niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 32 - ostatni

- Ja ... Ja cię kocham - wydusiłam to z siebie. Było ciężko, ale w końcu to zrobiłam. Teraz byłam pewna, że go kocham. Byłam pewna swoich uczuć.
Tello patrzył na mnie jak na obrazek nic nie mówiąc. Dopiero po chwili ujął moją twarz i przybliżył się. Sama wtuliłam się twarzą w jego męskie dłonie. Znowu po policzku spływały mi łzy, które ocierał kciukiem.
- Proszę Cię, nie rób mi tego więcej. Kolejny raz tego nie wytrzymam.
- Przepraszam - wyszeptałam.
- Już dobrze, nie płacz. Te quiero nena [1] - wypowiedział to ze swoim słodkim hiszpańskim akcentem dokładnie i starannie wymawiając każde słowo. Ucałował mnie po czym klęknął przede mną. Spojrzałam na niego pytająco, ale tylko przyłożył palec do ust, prosząc bym przez chwilę nic nie mówiłam. Przez chwilę grzebał w kieszeniach spodni, szukając czegoś namiętnie. Wtedy jeszcze nie spodziewałam się co planuje ten zakręcony i szalony piłkarz. Wyciągnął małe czerwone zamszowe pudełeczko i uśmiechał się od ucha do ucha, żeby ukryć zdenerwowanie.
- Agnieszko Kortez, wyjdziesz za mnie ? - spytał najpoważniej na świecie otwierając owe pudełeczko. Wewnątrz znajdował się zapierający dech w piersiach pierścionek z białego złota. [2] Był cudowny, oszałamiający i .. Halo ! On mi się właśnie oświadczył, a ja całą swoją uwagę skupiłam na pierścionku zaręczynowym.
- Ale .. przecież my się tak krótko znamy .. - to zapewne nie była odpowiedź której oczekiwał.
- Kochanie, przecież nie musimy od razu brać ślubu. Poza tym ten tydzień bez ciebie był jak wieczność. Znamy się krótko, a patrz ile wytrzymaliśmy. Kocham Cię od pierwszego wejrzenia, a w tym stroju cheerleaderki wyglądałaś rozkosznie - zaśmiał się na koniec.
- TAK ! Cristianie Tello Herrera wyjdę za ciebie ! - krzyknęłam tak głośno, że nie zdziwiłabym się gdyby banda paparazzi za oknem mnie usłyszała. Rzuciłam mu się w ramiona i pocałowałam. Chwile później pobiegliśmy do kuchni powiedzieć dziewczynom o naszych zaręczynach.
- Zaręczyłam się z Tello - puściłam dłoń mojego narzeczonego i podbiegłam do Sary.
- Coo ?! Jak to wyjdziesz za niego ?
- Sara spokojnie, to tylko zaręczyny. Jeszcze nie wychodzę za mąż - odpowiedziałam jej po polsku - Ja go kocham. Powinnaś mi gratulować.
- Jestem szczęśliwa i bardzo zdziwiona. Znacie się miesiąc, ale ... Nie no widać jak bardzo się kochacie. Widziałam co się działo z Tobą jak uciekłaś z Hiszpanii. - przytuliła mnie z całej siły. Cieszyła się, tego byłam pewna.
- Dobrze cie znowu widzieć ruda. Tylko błagam, nie rób nam tego więcej. - Ana zaśmiała się i przytuliła mnie.
- Obiecuje, że nie będę i dziękuję, że go tutaj sprowadziłaś - tym razem skierowałam swoje słowa do siostry Puyola.
- To nie tylko moja zasługa. Gdyby nie twoja przyjaciółka Sara, nie wiedzielibyśmy gdzie Cię szukać.
- A tak poza tym to chyba będziemy mieli gości - Sara zmieniła temat nie potrafiąc zatrzymać tej informacji dla siebie.
- Gości? To znaczy kogo? – zapytał zdziwiony Tello.
- W radiu mówili, że dwóch zawodników Barcy zawitało do Polski. – usiadła na krześle. – Niestety nie wiedzą jeszcze kto. Kogo zakładasz? - już otwierał usta, żeby odpowiedzieć, gdy usłyszeliśmy krzyki i pstrykanie aparatów. Ana podeszła do okna i zamarła. Dołączyliśmy do dziewczyny i zrozumieliśmy jej reakcję. Przez tłum fotoreporterów przedzierali się Victor Valdes i Cesc Fabregas.
- Skąd oni wiedzą, gdzie ja mieszkam ? - wypowiadając te słowa spojrzałam na Sarę.
- Na mnie nie patrz, to nie moja sprawka
- Tello, komu mówiłeś, że lecimy do Polski? –zapytała Ana nie odwracając twarzy od okna.
- No yyy... wyrwało mi się przypadkiem ... - jąkał się nie wiedząc jak jej o tym powiedzieć.
- Komu ?! - warknęła przerażona.
- Valdes do mnie dzwonił... Dzwonił jak byliśmy już w hotelu - spuścił głowę, bojąc się najgorszego.
- Cristian! A myślisz, że dlaczego wyłączyłam telefon? Przyjechały dwie osoby, które teraz najmniej chce widzieć. Nie rozumiesz tego? Cholera Tello! – minęła nas i zaczęła ubierać buty.
- Dokąd się wybierasz? – zapytałam zaskoczona.
- Wychodzę. – mówiąc to wyszła z mieszkania, próbując nie trzasnąć drzwiami. Sara stała zmieszana, nie wiedząc co się wokół niej dzieje. Szczerze mówiąc to ja również nie rozumiałam całej tej sytuacji. Musiało się dużo pozmieniać od momentu mojego wyjazdu. O ile pamiętam to zachowywali się jak zakochana para, a teraz nawet nie ucieszyła się z jego przyjazdu. Od razu powinnam się domyślić, że coś jest nie tak skoro pojawiła się tutaj tylko z Cristianem.
- Mówiła ci coś jak siedziałyście razem ? - spytałam Sarę nie puszczając przy tym ręki Hiszpana. Brakowało mi go.
- Rozmawiałyśmy o Victorze.. Bo.. - przerwała.
- Tak ? - zaciekawiła mnie.
- Bo ja po twoich urodzinach dużo pisałam z Victorem, ale od jakiegoś czasu się do mnie nie odzywał. Okazało sie, że Ana i Victor są razem. Może dlatego tak zareagowała.
- No to chyba powinna być szczęśliwa. Nie wiem..
Usłyszałam pukanie do drzwi. Pomyślałam, że to może Ana do nas wróciła, ale za drzwiami ujrzałam sztucznie uśmiechniętego bramkarza.
- Cześć maleństwo - schylił się do mnie i ucałował mój policzek - Stęskniliśmy się za Tobą
- Cześć, wchodź. Ja za wami też. Przepraszam za to co zrobiłam - posmutniałam. Wiedziałam, że długo będę musiała się tłumaczyć i przepraszać za to co zrobiłam. Zaprowadziłam go do salonu, gdzie siedzieli już pozostali. Na szczęście mama zdążyła wyjść i nie słuchać całego zamieszania. Nawet nie wiedziałam, jak jej powiedzieć, że się zaręczyłam.
- Opowiadaj co się działo w Hiszpanii podczas mojej nieobecności - wtuliłam się w Crisa i czekałam na opowieść przybyłego gościa. Nie zastanawiałam się wtedy, gdzie podział się Cesc. Nie obchodziło mnie to. Nie chciałam go widzieć.
- W sumie nic ciekawego - nagle z jego twarzy znikł sztuczny uśmiech i wszyscy zauważyliśmy, że siedzi jakiś przybity. Ewidentnie nie chciał nam czegoś powiedzieć.
- To może ja już pójdę. - Sara wstała i wyszła. Nie wiedząc czemu nie powstrzymałam jej.
- Stary, widzę że coś się dzieje. - odezwał się mój narzeczony.
- Tello dał nam dobrze w kość. Przez ostatni tydzień był wrakiem człowieka.
- Skończ pierdolić głupoty. Wiem, że to nie dlatego jesteś przybity. Wiesz coś więcej w sprawie z Cesciem ? - przerwał mu. 
- He ? O co chodzi ? - spojrzałam na nich zszokowana. Stanowczo za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Mina Valdesa skierowana do Tello mówiła jedno "Ty idioto, ona nic nie wie".
- Jak już zacząłeś, to dokończę - warknął - wszystko było w porządku, poza tym głupkiem tutaj, który przeżywał fakt, że wyjechałaś. Chłopaki wpadli pogadać o meczu, który niedługo gramy, Ana wróciła z pracy. Nic nadzwyczajnego. Sytuacja się zmieniła kiedy pojawił się wściekły Fabregas. Zaczął krzyczeć na Anę i wtedy wszyscy dowiedzieliśmy się, że.. - nie potrafił dokończyć.
- Ana była w ciąży z Fabregasem - dokończył za niego napastnik. Siedziałam otępiała nie potrafiąc wydusić z siebie ani słowa. Coraz bardziej miałam dość Cesca. Ale ..
- Nie wiedziałam, że Ana ma dziecko - powiedziałam bez namysłu.
- Poroniła - wyszeptał Vic.
To co powiedział jeszcze bardziej wytrąciło mnie z równowagi. Nie potrafiłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. Ana zaszła w ciążę z Cesciem, a potem poroniła ? Jak to możliwe ? Kiedy ? Nie zdążyłam już zadać tych pytań bo właśnie do nas dołączyli. Nawet nie zauważyłam, że ktoś wstał i wpuścił ich do środka. Ana wyglądała koszmarnie. Miała podpuchnięte oczy i właśnie ocierała ostatnie łzy z policzków. 

***

- Wróć do Hiszpanii, proszę. Zamieszkamy razem. Nie potrafię żyć bez Ciebie. - powiedział, gdy siedzieliśmy sami w mojej sypialni. Rodzice wyjechali do babci, by Hiszpanie mogli u nas na trochę zamieszkać.
- Jesteś pewny, że to dobry pomysł ?
- Jak mógłbym mieszkać tak daleko od mojej narzeczonej ? - nadal nie potrafiłam się przyzwyczaić do tego stanu. Agnieszka Kortez, narzeczona Cristiana Tello. Brzmiało to tak nierealnie, ale byłam już pewna co powinnam zrobić.
- Wylatujemy pojutrze ! Muszę pokazać ci moje rodzinne miasto ! - rzuciłam się na niego i zaczęłam go namiętnie całować. Cudownie było posmakować jego pocałunków, poczuć jego silne dłonie na moim ciele, oddać się chwili.

***

Jak obiecałam tak też zrobiłam. Następnego dnia oprowadzałam Cristiana po moim rodzinnym mieście. Nawet nie zwracaliśmy uwagi na zachłannych fotoreporterów, którzy co chwile robili nam zdjęcia. Nie obchodziły nas tytuły w najbardziej znanych szmatławcach. Byliśmy tylko my i to się liczyło.

***

Ciężko było mi się rozstać z przyjaciółmi, ale wiedziałam, że jeszcze się spotkamy. Wiedziałam, że niedługo ich do siebie zaproszę. Miałam nadzieję, że Sara wytłumaczy sobie wszystko z Valdesem i Aną, bo oni na pewno pozostaną parą. Zawsze można zeswatać ją z innym piłkarzem. Co to za problem. 


[1]Kocham Cię kochanie

****************************************************************************

Chciałam podziękować wam wszystkim za czytanie mojego bloga, tych wszystkich moich wypocin. Może końcówka rozdziału nie należy do najlepszych, ale to i tak już koniec. Zapraszam do czytania http://ana-puyol.blogspot.com gdzie dowiecie się co dalej u Any i Valdesa, a również co dalej z Tello i Agnieszką :) Myślę, że może kiedyś zrobię kontynuację tego opowiadania, ale nic nie obiecuję. Dziękuję jeszcze raz wszystkim <3  

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 31

*** Sara ***

- Czy jest Victor? Muszę z nim porozmawiać. Chodzi o Agnieszkę. - kontynuowałam naszą rozmowę. Nie wiedziałam kim jest ta Ana, ale widocznie kimś dla niego ważnym.
- Niestety w tej chwili nie może podejść. Ale jeśli chodzi o Agę to ja również mogę pomóc. Z kim mam przyjemność?
- Przepraszam za brak manier. Jestem Sara, przyjaciółka Agnieszki. Chciałabym pomóc jej i Tello. – zawahałam się. No tak, zapomniałam się przedstawić. Mądra ja.
- A jak chcesz to zrobić?
- Mam pomysł jak pomóc waszemu przyjacielowi i Adze. Niech Cristian przyjedzie tutaj.
- Tutaj to znaczy gdzie?
- Do Polski. Zaskoczy Agę i wtedy nie będzie miała gdzie uciec i będzie musiała z nim pogadać - miałam nadzieję, że przyjaciółka nie zabije mnie za to co właśnie zrobiłam.
- A jeśli jednak go nie wysłucha? - w jej głosie pojawiła się niepewność czy w ogóle nam się to uda, ale co innego mogłyśmy zrobić ?
- Już ja się o to postaram. Twoim zadaniem jest tylko ściągnięcie tu piłkarza.
- Dobrze, porozmawiam z nimi i dam ci znać. Do usłyszenia. - rozłączyła się i natchnęła mnie nadzieją na poprawę stanu psychicznego Agnieszki, która jest moją przyjaciółką i powinnam jej pomagać w trudnych chwilach, ale powoli już nie wiedziałam jak. Ostatni tydzień był dla mnie męczarnią. Jedyne co mogłam zrobić to poczekać na odpowiedź Any z Hiszpanii. Dziewczyna okazała się bardzo miła, chociaż wolałabym porozmawiać z Valdesem i wytłumaczyć sobie kilka spraw. Najpierw pisał ze mną, flirtował, a teraz co ? Od pewnego czasu nie odzywał się w ogóle. Nawet nie napisał dlaczego.

***

"Jesteśmy już na lotnisku w Polsce. Jedziemy do hotelu DeSilva Inn.
Spotkajmy się jutro koło 10:00.
Ana"

Tydzień po naszej rozmowie jechałam już w taksówce na miejsce naszego spotkania. Byłam podekscytowana i miałam nadzieje znów zobaczyć przystojnego bramkarza. Nadal nie potrafiłam o nim zapomnieć.
Będąc już pod hotelem zauważyłam liczną grupę fotoreporterów czyhających zapewne na któregoś z piłkarzy Barcelony. Tak na prawdę nie wiedziałam, kto z nich przyjechał, ale sama obecność Tello wzbudzała zainteresowanie. Zaczęłam zastanawiać się, jak dostać się do środka, ale gdy tylko podeszłam bliżej zrezygnowani fotoreporterzy już się ulotnili. Rozsiedli się wygodnie (o ile to było możliwe) na chodniku i pozwolili mi wejść do środka.
- Pani Sara Szafran ? - podszedł do mnie przystojny recepcjonista.
- Tak - zarumieniłam się delikatnie.
- Proszę za mną - uśmiechnął się grzecznie i zaprowadził mnie do hotelowej restauracji, gdzie ujrzałam Tello z jakąś dziewczyną. Była to zapewne ta dziewczyna, która odebrała Valdesa telefon. Wyglądała dość sympatycznie, więc bez wahania podeszłam do nich.

*** Agnieszka ***

Siedziałam w domu kolejny raz się nad sobą użalając. Brakowało mi go, ale nie potrafiłam do niego wrócić . Dlaczego ? Nie mogłam powiedzieć, że pewnie mu na mnie nie zależy, bo przez ostatni tydzień pisał przynajmniej 2 e-maile dziennie. I za każdym razem pisał jak bardzo mu mnie brakuje.
- Jestem skończoną idiotką. - powiedziałam sama do siebie i po raz kolejny wybuchłam płaczem.
Leżąc tak w łóżku usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie miałam siły nawet z niego wstać, więc liczyłam na to, że mama bądź tata zrobią to za mnie. Nie przeliczyłam się za bardzo. Kilka sekund później usłyszałam stąpanie stóp.
- Agnieszka, Sara przyszła.
- Dobrze - rzuciłam krótko i poprawiłam swoją pozycję. Ubrana w rozciągnięty dres i byle jak związanymi włosami przywitałam przyjaciółkę.
- Znowu płakałaś - nie spytała, lecz stwierdziła. Byłaby głupia gdyby nie zauważyła moich podpuchniętych czerwonych oczu. Delikatnie skinęłam głową.
- Dlaczego płakałaś ? - siedziałam przez chwilę sparaliżowana, nie będąc pewna czy aby na pewno dobrze rozpoznaję głos. Nie minęło tak dużo czasu, bym nie potrafiła go przypisać do osoby. Uniosłam głowę i ujrzałam GO. Wyglądał inaczej. Na jego twarzy pojawił się kilkudniowy zarost, do którego nigdy nie dopuścił. Nawet jego koszulka nie była idealnie wyprasowana.
- Tello - wydusiłam z siebie i miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Zaraz za nim weszła Ana, co spotęgowało moje zażenowanie.  - Zostawcie mnie samą, proszę.
- Nigdy Cię nie zostawię. - podszedł do mnie i siadając na łóżku złapał moją dłoń.
- To my może wyjdziemy - powiedziała Sara i wyszła razem z Aną, która uśmiechnęła się do mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wiedziałam, że wyjeżdżając bez słowa, zrobiłam najgorszy błąd jaki mogłam popełnić, ale ja ... ja go kocham !
- Dlaczego uciekłaś ? - spytał łamiącym się głosem, wcale na mnie nie patrząc.
- To nie twoja wina, przepraszam
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - naciskał.
- Cristian - westchnęłam- Ja się wystraszyłam. Nigdy nie byłam szczęśliwa. Wszystko się zawsze psuło, gdy tylko chłopak mówił mi, że coś do mnie czuje. Nie chciałam znowu cierpieć, ale ..
- Ale co ? - spojrzał mi w oczy.
- Ale sama nie wiedziałam, że tak bardzo Cię ...
- Tak ? Wyduś to z siebie, proszę - zaczął używać błagalnego tonu.
- Ja ...

*****************************************************************************
Kochani zbliżamy się do końca. Niestety nie mam już pomysłów na tego bloga i coraz ciężej mi się go pisze. Polecam wam bloga mojej przyjaciółki Obsesion : http://ana-puyol.blogspot.com/ :) Zobaczycie jak na to wszystko patrzy Ana. :) Obiecuję dalej pisać rozdziały na http://las-mejoras-amigas.blogspot.com/ ale chwilowo pracuję/pracowałam bo do piątku 12 lipca i nie miałam czasu :( Ogólnie przepraszam was bardzo za ten rozdział. Jak mówiłam, wypaliłam się już :(

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 30

************************************************************************

Zacznę od krótkiego wstępu i sprostowania poprzedniego rozdziału. Wiem, że pewnie was w jakiś sposób zawiodłam, ale skoro chcecie bym pisała dalej potrzebowałam jakiegoś pomysłu. Niestety wpadłam tylko na taki pomysł. Obiecuję, że w kolejnych rozdziałach wszystko się wyjaśni i mam nadzieję, że zrozumiecie postępowanie Agnieszki :). Szczerze mówiąc to trochę sama źle się czuję, że tak to zrobiłam, ale musiałam. Dziękuję za uwagę i zachęcam do czytania.

************************************************************************

- Cześć mamo - powiedziałam widząc ją w drzwiach. Stała zaskoczona, ponieważ nie informowałam jej o swoim powrocie.
- Agnieszka co ty tutaj robisz ?
- Wróciłam, nie cieszysz się ? - weszłam do środka i przytuliłam ją.
- Oczywiście, że się cieszę, ale dlaczego nie powiedziałaś, że wracasz ?
- Porozmawiamy, później mamo. Jestem zmęczona. - ucałowałam ją w policzek i poszłam do swojego pokoju. Nie miałam ochoty tłumaczyć jej dlaczego wróciłam. Moim planem było omijanie tego tematu jak najdłużej mogłam. Dodatkowo musiałam sama sobie wszystko poukładać w głowie.
Rozglądałam się po pokoju, w którym nic się nie zmieniło, lecz różnica pomiędzy tym a tamtym w Hiszpanii była ogromna. Mimo wszystko uwielbiałam to miejsce, które jest tylko i wyłącznie moje. Rzuciłam się na łóżko i wtuliłam w swojego jaśka. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę co tak na prawdę zrobiłam. Opuściłam osobę którą kocham, bojąc się zobowiązań. Nie spodziewałam się tak szybko tych dwóch słów z jego ust. Kocham Cię. Dwa słowa, a tak bardzo potrafią zmienić życie drugiego człowieka. Jeszcze wczoraj mogłam dotknąć jego delikatnej skóry, ucałować miękkie usta i poczuć dłonie na moim ciele.
Nagle przypomniałam sobie, że podczas lotu wyłączyłam swoją komórkę. Wiedziałam, że mogę spodziewać się miliona wiadomości jak tylko Tomek znajdzie list w kieszeni zaadresowany do Tello.  Przegrzebując całą torebkę w końcu ja znalazłam. Włączając bałam się co mogę przeczytać. Wiedziałam, że Cristian nie zapomni tak jak go o to prosiłam. Postąpiłam okropnie, ale on na mnie nie zasługuje. On jest światową gwiazdą piłki nożnej, a ja ? Nikim. Oh tak, jestem rodziną Tomasza Mazura, członka zarządu FC Barcelona. Nawet nie wiem czy potrafiłabym się zmierzyć z paparazzi. Nawet najmniejszy błąd może zniszczyć naszą relację. To dlatego musiałam to zrobić, ale chyba zrobiłam to trochę za późno.

" Agnieszka, co się stało ?
Tello"

Pierwszy sms był jeszcze spokojny. Miałam nadzieje, że i kolejne będą podobne.

" Agnieszka, proszę wróć. Nie zrobię tego o co mnie prosisz, nie zapomnę o Tobie.
Tello."

"Kochanie, proszę odezwij się.
Tello"

W ostatnim wyczuwałam już bezradność. Wszystkie trzy smsy były wysłane zaraz po tym jak do niego napisałam, czyli w przeciągu czterech godzin. Widocznie musieli już wiedzieć. Jak te wieści się szybko rozchodzą.

*** 2 dni później ***

Od mojego powrotu do ojczyzny byłam wrakiem człowieka. Myślałam, że będę umiała zapomnieć o Cristianie i żyć jak gdyby nigdy nic. Myliłam się. Całe dnie spędzałam pod kołdrą użalając się nad sobą. Kilka razy dzwonili do mnie Ana i Victor, lecz za każdym razem odrzucałam połączenie. Wiedziałam, że jak odbiorę to automatycznie wybuchnę płaczem. Poza tym dostawałam smsy od Tomka. Nie były to za wesołe wiadomości. Tomek był zły, wiedziałam o tym, ale w swoich wiadomościach przekazywał mi informacje na temat Tello i drużyny.
Włączając laptopa, przez przypadek uruchomiłam skype. Wiedziałam, że Ana albo Victor będą próbowali się do mnie dodzwonić. Stało się tak samo tym razem. Ana dzwoniła i dzwoniła, ale nie zdobyłam się na odwagę by z nią porozmawiać. Po chwili myślałam, że odpuści, ale ujrzałam że coś napisała.

*Rozmowa ze skype*
Ana: Możemy porozmawiać? Bo chyba mamy o czym.
Aga: Ana, proszę ... : (
Ana: Starałam się ciebie nie oceniać. Powiesz mi dlaczego?
Aga: To zbyt skomplikowane, przynajmniej dla mnie.
Ana: Nie wtrącałabym się w to gdyby nie to, że Cristian to mój przyjaciel. Nie mogę patrzeć jak cierpi. Obiecałam mu, że się dowiem o co chodzi.
Aga: Ten cały wasz świat mnie przerósł. Przerosły mnie jego uczucia. On musi o mnie zapomnieć, ja sobie nie poradzę z tym wszystkim. Ja jestem nikim w tym waszym świecie celebrytów.
Aga : Tak prędzej czy później musiałabym wrócić do Polski...
Ana: Aż tak gwiazdorzymy? Posłuchaj, wiem, że to nie łatwe. Mi też nie jest łatwo mimo, że jestem do tego przyzwyczajona. On nie zapomni, zrobi wszystko byś wróciła. Znam go i wiem, że to co czuje do ciebie to coś poważnego. Rozumiem, że się boisz ale  mogłaś chociaż z nim porozmawiać, powiedzieć mu wszystko, a nie uciekać bez pożegnania.
Ana: Chłopaki są wściekli. Cris nie jest sobą.
Aga: Ana ja nie potrafię. Przepraszam was .. : ( #offline


Uciekłam. Znowu to zrobiłam. Nie wytrzymałam tej rozmowy. Przecież niedawno byli dla mnie tacy bliscy. Byli moją rodziną. A ja to wszystko zniszczyłam. Rozbiłam naszą rodzinę. Ale ... Przecież i tak niedługo musiałabym wyjechać z Barcelony i w wrócić do Polski. Marzyłam żeby pójść na studia. Równie dobrze mogłabym pójść na studia w Barcelonie, przecież już w miarę dobrze znałam hiszpański. Dałabym sobie radę. Tylko czy dałabym sobie radę ze świadomością, że mam sławnego chłopaka ? Że byłabym śledzona przez natrętnych fotoreporterów ? 
- Agniesiu - drzwi się uchyliły i zobaczyłam zmartwioną twarz mamy - Sara do ciebie przyszła.
Poprawiłam się na łóżku, robiąc miejsce przyjaciółce i spodziewałam się kolejnego kazania pod tytułem jaka to ja jestem okropna itd. 
- Cześć - usłyszałam cichy głos Sary. Spojrzałam na nią i lekko uniosłam kącik ust próbując się uśmiechnąć.
- Jak się czujesz ?
- Sara, a jak ja mam się czuć ? - warknęłam.
- Wyglądasz okropnie. - Dziewczyna zawsze była bezpośrednia oraz szczera. Tym razem też tak było.
- Dzięki.
Przytuliła mnie, a z moich oczu po raz kolejny popłynęły łzy. Byłam roztrzęsiona. Ile czasu będę potrzebować, żeby zapomnieć o nim ? O cudownym seksie, o fizycznym i psychicznym dopasowaniu. O jego brązowych oczach, szczerym uśmiechu.
- Czekaj dostałam kolejnego smsa - powiedziałam smutna sięgając po komórkę. Spodziewałam się, że to ktoś z Hiszpanii. Zasypywali mnie wiadomościami tekstowymi.

"Nie radzę sobie bez Ciebie, Aguś. Proszę Cię, odezwij się. Daj mi znać, że żyjesz i nadal o mnie pamiętasz. Jeśli kiedykolwiek coś do mnie czułaś, zrób to.
Tello"
- Spójrz - podałam jej telefon.
- On Cię kocha, zrozum to wreszcie. Nie możesz dłużej uciekać - ucałowała mnie w czoło. Odłożyła telefon i wyszła żegnając się krótko. 

*** Sara ***

Wiedziałam co powinnam zrobić. Nie mogłam pozwolić, by zrujnowała życie sobie i temu chłopakowi. On ją uratował, pomógł jej w najgorszych chwilach, a teraz obydwoje cierpią i to ja muszę im pomóc. Przynajmniej spróbować. Przecież nie pojadę do Hiszpanii i nie zaciągnę ze sobą Cristiana do Polski.
- Jestem genialna ! - krzyknęłam stojąc już pod blokiem przyjaciółki. Wykręciłam numer do jedynej osoby, która teraz mogłaby mi pomóc.
Jeden sygnał, drugi, trzeci ... Nie odbiera. Ponownie wykręcam jego numer. To samo. Jedne, drugi, trzeci sygnał. Już mam się rozłączyć, gdy nagle odbiera telefon.
- Hi Victor - mówię moim łamanym angielskim.
- Z tej strony Ana. Słucham ?
Ana ? Jaka Ana ? Nie słyszałam o żadnej Anie. Czyżby Valdes miał jakąś nową dziewczynę. Jak tak to po co pisał do mnie ? 

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 29

Czy on na prawdę powiedział, że mnie kocha ? Czy może tylko się przesłyszałam? Jak ja powinnam na to zareagować. Muszę przyznać, że zaskoczył mnie tym wyznaniem. Jedyne co zrobiłam to uśmiechnęłam się, pocałowałam go w policzek i dalej ruszyłam w stronę domu.
- Dzień dobry Panienko Kortez, wiadomo już coś z tym szpikiem ? - w kuchni powitała mnie nasza gosposia, która okazała się bardzo miłą i opiekuńczą osobą. Sama bardzo przejęła się losem małego chłopczyka.
- Dzień dobry. Dopiero po 20 będą wyniki. Bardzo bym chciała mu pomóc, ale to wszystko teraz zależy od mojego organizmu.
- No to pozostaje czekać. Może herbaty zrobić Panience ?
- A poproszę - usiadłam przed krzątającą się po kuchni gosposią i oparłam głowę na rękach rozmyślając o tym co powinnam zrobić.
- Mogłaby Panienka przekazać Panu Tomkowi, że potrzebuję 2 dni wolnego ? - spytała podając mi gorącą herbatę grejpfrutową, moją ulubioną.
- Oczywiście. A gdzie jedziesz ?
- Jadę odwiedzić wnuka, jego komunia się zbliża. Po drugie muszę trochę uciec z Barcelony.
- Nie lubisz dużych miast ? - tak na prawdę nic nie wiedziałam o naszej gosposi. Zawsze była skryta, nie rozmawiałyśmy dużo.
- Pochodzę z małego miasteczka obok Barcelony. Tam się czuję o wiele lepiej niż tutaj, ale tutaj jest mój drugi dom.
Dzięki tej rozmowie, zrozumiałam co muszę zrobić. Zerwałam się nagle, podziękowałam za herbatę i pobiegłam do siebie do pokoju. Wyciągnęłam komórkę i wybrałam znany mi już na pamięć numer.
- Cześć kochanie - usłyszałam po 2 sygnałach.
- Nie musisz po mnie przyjeżdżać. Wezmę mój samochód, muszę załatwić kilka spraw. Zobaczymy się na miejscu, dobrze ?
- Ale Agnieszka, coś się stało ? - w jego głosie słyszałam troskę i nagle poczułam, że to go bardzo zrani, ale musiałam to zrobić.
- Nie skarbie, wszystko jest dobrze. Widzimy się na miejscu. Buziaczki - rozłączyłam się nie czekając na jego odpowiedź.

***

Siedząc na szpitalnym korytarzu ciągle myślałam jak powinnam to wszystko rozegrać, żeby było mu lżej gdy już to zrobię. Moje rozmyślania przerwali Valdes i Ana, którzy do nas dołączyli. To znaczy Ana wyglądała jakby została uprowadzona przez Valdesa. Chłopak niósł ją przewieszoną przez ramię. Wszyscy wokół mnie śmiali się z tej sytuacji, tylko ja siedziałam z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Cesc tak samo jak ja nie reagował na tą całą scenę. Patrzył w sufit. Razem z nami był także Jose. Dziękował każdemu po kolei za te badania. W momencie gdy Victor puścił chyba już swoją dziewczynę, podszedł do nas lekarz.
- Mam dla państwa dobrą informację. Szczególnie dla pana, panie Martinez. Dwie osoby spośród przebadanych jest zgodne z Jasonem i mogą one oddać mu szpik. – wszyscy spojrzeli po sobie. Każdy zastanawiał się, kim jest ten, który może pomóc temu biednemu chłopcu. – Zgodni są Ana Puyol i Cristian Tello. – przestraszyłam się, przez chwilę zastanawiałam się czy powinnam zrobić to co planuję – Mogę prosić państwa ze mną? Pana Martineza również..
Poszli za nim do gabinetu, a ja biłam się ze swoimi myślami. Do tej pory byłam przekonana, że muszę to zrobić, ale teraz zwątpiłam. Jak mogłabym to zrobić po jego operacji ?
Po 10 minutach z gabinetu wyszła Ana, a Vic od razu do niej podszedł i o czymś rozmawiali. Nie usłyszałam o czym, ale po chwili Ana już kierowała się zabiegowego. Blady Tello wyszedł 2 minuty później i usiadł obok mnie. Złapałam jego dłoń i lekko ścisnęłam, dodając mu otuchy. To jedyne co mogłam teraz zrobić.
Wszyscy siedzieliśmy w ciszy do momentu wyjścia Any. Wyjścia, bardziej przyjechania. Pielęgniarka przywiozła ją na wózku. Spojrzałam czule na Cristiana, bojąc się o niego. Zaczęło do mnie docierać, że i ja mogę coś do niego czuć, czuć coś więcej niż tylko zauroczenie.
- Bardzo cie boli? – zapytał bramkarz, a ona tylko kiwnęłam głową.
- Nie martw się Cristian, to da się przeżyć. – uśmiechnęłam się do Tello. Ten odwzajemnił gest i puszczając mnie wszedł do sali z której właśnie przywieziono Anę.
- Jesteśmy z ciebie dumni Ana – powiedział Villa dając jej buziaka w policzek.
- Jesteś dzielna i cieszymy się, że należysz do naszej wielkiej, piłkarskiej rodziny. – dodał Gerard.
- Dziękuje wam. Teraz myślcie o Cristianie i wspierajcie go. - Valdes oddał wózek i wyniósł ją na rękach.
Teraz to ja zachowywałam się jak bramkarz FC Barcelony. Krążyłam po korytarzu zdenerwowana. Wiedziałam jedno, dzisiaj mu tego nie powiem, ale nie mogę długo zwlekać. Jutro poczuje się lepiej, to będę zmuszona mu to powiedzieć. Nie wytrzymam tak dłużej.
- Aga co się dzieje ? - spytał Iniesta.
- Martwię się o Cristiana - to nie do końca było kłamstwo. Na prawdę się o niego martwiłam, ale nie dlatego chodziłam taka podenerwowana.
- Może powinnaś wyjść na dwór ochłonąć ?
- Myślę, że powinnam na niego zaczekać, ale dziękuję za troskę - zmusiłam się do nieszczerego uśmiechu.

- Jak się czujesz ? - spytałam tuląc się do Tello odpoczywającego na krześle.
- Jeszcze trochę boli.
- Odwiozę Cię do domu, co ty na to ?
- A zostaniesz ze mną ? - cholera. I weź tu wymyśl kłamstwo na szybko.
- Mówiłam ci skarbie, że muszę pozałatwiać kilka spraw. Tomek prosił mnie, żebym została dzisiaj w domu i zajęła się małą Isabel - ucałowałam go w policzek - Przyjadę jutro.
- Dobrze, to jedźmy.
Dziękowałam Bogu, że tak dobrze potrafiłam kłamać. Messi i Iniesta pomogli mi zaprowadzić go do samochodu i obiecali, że któryś z nich odstawi potem samochód Tello. Pomachaliśmy im i ruszyłam w stronę jego domu.

***

- Geri, Shak ja muszę to zrobić - mówiłam przez łzy siedząc u nich w salonie. Shakira tuliła mnie do siebie. Wiedziałam, że oboje nie potrafią zrozumieć dlaczego to robię.
- Agnieszka nie chce Cię krytykować, ale Cristian sobie z tym nie poradzi. Znam go dłużej niż ty. Przecież sama wiesz, że nawet po rozstaniu z Loreną się zaprzyjaźnili. Utrzymuje kontakt z każdą swoją byłą dziewczyną. Inaczej nie potrafi. - powiedział Gerard.
- Nie zmienię zdania, wybaczcie mi. Po prostu nie mówcie mu. Zostawcie to mi, proszę.
- Ja nie mogę - Pique wstał i wyszedł na zewnątrz.
- Shak, ja na prawdę się boję ... -szlochałam.
- Spróbuję go przekonać, zrozumie. - dziewczyna chyba sama nie wierzyła w to co mówi. Wstała z sofy, podeszła do komody coś z niej wyciągając i wróciła.
- Co to jest ? - spytałam gdy wciskała mi coś w ręce.
- Weź to. To twoje pieniądze za pracę u nas.
Spojrzałam w dół i zobaczyłam 1000 euro. Otworzyłam szeroko oczy i chciałam oddać jej te pieniądze, ale mi zabroniła.
- Dziękuję - szepnęłam i wraz z Shakirą poszłam się pożegnać do Gerarda.

***

- Dzień dobry. Słucham ?
- Dobry. Jeden do Katowic poproszę - powiedziałam gdy już dostałam się do kasy.
- Na kiedy ?
- Na dzisiaj.
- Przepraszam, ale nie mamy już wolnych miejsc.
- Czyżby ? - zza mnie wyłonił się Tomek. Kasjerka była zaskoczona i szybko spojrzała jeszcze raz w monitor.
- Zaszła pomyłka. Mamy wolne miejsca w pierwszej klasie. Samolot odlatuje za godzinę. Życzę udanego lotu. - powiedziała zawstydzona.
- Dziękuję - odpowiedział jej Tomek i wspólnie odeszliśmy w stronę bramek.
Stojąc obok bramek wtuliłam się w wujka i znowu płakałam. Tak na prawdę to bardzo się z nim zżyłam przez ten czas, gdy razem mieszaliśmy. Będę za nim tęsknić. Za całą moją zwariowaną rodziną. Za Luz, Isabel, naszą gosposią, a nawet za Jarkiem i Martinezem. Oczywiście za moją piłkarską rodziną też będę tęsknić, a także Shakirą i Aną.
- Pasażerowie lotu 405 do Katowic, proszeni są na pokład - usłyszeliśmy.
- Trzymaj się mała. Wracaj szybko - ucałował mnie w policzek i w tym samym czasie wrzuciłam mu kopertę z listem oraz 500euro za jego pomoc. Nawet nie zauważył kiedy.
- Kocham Cię - powiedziała i płacząc odeszłam.

Do Tello : "Przepraszam Cię za wszystko. Za bardzo bałam się tego wszystkiego. Zapomnij o mnie, lecę do Polski. Agnieszka" 

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 28

Tello, Fabregas, Messi, Iniesta, Pique, Alba, Thiago, Sanchez i ja siedzieliśmy już w poczekalni z przyciśniętą watą do rany.  Rano dowiedzieliśmy się od Valdesa o małym Jasonie, który potrzebował szpiku kostnego.  Nienawidzę igieł, ale zgodziłam się to zrobić. Zrobiłabym wszystko jeśli tylko mogę uratować czyjeś życie.
- Co wy tu robicie? – z sali wyszła Ana całkowicie zaskoczona widząc naszą dziewiątkę – Ktoś w ogóle został przy Carlito?
- Przyszliśmy zbadać czy możemy oddać szpik dla synka twojego przyjaciela. – powiedział Alexis uśmiechając się do niej.
- Co do naszego kapitana to nie bój nic, są z nim David i Xavi. – dodał Jordi.
-Skąd wiecie o szpiku? Victor wam powiedział ? - uśmiechnęliśmy się i Ana od razu znała odpowiedź.
- Villa i Xavi byli już wcześniej. David o mało nie zemdlał. - wybuchliśmy śmiechem.
- Ana, a jak ten chłopiec się czuje? – zapytałam nie pamiętając jak się nazywa.
- Jest stabilny, ale bardzo osłabiony i obolały. Głównie śpi. – westchnęła. Victor objął czule dziewczynę.
- Kiedy będą wyniki? – zapytał Gerard.
- Za jakieś dwie godziny. Wiecie, co, ja nie będę tu siedzieć i czekać. Idę pobiegać. Do zobaczenia za dwie godziny. 
Pomachałam jej na pożegnanie uśmiechając się przyjaźnie.
- My też się już będziemy zbierać - z siedzenia podniósł się Tello.
- My ?
- On mówił o mnie - żachnął się Chile i podbiegł do mojego chłopaka - Kochanie, wychodzimy
O dziwo oby dwoje wyszli ze szpitala. Patrzyłam to na nich, to na resztę coraz bardziej zwijającą się ze śmiechu.
- Powinnam za nimi pójść ? - spytałam bezradnie.
- Idź, idź. Musisz się przyzwyczaić. To właśnie Chile i Tello. Oni tak zawsze - siedzący obok mnie Jordi otulił mnie ramieniem i jako jedyny zachował powagę. Przynajmniej przez chwilę.

***

- Gdzie jedziemy ? - poirytowana zachowaniem Chile zamknęłam za sobą drzwi samochodu. Przez Alexisa byłam zmuszona usiąść z tyłu. Myślałam, że kolejny dzień uda nam się spędzić wspólnie, ale okazało się że Cris ma inne plany.
- Jedziemy na pizzę - odpowiedzieli równocześnie.
- To wiecie co, odwieź mnie do domu i wróć jak skończycie swoją randkę - usiadłam wygodniej i oparłam głowę o szybę.
Żaden nic nie odpowiedział, więc uznałam to za zgodę na moje warunki. Po chwili już rozmawiali ze sobą w najlepsze nawet mnie nie zauważając. Rozmawiali o piłce, dziewczynach i umawiali się już na kolejną imprezę. Wygrzebałam ze swojej obszernej torebki poplątane słuchawki i podłączyłam je do mojego telefonu. Piosenka Juan Magan - Mal de Amores pozwoliła mi na chwile się odprężyć i zatracić w swoim własnym osobistym świecie. Już nawet nie musiałam słuchać słów, ponieważ znałam je na pamięć.
Nawet nie zauważyłam jak zajechaliśmy już do posesji mojego wujka. Akurat skończyła się kolejna dobrze znana mi piosenka, Cali Y El Dandee - No Digas Nada.
Idąc wzdłuż podjazdu nadal miałam założone słuchawki. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu i mocno lecz czule przytula. Ściągnęłam słuchawki by usłyszeć, co ten ktoś ma mi do powiedzenia.
- "No digas nada por favor"[1] - ten słodki hiszpański akcent rozpoznałabym wszędzie. I jak mogłam się na niego gniewać ?
- Te quiero[2] - powiedział to w taki sposób, że przez całe moje ciało przeszedł dreszcz podniecenia.

*************************************************************************
[1] Nie mów nic, proszę

[2] Kocham Cię