piątek, 25 października 2013

Rozdział 4

* Tomek *

- Witaj kochanie - siedziałem właśnie przy papierach z pracy, gdy na ramieniu poczułem dłoń mojej kochanej żony. Postanowiłem nie wtajemniczać jej w całą sprawę, więc w domu musiałem sprawiać pozory opanowanego. Choć tak na prawdę w środku byłem kłębkiem nerwów. Skąd do cholery mam wziąć 500 tysięcy euro na już ?! Przecież nawet nie mogę tyle wypłacić z banku ! Musiałbym to wcześniej zgłosić. Czy on w ogóle oszalał porywać Agnieszkę ? Boję się pomyśleć co mógł jej zrobić. Wybrał "najlepszy" moment na porwanie. Nawet nie zauważyliśmy jej zniknięcia. Może gdybym bardziej się nią interesował.. Przecież wiedziałem, że ten dupek jest nieobliczalny ! Gdybym tylko mógł cofnąć czas.. 
- Cześć - ucałowałem ją w policzek i pozwoliłem usiąść na swoich kolanach. 
- Nie pracujesz za dużo ? - spytała zatroskana.
- Już kończę. Niedługo jadę odwiedzić Anę w szpitalu. Muszę się chwilę oderwać od tych papierów. Nie będziesz miała mi za złe jeśli pojadę sam ? 
- Nie, oczywiście. Pojedziemy z Isabel do centrum handlowego. Mała rośnie jak na drożdżach, więc pora kupić kolejne buciki - uśmiechnęła się promiennie. To właśnie w tym uśmiechu się zakochałem. Jesteśmy ze sobą już kilka lat, a nasza miłość nie wygasa. Rozkwita na nowo każdego dnia. Nigdy nie lubiłem jej okłamywać, ale w tej sprawie musiałem zataić prawdę. Zaczęła by się zanadto martwić. 
- Kocham Cię - podniosłem ją z moich kolan, stanęliśmy naprzeciw siebie i czule ją pocałowałem
- To ja Cię kocham - powiedziała, po wzięciu głębszego oddechu - Wracaj do papierów i wracaj szybko z tego szpitala. Będę tęsknić - zachichotała i wtuliła się we mnie.
- Wrócę najszybciej jak się da ! Ja już tęsknie. Obiecaj, że będziesz na siebie i Isabel uważać. - uniosła oczy do góry i uważnie mi się przyglądała - Obiecaj.
- Obiecuję - ucałowałem ją w czoło i wypuściłem z ramion, chociaż strasznie się bałem, że im też może się coś stać. Zdawałem sobie sprawę, że dopóki Carlos nie będzie siedział w więzieniu, to nic nie jest pewne. Chciałem zatrudnić dodatkowych ochroniarzy, ale wtedy Luz zaczęłaby zadawać milion niewygodnych pytań. Muszę jeszcze poczekać.

***

Niespełna godzinę później zaparkowałem na szpitalnym parkingu. Siedziałem jeszcze chwilę w samochodzie próbując opanować nerwy. Podczas jazdy cały czas miałem wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Zacząłem popadać w paranoję. Wziąłem kilka głębszych oddechów, zebrałem się w sobie i ruszyłem na spotkanie z Aną. Biedna nadal musiała leżeć w tej niewygodnej pozycji. Ale czego nie robi się dla dobra dziecka i matki ? 
Przed salą ponownie wziąłem głębszy wdech i wydech po czym wszedłem do środka. W sali jak zwykle czuwał jej chłopak. Victor nigdy nie odstępował jej na krok. Nie potrafił się pogodzić z myślą, że coś może stać się jego dziecku. Doskonale go rozumiałem. Teraz czułem dokładnie to samo. Bałem się o życie Agnieszki, mojej żony i mojego dziecka. 
- Witaj Ano - uśmiechnąłem się do blondynki i ucałowałem ją na powitanie w oba policzki, po czym podałem dłoń bramkarzowi - Cześć Victor.
Oboje wyglądali na wykończonych, ale jednocześnie szczęśliwych, że mają siebie i mogą spędzać wspólnie czas. Tylko co to za spędzanie czasu w szpitalu ?
- Victor, idź odpocząć. Ja tu z nią trochę posiedzę - poprosiłem piłkarza. Próbował się sprzeciwić, ale nalegałem. Pożegnał się chwilowo ze swoją ukochaną i zostawił nas samych. Przyda mu się te kilka chwil odpoczynku. 
- Powiedz mi, jak się czujesz ? - usiadłem na zwolnionym przed chwilą krześle i chwyciłem jej delikatną dłoń. Od dawna była częścią naszego zespołu. Była dla wszystkich jak rodzina. Nasz najwierniejszy kibic. 
- Lekarze mówią, że z dzieckiem już jest coraz lepiej i sytuacja jest opanowana. Mam nadzieje, że niedługo pozwolą mi już normalnie się położyć. Wszystko mnie boli przez tą pozycje. A jak tam u Ciebie ? Wszystko w porządku ? 
W porządku ? Nic nie jest w porządku. Brat psychopata, porwali moją siostrzenicę i na dodatek obawiam się o resztę mojej rodziny. Nie sypiam nocami, bo jak tylko mi się przyśnie to męczy mnie jeden koszmar. Śni mi się to za każdym razem. Widzę jak Carlos znęca się nad Agnieszką. Bije ją jakimś kablem. Ona ma zakneblowane usta, przez co nikt nie może usłyszeć jej przeraźliwego krzyku. Co najgorsze, ja też tam jestem. Jestem tam i nie mogę nic zrobić. Nie mogę się ruszyć ani nic powiedzieć. Stoję tylko i przyglądam się jak on ją katuje. Jak jej się coś stanie, to sobie nie wybaczę. 
- Tak oczywiście - wymusiłem na sobie uśmiech, co nie uszło jej uwadze. Kurwa !
- Tomek, nie kłam. Co się dzieje ? 
- Nic, nie przejmuj się. W twoim stanie nie możesz się zamartwiać. - mocniej uścisnąłem jej dłoń, próbując ją wesprzeć i żeby zapomniała o tym wszystkim. Lecz za dobrze ją znałem. Wiedziałem, że tak łatwo nie odpuści. 
- Proszę, powiedź mi. Będzie ci lżej. - no to wpadłem jak śliwka w kompot.
- Mój pieprzony psychopatyczny brat wrócił. Żąda ode mnie pieniędzy. 500 tysięcy euro. I to na jutro. Miewam koszmary jak katuje kogoś z mojej rodziny, a ja nie mogę nic zrobić. Agnie... - no to mam za długi język. Tak bardzo starałem się nic nie powiedzieć, a i tak to zrobiłem. Ana spojrzała na mnie uważnie. Nie uszło to jej uwadze. Dobrze wiedziała czyje imię prawie wypowiedziałem. 
- Twój brat porwał Agnieszkę ?! - milczałem, bo co miałem powiedzieć. Na aparaturze zobaczyłem, że jej puls automatycznie przyśpieszył. 
- Siostro ! - krzyknąłem i zerwałem się z krzesła. W takim stanie nie powinna się denerwować. Po co ja w ogóle zaczynałem ten temat ?! Czy ja zawsze musiałem powiedzieć o jedno słowo za dużo ? 
Przepuściłem pielęgniarkę w drzwiach, która od razu podbiegła do Any. Podała jej jakieś środki na uspokojenie i wrogim wzrokiem spojrzała na mnie. Czyli czas mojej wizyty właśnie się skończył. Posłusznie wyszedłem i usiadłem na krzesełkach przed salą. 
- Przepraszam, czy wszystko z nią w porządku ? - spytałem, gdy zobaczyłem nadchodzącą w moją stronę pielęgniarkę.
- Tak, już tak. Proszę jej nie denerwować. Pani Puyol nie powinna się denerwować, bo to może zaszkodzić jej dziecku. Do widzenia - rzuciła oschle i poszła w stronę pokoju pielęgniarek. 

poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział 3

** Tomek **

Od kiedy dowiedziałem się, że nigdzie nie ma Agnieszki, nie potrafiłem spać. Całe noce zastanawiałem się i gdzie ona się podziewa. Sam nie wierzyłem w to co mówiłem jej rodzinie. Agnieszka nigdy nie wyjechałaby gdzieś bez słowa. Pewnie wróciłaby do domu. Jeśli nie było jej tam, ani u jej przyjaciół, to gdzie mogła uciec ? A może nie uciekła, tylko co jej się stało ? Nie miałem pojęcia gdzie jest, ale mając pieniądze można dowiedzieć się wszystkiego. A tym bardziej mając przyjaciół. 
Zdecydowałem się pojechać na trening i porozmawiać z piłkarzami. Wiedziałem, że znajdę tam kogoś, kto mi pomoże. Nawet nie musiałem się zastanawiać z kim porozmawiać, bo dokładnie wiedziałem, kto będzie mógł mi pomóc. Przywitałem się z Gerardo Martino i usiadłem na ławce, dokładnie im się przyglądając. Dzisiaj zachowywali się inaczej. Byli bardziej skupieni. Trochę mnie to zaskoczyło, ale cieszyłem się z tego powodu. Powinni się w końcu wziąć do roboty i poprawić obronę, która ostatnio kuleje. Czekałem aż skończą rozgrywać mini mecz. Nie mogłem się już doczekać, by móc porozmawiać z Crisem. On był odpowiedni to tej misji. 
- Tello ! Pod prysznic, a potem proszę się zjawić w moim gabinecie - krzyknąłem w jego stronę i wycofałem się do siebie. Szargały mną emocje. Martwiłem się o nią. Chciałem się tylko dowiedzieć, czy nic jej nie jest. Jak była małym dzieckiem, to była moim oczkiem w głowie. Wtedy jeszcze mieszkaliśmy niedaleko siebie i zawsze przychodziła do mnie ze swoją mamą. Sam byłem na siebie zły, że urwał nam się kontakt, ale ja musiałem wyjechać. Po prostu musiałem. Nie mogłem dłużej zostać w Polsce. Za dużo złych wspomnień. 
- Cześć Tomek, co się stało ? - do pomieszczenia wbiegł zziajany Cris. Włosy miał jeszcze mokre. Widać wziął sobie do serca powagę sprawy. Tylko po czym to wywnioskował ? Może jednak byłem dla niego zbyt oficjalny. Nie znamy się od dzisiaj.
- Zamknij drzwi, proszę - zrobił to o co go poprosiłem i usiadł na przeciw mnie - Słuchaj, potrzebuję twojej pomocy. 
- Tomek, przecież wiesz, że zawsze Ci pomogę. Mów co się stało, bo nie zapowiada się najciekawiej.
- I tak też jest - powiedziałem przygnębiony - Podejrzewam, że Agnieszka zaginęła. - chłopak wyglądał na zmieszanego. Nie wierzył w to co powiedziałem. Przez chwilę na jego twarzy można było zobaczyć strach, ale chwilę później zniknął. Stał się obojętny.
- Wiesz jak było między nami. Zostawiła mnie. Na pewno gdzieś dobrze się bawi. Może znalazła sobie kolejnego naiwnego piłkarza, który da jej wszystko to czego pragnie. Ona mnie nie potrzebuje. Zresztą, Ana nie może się teraz stresować, a to moja przyjaciółka. Od razu by zauważyła jak coś by się działo. 
- Nikt nie musi o tym wiedzieć, a ja na prawdę nie wiem co się z nią dzieje. Mam złe przeczucia - wstałem nerwowo z fotela i spojrzałem za okno. Hiszpan przez dłuższą chwilę się nie odzywał. Najwidoczniej musiał to sobie przemyśleć. Mogę mu dać tyle czasu ile potrzebuje, jeśli tylko mi pomoże.
- Na czym miała by polegać moja rola ? - spytał w końcu. 
Już miałem mu odpowiedzieć, ale wtem do gabinetu wszedł ochroniarz z listem dla mnie. Spojrzałem na kopertę, ale to nie było nic z pracy. Na kopercie nawet nie było znaczka. Co to do cholery ma być ?! Może to list od Agi ? Może nic jej nie jest i podróżuje sobie po Europie, albo gdzieś.

" Witaj braciszku.
Mam nadzieję, że mała Isabel ma się dobrze. Szkoda, że nie udało mi się jej bliżej poznać. Chociaż muszę Ci powiedzieć, że masz cudną córeczkę ! Tak samo jak Agniesię. Miła z niej dziewczyna.
Domyślam się, że chciałbyś wiedzieć, gdzie jest. Zgadza się ?
Jeśli załatwisz na pojutrze 500 tysięcy euro, to może się dogadamy. Co ty na to ?
Haha mam nadzieję, że przemyślisz moją propozycję, bo dziewczyna może długo nie pożyć."

- Pieprzony dupek ! - krzyknąłem i uderzyłem pięścią w stół. Wybiegłem z gabinetu w stronę portierni z nadzieją, że jeszcze go złapię, ale nikogo już nie było. To on ma Agnieszkę ! Jak mogłem być taki głupi i się nie domyślić. Usiłował porwać moją córkę, a teraz porwał Agnieszkę ! 
- Tomek, już rozumiem. Pomogę Ci, obiecuję. Masz moje słowo - nie wiem kiedy piłkarz pojawił się obok mnie i położył mi dłoń na ramieniu. 
- Nikt nie może się dowiedzieć, zrozumiano ? Nikt. O tyle Cię proszę. Muszę znaleźć tego drania ! Chodź, sprawdzimy kto i gdzie ostatnio płacił jej kartą. Może się czegoś dowiemy. Nie mam zamiaru mu płacić.

** Agnieszka **

- Powinnaś coś zjeść. Wyglądasz okropnie - Ana kolejny raz przyszła do mnie z jakimś posiłkiem, ale ja nie miałam siły i chęci by cokolwiek zjeść. Nadal byłam obolała i nie potrafiłam się ruszyć. Dziewczyna okazała się bardzo pomocna. Przychodziła do mnie kilka razy dziennie. Widać, że chciała mi pomóc, ale nadal nie potrafiłam jej zaufać. Jarek już do mnie nie przychodził, więc był jakiś plus tej całej sytuacji. 
- Zostawię Ci tu jedzenie, zjedz coś. - powiedziała i już chciała wyjść.
- Zostań - wyszeptałam.
- Tak ? Jesteś pewna ? - spojrzała na mnie niepewnie. Dobrze jej z oczu patrzyło. Nie była taka jak jej brat. Nie chciała mnie zranić. Gardziła nim i jego zachowaniem. Skinęłam głową i delikatnie poklepałam miejsce obok mnie. 
- No dobrze - usiadła - Chcesz porozmawiać ?
- Wiesz co, współczuję Ci, że masz takiego brata - szeptałam. Bałam się. Panicznie się bałam, że których z nich mnie usłyszy i tutaj przyjdzie.
- Ja sobie też współczuję. Kiedyś taki nie był. Zachowywał się jak każdy normalny nastolatek. No dobra, może dużo pił i palił, ale nigdy nie pobił kobiety. To wszystko przez - przerwała i dokończyła prawie niedosłyszalnie - przez Carlosa. 
- Jak to ? 
- No tak - westchnęła - poznał go jakiś rok temu. To on zaoferował mu łatwe pieniądze, ale na samym początku nie wytłumaczył na czym ta praca będzie polegać. A on głupi mu uwierzył. Wierzy mu bezgranicznie. Carlos kazał mu zatrudnić się u twojego wujka i zyskać jego zaufanie. To porwanie planowali od dawna.
Uważnie słuchałam każdego jej słowa. Tomek nigdy by się nie domyślił, że może być szpiegowany przez swojego brata. A najbardziej tego, że największy szpicel mieszka razem z nim pod jednym dachem. Teraz już rozumiałam, jak udało im się wykraść Isabel. Przecież w domu nic nie zginęło, zamki nie były zniszczone, a porywacz znał dobrze jego dom. 
- A ty dlaczego tutaj jesteś ? - poruszyłam kwestie, która trapiła mnie odkąd ją poznałam. Była inna niż jej brat. Nie pasowała do nich. Była ich przeciwieństwem. 
- Zmusili mnie. Zostałam więźniem we własnym domu, bo to właśnie w moim domu się znajdujemy. Jarek na prawdę oszalał na punkcie Carlosa. Traktuje go jakby był jakimś Bogiem czy czymś takim. Kompletnie go nie rozumiem.
- Nie możesz stąd uciec ? 
- Nawet nie wiesz ile razy chciałam. Za każdym razem dostawałam w kość. Nie pobili mnie tak jak Ciebie, ale kilka razy miałam podbite oko, a potem siedziałam tutaj przez kilka dni. Nawet nie ma sensu próbować - dziewczyna ewidentnie posmutniała. Co to za facet skoro bije nawet własną siostrę ?! Żaden. Psychopata ! Gotowało się we mnie ze złości. Nienawidziłam być bezradna. Nie móc nic zrobić. Chciałam wstać, ale nawet tego nie mogłam zrobić sama. 
Gdy dziewczyna zostawiła mnie zaczęłam myśleć o swoim wcześniejszym życiu w luksusie u wujka. Nie brakowało mi luksusów, ale brakowało mi tej atmosfery. Uśmiechniętej i roześmianej Isabel, opiekuńczej Luz, troskliwego i kochanego Tomka. Brakowało mi również chłopaków z Barcelony. Chyba najbardziej brakowało mi Crisa. Tak bardzo pragnęłam kolejny raz utonąć w jego ramionach i czuć się bezpieczna. Byłam na siebie zła, że dałam się ponieść chwili i i zadurzyłam się w Ramosie, choć tak na prawdę kochałam tylko Tello. To on był dla mnie ważny. Przez to wszystko uroniłam kilka słonych łez. Miałam nadzieję, że tego wieczoru już nikt mnie nie odwiedzi. A tym bardziej Jarek.