środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 11

aktualizacja :
Przepraszam za wszystkie błędy. Coś mi musiało ześwirować i poucinało mi połowę dialogów ;/



 [ music ]

- Gdzie jedziemy ? - zapytałam siedząc z Tomkiem i Crisem w aucie. Przecież dom Tomka, a nawet Crisa był w całkowicie innym kierunku.
- Mam dla Ciebie niespodziankę - Tello uniósł kąciki ust do góry i mocniej ścisnął moją dłoń. Nie bałam się gdzie mnie zabierają. Ufałam im obu. Wiedziałam, że nic złego mi nie zrobią. Mimo wszystko w mojej głowie zaświeciła się czerwona lampka.
- No ale, gdzie jedziemy ? Nie lubię niespodzianek ... - posmutniałam i zrobiłam słodkie oczka do oby dwóch panów.
- Nie masz tu nic do gadania maleńka, niektórzy już się za tobą stęsknili - Tomek zaśmiał się i dodał gazu.
Mijały minuty, a ja nadal nie wiedziałam dokąd mnie zabierają. Dopiero po jakimś czasie zaczęłam rozpoznawać okolice, aż nagle zauważyłam Camp Nou. Moja buźka uradowała się mimowolnie i już nie mogłam się doczekać wejścia na środek murawy. Już tak dawno tam nie byłam, a przecież kiedyś spędzałam tam całe dnie patrząc jak chłopaki trenują. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo mi brakowało tego miejsca, tych emocji i wygłupów razem z piłkarzami FC Barcelony. Na samą myśl pociekły mi łzy.
- Kochanie, nie płacz - Tello pogłaskał mnie po plecach.
- To łzy radości. Nie zdajesz sobie sprawy, jak się cieszę - ucałowałam go w policzek i niezdarnie przytuliłam się do niego.

***

Parkując pod stadionem, o mało co nie wypadłam jak głupia z samochodu, tak było mi śpieszno. Na szczęście mnie powstrzymali. Napastnik złapał mnie za rękę i razem weszliśmy do środka. O dziwo było strasznie cicho. Może nikogo nie było ? Lecz gdy tylko weszliśmy na murawę od razu ich zobaczyłam. Mieli właśnie pogadankę z trenerem. Nie słyszałam o czym rozmawiają dopóki nie podeszliśmy bliżej.
- Mecz z Ac Milanem mimo wyniku nie wyszedł wam za dobrze. Musicie się bardziej postarać ...
- Agnieszka ! - krzyknął zaskoczony Sanchez, który nie słuchając wcale Taty rzucił się w moją stronę i uściskał mnie z całej siły. Lekko się wzdrygnęłam, ale ucieszyłam się z jego reakcji.
- No to pozamiatane - usłyszałam śmiejącego się trenera, który upadł bezsilnie na ławkę. 
- Tak się cieszę, że jesteś cała i zdrowa. Odchodziliśmy od zmysłów - cały czas trzymał mnie w objęciach, dopiero po chwili zauważył swojego kolegę z drużyny - A ty gdzie się podziewałeś ? - puścił mnie i poczochrał mu włosy, co spowodowało, że zaczęli się gonić po całym boisku.
- Witaj wśród żywych - tym razem odezwał się Alves. Mimo jego powagi wiedziałam, że zaraz zrobi coś głupiego. 
- Też miło Cię widzieć, Dani -  rozpromieniłam się i ucałowałam go w oby dwa policzki. Obrońca z numerem 22 zachowywał się bardzo spokojnie, jakby bał się, że coś może zrobić nie tak. 
Chwilę później wszyscy zawodnicy otoczyli mnie w kółeczku i nie było mowy, żebym się gdzieś ruszyła bez któregoś z nich. Bardzo się o mnie troszczyli, nawet można powiedzieć, że obchodzili się ze mną jak z porcelanową lalką. Trochę mnie to irytowało, bo przecież jestem tą samą Agnieszką co byłam wcześniej, tylko dużo przeszłam. A może nie do końca jestem taka sama ? 
- Witam trenerze. Jak idą treningi ? - usiadłam obok, gdy w końcu udało mi się od nich uwolnić. 
- Dzień dobry Agnieszko. Cieszymy się, że wróciłaś. Jak się czujesz ? - Gerardo puścił mimo uszu moje pytanie.
- Już dużo lepiej, dziękuję. To dzięki Cristianowi, on pomógł mi wyzdrowieć. I za to właśnie chciałam Pana przeprosić - spojrzał na mnie zaskoczony, jakby nie rozumiał co do niego powiedziałam.
- Ale jak to przeprosić ? Cristian zawsze był bardzo opiekuńczy względem Ciebie. Musisz mi uwierzyć, że nawet jeśli Cię tu nie było, to myślał tylko o Tobie. Sam to widziałem i nie raz o tym z nim rozmawiałem, ale jemu nie da się przemówić do rozumu. Chociaż, powiem ci, że to dobrze. Przynajmniej jesteś z nami z powrotem, cała i zdrowa.
- A jak tam sprawy klubu ? Niestety nie jestem na bieżąco. W tej cholernej klinice nawet meczy nie mogłam oglądać - westchnęłam zmieniając temat, bo to co mówił, było dla mnie przytłaczające. Ludzie wokół mnie ciągle opowiadają jak bardzo Tello mnie kocha. 
- Pierwszy mecz z AC Milanem zakończył się remisem, a drugi 3:1 ale mimo wszystko powinni wziąć się w garść, a widzisz co wyprawiają - wskazał ręką na wygłupiających się piłkarzy. Nie było nad nimi kontroli. Alexis z Cristianem nadal ganiali się po całym boisku, Pique robił sobie słitfocie, Dani nagrywał goniących się chłopaków, a reszta ich dopingowała. 
- Mogę ? - wskazałam na jego gwizdek, a on tylko skinął głową. Rozległ się przerażający dźwięk, na który zareagowali. Bacznie mi się przyglądali. - Zbiórka w dwuszeregu przede mną ! Raz ... - chyba myśleli, że żartuję, ale mi wcale nie było do śmiechu. Czułam się o wiele lepiej i wiedziałam, że oni powinni wziąć się do roboty !
- Agnieszka, żartujesz ? - spytał najbliżej mnie stojący Bartra.
- A czy wyglądam jakbym żartowała ? - uśmiechnęłam się delikatnie - Dwaa ... Bo będziecie robić karne okrążenia do północy.
To na nich zadziałało i w trymiga znaleźli się przede mną. Stali i patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Z nimi nie można było się cackać, a wiem, że Martino nie zawsze miał siłę by się na nich wydzierać.
- Tak więc, zaczynamy trening. Będę się wam przyglądała z trybun. Jeśli któryś będzie się opierdalać, to robi karne kółka, zrozumiano ? Macie się słuchać trenera.
- Tak jest szefowo ! - okrzyknęli chórem, po czym zaczęli się śmiać.
- Co ja mówiłam ? No to biegiem karne kółeczko, ruszać się !
- Żeby rządziła wami kobieta. - usłyszałam śmiech Any - Chłopaki, oj chłopaki. - dodała i weszła na murawę z małym Dylanem na rękach w stroju jego tatusia. Ana nie wyglądała najlepiej. Była blada na twarzy.
- Tego się nie spodziewali, więc może dobrze im to zrobi - uśmiechnęłam się leniwie - Cześć Ana. 
- Wymęcz ich i będą grzeczni. - odwzajemniła uśmiech. - Cześć Aga. Jak samopoczucie?
- Wszystko w porządku. Właśnie szłam usiąść na trybuny, idziesz ze mną ?
- Jasne, ale chciałam zamienić słowo z Viciem. - spojrzała na biegających. - Po treningu go znajdę. Chodźmy.
Weszłyśmy na trybuny i zajęłyśmy swoje miejsca. Wpatrywałam się w zawodników, którzy już wzięli się do roboty i co chwilę spoglądali w naszą stronę.
- Coś się stało ? Strasznie blada jesteś. - spytałam z troską. Mimo wszystko nadal bałam się przy niej coś powiedzieć, bo wiedziałam, że mam niewyparzony język.
- Mam ostatnio ciężki okres. Źle sypiam, ciągle wychodzą jakieś nowe problemy. W dodatku jestem z tym wszystkim sama.. - westchnęła.
- A co z Victorem ? Z tego co słyszałam, nie rozstajecie się na krok. Poza tym, mogłabym ci jakoś pomóc ?
- Owszem, kiedy jest w domu. Niestety ostatnio jest pochłonięty treningami, meczami. Nie mam o to do niego pretensji czy coś, ale brakuje mi go. - spojrzała na mnie. - Możesz pochwalić się jaką sukienkę masz przygotowaną na sobotę. - uśmiechnęła się.
- No w sumie się nie dziwię, ale czekaj.. Że co ? Jaka sukienkę ? Na jaką sobotę ? - zrobiłam wielkie oczy i próbowałam sobie przypomnieć o czym ważnym mogłam zapomnieć. Niestety nic nie przychodziło mi do głowy.- Cristian ! - krzyknęłam na całe gardło i oparłam się o barierkę.
- Tello ci nie powiedział? - zapytała zdziwiona. - Przychodzicie razem na ślub i chrzciny.
- W ogóle, Cris bardzo mi ze wszystkim pomaga i jestem mu za to niezmiernie wdzięczna. Sama nie dałabym rady, Victor nie ma do tego głowy, a Kate jest w NY.
- Cieszę się, jeśli mogę jakoś pomóc to chętnie pomogę, a teraz poczekaj sekundkę - akurat podbiegał do nas wzywany wcześniej zawodnik.
- Co się stało skarbie ? 
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że gdzieś wychodzimy w ten weekend ? I to na dodatek na wesele wraz z chrzcinami do Any ? Spojrzał najpierw na dziewczynę, a potem na mnie. 
- Miałem ci o tym powiedzieć po treningu ...
- Ups.. wybacz Cristian.. myślałam, że już to zrobiłeś. - zrobiła przepraszającą minę.
- Nic się nie stało, Ana. Przynajmniej teraz mi nie odmówi - zaśmiał się i wrócił do trenujących. 
- Oczywiście z przyjemnością przyjdę, ale nie wiem jak długo wytrzymam - skrzywiłam się lekko na same wspomnienie mojej imprezy urodzinowej.
- Rozumiem. Ważne, że w ogóle przyjdziesz. To jak, kiedy kupujesz sukienkę? - małemu znudziły się widoki i zaczął marudzić. Ana przytuliła go do siebie i delikatnie kołysała.
- Jeszcze o tym nie myślałam... Może wybierzemy się razem ?
- Czemu nie. Może choć na chwile oderwę się od tego wszystkiego. Kiedy ci pasuje?
- Jutro ? Może najlepiej będzie jak się zdzwonimy, przejrzę dzisiaj szafę i wtedy się okaże. - wyszczerzyłam ząbki. Faktycznie wracałam do normalności, a zakupy by mi w tym pomogły - Mały wygląda na głodnego.
- Nie ma problemu. Poproszę Shak, żeby została z Dylanem. - niemowlę zaczęło płakać czym zwróciło uwagę ćwiczących. - Jest śpiący i dlatego marudzi. Poza tym, stęsknił się za tatą. - wstała i kołysała małego ale ten rozpłakał się jeszcze bardziej.
- Rozumiem. To ja idę porozmawiać z Crisem. Zadzwonię wieczorem, pa - ucałowałam dziewczynę w policzek i pociągnęłam piłkarza w drugą stronę.
- Mogłeś chociaż mnie uprzedzić, mieliśmy tyle czasu w samochodzie. Tomek wie ? - byłam odrobinę poirytowana.
- Wie... Przepraszam. Porozmawiamy o tym jak przyjedziemy do Ciebie, dobrze ? - powiedział zawstydzony. Sam chyba nie wiedział jak ma zareagować. Ja z jednej strony się cieszyłam, a z drugiej nie wiedziałam czy powinnam tam w ogóle iść. 
- Lecę do szatni, widzimy się przed wyjściem - uśmiechnął się i pobiegł w swoją stronę. 



-------------------------------------------------------------------------------------------------
Korzystając z chwili, chcę złożyć życzenia mojej kochanej Kasiuni :* Tak bardzo looooofff <3 Dziękuję Ci za wszystko <3

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 10

muzyka ]

To był mój trzeci dzień w tej okropnej klinice psychiatrycznej. Na początku nie rozumiałam dlaczego się tu znalazłam. To znaczy do tej pory nie rozumiem. Tutaj wspomnienia atakują mnie z podwójną siłą. Codziennie dostaje jakieś mocne psychotropy i czasami nie panuje nad sobą. Gdy się budziłam się rano i spoglądałam w lustro bałam się siebie coraz bardziej. To wszystko mnie wykańczało. Najgorsze było to, że sama nie zdawałam sobie sprawy, gdy robiłam sobie krzywdę. Kilka razy potrafiłam wbić sobie pazury w różne części ciała, a i tak tego nie czułam. Zauważałam to dopiero jak przybiegał Tello i zaczynał obmywać mnie z krwi. A właśnie, Cristian. Spędzał ze mną coraz więcej czasu. Już w szpitalu nie odstępował mnie na krok, a po przeniesieniu nawet zmusił pielęgniarki by go wszystkiego nauczyły.
Ktoś zapukał do drzwi. Myślałam, że to ktoś z rodziny więc od razu odpowiedziałam by wchodzili. Siedziałam na łóżku, lekko się kołysząc. Nienawidziłam tego stanu, ale nic nie mogłam z tym poradzić. Bałam się, że każdego tym odstraszę, ale oni byli bardzo wyrozumiali. W drzwiach zauważyłam odrobinę przerażoną siostrę Puyola. Nigdy bym się jej tutaj nie spodziewała.
 - Hola - powiedziałam obojętnie i znowu wpatrywałam się w ścianę.
- Hola. Jak się czujesz? Pomyślałam sobie, że przydadzą ci się odwiedziny. - po chwili zbliżyła się do mnie, ale na bezpieczną odległość. Widocznie ona jako jedyna słuchała zdrowego rozsądku i wolała się trzymać z dala ode mnie.
- Jest coraz lepiej, chociaż czasami nadal nie potrafię spać. Cristian mi pomaga, chociaż dziwię mu się, że nadal tu jest. Spójrz na mnie, jak ja wyglądam ? - podniosłam głowę i dopiero teraz zauważyłam jakieś małe dziecko, które trzymała na rękach. - O, a kto to ? To twój synek ? - byłam spokojna, nie robiłam żadnych gwałtownych ruchów próbując ją uspokoić. Byłam wykończona by cokolwiek zrobić. Nie potrafiłam nawet ruszyć dłonią.
- A dlaczego miałoby go tu nie być? Kocha cie. Dużo przeżyłaś i musisz dojść do siebie. To zrozumiałe. - pocałowała małego w główkę. - Tak, to mój synek. Ma na imię Dylan.
- On kocha Merche.. No ale .. Nie ważne. Brako.. Nie nic. - pokręciłam głową. Co ja tak na prawdę chciałam powiedzieć ? Pogubiłam się, no nie ważne - Śliczny - uśmiechnęłam się.
- Uwierz mi, wiem co mówie. Gdyby cie kochał, to by go tu nie było. Jesteś dla niego najważniejsza, ważniejsza ode mnie i chłopaków. - Usiadła na krześle obok łóżka - Dla ciebie skoczyłby w ogień.
Siedziałam zamyślona. Może to prawda, że on mnie kocha. Nie, to nie prawda. Robi to z tego samego powodu co Tomek. Jest mu wstyd i czuje się temu wszystkiemu winny. 
- Przepraszam - powiedziałam nagle.
- Za co mnie przepraszasz? To raczej ja powinnam przeprosić.
- Tomek mi opowiadał, że przeze mnie leżałaś w szpitalu i mogłaś go stracić - spojrzałam wymownie na dziecko które trzymała.
- Ale nie straciłam i to jest najważniejsze. - chyba trochę ją tym zmieszałam. Wydawało mi się, że walczyła ze sobą by nie powiedzieć, czegoś nieodpowiedniego.
- Ty nie masz za co mnie przepraszać. To nie ty uwięziłaś mnie w tej piwnicy i nie gwałciłaś mnie co wieczór - no i zaczęło się. Mimowolnie zaczęłam zaciskać pięści, nie czując bólu. To wszystko przez te wspomnienia. Chwilę później po dłoniach zaczęła ściekać mi krew, ale nie przejmowałam się tym.
- Ale to przeze mnie wszyscy byli na ciebie wściekli i nie zainteresowali się twoim zniknięciem.
Do sali wszedł Tello. Z przerażoną miną od razu do mnie podbiegł i zaczął opatrywać mi dłonie. Czułam przyjemne ciepło jego dłoni, które koiło ból. 
- Nic Ci nie jest ? - zapytał, patrząc na nią.
- Nie, jesteśmy cali.
Uśmiechnął się i podszedł do niej, ucałował jej policzek, po czym spojrzał na malca.
- Witaj na świecie Victorze Valdesie Junior - zaśmiał się i przytulił przyjaciółkę z całej siły.
- Ma na imię Dylan. Ciebie też dobrze widzieć Cris. - odwzajemniła gest.
- Może wyjdziemy na korytarz porozmawiać ?
- Dobrze. - wstała i podchodząc do mnie ucałowała czubek mojej głowy. - Trzymaj się Aga i pamiętaj, że wszyscy jesteśmy z tobą. - to mówiąc wyszła, a za nią chłopak z rzeczami jej dziecka.

***

- Wszystko w porządku ? - spytał wracając do sali. Sam nie wyglądał najlepiej, a to mnie pytał się o samopoczucie. Usiadł obok mnie i delikatnie objął ramieniem.
- To raczej ja powinnam o to zapytać. Pokłóciłeś się z Aną ?
- Nie ... - zawahał się, ale wymownie na niego spojrzałam, co dodało mu odwagi - No może trochę. Chyba jest na mnie bardzo zła za to, że skupiłem całą swoją uwagę na Tobie i zapomniałem o bożym świecie. Ja się po prostu o Ciebie martwię.
- Już niedługo stąd wyjdę, to nie będziesz się musiał o mnie martwić. Wrócisz do swoich znajomych i w 100% skupisz się na treningach. Nie będziesz już miał wyrzutów sumienia. - uwolniłam się z jego objęć i schowałam po same uszy pod kołdrą. Co ja takiego właściwie robiłam ? W pewnym sensie mówiłam prawdę. Nie potrafiłam uwierzyć, że jeszcze może mu na mnie zależeć z własnej nie przymuszonej woli. Nikt nigdy nie zdoła mnie do tego przekonać. Teraz jest ze mną tylko dlatego, że według jego twierdzeń, to przez niego Carlos mnie porwał. 
- Agnieszka, o czym ty mówisz ? - zmienił ton głosu. Teraz można było usłyszeć troskę, która zastąpiła smutek. Próbował ściągnąć kołdrę z mojej twarzy, ale mu na to nie pozwoliłam.
- Powinieneś być teraz przy Merche... - wydusiłam z siebie z bólem. To było dla mnie za ciężkie. Ledwo przeszło mi to przez gardło, ale czułam, że tak jest. 
- Gdybym nie chciał być przy Tobie, to dawno by mnie tu nie było. 
- To co tu jeszcze robisz ? - odkryłam się tak nagle i spojrzałam mu prosto w oczy. 
- Agnieszka ... Ja ... Ja Cię kocham - dotknął mojej twarzy. Przez chwilę myślałam, że dostanę kolejnego ataku strachu, lecz teraz było inaczej. Widziałam w jego oczach prawdziwą miłość, a to dodało mi odwagi i siły by zachować spokój. Mimo wszystko nie powstrzymałam natłoku łez, które zaczęły powoli spływać po moich policzkach. Czułam jak nabieram kolorów na twarzy i wszystko powoli się zmienia. To było jak taki nagły zastrzyk energii. 
- Kocham Cię i już nigdy Cię nie odpuszczę ! Obiecuję ! - powtórzył i złożył pocałunek na moim czole. 

***

Z dnia na dzień stawałam się silniejsza. Nawet lekarze byli zaskoczeni jak szybko wracam do zdrowia. Jeszcze czasami zdarzały mi się ataki, ale już nie kaleczyłam samej siebie. Tello też starał się zmienić. To znaczy starał się by żadne z jego przyjaciół nie czuło się odrzucone z mojego powodu. Jak się dowiedzieliśmy, Ana niedługo ma zostać żoną Victora, więc Tello postanowił, że jej pomoże w przygotowaniach do ślubu. Mimo tego, że prawie całe dnie spędzał z dala ode mnie, to każdej nocy czuwał przy moim łóżku.
Właśnie przebierałam się z piżamy w normalne codziennie ciuchy, gdy do sali ktoś zapukał.
- Chwileczkę - krzyknęłam i szybko wciągnęłam spodenki - Już !
- Hej, ślicznie wyglądasz - do sali wszedł Cris i ucałował mnie w policzek, co w ogóle mnie już nie przerażało, ale na nic więcej mu nie pozwalałam. Zdecydowaliśmy, że wszystko drobnymi małymi kroczkami, przecież nigdzie się nie śpieszy. Co do wyglądu to faktycznie czułam się o niebo lepiej. Kolory na mojej bladej twarzy powróciły, a rany ładnie się goiły. Po niektórych już nawet nie było śladu.
- Fajnie, że już jesteś i możemy stąd wyjść - uśmiechnęłam się i sięgnęłam po torebkę.
- Nie wierzę, że w końcu po miesiącu mogę Cię stąd zabrać.
- Dla mnie ten miesiąc trwał wieczność. Chcę już wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza. Wyjdźmy już - błagałam. Miałam dość tych białych ścian i ciasnego pomieszczenia. Ten psychiatryk doprowadzał mnie do szaleństwa. Chciałam znaleźć się już w swoim przytulnym pokoiku, uścisnąć małą Izabel i poczuć radość życia.
- Chodźmy, Tomek już na nas czeka przed wejściem. Gotowa ? - spytał przewieszając sobie moją torbę na ramieniu.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - uśmiechnięta chwyciłam go za rękę i razem wyszliśmy z kliniki.


czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 9

muzyka ]

Z dnia na dzień było coraz lepiej. A przynajmniej tak mi się wydawało. Może to wszystko przez te tabletki, którymi faszerują mnie pielęgniarki i lekarze. Tomek przychodził codziennie by mnie odwiedzić. Tylko on wraz z Luz i Isabel. To była moja najbliższa rodzina, którą tutaj miałam. Matka jak się okazało, nawet nie wiedziała o moim zaginięciu, więc postanowiłam jej teraz nie informować. Tomek z pokorą zgodził się z moją prośbą. Sam nie chciał jej niepokoić. W końcu to pod jego opieką mnie porwali. Nadal nie potrafił sobie tego wybaczyć. 
Nikt więcej mnie nie odwiedzał. Domyślałam się, że nie mają pozwolenia, by tu przyjść. Przynajmniej tak sobie to tłumaczyłam. Nie chciałam pytać wujka, bo bałam się jego odpowiedzi. Tak bardzo bałam się usłyszeć, że nie chcą mnie widzieć. Kiedyś przecież byłam z nimi tak blisko, a teraz .. Wszystko popsułam. Nienawidzili mnie za to co zrobiłam Anie Puyol. Niepotrzebnie na nią wyskoczyłam. Przecież widziałam w jakim jest stanie, a na dodatek powinnam ugryźć się w język i zachować to wszystko dla siebie.
Minął tydzień od momentu gdy trafiłam do szpitala. Siedziałam zwinięta w kłębek. Słuchałam muzyki, dobiegającej ze słuchawek. W końcu mogłam wrócić do świata żywych (o ile tak można nazwać, siedzenie w szpitalu bez możliwości wyjścia na dwór czy nawet na korytarz). Spojrzałam na zegarek i zorientowałam się, że nadeszła pora w której zawsze odwiedzał mnie wujek. Wstałam z łóżka, poprawiłam włosy i przemyłam twarz. Gdy już miałam wrócić z powrotem do leżenia, otworzyły się drzwi. To był Tomek.
- Cześć słoneczko - podszedł do mnie i ucałował mnie w policzek, ale nie zamknął za sobą drzwi. Robił to zawsze od razu po wejściu. Nie chciał denerwować pielęgniarek.
- Cześć - uśmiechnęłam się delikatnie, po czym chciałam zamknąć drzwi.
- Poczekaj, mam dla Ciebie niespodziankę - wyszedł z pomieszczenia i wrócił już nie sam. Za nim nieśmiało kroczył... Nie potrafiłam uwierzyć własnym oczom. Nie było by nocy, podczas której nie śniłabym o tej twarzy. Miałam ochotę rzucić mu się w ramiona, ale w ostatniej chwili wróciły wspomnienia o cielesnym dotyku. Zadrżałam i nie ruszyłam się z miejsca.
- Witaj Agnieszko - nadal nie nauczył się wypowiadać mojego imienia. To brzmiało tak rozkosznie, jednak nie wiedziałam jak powinnam zareagować. Nie patrzył na mnie, głowę miał opuszczoną. Wyglądał jakby sprawdzał czy ma dobrze zawiązane adidasy. 
- Hola - odpowiedziałam cicho i wróciłam pod ciepłą pierzynę. Serce gwałciło mi klatkę piersiową na jego widok, a jego głos pieścił moje uszy. 
Uniósł głowę i dopiero teraz na mnie spojrzał. Nie wypowiedział tego, ale przeraził go mój wygląd. Nie dziwię się. Wyglądałam koszmarnie. Na ręce nadal miałam opatrunek, który co jakiś czas musieli mi zmieniać. Niestety za każdym razem coś było nie tak i rana nie chciała się goić. Zdecydował się usiąść obok mnie, w tym samym momencie Tomek opuścił pomieszczenie.
- Jak się czujesz ? - spytał kładąc dłoń na mojej. Speszyło mnie to, ale poczułam miłe mrowienie.
- To zależy, jak bardzo źle wyglądam - uśmiechnęłam się na krótko, lecz chwilę później znowu na mojej twarzy zagościł smutek.
Między nami zapanowała krępująca cisza. Nikt nie wiedział co powiedzieć, a ja sama zamyśliłam się o niczym. Wpatrywałam się w ścianę na przeciwko mnie. Czasami zdarzały mi się takie zawiasy. Starałam się wtedy o niczym nie myśleć. Tak było łatwiej.
- Tęskniłam za Tobą - wypaliłam nagle.
Tello spojrzał na mnie zaskoczony. Spojrzeliśmy sobie w oczy i widziałam w nich to co kiedyś. Widziałam w nich miłość. Tylko czy ona była skierowana do mnie ? Jego twarz zbliżała się do mojej, a ja nie mogłam zareagować. Miałam mieszane uczucia. Nim się spostrzegłam on złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Przestraszyłam się i krzyknęłam wniebogłosy. Zamknęłam oczy, zatkałam uszy i krzyczałam. Przed oczami miałam znowu Jarka, który się do mnie dobierał. Nie potrafiłam go wymazać z pamięci.
Po chwili krzyczenia poczułam ukłucie na przed ramieniu i wszystko zaczęło się rozmywać. Poczułam błogą ulgę. Zaczęłam spadać w objęcia Morfeusza.

* Tomek *

Siedziałem w szpitalnej kawiarence nieświadom niczego. Popijałem kawkę i czytałem gazetę, czekając na Cristiana. Nie chciałem im przeszkadzać, tym bardziej gdy w końcu odważył się do niej przyjść. Nie raz przyjeżdżał ze mną do szpitala, ale zawsze obawiał się do niej zajrzeć. W końcu zebrał się na odwagę i zrobił to. 
- Panie Mazur ! O, tu Pan jest. Muszę z Panem porozmawiać. Teraz - podszedł do mnie lekarz Agnieszki. Jego twarz nie wyrażała zbyt dużo emocji, ale domyślałem się, że coś się stało, skoro aż tutaj mnie szukał - Proszę za mną do gabinetu.
Wstałem i poszedłem za nim. Nie wiedziałem czego mogę oczekiwać. Przechodziliśmy właśnie obok jej sali i zobaczyłem roztrzęsionego Tello. Nie miałem chwili, żeby do niego podejść i zapytać co się stało. Musiałem kierować się za lekarzem. Miałem nadzieję, że on mi wszystko wytłumaczy.
Weszliśmy do jego gabinetu, zająłem miejsce na krześle i czekałem na to co ma mi do powiedzenia. 
- Panna Agnieszka Kortez miała dzisiaj atak. Musieliśmy podać dożylnie środki uspokajające. 
- Co to znaczy ? - rozumiałem to co do mnie mówi, ale nie wiedziałem co ma przez to na myśli. Jaki Atak ?
- Sądzę, że tutaj nie możemy nic więcej dla niej zrobić. Chciałbym doradzić Panu pewną klinikę psychiatryczną, w której Agnieszka będzie pod dobrą opieką specjalistyczną. Ona potrzebuje trochę czasu i profesjonalnej pomocy, której niestety nie możemy jej tutaj zagwarantować.
Załamałem się. Nie wiedziałem, że aż tak źle z nią jest. Mimo wszystko nadal nie wiedziałem na czym polegają jej ataki. I co powinienem zrobić ? Oparłem głowę na dłoniach i musiałem sobie to wszystko przemyśleć. Skoro takie jest najlepsze wyjście dla niej to powinienem spróbować. Przecież na tym mi najbardziej zależało, by wyzdrowiała i bym mógł odkupić swoje grzechy. 
- Zgoda - powiedziałem i wyszedłem z gabinetu. Wróciłem do Tello, który nadal siedział przygnębiony i roztrzęsiony na plastikowym krzesełku.
- To wszystko moja wina - mówił szlochając - Nie powinienem był tak szybko okazywać jej uczuć... Gdybym jej nie pocałował, to by nie miała tego ataku. 
- Cristian, stop - dotknąłem jego ramienia. - Nie możemy się ciągle obwiniać. Dużo przeszła, a teraz jeszcze musimy ją przenieść do kliniki, tam jej pomogą.
- Jak to do kliniki ? - spojrzał na mnie zapłakanymi oczyma. 
- Zapewnią jej tam odpowiednią opiekę. Ty również będziesz mógł ją tam odwiedzać. Wszystko będzie dobrze - przytuliłem go. Oboje tego potrzebowaliśmy.