czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 9

muzyka ]

Z dnia na dzień było coraz lepiej. A przynajmniej tak mi się wydawało. Może to wszystko przez te tabletki, którymi faszerują mnie pielęgniarki i lekarze. Tomek przychodził codziennie by mnie odwiedzić. Tylko on wraz z Luz i Isabel. To była moja najbliższa rodzina, którą tutaj miałam. Matka jak się okazało, nawet nie wiedziała o moim zaginięciu, więc postanowiłam jej teraz nie informować. Tomek z pokorą zgodził się z moją prośbą. Sam nie chciał jej niepokoić. W końcu to pod jego opieką mnie porwali. Nadal nie potrafił sobie tego wybaczyć. 
Nikt więcej mnie nie odwiedzał. Domyślałam się, że nie mają pozwolenia, by tu przyjść. Przynajmniej tak sobie to tłumaczyłam. Nie chciałam pytać wujka, bo bałam się jego odpowiedzi. Tak bardzo bałam się usłyszeć, że nie chcą mnie widzieć. Kiedyś przecież byłam z nimi tak blisko, a teraz .. Wszystko popsułam. Nienawidzili mnie za to co zrobiłam Anie Puyol. Niepotrzebnie na nią wyskoczyłam. Przecież widziałam w jakim jest stanie, a na dodatek powinnam ugryźć się w język i zachować to wszystko dla siebie.
Minął tydzień od momentu gdy trafiłam do szpitala. Siedziałam zwinięta w kłębek. Słuchałam muzyki, dobiegającej ze słuchawek. W końcu mogłam wrócić do świata żywych (o ile tak można nazwać, siedzenie w szpitalu bez możliwości wyjścia na dwór czy nawet na korytarz). Spojrzałam na zegarek i zorientowałam się, że nadeszła pora w której zawsze odwiedzał mnie wujek. Wstałam z łóżka, poprawiłam włosy i przemyłam twarz. Gdy już miałam wrócić z powrotem do leżenia, otworzyły się drzwi. To był Tomek.
- Cześć słoneczko - podszedł do mnie i ucałował mnie w policzek, ale nie zamknął za sobą drzwi. Robił to zawsze od razu po wejściu. Nie chciał denerwować pielęgniarek.
- Cześć - uśmiechnęłam się delikatnie, po czym chciałam zamknąć drzwi.
- Poczekaj, mam dla Ciebie niespodziankę - wyszedł z pomieszczenia i wrócił już nie sam. Za nim nieśmiało kroczył... Nie potrafiłam uwierzyć własnym oczom. Nie było by nocy, podczas której nie śniłabym o tej twarzy. Miałam ochotę rzucić mu się w ramiona, ale w ostatniej chwili wróciły wspomnienia o cielesnym dotyku. Zadrżałam i nie ruszyłam się z miejsca.
- Witaj Agnieszko - nadal nie nauczył się wypowiadać mojego imienia. To brzmiało tak rozkosznie, jednak nie wiedziałam jak powinnam zareagować. Nie patrzył na mnie, głowę miał opuszczoną. Wyglądał jakby sprawdzał czy ma dobrze zawiązane adidasy. 
- Hola - odpowiedziałam cicho i wróciłam pod ciepłą pierzynę. Serce gwałciło mi klatkę piersiową na jego widok, a jego głos pieścił moje uszy. 
Uniósł głowę i dopiero teraz na mnie spojrzał. Nie wypowiedział tego, ale przeraził go mój wygląd. Nie dziwię się. Wyglądałam koszmarnie. Na ręce nadal miałam opatrunek, który co jakiś czas musieli mi zmieniać. Niestety za każdym razem coś było nie tak i rana nie chciała się goić. Zdecydował się usiąść obok mnie, w tym samym momencie Tomek opuścił pomieszczenie.
- Jak się czujesz ? - spytał kładąc dłoń na mojej. Speszyło mnie to, ale poczułam miłe mrowienie.
- To zależy, jak bardzo źle wyglądam - uśmiechnęłam się na krótko, lecz chwilę później znowu na mojej twarzy zagościł smutek.
Między nami zapanowała krępująca cisza. Nikt nie wiedział co powiedzieć, a ja sama zamyśliłam się o niczym. Wpatrywałam się w ścianę na przeciwko mnie. Czasami zdarzały mi się takie zawiasy. Starałam się wtedy o niczym nie myśleć. Tak było łatwiej.
- Tęskniłam za Tobą - wypaliłam nagle.
Tello spojrzał na mnie zaskoczony. Spojrzeliśmy sobie w oczy i widziałam w nich to co kiedyś. Widziałam w nich miłość. Tylko czy ona była skierowana do mnie ? Jego twarz zbliżała się do mojej, a ja nie mogłam zareagować. Miałam mieszane uczucia. Nim się spostrzegłam on złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Przestraszyłam się i krzyknęłam wniebogłosy. Zamknęłam oczy, zatkałam uszy i krzyczałam. Przed oczami miałam znowu Jarka, który się do mnie dobierał. Nie potrafiłam go wymazać z pamięci.
Po chwili krzyczenia poczułam ukłucie na przed ramieniu i wszystko zaczęło się rozmywać. Poczułam błogą ulgę. Zaczęłam spadać w objęcia Morfeusza.

* Tomek *

Siedziałem w szpitalnej kawiarence nieświadom niczego. Popijałem kawkę i czytałem gazetę, czekając na Cristiana. Nie chciałem im przeszkadzać, tym bardziej gdy w końcu odważył się do niej przyjść. Nie raz przyjeżdżał ze mną do szpitala, ale zawsze obawiał się do niej zajrzeć. W końcu zebrał się na odwagę i zrobił to. 
- Panie Mazur ! O, tu Pan jest. Muszę z Panem porozmawiać. Teraz - podszedł do mnie lekarz Agnieszki. Jego twarz nie wyrażała zbyt dużo emocji, ale domyślałem się, że coś się stało, skoro aż tutaj mnie szukał - Proszę za mną do gabinetu.
Wstałem i poszedłem za nim. Nie wiedziałem czego mogę oczekiwać. Przechodziliśmy właśnie obok jej sali i zobaczyłem roztrzęsionego Tello. Nie miałem chwili, żeby do niego podejść i zapytać co się stało. Musiałem kierować się za lekarzem. Miałem nadzieję, że on mi wszystko wytłumaczy.
Weszliśmy do jego gabinetu, zająłem miejsce na krześle i czekałem na to co ma mi do powiedzenia. 
- Panna Agnieszka Kortez miała dzisiaj atak. Musieliśmy podać dożylnie środki uspokajające. 
- Co to znaczy ? - rozumiałem to co do mnie mówi, ale nie wiedziałem co ma przez to na myśli. Jaki Atak ?
- Sądzę, że tutaj nie możemy nic więcej dla niej zrobić. Chciałbym doradzić Panu pewną klinikę psychiatryczną, w której Agnieszka będzie pod dobrą opieką specjalistyczną. Ona potrzebuje trochę czasu i profesjonalnej pomocy, której niestety nie możemy jej tutaj zagwarantować.
Załamałem się. Nie wiedziałem, że aż tak źle z nią jest. Mimo wszystko nadal nie wiedziałem na czym polegają jej ataki. I co powinienem zrobić ? Oparłem głowę na dłoniach i musiałem sobie to wszystko przemyśleć. Skoro takie jest najlepsze wyjście dla niej to powinienem spróbować. Przecież na tym mi najbardziej zależało, by wyzdrowiała i bym mógł odkupić swoje grzechy. 
- Zgoda - powiedziałem i wyszedłem z gabinetu. Wróciłem do Tello, który nadal siedział przygnębiony i roztrzęsiony na plastikowym krzesełku.
- To wszystko moja wina - mówił szlochając - Nie powinienem był tak szybko okazywać jej uczuć... Gdybym jej nie pocałował, to by nie miała tego ataku. 
- Cristian, stop - dotknąłem jego ramienia. - Nie możemy się ciągle obwiniać. Dużo przeszła, a teraz jeszcze musimy ją przenieść do kliniki, tam jej pomogą.
- Jak to do kliniki ? - spojrzał na mnie zapłakanymi oczyma. 
- Zapewnią jej tam odpowiednią opiekę. Ty również będziesz mógł ją tam odwiedzać. Wszystko będzie dobrze - przytuliłem go. Oboje tego potrzebowaliśmy.


2 komentarze:

  1. Ta piosenka *...*
    Biedna Aga, będzie miała teraz psychikę zniszczoną przez tych dupków..
    Ale Tello się nią zaopiekuje i wszystko się ułoży ;)
    Ale szkoda mi Crisa :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczuje jej. I Tello tak samo. Eh, niech wszystko szybko się ułoży.

    OdpowiedzUsuń