sobota, 28 września 2013

Rozdział 2

Nie wiem ile czasu spędziłam nieprzytomna. W ogóle nie miałam pojęcia jaki jest dzień miesiąca, a nawet tygodnia. Chyba dosypał mi czegoś do jedzenia. Ubrania, które miałam na sobie założone były całe porwane, a spodnie do połowy ściągnięte.
- Co do jasnej .. ?! - niemalże krzyknęłam widząc plamy krwi na materacu.
- Co się drzesz szmato ? - drzwi się otworzyły i wszedł jakiś mężczyzna, którego na początku nie kojarzyłam. Skojarzyłam jego twarz, dopiero gdy podszedł bliżej.
- To ty ...
- Surprise szmato - podszedł do mnie i uderzył mnie w twarz.
Dlaczego ja od razu nie skojarzyłam jego głosu, wyrzeźbionego ciała i tego jak się do mnie zwracał. To on podczas moich urodzin chciał mnie zgwałcić ! Pieprzony striptizer. Czyżby to on w końcu dopiął swego ?
- Co ty tu robisz ? - skuliłam się w pod ścianą i przykrywałam materiałem robiącym mi za kołdrę.
- Odebrałem to czego nie chciałaś mi dać za pierwszym razem - zaśmiał się szyderczo - Pora na drugą turę.
Zbliżał się do mnie, a ja próbowałam uciekać. Tylko gdzie mogłam uciec ? Nigdzie. Jednym ruchem ściągnął mi spodnie. Wykorzystałam moment, gdy moja stopa znajdowała się blisko jego krocza i z impetem go kopnęłam. Zwinął sie z bólu i krzyczał wniebogłosy. Podbiegłam do drzwi. Uderzałam w nie pięściami mając nadzieję, że ktoś mnie usłyszy i uwolni od niego. Lecz to nie przyniosło nic dobrego. Wrócił mój wcześniejszy oprawca, Jarek.
- Czego wyjesz ? - spytał mnie, po czym kopnął w brzuch z całej siły. W ustach poczułam gorzki smak krwi, którą od razu wyplułam. Czułam się okropnie. Nie dość, że byłam zbluzgana przez striptizera to jeszcze cała poobijana.
Chwilę później lekko otumaniona poczułam jak przenoszą mnie z powrotem na prowizoryczne łóżko. Nie miałam siły się bronić, więc robili ze mną co chcieli. Jeden z nich rozpiął sobie spodnie i bez żadnego ostrzeżenia wepchnął mi swoje sflaczałe mięso do buzi. Dławiłam się, ale on nie przestawał. Drugi natomiast zajął się mną od dołu.
To było najgorsze kilkadziesiąt minut mojego życia. Gdy w końcu mnie zostawili opadłam bezsilnie i zaczęłam płakać. Na prawdę czułam się jak dziwka. Może zasłużyłam sobie na to wszystko ? Najpierw porzuciłam osobę, która mnie kochała i dbała o mnie, a gdy mi wybaczył - zrobiłam to ponownie. Jak w ogóle mogłam za to wszystko winić Anę ? Byłam żałosna. Chyba wolałabym żeby mnie zabili, niż przeżywać to wszystko każdego dnia. Kto wie ile razy mnie zgwałcili podczas tego jak byłam nieprzytomna.
Wyszli zostawiając mnie samą. Dziękowałam Bogu za to, że już skończyli. Uniosłam głowę i zaczęłam dokładnie rozglądać się po pomieszczeniu, szukając czegoś ostrego. Chciałam wstać, ale gdy tylko spróbowałam, nogi się pode mną ugięły. Na czworaka wędrowałam po pomieszczeniu, aż w końcu znalazłam jakieś stępione ostrze. Rzuciłam je na swój materac i czołgając się wróciłam.
Oparłam się o ścianę plecami i wzięłam do ręki ten pęknięty nóż, czy co to tam było. Trzymałam go i patrzyłam na moją drugą rękę. Ostrzejszą stroną przyłożyłam do żył i niepewnym ruchem zaczęłam się ciąć. Pierwsza rana, była tak płytka, że krew w ogóle nie leciała. Zaczęłam robić kolejną i kolejną, aż nagle usłyszałam jak ktoś biegnie w moją stronę.
- Zostaw to, nie możesz tak - miękki, delikatny głos. Wróciła brunetka. Moje ciało się rozluźniło. Przy niej czułam się spokojnie. Nie mogę powiedzieć, że jej ufałam, bo tak nie było. Wyrwała mi narzędzie i wyrzuciła je przez otwarte drzwi. Gdybym tylko miała więcej sił, mogłabym uciec, ale to było ponad moje siły.
Dziewczyna wzięła jakąś czystą szmatę i rozrywając ją, owinęła mi poranioną rękę. Zadbała o mnie. Chyba była najmilszą osoba, którą spotkałam odkąd tutaj jestem.
- Co oni ci zrobili - złapała się za głowę i usiadła obok mnie. Wyglądała na naprawdę przejętą moim stanem.
- Poczekaj, zaraz wrócę. - powiedziała wybiegając i zabierając ze sobą ostrze.
Wróciła po 5 minutach z gorącą wodą w misce i jakąś gąbką. Zaczęła obmywać mi twarz, ręce, nogi. Woda cudownie pachniała, jakąś truskawką czy czymś. Koiła moje zszargane nerwy.
- Dziękuję - wydusiłam z siebie po wszystkim.
- Nie ma za co. Nie myśl, że godzę się z tym wszystkim co oni ci robią. Niestety nie mogę się odezwać, bo i ja tutaj trafię.
- Gdybyś tylko mnie nie powstrzymała, to byś nie miała problemu - powiedziałam prawie, że szeptem.
- Nie pozwolę Ci się zabić. Spróbuję Ci jakoś pomóc się z tą uwolnić. Będzie to trudne, ale pomogę Ci ! Tak poza tym to Ana jestem.

***

Drzemałam kiedy "odwiedził" mnie kolejny mężczyzna. Udawałam, że śpię by nie musieć na niego patrzeć. Wszedł i chwilę się w ogóle nie ruszał. Najwidoczniej stał i mi się przyglądał.  Przeklął i zaczął krzyczeć.
- Kurwa mać ! Kto jej to do cholery zrobił ?! Jarek, Jaymes ! Do mnie, szybko !
Nie, tylko nie oni. Na sam dźwięk ich imion każdy mięsień w moim ciele się spiął. Nie chciałam znowu tego przeżywać. Po policzkach spływały mi łzy, więc bardziej schowałam twarz w poduszkę.
- Co się stało, szefie ? - spytali równocześnie. Ah tak, czyli to był ich szef. Chciałam na niego spojrzeć, ale wiedziałam, że nie mogę bo zauważą, ze nie śpię.
- Widzieliście jak ona wygląda ?! Cała posiniaczona, ma jakąś szmatę całą przesiąkniętą krwią na ręce i potargane ciuchy. Co wyście jej zrobili ?!
- To co szef kazał - Jarek powiedział prawie nie dosłyszalnie.
- Musiałem z nią wyrównać rachunki - dokończył Jaymes.
- Jaymes, wypierdalaj stąd i nie wracaj ! Nie za to Ci płaciłem ! - ich szef nadal krzyczał - Jarek, a ty nie masz prawa się do niej więcej zbliżać. Ona miała być cała i zdrowa. Za martwą nie dostane żadnego szmalu, czy ty tego nie rozumiesz ?!
Chwile później już nie słyszałam nikogo. Lekko odwróciłam głowę i doznałam szoku. Na progu siedział nie kto inny jak brat Tomka, Carlos. Twarz miał schowaną w dłoniach, a łokcie oparte na udach. Jeszcze nigdy nie widziałam jego twarzy, poznałam go po budowie ciała i jego kręconych krótkich włosach. Przed oczami miałam moment, gdy uratowaliśmy małą Isabel. Tylko, że jej zaginięciem, każdy się zainteresował, a mną nikt. Dlatego bałam się jak długo będę musiała tu siedzieć. Może wieczność ?
- O, witaj Agnieszko - uniósł głowę i spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem.
- Ja Cię znam - wyszeptałam, bo to jedyne co potrafiłam. Wszystko mnie bolało.
- Tak ? To jak mam na imię ?
- Jesteś Carlos, brat mojego wujka. Czego ode mnie chcesz ?
- Wujka, to tak go nazywasz. Też jestem twoim wujkiem - uśmiechnął się.
- Nigdy nim nie będziesz. Nie po tym co mi zrobiłeś.
- To nie moja wina. To ci frajerzy Ci to zrobili. Nie ja im kazałem to robić. Poza tym, mój braciszek jest mi winny sporo kasy, a ty pomożesz mi je odzyskać.
- Jak niby do cholery mam ci pomóc, skoro siedzę w tym więzieniu ? - nie rozumiałam jego toku myślenia, ale kłamał jak najęty.
- To właśnie twoja rola. Na pewno Cię już szuka. Niedługo do niego napiszę.
- Mylisz sie, nikt mnie nie będzie szukał - powiedziałam i odwróciłam się w drugą stronę. Usłyszałam jak się oddala i zamyka drzwi na zamek.

** Tomek **

Minęły 2 tygodnie odkąd Aga wyjechała. Byłem pewny, że wróciła do Polski. Niedługo zaczną się studia, więc to nic dziwnego. Pewnie znalazła wymarzone studia w Polsce. Kto ją zrozumie. Zabrała swoje wszystkie rzeczy oraz samochód, który jej pożyczaliśmy. Nie przeszkadzało mi to, bo tylko ona z niego korzystała.
Siedziałem akurat w pracy nad stertą papierów, aż nagle zadzwonił mój prywatny telefon.
- Cześć Tomek, co tam u Ciebie ? - dzwoniła mama Agnieszki.
- No witam, właśnie w pracy siedzę. Już dawno miałem wyjść, ale się zasiedziałem. A co tam u was w domu ?
- Bardzo dobrze, a nawet coraz lepiej. Dostałam awans i zarabiam więcej, co również łączy się z większym wymiarem godzin.  A jak się ma moja Agniesia ? Od kilku dni nie odbiera moich telefonów, więc zadzwoniłam do Ciebie
To co powiedziała, zaczęło mnie zastanawiać. Mimo wszystko nadal byłem pewny, że wróci do domu. Powiedziałem chłopakom, że nie ma jej w Polsce, bo bałem się o nią. Byli wtedy za bardzo źli na nią i nikt nie wiedział co mogliby jej zrobić.
- Pojechała na wycieczkę do Sevilli. Jak wróci to na pewno zadzwoni. Wybacz, ale muszę kończyć. Mam jeszcze dużo pracy. Do usłyszenia - skłamałem i nagle zacząłem się na prawdę zastanawiać co stało się z moją małą Agą. 



---------------------------------------------------------------
Mam dla was złą wiadomość. Wyjeżdżam na studia i niestety laptopa będę musiała oddać na gwarancje, więc zostaje mi tylko tablet. Będę coś pisać, ale nie wiem jak długie będą te rozdziały i kiedy będą one dodawane. Może być tak, że np. będę je pisać w domu czyli w weekendy. :( Przepraszam, ale to nie jest ode mnie zależne. Będę się starać ;***
Buziaczki

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 1

Uwaga, uwaga ! Zaczynam drugą część. Jednak przekonaliście mnie bym dalej pisała to opowiadanie, zresztą mam do niego sentyment. W końcu to jest moje pierwsze opowiadanie. Mam nadzieję, że wam się spodoba :)

--------------------------------------------------------------

- Hej Aga. – uniosłam głowę – Mogę do ciebie dołączyć? –  To była Ana. Kiwnęła tylko głową, a ona usiadła – Domyślam się, że twój stan spowodowany jest kłótnią z Cristianem.
- Tak. Przed chwilą rozmawialiśmy o ile można nazwać to rozmową. Pokłóciliśmy się, a potem odszedł ze swoją nową dziewczyną.  A Ramos wyjechał, bo ja nie potrafiłam przetrawić informacji, które mi podał. A wiesz, przez co to wszystko? Przez ciebie. – wstałam i spojrzałam na nią oskarżycielsko. Byłam zła, potwornie zła. Ona i Tello byli najlepszymi przyjaciółmi. Gdyby nie Merche i Ana nadal bym z nim była.
- Przeze mnie? Dlaczego? – starała się mówić spokojnym tonem.
- Wtrącasz się we wszystko! Przez twój wypadek zjawiła się Merche i odebrała mi Tello. Do tego byłaś z Ramosem i go w sobie rozkochałaś! Kto wie, może to dziecko, które nosisz wcale nie jest Victora tylko na przykład Cesca! Pilnuj swoich spraw i daj mi święty spokój! Domyślam się, że to ty kazałaś mu ze mną zerwać, prawda? Dziękuje ci bardzo! – z moich oczu ciekły łzy i cała trzęsłam się ze złości.
- Dlaczego nie spojrzysz na to, co sama zrobiłaś tylko obwiniasz mnie? To ty chciałaś, żebym przedstawiła cie Sergio. Poza tym, gdyby nie ja to nie wróciłabyś do Cristiana, bo wyjeżdżając do Polski zachowałaś się okropnie. Nie możesz obwiniać mnie o całe zło tego świata.
- No pewnie, przecież ty jesteś święta i nic nie zrobiłaś! Wiesz co?! Pieprz się Ana! – wrzasnęłam i uciekłam. Wbiegłam do domu przepychając się między ludźmi. Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść. Nie mogłam patrzeć na gruchającego Cristiana z Merche. To wszystko mnie bolało. A Anie się należało. Musiałam to z siebie wyrzucić. Chciała być moją przyjaciółką ? To dlaczego pchnęła Crisa w ręce innej ?
Wróciłam do domu taksówką i zaczęłam się pakować. Oprócz ciuchów chciałam zabrać swoje prezenty urodzinowe. Nie mogłam i nie chciałam ich tutaj zostawić. Wiedziałam, że będę musiała zacząć nowe życie. Wszystko zapakowałam do mojego białego Jeep'a. Na szczęście nikogo nie było w domu, więc nikomu nie musiałam się tłumaczyć. Było mi żal rozstać się z małą Isabel, pokochałam ją, ale musiałam.
Dodałam gazu i zwolniłam sprzęgło. Auto ruszyło z piskiem opon. Rzuciłam krótkie "żegnaj domku" i chwilę później, byłam daleko od niego. Jechałam przed siebie. Nie wyznaczyłam sobie żadnego celu. Do Polski nie chciałam wracać. Do Sary nie mogłam, bo od razu by się dowiedzieli. Nie miałam nikogo bliskiego. Na początku myślałam, że może by spróbować z Ramosem, ale szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. On przecież mnie nie chce.
Wjechałam na autostradę i cały czas gnałam przed siebie. Po prawie 3 godzinach jazdy, zaczynałam robić się strasznie zmęczona, przecież był środek nocy. Dojechałam akurat do Zaragozy, gdzie postanowiłam przenocować, a rano ruszyć dalej przed siebie. Zajechałam pod jakiś pierwszy lepszy hotel i poprosiłam o pokój. Na szczęście mieli jeszcze wolne pokoje. Znalazłam swój i od razu zaczęłam szukać łazienki. Chciałam zmyć z siebie całą złość i rozgoryczenie.
Po długiej i odprężającej kąpieli postanowiłam sprawdzić swój telefon. Przez całą drogę miałam wyłączone dźwięki, by nikt mnie nie poszukiwał. Na skrzynce głosowej ktoś się nagrał kilku krotnie, również miałam kilka nieodczytanych wiadomości tekstowych i kilkanaście nieodebranych połączeń. Odrobinę bałam się to wszystko sprawdzić, ale z drugiej strony byłam ciekawa.

Połączenia:
Tello x2, Victor x4, Shaki x4, Tomek x5

Wiadomości tekstowe i głowowe:

"Ana przez Ciebie jest w szpitalu ! Mało co nie zaczęła rodzić !
Tello"

Pierwsza wiadomość mnie przeraziła. Jak to Ana jest w szpitalu ? Przecież nic jej nie zrobiłam. To, że na nią nakrzyczałam, nie znaczy, że wywołałam u niej poród. Późniejsze wiadomości były tak samo dobijające.

"Agnieszko, proszę Cię wróć. Ana jest w opłakanym stanie. Rozumiem twoją wściekłość, ale nie powinnaś wyładowywać tego na niej.
Shaki"

"Agnieszka, gdzie jesteś ? Dlaczego zabrałaś swoje rzeczy ? Co się stało ?
Tomek"

"Już wszystko wiem. Proszę wróć do domu. Jakoś to załagodzimy.
Tomek"

Reszta była podobnej treści. Tello wydzierał się na mnie przez telefon nie zdając sobie sprawy, że to on doprowadził mnie do takiej złości. Było mi żal Any i nawet planowałam powrót, ale cholernie się bałam. Stwierdziłam, że muszę się przespać, by zadecydować co będę robić dalej.
Ułożyłam się wygodnie w łóżku, przykryłam kołdrą i oddałam się w objęcia Morfeusza. Miałam nadzieję, że jeśli się wyśpię to zapomnę o wydarzeniach dzisiejszego dnia.

***

-Zostawcie mnie ! Proszę zostawcie ! - rzucałam się i próbowałam wyrwać dwóm oprawcom. Nie wiedziałam która była godzina, ale na pewno jeszcze była noc. Nie mogłam nic zobaczyć, ponieważ miałam zawiązane oczy. Usłyszałam jak ktoś odrywa taśmę i zakleja mi ją usta. Próbowałam kopnąć któregoś z nich, ale gdy mi się udało to od razu dostałam po twarzy. 
Poczułam jak mnie podnoszą i gdzieś ze mną idą. Po chwili to tylko jeden mnie niósł. Zza nas doszedł mnie dźwięk zatrzaskiwanych drzwi oraz ciągnięcia mojej walizki. Przynajmniej zabrali moje rzeczy. Co ja mówię. Oni mnie porywają, a ja się cieszę, że biorą też moje rzeczy. Kto to mógł być i czego ode mnie chciał ?!
Była możliwość, że to brat Tomka - Carlos, ale dlaczego on chciałby mnie porwać. Przecież nic nie znaczyłam dla wujka. Zresztą po ostatnich wydarzeniach to nie możliwe, żeby ktoś w ogóle zaczął mnie szukać. Phhhii nikt nie chciałby mnie szukać. No dobra, może by chcieli, ale żeby się ze mną rozliczyć. Jeśli tym jednym miałby być Carlos, to kto był drugim porywaczem ?
Nie wiem jak przeszliśmy przez recepcję, ale byłam już w aucie. Poznałam to po ryku odpalanego silnika. Co z moim autkiem ?! Moim kochanym Jeep'em ? Czy to właśnie nim jedziemy ? Pewnie już coś z nim zrobili. Ktoś zorientowałby się, że zniknęłam jeśli nadal by stał na hotelowym parkingu. A tak mogą stwierdzić, że opuściłam hotel. Jeśli tak zrobili, to mają dobrze obmyślony plan. 
Ile godzin tak jechaliśmy ? Nie miałam bladego pojęcia. Zasnęłam. Obudziły mnie, dochodzące przez małe okienko, promienie słońca. Wokół siebie nie słyszałam nic. A co widziałam ? Byłam w jakiejś piwnicy chyba. Ściany były puste i obskurne. Wyglądało to okropnie i tak samo pachniało. Leżałam na jakimś starym materacu, chyba koloru białego. Był strasznie brudny, więc koloru nie dało się określić.
Chwilę później usłyszałam ciche pukanie do metalowych drzwi zza którymi byłam zamknięta. Ktoś je otworzył i w środku pojawiła się niewysoka, lecz bardzo ładna dziewczyna. Przyglądała mi się przez moment z przepraszającą miną, a w rękach trzymała tacę z zastawą.
- Cześć - szepnęła prawie niedosłyszalnie - Mam dla Ciebie jedzenie.
Podeszła do mnie i położyła tace obok materaca. Pachniało wybornie, ale nie miałam ochoty by cokolwiek zjeść. Byłam poobijana i nie miałam na nic siły.
- Jestem Ana. Czuję się okropnie, przez to co ci zrobili.
- Ana ! Nie rozmawiaj z nią ! Miałaś tylko zostawić jej jedzenie i wyjść ! - poznałam ten głos. Niestety. Przez chwilę nie potrafiłam dopasować go do twarzy, ale gdy przekroczył próg wszystko się wyjaśniło.
- Ty ! - warknęłam i pożałowałam tego, bo syknęłam z bólu. Miałam krwiaka od uderzenia w szczękę.
- Cześć kochanie . Ana wyjdź ! - skierował się do dziewczyny, która bez wahania do posłuchała - Tęskniłem za Tobą.
- Dlaczego ? - spytałam.
- Nie wiesz dlaczego ? W końcu jesteś moja. Moja i tylko moja ! Nie muszę Cię oglądać z tym całym Srejo.
- Tello ! - warknęłam. Nie przejmowałam się już bólem. Bardziej bolało mnie to jak nazywał mojego byłego narzeczonego. Nadal coś do niego czułam i nie mogłam pozwolić mu na taką zniewagę.
- On już nie jest ważny. Liczy się, że w końcu jesteśmy razem. Nie cieszysz sie złociutka ? - podszedł do mnie, kucnął i złapał mnie za twarz, bym spojrzała mu prosto w oczy. Nie potrafiłam znieść jego widoku. Jak on w ogóle mógł ?! Ufałam mu ! Wszyscy mu ufaliśmy.
- Mój wujek się dowie o tym, że mnie porwałeś. Z kim współpracujesz ?!
- Dowiesz się w swoim czasie - pchnął mnie w tył. Na szczęście upadłam na materac. Wstał i wyszedł. Zostawił mnie samą. Wolałam być sama w tym obskurnym miejscu, niż razem z nim. Nie wiadomo jeszcze co by wymyślił. Poprawiłam się, skuliłam i cicho płakałam. Zostałam uwięziona, przez kogoś komu ufałam. Mimo tego jak bardzo działał mi na nerwy, to jednak darzyłam go zaufaniem.