, ale na pewno jeszcze była noc. Nie mogłam nic zobaczyć, ponieważ miałam zawiązane oczy. Usłyszałam jak ktoś odrywa taśmę i zakleja mi ją usta. Próbowałam kopnąć któregoś z nich, ale gdy mi się udało to od razu dostałam po twarzy. 
Poczułam jak mnie podnoszą i gdzieś ze mną idą. Po chwili to tylko jeden mnie niósł. Zza nas doszedł mnie dźwięk zatrzaskiwanych drzwi oraz ciągnięcia mojej walizki. Przynajmniej zabrali moje rzeczy. Co ja mówię. Oni mnie porywają, a ja się cieszę, że biorą też moje rzeczy. Kto to mógł być i czego ode mnie chciał ?!
Była możliwość, że to brat Tomka - Carlos, ale dlaczego on chciałby mnie porwać. Przecież nic nie znaczyłam dla wujka. Zresztą po ostatnich wydarzeniach to nie możliwe, żeby ktoś w ogóle zaczął mnie szukać. Phhhii nikt nie chciałby mnie szukać. No dobra, może by chcieli, ale żeby się ze mną rozliczyć. Jeśli tym jednym miałby być Carlos, to kto był drugim porywaczem ?
Nie wiem jak przeszliśmy przez recepcję, ale byłam już w aucie. Poznałam to po ryku odpalanego silnika. Co z moim autkiem ?! Moim kochanym Jeep'em ? Czy to właśnie nim jedziemy ? Pewnie już coś z nim zrobili. Ktoś zorientowałby się, że zniknęłam jeśli nadal by stał na hotelowym parkingu. A tak mogą stwierdzić, że opuściłam hotel. Jeśli tak zrobili, to mają dobrze obmyślony plan. 
Ile godzin tak jechaliśmy ? Nie miałam bladego pojęcia. Zasnęłam. Obudziły mnie, dochodzące przez małe okienko, promienie słońca. Wokół siebie nie słyszałam nic. A co widziałam ? Byłam w jakiejś piwnicy chyba. Ściany były puste i obskurne. Wyglądało to okropnie i tak samo pachniało. Leżałam na jakimś starym materacu, chyba koloru białego. Był strasznie brudny, więc koloru nie dało się określić.
Chwilę później usłyszałam ciche pukanie do metalowych drzwi zza którymi byłam zamknięta. Ktoś je otworzył i w środku pojawiła się niewysoka, lecz bardzo ładna dziewczyna. Przyglądała mi się przez moment z przepraszającą miną, a w rękach trzymała tacę z zastawą.
- Cześć - szepnęła prawie niedosłyszalnie - Mam dla Ciebie jedzenie.
Podeszła do mnie i położyła tace obok materaca. Pachniało wybornie, ale nie miałam ochoty by cokolwiek zjeść. Byłam poobijana i nie miałam na nic siły.
- Jestem Ana. Czuję się okropnie, przez to co ci zrobili.
- Ana ! Nie rozmawiaj z nią ! Miałaś tylko zostawić jej jedzenie i wyjść ! - poznałam ten głos. Niestety. Przez chwilę nie potrafiłam dopasować go do twarzy, ale gdy przekroczył próg wszystko się wyjaśniło.
- Ty ! - warknęłam i pożałowałam tego, bo syknęłam z bólu. Miałam krwiaka od uderzenia w szczękę.
- Cześć kochanie . Ana wyjdź ! - skierował się do dziewczyny, która bez wahania do posłuchała - Tęskniłem za Tobą.
- Dlaczego ? - spytałam.
- Nie wiesz dlaczego ? W końcu jesteś moja. Moja i tylko moja ! Nie muszę Cię oglądać z tym całym Srejo.
- Tello ! - warknęłam. Nie przejmowałam się już bólem. Bardziej bolało mnie to jak nazywał mojego byłego narzeczonego. Nadal coś do niego czułam i nie mogłam pozwolić mu na taką zniewagę.
- On już nie jest ważny. Liczy się, że w końcu jesteśmy razem. Nie cieszysz sie złociutka ? - podszedł do mnie, kucnął i złapał mnie za twarz, bym spojrzała mu prosto w oczy. Nie potrafiłam znieść jego widoku. Jak on w ogóle mógł ?! Ufałam mu ! Wszyscy mu ufaliśmy.
- Mój wujek się dowie o tym, że mnie porwałeś. Z kim współpracujesz ?!
- Dowiesz się w swoim czasie - pchnął mnie w tył. Na szczęście upadłam na materac. Wstał i wyszedł. Zostawił mnie samą. Wolałam być sama w tym obskurnym miejscu, niż razem z nim. Nie wiadomo jeszcze co by wymyślił. Poprawiłam się, skuliłam i cicho płakałam. Zostałam uwięziona, przez kogoś komu ufałam. Mimo tego jak bardzo działał mi na nerwy, to jednak darzyłam go zaufaniem. 

środa, 14 sierpnia 2013

Powrót ? Nie, nowe opowiadanie ! :D

Cześć wszystkim ! Tęskniliście ? (Na pewno nie :P )
Wróciłam do nas na chwilę, by zareklamować swoje nowe opowiadanie. No dobra, nie takie nowe, bo jest już 6 rozdziałów.
Mam nadzieję, że i to wam się spodoba ! :)
a oto adres bloga : http://carmelita-y-su-vida.blogspot.com/
Miłego czytania ! Czekam na wasze komentarze ! ;)
Buziaki kochani ;* !

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 32 - ostatni

- Ja ... Ja cię kocham - wydusiłam to z siebie. Było ciężko, ale w końcu to zrobiłam. Teraz byłam pewna, że go kocham. Byłam pewna swoich uczuć.
Tello patrzył na mnie jak na obrazek nic nie mówiąc. Dopiero po chwili ujął moją twarz i przybliżył się. Sama wtuliłam się twarzą w jego męskie dłonie. Znowu po policzku spływały mi łzy, które ocierał kciukiem.
- Proszę Cię, nie rób mi tego więcej. Kolejny raz tego nie wytrzymam.
- Przepraszam - wyszeptałam.
- Już dobrze, nie płacz. Te quiero nena [1] - wypowiedział to ze swoim słodkim hiszpańskim akcentem dokładnie i starannie wymawiając każde słowo. Ucałował mnie po czym klęknął przede mną. Spojrzałam na niego pytająco, ale tylko przyłożył palec do ust, prosząc bym przez chwilę nic nie mówiłam. Przez chwilę grzebał w kieszeniach spodni, szukając czegoś namiętnie. Wtedy jeszcze nie spodziewałam się co planuje ten zakręcony i szalony piłkarz. Wyciągnął małe czerwone zamszowe pudełeczko i uśmiechał się od ucha do ucha, żeby ukryć zdenerwowanie.
- Agnieszko Kortez, wyjdziesz za mnie ? - spytał najpoważniej na świecie otwierając owe pudełeczko. Wewnątrz znajdował się zapierający dech w piersiach pierścionek z białego złota. [2] Był cudowny, oszałamiający i .. Halo ! On mi się właśnie oświadczył, a ja całą swoją uwagę skupiłam na pierścionku zaręczynowym.
- Ale .. przecież my się tak krótko znamy .. - to zapewne nie była odpowiedź której oczekiwał.
- Kochanie, przecież nie musimy od razu brać ślubu. Poza tym ten tydzień bez ciebie był jak wieczność. Znamy się krótko, a patrz ile wytrzymaliśmy. Kocham Cię od pierwszego wejrzenia, a w tym stroju cheerleaderki wyglądałaś rozkosznie - zaśmiał się na koniec.
- TAK ! Cristianie Tello Herrera wyjdę za ciebie ! - krzyknęłam tak głośno, że nie zdziwiłabym się gdyby banda paparazzi za oknem mnie usłyszała. Rzuciłam mu się w ramiona i pocałowałam. Chwile później pobiegliśmy do kuchni powiedzieć dziewczynom o naszych zaręczynach.
- Zaręczyłam się z Tello - puściłam dłoń mojego narzeczonego i podbiegłam do Sary.
- Coo ?! Jak to wyjdziesz za niego ?
- Sara spokojnie, to tylko zaręczyny. Jeszcze nie wychodzę za mąż - odpowiedziałam jej po polsku - Ja go kocham. Powinnaś mi gratulować.
- Jestem szczęśliwa i bardzo zdziwiona. Znacie się miesiąc, ale ... Nie no widać jak bardzo się kochacie. Widziałam co się działo z Tobą jak uciekłaś z Hiszpanii. - przytuliła mnie z całej siły. Cieszyła się, tego byłam pewna.
- Dobrze cie znowu widzieć ruda. Tylko błagam, nie rób nam tego więcej. - Ana zaśmiała się i przytuliła mnie.
- Obiecuje, że nie będę i dziękuję, że go tutaj sprowadziłaś - tym razem skierowałam swoje słowa do siostry Puyola.
- To nie tylko moja zasługa. Gdyby nie twoja przyjaciółka Sara, nie wiedzielibyśmy gdzie Cię szukać.
- A tak poza tym to chyba będziemy mieli gości - Sara zmieniła temat nie potrafiąc zatrzymać tej informacji dla siebie.
- Gości? To znaczy kogo? – zapytał zdziwiony Tello.
- W radiu mówili, że dwóch zawodników Barcy zawitało do Polski. – usiadła na krześle. – Niestety nie wiedzą jeszcze kto. Kogo zakładasz? - już otwierał usta, żeby odpowiedzieć, gdy usłyszeliśmy krzyki i pstrykanie aparatów. Ana podeszła do okna i zamarła. Dołączyliśmy do dziewczyny i zrozumieliśmy jej reakcję. Przez tłum fotoreporterów przedzierali się Victor Valdes i Cesc Fabregas.
- Skąd oni wiedzą, gdzie ja mieszkam ? - wypowiadając te słowa spojrzałam na Sarę.
- Na mnie nie patrz, to nie moja sprawka
- Tello, komu mówiłeś, że lecimy do Polski? –zapytała Ana nie odwracając twarzy od okna.
- No yyy... wyrwało mi się przypadkiem ... - jąkał się nie wiedząc jak jej o tym powiedzieć.
- Komu ?! - warknęła przerażona.
- Valdes do mnie dzwonił... Dzwonił jak byliśmy już w hotelu - spuścił głowę, bojąc się najgorszego.
- Cristian! A myślisz, że dlaczego wyłączyłam telefon? Przyjechały dwie osoby, które teraz najmniej chce widzieć. Nie rozumiesz tego? Cholera Tello! – minęła nas i zaczęła ubierać buty.
- Dokąd się wybierasz? – zapytałam zaskoczona.
- Wychodzę. – mówiąc to wyszła z mieszkania, próbując nie trzasnąć drzwiami. Sara stała zmieszana, nie wiedząc co się wokół niej dzieje. Szczerze mówiąc to ja również nie rozumiałam całej tej sytuacji. Musiało się dużo pozmieniać od momentu mojego wyjazdu. O ile pamiętam to zachowywali się jak zakochana para, a teraz nawet nie ucieszyła się z jego przyjazdu. Od razu powinnam się domyślić, że coś jest nie tak skoro pojawiła się tutaj tylko z Cristianem.
- Mówiła ci coś jak siedziałyście razem ? - spytałam Sarę nie puszczając przy tym ręki Hiszpana. Brakowało mi go.
- Rozmawiałyśmy o Victorze.. Bo.. - przerwała.
- Tak ? - zaciekawiła mnie.
- Bo ja po twoich urodzinach dużo pisałam z Victorem, ale od jakiegoś czasu się do mnie nie odzywał. Okazało sie, że Ana i Victor są razem. Może dlatego tak zareagowała.
- No to chyba powinna być szczęśliwa. Nie wiem..
Usłyszałam pukanie do drzwi. Pomyślałam, że to może Ana do nas wróciła, ale za drzwiami ujrzałam sztucznie uśmiechniętego bramkarza.
- Cześć maleństwo - schylił się do mnie i ucałował mój policzek - Stęskniliśmy się za Tobą
- Cześć, wchodź. Ja za wami też. Przepraszam za to co zrobiłam - posmutniałam. Wiedziałam, że długo będę musiała się tłumaczyć i przepraszać za to co zrobiłam. Zaprowadziłam go do salonu, gdzie siedzieli już pozostali. Na szczęście mama zdążyła wyjść i nie słuchać całego zamieszania. Nawet nie wiedziałam, jak jej powiedzieć, że się zaręczyłam.
- Opowiadaj co się działo w Hiszpanii podczas mojej nieobecności - wtuliłam się w Crisa i czekałam na opowieść przybyłego gościa. Nie zastanawiałam się wtedy, gdzie podział się Cesc. Nie obchodziło mnie to. Nie chciałam go widzieć.
- W sumie nic ciekawego - nagle z jego twarzy znikł sztuczny uśmiech i wszyscy zauważyliśmy, że siedzi jakiś przybity. Ewidentnie nie chciał nam czegoś powiedzieć.
- To może ja już pójdę. - Sara wstała i wyszła. Nie wiedząc czemu nie powstrzymałam jej.
- Stary, widzę że coś się dzieje. - odezwał się mój narzeczony.
- Tello dał nam dobrze w kość. Przez ostatni tydzień był wrakiem człowieka.
- Skończ pierdolić głupoty. Wiem, że to nie dlatego jesteś przybity. Wiesz coś więcej w sprawie z Cesciem ? - przerwał mu. 
- He ? O co chodzi ? - spojrzałam na nich zszokowana. Stanowczo za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Mina Valdesa skierowana do Tello mówiła jedno "Ty idioto, ona nic nie wie".
- Jak już zacząłeś, to dokończę - warknął - wszystko było w porządku, poza tym głupkiem tutaj, który przeżywał fakt, że wyjechałaś. Chłopaki wpadli pogadać o meczu, który niedługo gramy, Ana wróciła z pracy. Nic nadzwyczajnego. Sytuacja się zmieniła kiedy pojawił się wściekły Fabregas. Zaczął krzyczeć na Anę i wtedy wszyscy dowiedzieliśmy się, że.. - nie potrafił dokończyć.
- Ana była w ciąży z Fabregasem - dokończył za niego napastnik. Siedziałam otępiała nie potrafiąc wydusić z siebie ani słowa. Coraz bardziej miałam dość Cesca. Ale ..
- Nie wiedziałam, że Ana ma dziecko - powiedziałam bez namysłu.
- Poroniła - wyszeptał Vic.
To co powiedział jeszcze bardziej wytrąciło mnie z równowagi. Nie potrafiłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. Ana zaszła w ciążę z Cesciem, a potem poroniła ? Jak to możliwe ? Kiedy ? Nie zdążyłam już zadać tych pytań bo właśnie do nas dołączyli. Nawet nie zauważyłam, że ktoś wstał i wpuścił ich do środka. Ana wyglądała koszmarnie. Miała podpuchnięte oczy i właśnie ocierała ostatnie łzy z policzków. 

***

- Wróć do Hiszpanii, proszę. Zamieszkamy razem. Nie potrafię żyć bez Ciebie. - powiedział, gdy siedzieliśmy sami w mojej sypialni. Rodzice wyjechali do babci, by Hiszpanie mogli u nas na trochę zamieszkać.
- Jesteś pewny, że to dobry pomysł ?
- Jak mógłbym mieszkać tak daleko od mojej narzeczonej ? - nadal nie potrafiłam się przyzwyczaić do tego stanu. Agnieszka Kortez, narzeczona Cristiana Tello. Brzmiało to tak nierealnie, ale byłam już pewna co powinnam zrobić.
- Wylatujemy pojutrze ! Muszę pokazać ci moje rodzinne miasto ! - rzuciłam się na niego i zaczęłam go namiętnie całować. Cudownie było posmakować jego pocałunków, poczuć jego silne dłonie na moim ciele, oddać się chwili.

***

Jak obiecałam tak też zrobiłam. Następnego dnia oprowadzałam Cristiana po moim rodzinnym mieście. Nawet nie zwracaliśmy uwagi na zachłannych fotoreporterów, którzy co chwile robili nam zdjęcia. Nie obchodziły nas tytuły w najbardziej znanych szmatławcach. Byliśmy tylko my i to się liczyło.

***

Ciężko było mi się rozstać z przyjaciółmi, ale wiedziałam, że jeszcze się spotkamy. Wiedziałam, że niedługo ich do siebie zaproszę. Miałam nadzieję, że Sara wytłumaczy sobie wszystko z Valdesem i Aną, bo oni na pewno pozostaną parą. Zawsze można zeswatać ją z innym piłkarzem. Co to za problem. 


[1]Kocham Cię kochanie

****************************************************************************

Chciałam podziękować wam wszystkim za czytanie mojego bloga, tych wszystkich moich wypocin. Może końcówka rozdziału nie należy do najlepszych, ale to i tak już koniec. Zapraszam do czytania http://ana-puyol.blogspot.com gdzie dowiecie się co dalej u Any i Valdesa, a również co dalej z Tello i Agnieszką :) Myślę, że może kiedyś zrobię kontynuację tego opowiadania, ale nic nie obiecuję. Dziękuję jeszcze raz wszystkim <3  

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 31

*** Sara ***

- Czy jest Victor? Muszę z nim porozmawiać. Chodzi o Agnieszkę. - kontynuowałam naszą rozmowę. Nie wiedziałam kim jest ta Ana, ale widocznie kimś dla niego ważnym.
- Niestety w tej chwili nie może podejść. Ale jeśli chodzi o Agę to ja również mogę pomóc. Z kim mam przyjemność?
- Przepraszam za brak manier. Jestem Sara, przyjaciółka Agnieszki. Chciałabym pomóc jej i Tello. – zawahałam się. No tak, zapomniałam się przedstawić. Mądra ja.
- A jak chcesz to zrobić?
- Mam pomysł jak pomóc waszemu przyjacielowi i Adze. Niech Cristian przyjedzie tutaj.
- Tutaj to znaczy gdzie?
- Do Polski. Zaskoczy Agę i wtedy nie będzie miała gdzie uciec i będzie musiała z nim pogadać - miałam nadzieję, że przyjaciółka nie zabije mnie za to co właśnie zrobiłam.
- A jeśli jednak go nie wysłucha? - w jej głosie pojawiła się niepewność czy w ogóle nam się to uda, ale co innego mogłyśmy zrobić ?
- Już ja się o to postaram. Twoim zadaniem jest tylko ściągnięcie tu piłkarza.
- Dobrze, porozmawiam z nimi i dam ci znać. Do usłyszenia. - rozłączyła się i natchnęła mnie nadzieją na poprawę stanu psychicznego Agnieszki, która jest moją przyjaciółką i powinnam jej pomagać w trudnych chwilach, ale powoli już nie wiedziałam jak. Ostatni tydzień był dla mnie męczarnią. Jedyne co mogłam zrobić to poczekać na odpowiedź Any z Hiszpanii. Dziewczyna okazała się bardzo miła, chociaż wolałabym porozmawiać z Valdesem i wytłumaczyć sobie kilka spraw. Najpierw pisał ze mną, flirtował, a teraz co ? Od pewnego czasu nie odzywał się w ogóle. Nawet nie napisał dlaczego.

***

"Jesteśmy już na lotnisku w Polsce. Jedziemy do hotelu DeSilva Inn.
Spotkajmy się jutro koło 10:00.
Ana"

Tydzień po naszej rozmowie jechałam już w taksówce na miejsce naszego spotkania. Byłam podekscytowana i miałam nadzieje znów zobaczyć przystojnego bramkarza. Nadal nie potrafiłam o nim zapomnieć.
Będąc już pod hotelem zauważyłam liczną grupę fotoreporterów czyhających zapewne na któregoś z piłkarzy Barcelony. Tak na prawdę nie wiedziałam, kto z nich przyjechał, ale sama obecność Tello wzbudzała zainteresowanie. Zaczęłam zastanawiać się, jak dostać się do środka, ale gdy tylko podeszłam bliżej zrezygnowani fotoreporterzy już się ulotnili. Rozsiedli się wygodnie (o ile to było możliwe) na chodniku i pozwolili mi wejść do środka.
- Pani Sara Szafran ? - podszedł do mnie przystojny recepcjonista.
- Tak - zarumieniłam się delikatnie.
- Proszę za mną - uśmiechnął się grzecznie i zaprowadził mnie do hotelowej restauracji, gdzie ujrzałam Tello z jakąś dziewczyną. Była to zapewne ta dziewczyna, która odebrała Valdesa telefon. Wyglądała dość sympatycznie, więc bez wahania podeszłam do nich.

*** Agnieszka ***

Siedziałam w domu kolejny raz się nad sobą użalając. Brakowało mi go, ale nie potrafiłam do niego wrócić . Dlaczego ? Nie mogłam powiedzieć, że pewnie mu na mnie nie zależy, bo przez ostatni tydzień pisał przynajmniej 2 e-maile dziennie. I za każdym razem pisał jak bardzo mu mnie brakuje.
- Jestem skończoną idiotką. - powiedziałam sama do siebie i po raz kolejny wybuchłam płaczem.
Leżąc tak w łóżku usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie miałam siły nawet z niego wstać, więc liczyłam na to, że mama bądź tata zrobią to za mnie. Nie przeliczyłam się za bardzo. Kilka sekund później usłyszałam stąpanie stóp.
- Agnieszka, Sara przyszła.
- Dobrze - rzuciłam krótko i poprawiłam swoją pozycję. Ubrana w rozciągnięty dres i byle jak związanymi włosami przywitałam przyjaciółkę.
- Znowu płakałaś - nie spytała, lecz stwierdziła. Byłaby głupia gdyby nie zauważyła moich podpuchniętych czerwonych oczu. Delikatnie skinęłam głową.
- Dlaczego płakałaś ? - siedziałam przez chwilę sparaliżowana, nie będąc pewna czy aby na pewno dobrze rozpoznaję głos. Nie minęło tak dużo czasu, bym nie potrafiła go przypisać do osoby. Uniosłam głowę i ujrzałam GO. Wyglądał inaczej. Na jego twarzy pojawił się kilkudniowy zarost, do którego nigdy nie dopuścił. Nawet jego koszulka nie była idealnie wyprasowana.
- Tello - wydusiłam z siebie i miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Zaraz za nim weszła Ana, co spotęgowało moje zażenowanie.  - Zostawcie mnie samą, proszę.
- Nigdy Cię nie zostawię. - podszedł do mnie i siadając na łóżku złapał moją dłoń.
- To my może wyjdziemy - powiedziała Sara i wyszła razem z Aną, która uśmiechnęła się do mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wiedziałam, że wyjeżdżając bez słowa, zrobiłam najgorszy błąd jaki mogłam popełnić, ale ja ... ja go kocham !
- Dlaczego uciekłaś ? - spytał łamiącym się głosem, wcale na mnie nie patrząc.
- To nie twoja wina, przepraszam
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - naciskał.
- Cristian - westchnęłam- Ja się wystraszyłam. Nigdy nie byłam szczęśliwa. Wszystko się zawsze psuło, gdy tylko chłopak mówił mi, że coś do mnie czuje. Nie chciałam znowu cierpieć, ale ..
- Ale co ? - spojrzał mi w oczy.
- Ale sama nie wiedziałam, że tak bardzo Cię ...
- Tak ? Wyduś to z siebie, proszę - zaczął używać błagalnego tonu.
- Ja ...

*****************************************************************************
Kochani zbliżamy się do końca. Niestety nie mam już pomysłów na tego bloga i coraz ciężej mi się go pisze. Polecam wam bloga mojej przyjaciółki Obsesion : http://ana-puyol.blogspot.com/ :) Zobaczycie jak na to wszystko patrzy Ana. :) Obiecuję dalej pisać rozdziały na http://las-mejoras-amigas.blogspot.com/ ale chwilowo pracuję/pracowałam bo do piątku 12 lipca i nie miałam czasu :( Ogólnie przepraszam was bardzo za ten rozdział. Jak mówiłam, wypaliłam się już :(