niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 27

Ostatnio z Tello zachowywaliśmy się jak papużki nierozłączki. Po pierwsze Cristian przyrzekł sobie, że zawsze będzie mnie chronił, a po drugie zostaliśmy parą. Nie potrafiłam w to wszystko uwierzyć. Jestem z Cristianem Tello, napastnikiem wielkiej Barcelony. Lecz to teraz nie było ważne. Oboje martwiliśmy się o El Capitano. Tomek był go odwiedzić rano w szpitalu, ale nie pozwolili mu wejść ponieważ operacja nadal trwała.
Weszliśmy do szpitala wspólnie z Victorem, Davidem, Messim i Gerardem których spotkaliśmy na parkingu. Już na korytarzu dochodziły do nas krzyki . Byliśmy trochę zaskoczeni. Dopiero po chwili dowiedzieliśmy się kto krzyczy na cały oddział. W poczekalni stała Ana wraz z lekarzem.
- Czy pan na głowę upadł?!  Mój brat właśnie na ten lek jest uczulony! Chciał pan go zabić? Powinniście to mieć w karcie.  - krzyczała na niego. Victor podszedł do niej i położył jej rękę na ramieniu. Pomogło jej to chociaż minimalnie się uspokoić.
- W karcie nie mieliśmy wpisanych żadnych leków, które uczulałyby pani brata. Ktoś musiał źle przeprowadzić wywiad. - lekarz wyglądał na bardzo zmieszanego.
- Ktoś? To pan powinien przeprowadzać wywiad, a nie ktokolwiek. Jak tylko Carles się obudzi to zabieram go do innego szpitala. - dziewczyna podbiegła do sali gdzie leżał jej brat.
Po tym jak Ana pobiegła do Carlesa, wszyscy spojrzeliśmy ze złością na lekarza. Jak mogli popełnić taki błąd? Kompletnie nie mieliśmy pojęcia co się stało z Puyolem i czy z tego wyjdzie.
- Co musieli spieprzyć, że Ana tak się wściekła? – zapytał David spoglądając na resztę. – Ona rzadko się denerwuje, to oaza spokoju.
- Może ktoś powinien do niej pójść. – zaproponował Leo, lecz pokręciłam głową.
- Ona potrzebuje teraz czasu i Carlesa. Dajmy jej trochę pobyć z nim. – Cristian ujął moją dłoń, a ja momentalnie oparłam głowę o jego ramię.
Valdes nie potrafił usiedzieć na miejscu. Mało co nie wydeptał ścieżki w posadzce, aż w końcu nie wytrzymał i gdzieś wyszedł. Nasza pozostała piątka nie wiedziała co ze sobą zrobić. Siedzieliśmy zmartwieni i smutni, ale pewni że Puyi z tego wyjdzie.
- Geri jak tam Milanek ? Kiedy mogę wrócić do pracy ? - postanowiłam, że nie możemy siedzieć  w ciszy i powinniśmy o czymkolwiek porozmawiać, by tylko się nie smucić.
- Aga, wiesz że Milan już nie może się doczekać kiedy do niego przyjedziesz. Nie chcieliśmy Cię gonić po tym wszystkim co się stało.
- Czuję, że jestem już gotowa by wrócić.
- A może mną chcesz się zaopiekować ? - wtrącił się siedzący obok Pique, Dani.
- Nie pozwalaj sobie - warknął Cris.
- Tobą się opiekuje ? - nabijał się, dalej nie wiedząc o naszym związku.
- Nawet jeśli tak, to co zazdrościsz ? - wyszczerzył swoje śnieżnobiałe ząbki w stronę obrońcy.
- No weźcie się w końcu przyznajcie, że jesteście razem - spojrzałam na naburmuszonego Messiego. Dąsał się z niewiadomych mi powodów. Zachowywał się tak jakby miał mi coś za złe.
- Możecie jechać do domu, dzisiaj się już niczego nie dowiemy - dołączył do nas Victor.
- A co z Tobą ? - spytał Messi.
- Ja zostaję. Nie zostawię jej samej.  - spojrzeliśmy pytająco na bramkarza, który szybko się poprawił - to znaczy nie zostawię ich samych. W końcu to moi przyjaciele.

***

Przez resztę wczorajszego dnia nie potrafiłam się na niczym skupić. Ciągle myślałam by mój "brat" się obudził. Rano postanowiłam znowu odwiedzić Puyola. Zaczęło mi go już brakować. Nie pogodziłabym się z samą sobą gdybym go więcej nie zobaczyła. Wspierał mnie podczas gdy reszta się ze mnie nabijała i zrobiła mi ten głupi "chrzest". O ile można to tak nazwać. Jako jedyny zachował się odpowiedzialnie. Teraz moim obowiązkiem było dbanie o niego właśnie w tym momencie.
- Mam przeczucie, że dzisiaj coś się stanie - szepnęłam witając Cristiana w drzwiach.
- Ostry seks u ciebie w łóżku ? - spojrzał na mnie i poruszył zalotnie brwiami.
- Oh zamknij się - zaśmiałam się i dokończyłam - to potem. Teraz jedziemy do szpitala - Okręciłam go w przeciwną stronę i kopnęłam w ten zgrabny tyłeczek.
- To taka mała próbka przez wieczorem ? - kontynuował.
- Tello ja Cię proszę, skończ - Nie pocieszony otworzył mi drzwi pasażera, po czym sam siadł za kółkiem.
W połowie drogi zauważyliśmy znajomy samochód. Właśnie zrównaliśmy się z szarym audi Q7. Spoglądając w prawą stronę ujrzałam uśmiechniętą twarz jednego z piłkarzy. Nie mogłam uwierzyć, że to właśnie on ścigał się z moim chłopakiem. Nigdy bym się tego po nim nie spodziewała.
- Wygrałem młody, tak to się robi ! - śmiał się wysiadający z wozu Iniesta.
- Udało ci się. Nie mogłem jechać szybciej bo Agnieszka mi nie pozwoliła.
- Mięczak, jeszcze na bezbronną dziewczynę zrzuca swoją nieudolność - zadrwił z niego i zaczęli się przepychać.
- Chłopaki dajcie spokój - powiedziałam opierając się o audi mojego chłopaka.
- O widzę, że bijatyka pod szpitalem. Dalej Andres ! - dołączył do nas Xavi wraz z resztą drużyny.
- Tak oczywiście, jeszcze ich podsycajcie. Zaraz to im będzie potrzebny lekarz. - zauważyłam jak Andres zakłada dźwignię Cristianowi. Stałam oparta i zrezygnowana, czekając aż w końcu skończą i będziemy mogli wejść do środka.
Chwilę później poczułam wibrację mojego telefonu schowanego w kieszeni spodni. Wyciągając komórkę miałam dziwne przeczucia.

"Carles !
od : Gerard Pique"

- Chłopaki ruszać dupę ! Coś się dzieje z Kapitanem ! - krzyknęłam przerażona i pobiegłam na oddział. Wchodząc do sali zobaczyłam zapłakaną Anę i jego. Był już poodpinany od tego całego ustrojstwa.
- Puyi ! Ty żyjesz ! - podbiegłam do niego i ucałowałam obydwa jego policzki. Sama aż popłakałam się z radości. Za mną wbiegła do sali reszta drużyny, ale nigdzie nie widziałam już Any i Valdesa. Byłam ciekawa gdzie oni zaś się zmyli.
- Jak mogłaś we mnie zwątpić ? - przytulił mnie.
- Tęskniłam za Tobą ! Przyniosę ci wody, zaraz wrócę. - odwzajemniłam uścisk i niepostrzeżenie wyszłam z sali.
Na korytarzu ujrzałam poszukiwaną parę. Już miałam ich wołać, lecz wtedy przerwałabym im dość intymną sytuację. 

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 26

To było to czego potrzebowałam, po tym ciężkim dniu. Długa i relaksująca kąpiel z bąbelkami. Siedziałam akurat po szyje w wodzie, dodatkowo przykryta pachnącą pianą gdy drzwi od łazienki sie otworzyły.
- Tello spadaj stąd ! - krzyknęłam i wybuchłam śmiechem.
- Sprawdzam czy nadal żyjesz - zakrył oczy rękoma i ukradkiem spoglądał przez palce.
- Żyję, ale ty za chwilę możesz nie żyć. Wynoś się - zaczęłam chlapać go wodą, więc automatycznie się wycofał.
Oparłam głowę o brzeg wanny i odpłynęłam do swojego świata, myśląc o tym wszystkim co się dzisiaj wydarzyło. Domyślałam się, że z Cesca niezłe ziółko, ale tego bym się po nim nie spodziewała. Co prawda piłkarze opowiadali mi o podbojach Cesca na jedną noc, więc wiedziałam że bez skrupułów zdradza Danielle lecz nie spodziewałam się, że mnie też. Za każdym razem gdy o nim myślałam, do moich oczu zaczynały napływać gorzkie łzy. Powinnam się cieszyć, że mam przy sobie takiego faceta jak Tello.
Wytarłam staranie całe swoje ciało. Ręcznik delikatnie pieścił każdy jego fragment. Potrzebowałam męskiego dotyku. Nie wiedziałam czy powinnam, czy to nie za wcześnie. Jak to mówią, Kto nie ryzykuje nie zyskuje.
- Jesteś nareszcie. Ile czasu można się kąpać ? Na dodatek przez ciebie jestem cały mokry ! - żachnął się i odwrócił głowę w przeciwną stronę. Nie zauważył faktu że wyszłam w samym ręczniku.
- Ja też - odpowiedziałam krótko mając nadzieję, że zrozumie podtekst. Chłopak spojrzał na mnie i mało co oczy mu nie wypadły. Stał dłuższą chwile wpatrzony we mnie nie wiedząc co powiedzieć.
- Agnieszka .. - znów wypowiedział moje imię dość nieudolnie, jak w momencie naszego poznania się - Co ty wyprawiasz ?
Głos mu drżał. Wiedziałam, że działam na niego jak czerwona płachta na byka. Nakręcałam go, a może nawet i podniecałam. Jego oczy błyszczały namiętnością, którą chciał tak bardzo się ze mną podzielić.
Zrobiłam kilka niepewnych kroków w jego stronę. Nie byłam do końca pewna czy to wyjdzie, czy wszystko się uda. Tello stał nieruchomo mierząc mnie wzrokiem. Stając niecałe pół metra od niego i spojrzałam w jego cudowne bursztynowe oczy. Namiętność nadal w nich gościła, a nawet przybyło jej dużo więcej. Ujęłam jego twarz w dłonie i nasze usta powoli zaczynały się zbliżać. Powtórnie zatopiłam się w jego słodkich pocałunkach.
- Jesteś pewna ? - spytał lekko zdyszany. Zdołałam jedynie potwierdzić mu kiwnięciem głowy i znów zaczęłam go całować. 
- Więc pozbądźmy się tego ręcznika - szepnął mi do ucha w taki sposób, że przez całe moje ciało przeszedł dreszcz rozkoszy. Tym samym odwinął ręcznik, który spadł na podłogę.
- Jesteś taka piękna - zrobił krok w tył i zaczął się mi przyglądać. Nie lubiłam swojego ciała, więc nie pozwalałam długo tak na mnie patrzeć i popchnęłam go na łóżko, jednocześnie rozbierając go. Jedynie ciało w tym pokoju, które można byłoby podziwiać to jego. Idealnie wyrzeźbiony brzuch, zadbane dłonie, umięśnione nogi, nawet tam ... A może lepiej nie wspominać.
Przygniotłam jego boskie ciało swoim i kontynuowałam wcześniej przerwaną czynność. Dopiero teraz Cristian postanowił się odważyć i mnie dotknąć. Przez chwile myślałam, że wszystkie wspomnienia wrócą, lecz jedyne co poczułam to ciepło rozchodzące się po moim ciele. Jego cudowne dłonie wędrowały już po każdej części mojego ciała. Zbadały już każdy centymetr. 

***

- Aga - dochodząc wypowiedział moje imię co sprawiło identyczną reakcję mojej osoby. Moja dusza rozpadła się na miliony kawałków. Rozkosz wędrowała od stóp do głów niesamowicie na mnie działając. Nigdy nie czułam się tak cudownie, taka spełniona. Przykryłam się kołdrą i spojrzałam na greckiego boga leżącego obok.
- Jesteś niesamowita - szepnął odgarniając kosmyk włosów z mojej twarzy. Dopiero teraz dopadło mnie zmęczenie. Wygrywałam z nim od początku imprezy u Valdesa. Teraz już mogłam sobie pozwolić na sen, w objęciach faceta takiego jak Tello.
- Śpij - ucałował mnie w czoło i przyciągnął bliżej siebie.

***

Obudził mnie promień słońca przebijający się przez zasłonki. Leżałam myśląc o tym co się działo tej nocy. Było mi tak dobrze z tym chłopakiem. Tak bardzo się cieszyłam, że akurat z nim to zrobiłam.
- Agnieszka! Goście do Ciebie! - usłyszałam z dołu i odrobinę się wystraszyłam podskakując na łóżku. Tym samym obudziłam śpiącego jeszcze Cristiana.
- Co się stało ? - spytał patrząc na mnie słodko. Rozkosznie wyglądał taki zaspany. Mogłabym codziennie budzić się obok niego.
- Ktoś przyszedł. Ubierz się i zejdziemy zobaczyć - powiedziałam i ucałowałam go w czoło, po czym zaczęłam szukać pierwszego lepszego ubrania obok siebie. Udało mi się znaleźć jakąś pogniecioną piżamę. Tak się składa, że miałam ją wczoraj na siebie założyć, ale nie do końca mi wyszło. Chłopak zmuszony był ubrać wczorajsze ciuchy. Nie planowaliśmy wspólnie spędzonej nocy.
Nawet nie przeglądając się w lustrze leniwie powlekliśmy się do salonu.
- Cześć Aga, wybacz, że się nie zapowiedziałam, ale przypomniałam sobie, że miałyśmy się dzisiaj spotkać. – Ana wstała z kanapy i podeszła witając się z nami – Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. – westchnęła i wróciła na miejsce. Zażenowana swoim wyglądem dołączyłam do niej.
- Co się stało? – zapytałam zmartwiona – Znowu Fabregas?
- Nie, nie. On się nie odzywa. Chodzi o Carlito. Właśnie zaczęli go operować, a ja strasznie się stresuje. To w końcu kolejna narkoza i nie wiem jak zniesie to jego organizm. – łzy zabłyszczały jej w oczach. Tello miał minę jakby dostał czymś ciężkim w twarz.
- Boże! Na śmierć zapomniałem o operacji Carlesa.  - pośpiesznie się rozbudził.
Tylko ja jednocześnie martwiąc się o Puyola, zauważyłam coś dziwnego a zarazem nowego i zaskakującego. Zauważyłam jak Valdes złapał ją rękę i mocno ścisnął. Zaintrygowało mnie to. Chociaż z drugiej strony. On ją na pewno tylko wspierał. Jak brat siostrę. Tak samo jak wspierał mnie. 

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 25

- Tello już mam dość - dyszałam - wykończyłeś mnie.
- No nie przesadzaj, dopiero zaczęliśmy tańczyć - nawet nie myślał o tym, żeby mnie puścić i dalej mną obracał.
- Cris, zaraz sie posikam jeśli mnie nie puścisz - zaśmiałam się sama z siebie, z tego co przed chwilą powiedziałam. Chłopak spojrzał na mnie odrobinę zaskoczony, lecz sekundę później już się do mnie uśmiechał.
- Biegnie Agusia bo się posiusia - chyba próbował zażartować, ale nie do końca mu to wyszło.
- Kochanie za ten suchar dam ci puchar - ucałowałam go w policzek i pobiegłam w stronę łazienki.
Już miałam uchylić mocniej drzwi do pomieszczenia ale usłyszałam, że ktoś w niej jest.
- Starałam się braciszku, naprawdę… Ale tydzień temu wydarzyło się coś, co jeszcze bardziej skomplikowało moją relację z Fabregasem. - przerwała. Czy ja dobrze zrozumiałam o kim ona mówi ? Czy użyła w tym zdaniu nazwiska jednego z piłkarzy, który podobno się we mnie kochał ? - Wtedy, w wieczór, kiedy Agnieszka o mało, co nie ucierpiała.. Wtedy z nim rozmawiałam i on.. Powiedział, że mnie kocha i tylko na mnie mu zależy, a potem się z nim przespałam.
Nie potrafiłam uwierzyć w to co usłyszałam. Mnie mało co nie zgwałcili, a on sobie poszedł do niej i po prostu się z nią pieprzył ?! Miałam ochotę go rozszarpać. Lekko popchnęłam drzwi i dopiero wtedy rodzeństwo mnie zauważyło. Starałam się zachować jak najbardziej naturalny wyraz twarzy, by nie domyślili się ile słyszałam. Na szczęście od razu wyszli z pomieszczenia.

***

- Valdes, gdzie jest Cesc ?! - wparowałam wkurzona do kuchni. Na początku w ogóle nie zauważyłam nikogo oprócz niego.
- Agnieszka co się dzieje ? - spytał.
- Muszę z nim poważnie porozmawiać. Więc ? Gdzie on jest ? - wzięłam dwa głębsze wdechy i wydechy żeby się uspokoić.
- Aga, nie rób czegoś czego możesz potem żałować. - wtrącił się Carles, który zapewne domyślał się o co mi chodzi.
- Carles uwielbiam Cię, ale proszę nie wtrącaj się w to. Powiedzcie tylko gdzie jest Cesc. - warknęłam. Wszyscy na mnie patrzyli zdziwieni. Jeszcze nigdy mnie takiej złej nie widzieli, ale miałam swoje powody. Piłkarze spojrzeli na Cristiana. On od razu złapał aluzję.
- Chodź ze mną - powiedział cicho i złapał mnie za rękę. Zrozumiałam, że ma mnie pilnować bym nie zrobiła czegoś komukolwiek.
Szliśmy razem w kierunku tarasu, gdzie z dala widziałam już tą .. no jak jej leciało. O, pamiętam Anę oraz obiekt moich poszukiwań. Byłam tak wkurzona, że nawet zapomniałam imienia dziewczyny. Co za wtopa. Podchodząc bliżej zauważyliśmy jak Fabregas coraz bardziej napiera na nią i .. No znowu. Już miałam dość tego przebrzydłego mężczyzny. Boże jak ja mogłam go pokochać. Na szczęście teraz miałam już przy sobie Tello, któremu z dnia na dzień ufałam coraz bardziej.
- Cesc odsuń się od niej ! - warknęłam, pomimo tego że na początku stanęliśmy jak wryci widząc całującą się parę. Widziałam po Anie, że jej te pocałunki się w ogóle nie podobały, ale nie potrafiła się mu oprzeć. Oboje spojrzeli na mnie zaskoczeni. Wraz z Tello musieliśmy wyglądać identycznie przekraczając próg tarasu.
- Aga, nie wtrącaj się
- Ja mam się nie wtrącać ?! Cesc zastanów się co ty w ogóle do mnie mówisz. Męska dziwka - warknęłam.
- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać - teraz to on zachowywał się agresywnie. Pomimo tego stałam pewna siebie.
- Cesc uspokój się - powiedział mój nadal spokojny towarzysz.
- Nie uspokoję się, dopóki ona nie wytłumaczy mi dlaczego tak mnie nazwała ! - w jego oczach ujrzałam złość. Cały kipiał ze wściekłości.
- Ja mam ci się tłumaczyć ? Powiedz mi, co robiłeś w dzień moich urodzin gdy poszłam z tym ... - wyraz utknął mi w gardle, nie potrafiłam go wymówić - gdy o mało co mnie nie zgwałcili ?
Dopiero w tym momencie zrozumiał jak bardzo ma przewalone. Ana patrzyła na mnie wymawiając nieme "przepraszam". Już była w 100% pewna, że słyszałam jej rozmowę z Puyolem. Cesc stał zszokowany, nie wiedząc co powiedzieć, a uścisk dłoni Tello dwukrotnie się zwiększył.
- Skąd ona o tym wie ? - tym razem Cesc zwrócił się do stojącej obok niego przerażonej dziewczyny.
- To już nie ważne. Cieszę się, że wie. Wynoś się stąd ! - zdziwił mnie ten obrót sprawy, ale byłam zadowolona. Nie wiem czy dałam dziewczynie, więcej odwagi by to powiedziała, ale to nie to było teraz najważniejsze. Francesc spojrzał jeszcze na Cristiana szukając w nim wspólnika, ale się przeliczył i wyszedł.
- Przepraszam, chyba powinnam Ci powiedzieć... Ale obiecaliśmy sobie, że nikomu nie powiemy - z jej oczu popłynęły łzy smutku. Była na prawdę przybita. Zrobiło mi się jej żal, więc szybko podbiegłam do niej i mocno ją uścisnęłam.
- Chodź do środka, bo zaczyna padać - powiedziałam czując jak pierwsze krople deszczu lądują na moim zadartym nosku.
Moja złość automatycznie się ulotniła. Cieszyłam się, że mogłam jej pomóc oraz że mogłam wyładować na nim swoją złość. Należało mu się. Chociaż mam nadzieję, że to nie będzie miało wpływu na dalszą jego grę w drużynie.
- Dziękuję. Już dawno powinnam go spławić - otarła ostatnią łzę i znowu znaleźliśmy się w kuchni.
- Przepraszam, że zepsułam Ci przyjęcie wielkoludzie - dokończyła widząc gospodarza domu.
- Ana skończ przepraszać - Victor ucałował ją w czoło.
- To akurat jego wina. Nie przepraszaj za niego, nad tym nikt nie zapanuje - przytuliłam ją ponownie - Przyjedziesz do mnie jutro ? Będziemy miały więcej czasu, żeby porozmawiać. Lepiej się poznamy i nie będziesz siedzieć sama.
Całkowicie zmieniłam zdanie o dziewczynie. Na początku wydawała mi się oziębła i jakaś taka zdystansowana. Teraz już wiem dlaczego. Obecność Cesca na imprezie i to jego kręcenie się przy niej, tak na nią działało. Na osobności była bardzo przyjacielską i ciepłą osobą.  
- My się już zbieramy, trzymajcie się - pomachałam na odchodne udając radosną i wsiedliśmy wraz z Tello do jego samochodu.
- Zostań na noc. Tak jak wcześniej - szepnęłam mu do ucha, gdy wyjeżdżał z podwórka. 

*********************************************************************************
Dzięki 4 rozdziałowi u Moniki, natchnęła mnie wena na napisanie tego rozdziału. Obawiam się, że może być trochę chaotyczny, ale wena mną zawładnęła i pisałam to co akurat miałam w głowie. (ostatnio mam okropny burdel w głowie xD) 
To już 2 rozdział dzisiaj, masakra :D 
Pozdrawiam, buziaczki ;*

środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 24

- Tello, mogę Cię o coś poprosić ?
- Tak ? - spytał odrobinę przestraszony.
- Wiem, że już dużo dla mnie zrobiłeś, ale ... - przerwałam nie pewna czy powinnam to mówić - Położysz się obok mnie ?
Uśmiechnął się delikatnie, nie do końca rozumiejąc moją prośbę. Położył się obok mnie zachowując dystans. Nie był do końca pewny czy powinien to zrobić. Obróciłam sie twarzą do niego i spojrzałam mu głęboko w oczy. Dopiero wtedy zrozumiałam ile ten chłopak dla mnie zrobił. Opiekował się mną przez ten cały czas. Spędzał ze mną każdą wolną chwilę. On ... On chyba na prawdę coś do mnie czuję. Nie wierzę, że zrobił to tylko z poczucia winy.
- Chcę coś sprawdzić, bo ... Albo powiem ci później - wypowiedziałam te słowa i kroczek po kroczku przysuwałam się coraz bliżej chłopaka. Może scena przypominała kadr z filmu Zmierzch, ale byłam pewna że muszę to zrobić. Bałam sie zrobić to szybciej, nie wiedziałam czy nie spanikuję. Będąc kilka centymetrów od niego spojrzałam ponownie w jego oczy. Dotknęłam niezgrabnie jego twarzy, po czym ujęłam ją w dłonie.
- Dziękuję Ci za wszystko, za opiekę, troskę i miłość . Cristianie ja cię ...
Już miałam dokończyć i wyznać to co leży mi na sercu, ale zadzwonił mój telefon. Przeklęłam cicho pod nosem i odebrałam zaskoczona tym kto dzwoni.
- Cześć Aga - usłyszałam przyjemny głos Victora Valdesa - Witam wśród żywych.
- Cześć braciszku. Co się stało ?
- Od razu co się stało. To już stęsknić się nie można za ukochaną siostrą ? - nie odzywałam się przez moment więc kontynuował - Słuchaj jest sprawa.
- Tak ?
- No bo wiesz ... - chłopak zaczął się jąkać, co spowodowało u mnie napad śmiechu - No nie śmiej się ! Próbuję Ci coś powiedzieć
- Zauważyłam, ale nie za dobrze Ci to wychodzi - mówiłam nadal się śmiejąc.
- Przyszłabyś do mnie do domu na małe przyjęcie ? Wiem, że ostatnia impreza organizowana po części przez nas nie wyszła najlepiej, ale tym razem będziemy tylko my. Nikt więcej. Wszystkich znasz.
- Victor, nie wiem czy powinnam... - zauważyłam, że Cristian uważnie mi się przygląda ciekawy o co chodzi - poczekaj chwile. Cris coś chce.
Zakryłam mikrofon dłonią i wytłumaczyłam mu o co chodzi. Od razu się ucieszył. Prosił, a nawet błagał bym z nim poszła. Obiecał mi nawet, że nie opuści mnie na krok i będzie robił za mojego bodyguarda. Po długich namowach obydwóch panów, zgodziłam się.
- To ty się przyszykuj, a ja przyjadę za 2 godziny. Może być ? - kiwnęłam głową zrezygnowana, że nici z mojego planu. Na odchodne ucałował mnie w czoło.

***

- Jesteśmy - krzyknęłam wchodząc do domu Valdesa jak do swojego. Byli już do tego przyzwyczajeni, wszyscy ! Lecz tym razem było inaczej. Każdy z osobna patrzył się na nas jakby zobaczyli ducha.
- Co jest ? - spytałam zaskoczona. Chcąc poprawić włosy, zrozumiałam o co mogło im chodzić. Weszliśmy z Tello trzymając się za ręce. Przez to zarumieniłam się okropnie.
- Cześć siostrzyczko - ucałował mnie w policzek organizator imprezy - Ślicznie dziś wyglądasz. Zapraszam, rozgośćcie się.
Witając się z resztą czułam dziwne napięcie. Nie miałam pojęcia o co im chodzi. Jeśli o mnie, to chyba widać, że żyję i już nic mi nie jest ? Byli moją rodziną i bardzo się mną przejmowali, ale teraz do końca życia będą mnie traktować jak porcelanową laleczkę ?
Od razu zobaczyłam Carlesa i na mojej twarzy zawitał przeogromny uśmiech. Od początku był dla mnie wsparciem i wiedziałam, że to on najbardziej przejmuje się tym co się stało. Pociągnęłam Tello za sobą trzymając go dalej za rękę i podbiegłam do niego. Rzucając mu się na szyję ucałowałam go w policzek. Typowe hiszpańskie powitanie.
- Carles !
- Boże Agnieszka, wyglądasz - zrobił pauzę poszukując odpowiedniego wyrazu - zachwycająco dobrze.
- Dziękuję - zaśmiałam się i w tym samym momencie dopadła mnie reszta drużyny. Pierwszy jak zwykle był Dani, który podniósł mnie i obrócił się kilka razy wokół własnej osi.
Widząc Fabregasa, cofnęłam się do Tello i złapałam go za rękę. Nie chciałam z nim rozmawiać. To co było między nami już dawno jest skończone. Skoro wrócił do Danielli i miał mnie w nosie po urodzinach, to nie ma sensu nadal o nim myśleć.
- Agnieszka, chodź tutaj maleńka ! - usłyszałam z drugiego końca pokoju i ujrzałam rozpromienioną twarz Shakiry, a obok niej stała dziewczyna którą widziałam pierwszy raz na oczy.
- Cris, kto to jest ? - spytałam, pokazując mu ją subtelnie.
- To nie znasz siostry Puyola ? - pokręciłam przecząco głową - Więc teraz masz dobrą okazję by ją poznać.

***

- Aguś - tym razem to Shakira rzuciła się na mnie i wyściskała niemiłosiernie - Jak się czujesz ? Chłopacy bardzo przeżywali tą sytuację. To w końcu oni zrobili ten prezent
- Shaki, czasu nie cofniemy by wszystko naprawić. Jakoś dałam sobie radę, chociaż łatwo nie było. To wszystko dzięki mojej ogromnej hiszpańsko-polskiej rodzinie - uniosłam kąciki ust imitując uśmiech i spojrzałam na dziewczynę towarzyszącą mojej przyjaciółce. Miała długie do połowy pleców, czarne włosy i granatowe oczy w których przez ułamek sekundy zauważyłam podenerwowanie, lecz szybko zniknęło. Ubrana była w sukienkę z czarnym gorsetem i miętową, rozkloszowaną spódniczką sięgającą jej do pół uda. Może do najwyższych nie należała, ale dzięki jej wysokim szpilką mogłam spokojnie nazwać ją żyrafą. Nie wiem dlaczego, ale nie wydawała mi się zbyt przyjazną osobą.
- Agnieszka - wyciągnęłam niepewnie dłoń w stronę nieznajomej, która dopiero po chwili uśmiechnęła się i ją uścisnęła.
- Ana, miło mi Cię poznać. A teraz muszę was przeprosić. Pilna sprawa wzywa - uśmiechnięta odeszła w swoją stronę.
- Ona zawsze taka oschła ? - spytałam piosenkarki, która aż sama zdziwiła się jej zachowaniem.
- No właśnie nie... Coś się musiało stać, ale nie ważne. Bawcie się, należy Ci się - ucałowała mnie w policzek i popchnęła nas na parkiet.
- Zatańczysz ? - uniosłam odrobinę głowę i ponownie spojrzałam Tello w oczy.
- To chyba ja powinienem się Ciebie o to zapytać, głuptasie - schylił się i zrobił mi 'noski,noski', aż poczułam sie jak w dzieciństwie.
- Z Tobą zawsze - wyszeptał mi do ucha. Jego głos spowodował, że przez całe ciało przeszedł mnie przyjemny dreszcz.

********************************************************************************
Wraz z przyjaciółką postanowiłyśmy połączyć poniekąd nasze opowiadania. Co to znaczy ? Dosłownie akcja jest mniej więcej ta sama, Agnieszka występuje w jej opowiadaniu i ma te same problemy tak samo jak i Ana u mnie. Zapraszam was do przeczytania także jej opowiadania i zobaczyć jak to wygląda z punktu widzenia Any :) http://ana-puyol.blogspot.com/
A także zapraszam na swój drugi blog : http://las-mejoras-amigas.blogspot.com/

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 23

Szłam prowadzona za rękę przez mój prezent, którym był facet ze snów. Mogłam się założyć, że zawróciłby w głowie każdej przypadkowo napotkanej dziewczynie. Nie powiem, bo mi także. Przystojniak puścił mnie przodem, po czym zamknął za nami drzwi wieszając na klamce karteczkę z napisem "Nie przeszkadzać". Poczułam się jak w jakimś filmie i nie do końca wiedziałam co może się zdarzyć. Stałam wpatrzona w chłopaka, a on w tym samym momencie rzucił mnie na łóżko. Zachowywał się bardzo agresywnie. Przywarł do mnie całym ciałem i dopiero wtedy zrozumiałam co tak na prawdę się wokół mnie dzieje. Zrozumiałam, że to nie jest część jego pokazu.
- Zostaw mnie ! - szarpałam się, lecz złapał mnie za nadgarstki i przycisnął je mocniej do łóżka.
- Oj nie maleńka, nie pozwolę Ci uciec. To twoje urodziny i chce ci dać najlepszy prezent - zaśmiał się bezczelnie.
Zaczęłam krzyczeć tak głośno jak tylko potrafiłam. To nic nie pomagało, było tylko gorzej.
- Zamknij się szmato - uderzył mnie w twarz i wtedy nie wytrzymałam. Zaczęłam płakać. Przygniatający mnie oprawca  zaczął powoli ściągać moje ubrania. Powoli wątpiłam, że jakkolwiek uda mi się tego uniknąć. Postanowiłam, że odpuszczę. Może będzie mniej bolało. Chciałam mieć to jak najszybciej za sobą.
- Grzeczna dziewczynka - pogłaskał mnie po tym samym policzku w który chwile wcześniej mnie uderzył. Gdy byłam już rozebrana, pociągnął mnie za włosy i zrzucił z łóżka karząc mi klęczeć.
- Ssij !
W momencie wypowiadania tych słów ktoś wszedł do pokoju. Byłam zażenowana i otumaniona tym wszystkim, więc tylko opuściłam głowę nie przestając szlochać.
- Spieprzaj stąd ! No już ! - nawet nie wiedziałam kto tak na prawdę wszedł do pokoju. Nie potrafiłam rozpoznać głosu osoby która mnie uratowała. Jedyne co słyszałam to tylko wypowiedziane przed sekundą słowa i odgłosy bijatyki. Już nic mnie nie obchodziło, chciałam się zapaść pod ziemię.
Gdy wszystko ucichło, dochodził do mnie stukot butów na panelach. Ta osoba była coraz bliżej. Poczułam strach paraliżujący każdy mój nerw.
- Spokojnie maleńka, już go tutaj nie ma. Jesteś bezpieczna - te słowa sprawiły, że poczułam się odrobinę lepiej, lecz nadal się bałam. Ktoś otulił mnie kocem i złapał delikatnie za brodę.
- Jestem przy Tobie, Agnieszko - dopiero gdy wypowiedział moje imię, zrozumiałam kto mnie uratował. Nawet nie musiałam patrzeć na jego twarz. Od razu wiedziałam, że to Tello. - Chodź, zawiozę Cię do domu. Zaopiekuję się Tobą, jeśli będziesz tego chciała.
Skinęłam tylko głową, pozwalając mu mnie prowadzić. Już po pierwszym kroku zauważył, że gdybym miała iść sama, zajęło by nam to całą noc, więc podniósł mnie i niósł na rękach.

***

- Poczekaj, ubiorę cię - powiedział kładąc mnie na moim własnym łóżku. Przed oczami stanął mi brunet i to jak ze mną postępował. Znów mnie sparaliżowało i jedyne co potrafiłam zrobić to krzyczeć.
- Nie ! - krzyknęłam panikując i jeszcze bardziej otuliłam się kocem.
- Przepraszam. Połóż się i śpij, Agnieszko. Wszystko będzie dobrze - przykrył mnie kołdrą i usiadł na podłodze blisko mnie. Starał się mnie nie dotykać. Zrozumiał, że pali mnie każdy jego dotyk. Cały czas płakałam. Musiałam wyglądać okropnie i tak też się czułam. Wiedziałam, że Tello nic nie chciał mi zrobić - w końcu mnie uratował - ale to był impuls.
- Przepraszam - powiedziałam łamiącym głosem patrząc na niego - Zostań ze mną.
- Zostanę, będę siedzieć na tej podłodze całą noc - odpowiedział ciepło.
Nie wiem ile tak leżałam, nie byłam niczego pewna. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Zamykając oczy widziałam jego twarz, przez co automatycznie oblewałam się potem. Nic mi nie zrobił, ale to wydarzenie i uczucia jemu towarzyszące pozostaną na zawsze.
- Mogę ? - usłyszałam kobiecy głos. Luz. Nie usłyszałam by ktoś jej odpowiedział, więc albo weszła bez pozwolenia albo Cristian skinął twierdząco. Poczułam jak materac zaczyna się delikatnie uginać z jednej strony. Ktoś usiadł na moim łóżku. Podniosłam się gwałtownie i zauważyłam Luz.  Wtuliłam się w nią, potrzebowałam tego.
- Zostawię was - powiedział Tello, który właśnie wstawał z podłogi.
- Wrócisz ?
- Przecież Ci obiecałem - jego czułość w głosie działała na mnie kojąco.
Oczy zamykały mi się już same ze zmęczenia, lecz ja bałam się zasnąć. Jedyne co potrzebowałam to silnych tabletek nasennych, albo żeby ktoś wymazał mi wspomnienia kilku minionych godzin.
- Mam coś dla ciebie. Weź to - podała mi jakieś 2 tabletki oraz szklankę wody.
- Co to ? - przez to całe zdarzenie przestałam wierzyć nawet własnej rodzinie.
- Tabletka nasenna i na uspokojenie, weź je proszę - właśnie teraz zobaczyłam, jak bardzo jej na mnie zależy.
Połknęłam obydwie tabletki naraz byle by tylko znaleźć się w objęciach Morfeusza i odpocząć. Sprawić by życie stało się tak samo kolorowe jak było wcześniej. Był jeden plus tego całego zdarzenia. Dowiedziałam się któremu z piłkarzy na prawdę na mnie zależy. To Tello po mnie przyszedł. Gdyby nie on, nie mam pojęcia i nie chce myśleć jakby się to skończyło. Byłam mu wdzięczna, lecz bałam się jego dotyku. Muszę znowu zaufać mężczyznom.
- Zostań ze mną dopóki Te.... - nie wypowiedziałam zdania do końca, bo dzięki tabletce udało mi się zasnąć. Tej nocy spałam spokojnie. Do czasu. Mój mózg nad ranem zaczął wymyślać najgorsze scenariusze w których brakowało tej ratującej mnie osoby. Budziłam się z krzykiem i cała oblana potem, ale Tello za każdym razem mnie uspokajał.

***

Potrzebowałam kilka dni i kilka opakowań tabletek nasennych oraz uspokajających, by wrócić do życia. Każdy bardzo przejął się tym co się stało. Pomysł o zamówieniu chippendales'a należał do piłkarzy Barcelony i to oni czuli się najfatalniej z tym wszystkim. Zaprzysięgli sobie, że znajdą tego sukinsyna i go ukarzą na własną rękę, lecz Tomek kategorycznie im tego zabronił. Zadecydował, że jak tylko którykolwiek go znajdzie ma od razu dzwonić na policję. Nie chciał by mieli problemy.  Piłkarze odwiedzali mnie niemal codziennie, lecz starali się nie przychodzić w większych grupach. Tomek postarał się także by moi rodzice i przyjaciele zostali na dłużej. Wiedział, że to pomoże mi szybciej wrócić do siebie. Całymi dniami Sara, Seweryn oraz Cristian mieli przy mnie "dyżury". Tello zmuszony był jeździć na treningi, chociaż upierał się by Tito pozwolił mu ze mną zostać. Poniekąd sama namówiłam go do pójścia na Mini Estadi. Był to już koniec sezonu, nie mógł pozwolić sobie na spadek swojej kondycji. Musiał w tych ostatnich meczach także wspierać swoich braci. Jednak największym zaskoczeniem była dla mnie wizyta Fabregasa.
- Cześć, mogę ? - spytał po tym jak uchylił drzwi i wychylił głowę by widzieć moją reakcję.
- Wejdź.
- Jak się czujesz ? - usiadł na niedawno ustawionej pufie obok mojego łóżka.
- Już jest dużo lepiej, ale ta cała sytuacja zmieniła moje zdanie o Tobie - zaczęłam od sedna sprawy. Byłam pewna tego co mówię i wiedziałam, że muszę mu to powiedzieć. Prędzej czy później.
- To znaczy ? Co masz na myśli ? - usiadł wygodniej i zaczął mi się przyglądać. Wydawało mi się, jakby chciał mi powiedzieć coś ważnego, ale wolał poczekać.
- To, że całkowicie mnie olałeś. Tak wiem, nie rozmawialiśmy ze sobą, ale ... Byłam pewna, że chociaż trochę ci na mnie zależy. To nie ty czuwałeś przy mnie nocami, gdy budziłam się cała sparaliżowana strachem.
- Agnieszka ... - już chciał mi przerwać, ale mu nie pozwoliłam i kontynuowałam.
-  Nie Cesc, to się stało prawie tydzień temu, a ty przychodzisz dopiero teraz. Co ja mam o tym wszystkim myśleć ?
Czekałam na jakąś odpowiedź z jego strony, ale usłyszałam tylko ciche stwierdzenie "Ja i Daniella wróciliśmy do siebie". Nie do końca byłam pewna czy dobrze usłyszałam. Tabletki nadal działały, więc nie byłam się w stanie nawet denerwować. Wszystko było takie neutralne, ani dobre ani złe. W tym samym momencie weszła Sara i Seweryn.
- Cesc, mógłbyś już wyjść ? Agnieszka powinna jeszcze odpoczywać - Sara uratowała mnie od powiedzenia kilku niemiłych słów w stronę pomocnika, który zrobił to o co go poprosiła. Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, obydwoje do mnie podbiegli i usiedli jak zwykle na łóżku. Tylko oni mogli to zrobić.
- Wszystko słyszeliśmy, nie martw się - przytuliła się do mnie przyjaciółka. Seweryn jeszcze zachowywał dystans.
- Gumowe uszy - zaśmiałam się pierwszy raz od kilku dni. Na prawdę czułam sie już dużo lepiej i pewniej. By się przekonać o tym w 100% przytuliłam Seweryna i Sarę. Poczułam bijące od nich ciepło miłości, którą mnie darzyli.
- Cieszymy się, że do nas wróciłaś . Tęskniliśmy już za dawną Agusią, naszą małą śmieszką - złapał mnie za policzki i ponownie wywołał u mnie salwę śmiechu. Byłam im za to wszystko bardzo wdzięczna. Byli i są moimi najlepszymi przyjaciółmi, pomimo tych wszystkich kłótni.


*****************************************************************************
Myślę nad założeniem drugiego bloga z opowiadaniem, ale jeszcze nie mam pomysłu z kim w roli głównej go zrobić i jak. Wybieram pomiędzy Alexisem, Danim i Torresem - ale przy Torresiątku musiałabym bardziej poczytać o całej Chelsea. Chyba że, akurat wybrałabym okres meczy reprezentacji Hiszpanii. Co wy na to ?

piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 22

Siedząc w mojej ulubionej limuzynie i popijając szampana rozmawiałam o wszystkim z moimi opiekunami. Jeden mały szczegół różniący ten wyjazd od reszty to, że jechała z nami wystrojona Isabelka, którą właśnie trzymałam na kolanach. Była wesoła jak zawsze. Uśmiech nie znikał z jej twarzy. Jeszcze nigdy nie widziałam jej smutnej, bądź płaczącej z byle powodu.
Wysiedliśmy pod pięknym hotelem, gdzie była już masa fotoreporterów. Na początku obawiałam się tych wszystkich zdjęć i jutrzejszych nagłówków w lokalnych szmatławcach, ale w końcu przełamałam się i wyszłam. Wysiadając z samochodu Luz zabrała mi dziewczynę z rąk, a ja pod nogami zauważyłam czerwony dywan. Poczułam się jak gwiazda, którą nie byłam. Zaraz za mną szli już Luz i Tomek wraz z córeczką i to na nich skupili się fotoreporterzy. Będąc w środku poczekałam na resztę, by mogli mnie dalej zaprowadzić. Wsiedliśmy do windy i jak się okazało, jechaliśmy na sam dach budynku. Trochę mnie to zaskoczyło. Coraz więcej rzeczy nie pasowało do siebie.
- Niespodzianka !!!! - usłyszałam gdy tylko widna się otworzyła. Moim oczom ukazała się cała drużyna, moja rodzina oraz Sara i Seweryn ! Dopiero wtedy zrozumiałam co to ma być za bal. Bal urodzinowy i to na dodatek dla mnie ! Cała zgraja podbiegła do mnie i zaczęli mi składać życzenia. Na samym początku dopchali się do mnie rodzice i przyjaciele z Polski.
- Agnieszka, wszystkiego najlepszego ! - podekscytowana mama próbowała przekrzyczeć muzykę, która od samego początku grała bardzo głośno.
- Skąd wyście się wszyscy tutaj wzięli ? - spytałam prawie ze łzami w oczach. Miałam ochotę rozryczeć się ze szczęścia.
- Nie płacz, słoneczko. Rozmaże Ci się ten piękny makijaż.
- Impreza bez nas to żadna impreza - dokończyli Sara i Seweryn równocześnie. Oni od początku tak się zachowywali. Często udawało im się mówić równocześnie. W gruncie rzeczy byli jak rodzeństwo. Pod każdym względem. Kłótnie rodzinne też się zdarzały.
- Dlaczego nie daliście znać, że przyjeżdżacie ? I jak długo już tutaj jesteście ? -mówiłam szczęśliwa, przytulając każdego z osobna, już kolejny raz. Nie potrafiłam się powstrzymać.
- Od wczoraj. Co by to była za niespodzianka, gdybyś wiedziała ?
- Halo, halo ! Można się dostać do jubilatki ? - przez moich przyjaciół przedzierał się zniecierpliwiony Dani Alves. Sara z Sewerynem gapili się na niego nie wiedząc co mówi, więc szybko im przetłumaczyłam. Dziewczyna dopiero po chwili zauważyła do kogo należał ten głos i stała jak wryta, tylko jej  "brat" nie miał pojęcia kim on jest. Próbowałam nie zacząć chichotać na widok jej miny, ale nie wyszło mi to za dobrze.
- Z czego się tak śmiejesz, śmieszko nasza ? - zapytał Puyol, który właśnie dołączył z resztą drużyny.
W tym momencie poszukiwałam wzrokiem tylko dwóch osób, chyba nie muszę wymieniać ich imion. To nie było nic nowego. Niestety nigdzie ich nie znalazłam i powróciłam do wysłuchiwania życzeń.
- Mieliśmy zamiar najpierw dać Ci prezent, ale potem dowiedzieliśmy się o fajnej polskiej tradycji urodzinowej - zacierał ręce Alves i zaczęłam się bać ich wyobraźni. Nie zdążyłam nawet im odpowiedzieć, bo piłkarze zaczęli mnie podnosić. Nie miałam pojęcia co się dzieje, więc zaczęłam piszczeć jak mała dziewczynka.
- Nie wierć się, bo spadniesz - powiedział Alba. Moja rodzina i reszta gości śmiało się z całego przedstawienia, widocznie znając cały scenariusz.
- No to zaczynamy. Dziewiętnaście razy, tak ? - spytał Valdes i posłał mi łobuzerski uśmiech.
- Zabiję was, jak tylko mnie puścicie - drażniłam się z nimi.
No i się zaczęło. Faceci zaczęli mnie podrzucać i głośno liczyć po hiszpańsku. Z każdym następnym lotem w górę, krzyczałam i śmiałam się coraz głośniej. Musiało to wyglądać komicznie, ale ja nigdy tego nie zapomnę. Nawet nie wiedziałam skąd wziął im się ten pomysł. Chociaż ... Cały dzień nie widziałam mojego wujostwa, ani Shakiry. Oni to zaplanowali ! Tak, jestem genialna i spostrzegawcza, nawet o swoich urodzinach zapomniałam.
- Siedemnaście ...
- Wystarczy, proszę ! - już miałam dość tego podrzucania.
- Osiemnaście i .... Dziewiętnaście
W końcu przestali ! To był chyba mój najbardziej wyczekiwany moment od kilku strasznie dłużących się minut. Gdy tylko stanęłam miałam okropną ochotę ich za to zatłuc, ale moja złość szybko zmieniła się w nieopanowaną radość.
- Jesteście niemożliwi - zaśmiałam się. Piłkarze stanęli wokół mnie w kole i nagle wszyscy przytulili. Chyba lepiej już być nie mogło.
- Prezent będzie czekał na ciebie w domu, bo ciężko było się z nim zabrać - tym razem odezwał się Villa.
- Teraz moja kolej - usłyszałam aksamitny głos Kolumbijki.
- Shakira ! - krzyknęłam i rzuciłam się jej na szyję.
-Nie uduś mnie - powiedziała, całując mnie w policzek.
- Chciałam Ci życzyć szczęścia, miłości i przemyślanych wyborów - puściła oczko w moją stronę, kontynuując swoją wypowiedź - Mój prezent też jest już w twoim pokoju. Właśnie ktoś je odwozi.
- Kto ? - szepnęłam. Bałam się odpowiedzi.
- A kogo tutaj brakuje ? Ehhh Agnieszka - wzięła głębszy oddech - Gotowa zacząć fieste ?
Kiwnęłam potwierdzająco głową i ruszyłyśmy na parkiet.

***

- Boże, Agnieszka ! Skąd ty ich wszystkich znasz ? Czemu mi się nie pochwaliłaś ?! Mówiłaś o Tello i o treningu, ale nie domyślałam się, że znasz ich wszystkich.
- Sara spokojnie, oddychaj - zaśmiałam się.
Musiałam spędzić czas z moimi polskimi przyjaciółmi, potrzebowałam ich. Znowu. Może inaczej, brakowało mi ich strasznie. A teraz w końcu mogłam spędzić z nimi kilka chwil. Urodziny powoli zaczęły się rozkręcać, co mnie bardzo cieszyło. Ogólnie uśmiech nie schodził z mojej twarzy od samego początku.
- Tej to dobrze- wywróciła oczami - O czymś jeszcze zapomniałaś mi powiedzieć ?
- Przez chwile spotykałam się z Fabregasem - te słowa wypowiedziałam prawie niedosłyszalnie, ponieważ wiedziałam jak dziewczyna bardzo szaleje za tym facetem.
- To cudownie ! Ale .. ale jak to przez chwile ? I co z Tello ? - dziewczyna zareagowała całkowicie inaczej niż to sobie wyobraziłam, dzięki czemu odetchnęłam z ulgą.
- Mogę prosić do tańca ? - usłyszałyśmy, jak ktoś wysila się i mówi po angielsku. Obie spojrzałyśmy za siebie. Ujrzałyśmy lekko speszonego Valdesa wyciągającego dłoń w stronę Sary, która nie wiedziała co powiedzieć. Siedziała jak zahipnotyzowana.
- Tak - odpowiedziałam za przyjaciółkę i popchnęłam ją lekko w jego stronę, po czym szeptem dodałam - Porozmawiamy później, powodzenia.
Nie minęła sekunda, a Sara już wywijała na parkiecie z samym Victorem Valdesem. Wiedziałam, że jej sny zmieniły się w rzeczywistość. Valdes i Fabregas zawsze byli dla niej najbardziej przystojni z całej drużyny.
- Hi fashion - usłyszałam obok siebie i spojrzałam na Seweryna, który robił swoją standardową pozę. Natychmiast wybuchłam śmiechem.
- Czub z ciebie, ale brakuje mi Ciebie tutaj !
- Nie martw się, zostajemy na kilka dni.
- Nie gadaj, żartujesz - spojrzałam na niego spode łba.
- Czy ja kiedyś żartowałem ?
- Yyy no, sekundę temu - szturchnęłam go w bok i zaciągnęłam do tańca.

***

- Tello i Cesc przyszli - szepnęła mi do ucha Shak i położyła rękę na ramieniu.
- Przepraszam, zaraz wrócę - uśmiechnęłam sie do Seweryna, który od razu zmienił partnerkę niczym się nie przejmując. Cały on, jak już zaczął się bawić to nie umiał skończyć, ale mi to nie przeszkadzało. Tylko bałam się zachowania spóźnialskich gości. Niepewnym krokiem ruszyłam w ich stronę, będąc coraz bardziej zestresowana. Rozpromieniłam się gdy tylko zauważyła, że zachowują się normalnie jak zawsze. Może udawali, ale teraz to nie było ważne. Po prostu nie chciałam żadnej kłótni podczas tych wspaniałych 19 urodzin.
- Cześć, fajnie że przyszliście. Zapraszam - rzuciłam najgłupszy tekst jaki mogłam wymyślić. Nie mogłam się bardziej wysilić ?
- Wszystkiego najlepszego Aga - powiedzieli jeden po drugim, starając się jak najuprzejmiej. Ku mojemu zdziwieniu obydwoje mnie uścisnęli i pocałowali w policzek. Już mieli pójść dalej, ale ich powstrzymałam.
- Chciałabym z wami porozmawiać, tak na spokojnie - ich twarze nie wyrażały żadnych emocji.
- Jesteś tego pewna ? - pierwszy odezwał się Cesc.
- Tak. Inaczej nie będę mogła się dobrze bawić. Nie bez was - powiedziałam i opuściłam głowę. Na prawdę tak uważałam. Nie potrafiłabym się śmiać, tańczyć ani nawet być przyjemna dla innych, gdybym nie porozmawiała z nimi. Musiałam ich za wszystko przeprosić. Wiedziałam, że w jakiś sposób ich zraniłam.
- To chodźmy - Cesc wskazał ręką bardziej ustronne miejsce.
- Chciałam was przeprosić... - zaczęłam, nie wiedząc co powiedzieć dalej.
- Nie kończ - znów udało im się zgrać i powiedzieć coś równocześnie. W tej chwili byłam pewna, że nawet nie chcą ze mną rozmawiać, a przyszli tutaj tylko z grzeczności.
- To my powinniśmy Cię przeprosić - pierwszy raz odezwał się Tello w imieniu ich obojga - Źle zaczęliśmy naszą znajomość, a później ciężko było to wszystko naprostować. Zachowaliśmy się jak dzieci.
Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Już myślałam, że ich duma nie pozwoli im tego zrobić, ale udało się. Stwierdziłam, że jeśli mam uratować naszą znajomość to mogę ich przeprosić, chociaż to nie ja ich okłamywałam. Nigdy nie potrafiłam się na kogoś długo gniewać i ta ich obojętność wobec mnie powoli mnie niszczyła. A może to ja samą siebie niszczyłam zadręczając się myślami o nich. Zależało mi na nich, ale nie potrafiłam wybrać. Serce podpowiadało Tello, a rozum był za Cesciem. Nie wiedząc dlaczego wzruszyłam się i rzuciłam im na szyję.
- Rozmażesz się - powiedział Cesc ocierając łzy z moich policzków.
- Co wy się tak martwicie o mój makijaż ? - puściłam ich i sama zaczęłam ocierać łzy.
- Bo wyglądasz zjawiskowo - odpowiedzieli chórkiem.
- Zaczynam się was bać - zaśmiałam się - Chodźcie, impreza bez was to nie impreza.

Po dwóch godzinach impreza rozkręciła się na dobre. Sara co chwile tańczyła z jakimś piłkarzem. Nawet raz udało jej się zaciągnąć do tańca samego Fabregasa, ale szybko tego pożałowała. Chłopak wywijał z nią na wszystkie strony. Podczas tańca patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem, więc pobiegłam jej na ratunek.
- Hola Cesc, porywam Twoją partnerkę. Musimy iść przypudrować noski - zapałam dziewczynę za rękę i pobiegłam z nią do łazienki.
- Jezu jesteś kochana - odpowiedziała dysząc ze zmęczenia - Dłużej bym z nim nie wytrzymała.
- Czyżbyś nagle zmieniła zdanie na temat Cesca ? - zaśmiałam się. Wiedziałam, że jej zdanie nigdy się nie zmieni.
- No coś ty ! On jest wspaniały ! Boże, kobieto jak ja ci zazdroszczę ! - jej zmęczenie szybko zniknęło gdy zaczęła opowiadać o jej ulubieńcu. Byłam na 100% pewna, że przez najbliższe kilka dni będzie cały czas o nich myśleć, ba ! Nawet cały czas mi o nich opowiadać, ale dobrze ją rozumiem. Gdyby tylko była tutaj ze mną od początku, zachowywałabym się identycznie.
- Dziewczyny skończcie tam gadać ! Tort przyjechał - usłyszałyśmy męski głos dochodzący zza drzwi damskiej toalety.
- Nawet pogadać nam nie dadzą. Ciekawe co teraz te czuby wymyśliły - zaśmiałam się i wyszłyśmy kierując się z powrotem  do miejsca całego zamieszania.
Chwile później znowu wszyscy zrobili wokół mnie ogromne koło i postawili na samym środku krzesło, zabrane z pobliskiego stolika. Wskazali żebym na nim usiadła. Nie czułam się zbyt komfortowo w tej sytuacji, ale nie pozwolili mi się stamtąd ruszyć.
Podczas wprowadzania tortu nadal leciała muzyka, ale zmienili jej rodzaj. Teraz leciała jedna z tych nowych, do których dziewczyny tańczą w dyskotekach, lecz nie znałam jej tytułu. Tort były przeogromny, trzypiętrowy  i wydawał się być przepyszny ! W tym samym momencie goście śpiewali mi też znienawidzoną piosenkę urodzinową. Najśmieszniejsze było to, że każdy śpiewał ją w swoim ojczystym języku, więc nie do końca się zgrali. W końcu tort zatrzymał się jakieś 2 metry od moich stóp. Wraz z końcem śpiewania dla mnie piosenki odpaliły się specjalnie petardy na torcie oraz stało się coś czego nigdy bym się nie spodziewała.
- Wszystkiego najlepszego - wykrzyczał wyskakujący z tortu mężczyzna - Dzisiaj jestem twój.
Powiedział to tak, że miałam ochotę turlać się ze śmiechu po podłodze, lecz się powstrzymałam. Tancerz był na prawdę bardzo przystojny. Wysoki, umięśniony brunet z lekko uformowanym irokezem. Chociaż szczerze mówiąc, najwięcej mojej uwagi zwracał jego uśmiech. Uśmiechając się pokazywał rządek śnieżnobiałych zębów.
- Zapraszam za mną - dokończył i wyciągnął dłoń w moim kierunku, po czym zaprowadził mnie do jednego z pokoi. 

*********************************************************************************
Ten rozdział należy chyba do najdłuższych, ale nie potrafiłam go skończyć :P Na końcu odrobinę poniosła mnie wyobraźnia, ale nie żałuję ! 

środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 21

- Shak powiesz mi w końcu o co chodzi ? - zaczęłam się już niecierpliwić. Siedziałyśmy w parku z dobre 40 minut i nadal nie dowiedziałam się co chciała mi powiedzieć. A przecież to miała być taka pilna sprawa.
- Spójrz tylko na to - powiedziała i odwróciła laptopa w moją stronę bym mogła przeczytać artykuł. Od razu rzuciło mi się w oczy wspólne zdjęcie Tello i Loreny . Doskonale je znałam, lecz tym razem para była rozdzielona dziwną czerwoną kreską.
- O co chodzi ? - spytałam nie czytając jeszcze tekstu.
- Czytaj - rozkazała.

" Cristian Tello i Lorena Lopez, to już koniec spektaklu ?

Po wczorajszej konferencji  promującej najnowszy film z Loreną Lopez w roli głównej, przyłapaliśmy Lorenę wraz z przystojnym mężczyzną. Mężczyzną na pewno nie był jej chłopak Cristian Tello. [...]

opublikowano 2 dni temu przez :
El Mundo Deportivo"

- Spójrz jeszcze na to - piosenkarka na chwile zabrała laptopa, a ja siedziałam zszokowana. Nie wiedziałam co powiedzieć. Sekundę później już czytałam kolejny.

"To już pewne ! Lorena i Tello nie są parą !

Dzisiejszy mecz FC Barcelona z Realem Betis zakończył się wygraną dla Dumy Kataloni. Wynik 4:2 jak najbardziej usatysfakcjonował kibiców Barcy. Młoda i obiecująca gwiazda Cristian Tello nie spodziewał się na trybunach pięknej Loreny, jak się później okazało Ex dziewczyny. Pytając napastnika o jego związek otrzymaliśmy jedynie odpowiedź : To już nie aktualne, nie jesteśmy razem.
Teraz będzie musiał uciekać przed swoimi wielbicielkami, które oszaleją z radości. [...]

opublikowano wczoraj przez :
El Mundo Deportivo"

- Wiesz co to wszystko znaczy ? - piosenkarka nie dawała za wygraną, była wyraźnie podekscytowana - On to zrobił dla ciebie głupia !
Milczałam "przetwarzając" informacje, które właśnie przeczytałam. Przyznał się w mediach, że nie jest z Loreną ? Jak to możliwe ? Czyżby na prawdę zrobił to dla mnie ? Nie potrafiłam uwierzyć w to wszystko co przeczytałam.
- Shaki, przecież wiesz że ta gazeta uwielbia plotki. Może to nie jest prawda ?
- Oh, zamknij się ! Nadal nie rozumiesz, prawda ? On chce być z Tobą. Przemyśl to.
I tak oto kolejny raz usłyszałam słowa "przemyśl to". Wszyscy używają tych słów, a one dla mnie brzmią jak przekleństwo. Zaczęłam je nienawidzić. Ostatnim razem jak je usłyszałam mój świat wywrócił się do góry nogami. Może w końcu powinnam to zrobić ? Przecież co chwile o nich myślę ! Już nie ma dnia kiedy moich myśli nie zaprzątałby któryś z zawodników FCB.  Najlepsze co mogłam teraz zrobić to uciec z tego parku i wrócić do domu, zaszyć się w kącie i nie wychodzić. Nagle zaczęłam się bać. Bać się tego co może być dalej. Chciałam tu tylko pracować, przecież i tak pod koniec wakacji będę musiała wrócić do domu. Wrócić do szarej rzeczywistości i iść na studia. Nie mogłam tutaj zostać. A może mogłam ? To taki jakby erasmus. Zresztą to nie pora aż tak wyprzedzać rzeczywistość.

***


Następny dzień spędziłam siedząc w domu. Z samego rana zadzwoniła do mnie Shakira oznajmująca że dzisiaj nie muszę do nich przyjeżdżać. Zachowywała się dziwnie. Mówiła szybko i zwięźle. Zazwyczaj jak rozmawiałyśmy to mogłyśmy przegadać kilka godzin i nie kończyły nam się tematy. Było mi przykro, że nie mogę dzisiaj zobaczyć się z Milankiem. Tomek z Luz też gdzieś zniknęli na cały dzień. Cały dom był pusty. Żadnej żywej duszy. Nawet naszej gospodyni nie było w domu. Gdzie ich wszystkich wywiało ?
Z nudów włączyłam laptopa. Weszłam na najnudniejszy portal zwany Facebook, ale dzięki niemu miałam kontakt z przyjaciółmi z Polski. I to ich właśnie potrzebowałam. Zaczęłam od poszukiwań Sary. Na czacie jej nie widać, a ostatni post był dość zagadkowy i na dodatek z samego rana.  "Oby się wszystko udało", napisała. Co miało się takiego udać ? Minął dopiero ... hmmm tydzień ? A ja już nie wiem co się u niej dzieje. Następny w kolejce był Seweryn, on mnie nigdy nie zawiódł. Wykonałam te same czynności co w przypadku poszukiwań Sary i ... to samo. Mieli nawet podobne statusy.
- Co do jasnej cholery ?! Czarna dziura ich wszystkich wessała, czy jak ?! - zaczęłam nawet mówić sama do siebie. Wyłączyłam ten cholerny komputer i zasnęłam. Byłam strasznie zmęczona psychicznie i fizycznie, ponadto pomyślałam że sen pomoże mi rozwiązać problemy.

***

- Agnieszka wstawaj ! Już 14 a ty dalej śpisz. Za 3 godziny musimy wychodzić - do pokoju wbiegła roześmiana Luz wraz z Isabelką, którą położyła obok mnie. Mała uśmiechnięta od ucha do ucha łaziła po mnie, nie dając mi spać.
- Ale jak to za 3 godziny musimy wychodzić - dopiero po chwili dotarło do mnie co przed chwilą zostało powiedziane.
- Kolejna gala, szykuj się ! Za godzinę przyjdę pomóc ci wybrać odpowiedni strój - powiedziała i zabrała dziewczynkę ze sobą.
Kolejna gala, nudna sztywna impreza w której musiałam uczestniczyć. Zrobiłam sobie nawet plan działania. Na pierwszym miejscu znajdowała się długa kąpiel, której właśnie teraz potrzebowałam. Gdy już odhaczyłam pierwszą pozycję czekałam na ciotkę. Zjawiła się szybciej niż myślałam. Wybrałyśmy białą rozkloszowaną sukienkę z czerwoną wstawką na wysokości wcięcia w talii oraz kwiatkami ułożonymi pionowo z prawej strony na górnej części. Do tego czerwoną kopertówkę i czerwone szpilki, przez które wynikła kłótnia. Luz uparła się na te 12 centymetrowe, pomimo że wolałam niższe.
- Ale ja nie umiem chodzić na tak wysokich obcasach !
- Nauczysz się, najwyższa pora. Poza tym twoje nogi wyglądają nieziemsko w tych butach ! - upierała się przy swoim. Wiedząc że nie odpuści, zgodziłam się na nie. Wiedziałam, że wybieranie odpowiedniego stroju znowu zajmie nam godzinę i tak też się stało. Została mi jeszcze godzina, żeby się ubrać, umalować i uczesać.

***************************************************************

Może krótko, ale nie chciałam już mieszać :) Mam nadzieje, że wam się spodoba :)
Pozdrawiam :*

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 20

*** Cristian Tello, po znalezieniu Isabel ( 2 dni wcześniej ) ***
- Stary ! Wiedziałeś, że ona mi się podoba - dogodniłem Cesca, który przed chwilą wyszedł z pokoju Agnieszki. Zatrzymał się przed samochodem i odwrócił.
- Myślisz, że to planowałem ? - spojrzał na mnie zaskoczony - Do cholery, chłopie opanuj się ! - warknął.
Te słowa sprawiły, że zacząłem się cały gotować. Już miałem się zamachnąć, ale sama myśl o Agnieszce mnie powstrzymała. Zadurzyłem się w niej jak szczyl. Ostatnio całą swoją energię i złość wyładowywałem na treningach. Lecz po dzisiejszej rozmowie byłem przybity. Musiałem coś z tym wszystkim zrobić. Musiałem porozmawiać z Loreną o naszym udawanym związku. Nie mogłem dłużej ich wszystkich okłamywać. Ona i tak już dostała wszystko czego oczekiwała. Miała dobrą pracę, oferty od kolejnych reżyserów. Oby tylko to zrozumiała. Musiałem to zrobić, zrobić to dla Agnieszki. Tylko czy ona mi to wszystko wybaczy ?
Fabregas machnął ręką zrezygnowany. Widocznie tak samo jak ja nie miał ochoty się kłócić. Spojrzał jeszcze tylko na mnie i odjechał. Postanowiłem zrobić to samo. Siedząc w samochodzie, zastanawiałem się gdzie powinienem pojechać. W tym samym momencie zadzwonił telefon.
- Tak ? - odebrałem nawet nie patrząc na ekran.
- Cześć, za ile będziesz w domu ? - rozpoznałem głos Loreny - Słyszałam co się stało. Wszystkie media już huczą o tym porwaniu.
- Na szczęście szybko ją znaleźliśmy. Będę za godzinę, właśnie wracam. Do zobaczenia później.
- Czekam z niecierpliwością - usłyszałem jej słodki śmiech, który kiedyś zakręcił mi w głowie. Z sekundy na sekundę coraz bardziej byłem pewny, że muszę to zakończyć. Przyjaźnię się z Loreną, więc powinna mnie zrozumieć.
Kolejną rzeczą, która mnie odprężała to szybka jazda moim Audi Q7. Nie zdziwiłbym się gdyby wszyscy mężczyźni uwielbiali szybką jazdę. Ta adrenalina podczas jazdy, rozprzestrzeniająca się po całym ciele wraz z krwią. Siadając wygodnie, wcisnąłem pedał gazu. Jazda tym samochodem była przyjemnością, dlatego wybrałem najdłuższą i najrzadziej uczęszczaną trasę. Wiedziałem, że pomimo tak długiej drogi, będę w domu na czas.
I tak też się stało. Zaparkowałem w garażu niedaleko naszego mieszkania i zrobiłem sobie mały spacer. Musiałem zebrać myśli. Nie wiem dlaczego, ale bałem się tej rozmowy. Skarciłem sam siebie, przecież muszę to zrobić i nie mogę się bać !
- Cześć Lorena - krzyknąłem będąc już w środku.
- Musimy porozmawiać - odpowiedziałam wychodząc z sypialni. Spojrzałem na nią kompletnie skołowany, nie wiedząc o czym chce ze mną porozmawiać.
- Tak ? - poszedłem usiąść na kanapę czekając na rozwój sytuacji
- Poznałam kogoś ... - zaczęła, a mi kamień spadł z serca. Wiedziałem co będzie dalej. Niezmiernie się cieszyłem, że nie spadło to na moje barki.
- Już nie musimy udawać, ale ... Będziemy nadal przyjaciółmi, tak ? - spojrzała na mnie niespokojnie.
- Lorena, przecież wiesz, że na mnie zawsze możesz liczyć. Inaczej nie odstawialibyśmy tego przedstawienia - przytuliłem ją, by uwiarygodnić moje słowa.
- Tak się cieszę, że mnie rozumiesz - ucałowała mnie w policzek cała emanująca szczęściem.

*** Agnieszka ***

Te kilkadziesiąt minut spędzonych z Cesciem i jego siostrą w samochodzie, było najbardziej niezręczne w moim życiu. Rodzeństwo normalnie rozmawiało ze sobą, lecz ja czułam się niemile widziana. Fabregas ani razu nawet nie spojrzał, ani się do mnie nie odezwał. Zachowywał się tak jakby mnie tam nie było. Mogłam być pewna, że czuje do mnie żal. Żal, że nie potrafiłam wybrać. Kto wie czy teraz mógłby znowu do mnie wrócić i czy ja tego chcę. Takiego oziębłego jeszcze go nigdy nie widziałam. To wszystko przestało mi się podobać. Miałam ochotę wysiąść, nawet w połowie drogi, żeby już nie czuć się taka odtrącona. Na szczęście ten nasz "przemiły" powrót nie trwała zbyt długo.
Wysiadając z samochodu, Carlota opuściła szybę i powiedziała :
- Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy. Pamiętaj, obiecałaś mi wspólne wyjście, będzie super zabawa ! - zaśmiała się i pomachała na pożegnanie. Nawet nie zdążyłam jej odpowiedzieć, bo Fabregas już odjechał. Wiedziałam, że kolejne spotkanie z nimi nie będzie takie super jak twierdziła Carlota. Na szczęście dziewczyna o niczym nie wiedziała, co mnie bardzo cieszyło.

- Co to do cholery, centrala ?! - wkurzona zaczęłam szukać wibrującej komórki. Dopiero co położyłam się spać, chciałam odpocząć - zrobić małą sieste, ale się nie da !
- Shakira ? Co się stało ? - powiedziałam sennie.
- Nie uwierzysz co się stało ! Dlaczego ja nie sprawdziłam wcześniej tych informacji ?!
- Ale co się stało ? - powtórzyłam swoje pytanie, ponieważ mówiła bez sensu.
- Możemy się spotkać za pół godziny w Parc de Joan Miro ?
- Jasne, ale powiedź mi chociaż o co chodzi - nalegałam.
- Chodzi o Tello i jego dziewczynę. Musisz to zobaczyć. Przyjedź jak najszybciej, proszę. Do później.
Od razu się obudziłam. Przebrałam się z ciuchów po domu i zbiegłam do salonu, gdzie siedzieli Tomek i Luz.
- Tomeeeek... - przeciągnęłam  - Martin mógłby mnie zawieźć do Parc de Joan...
- Parc de Joan Miro. Jasne, za ile ? - pomógł mi dokończyć moje zdanie. Nigdy nie miałam pamięci do nazw.
- Muszę być tam za pół godziny, umówiłam się z Shakirą - oboje spojrzeli na mnie zaskoczeni. Widocznie nie spodziewali się, że tak bardzo mogę się z nią zaprzyjaźnić.
- Martin będzie dopiero za 15 minut. Możesz się chwile spóźnić ?
- Nie sądzę - wymamrotałam.
- To pojedziesz z Jarkiem.
- Ale...
- Tak ? - spytał ciekawy co chcę powiedzieć.
- A nie mogę jechać sama ? Przecież mam prawo jazdy.
- A wiesz gdzie jechać ?
- Mam automapę w telefonie - za wszelką cenę chciałam go przekonać, byle by tylko nie jechać z Jarkiem. Nie miałam ochoty go teraz zobaczyć. Nie teraz gdy mam tyle problemów sercowych na głowie.
Ostatecznie zgodzili się i dali mi chyba najbezpieczniejszy samochód. Przynajmniej tak mi się wydawało. Dostałam kluczyki od białego terenowego Jeep'a. Od razu mi się spodobał. Pomyślałam, że takiego mogłabym dostać na urodziny. Właśnie, zbliżają się moje urodziny ! Urodziny spędzone w Barcelonie, spełnienie moich marzeń ! Coraz bardziej wierzyłam, że marzenia mogą się spełnić. 
Odnalezienie właściwego parku zajęło mi dłużej niż myślałam, nawet z pomocą automapy. Na szczęście gdy dojechałam, Kolumbijka nadal na mnie czekała. Siedziała przy jednym ze stolików, otoczona palmami i wpatrująca się w laptopa. Otoczenie wokół niej było cudowne. Pusta zielona przestrzeń i pełno wysokich palm. Już wiedziałam, gdzie mogę spędzać większość wolnego czasu !

***********************************************************************
Ten post dedykuję Laa_Fresa/Cule. Motywujesz mnie żebym wrzucała kolejne, gdy zaczynam się wahać. Dziękuję :))) :*

czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 19

- Mogę nadal u was pracować ? - spytałam z opuszczoną głową, stojącego przede mną Pique.
- Jasne głuptasie ! Wchodź. Milan już na ciebie czeka - ucałował mnie i z radością zaprosił do środka. Chwile później obok mnie znalazła sie Shakira, która przywitała mnie identycznie jak jej partner.
- Cześć kochana - powiedziała i podała mi uśmiechniętego chłopczyka, który wyciągnął w moją stronę swoje malutkie rączki.
- Dzisiaj zostaję z Tobą i będziemy miały gościa - dodała po chwili.
- Kogo ? - spojrzałam na nią zaintrygowana. Już wiedziałam, że ten dzień będę mogła zaliczyć do ciekawych, ale czy do spokojnych ?
- Carlota, mówi Ci to coś ? - zaśmiała się.
- Carlota Fabregas Soler ? Jesteś pewna, że to dobry pomysł ? Jestem pewna, że jej brat już o mnie naopowiadał .. - moje oczy mało co nie wyszły z oczodołów ze zdziwienia. Właśnie miałam poznać siostrę Fabregasa, chłopaka który nie chce mnie już znać. Znów targały mną rozbieżne emocje. Z jednej strony tęsknota za Fabregasem i złość na samą siebie, a z drugiej radość z możliwości poznania jego siostry.
- A co się tak na prawdę stało ? - rozejrzała się po pokoju i powiedziała do Pique - Kochanie idź do sypialni. Muszę porozmawiać z Agnieszką
- I tak zaraz uciekam na trening - uśmiechnął się i z przyjemnością poszedł do sypialni. Na pewno nie poczuł się urażony. Przecież żaden facet nie lubi słuchać jak dziewczyny plotkują o innych chłopakach. Zapewne nie chciał się mieszać w sprawy między mną a Cesciem. W końcu to nasza sprawa, ale ja potrzebowałam pomocy. Nie radziłam sobie już z tym wszystkim.
- Chcesz się czegoś napić ? - spytała, gdy znalazłyśmy się w kuchni.
- Drinka - zaśmiałam się - żartuję ! Herbatkę, jeśli mogę.

Siedząc przy herbacie rozmawiałyśmy o wszystkim. Przy tej dziewczynie czułam się jak przy Sarze i Sewerynie, za którymi bardzo tęskniłam. Najchętniej sprowadziłabym ich tutaj, do Hiszpanii. Wiedziałam, że nie mogę tego zrobić dopóki nie mam własnych pieniędzy. Zaczęłam pracę u Shakiry i Pique, ale dopiero od 2 dni. Może za miesiąc uda mi się ich zaprosić chociażby na jeden weekend.
- Wiesz, że możesz mi ufać ? - zaczęła i już wiedziałam o czym chce rozmawiać.
- Tak wiem, ale boję się tego wszystkiego. Już nad tym wszystkim nie panuję, nawet nad swoimi uczuciami !
- Czasami lepiej się komuś wygadać, od razu robi się lżej na duszy.
- Potrzebuję tego - westchnęłam.
- Jestem tutaj, Carlota będzie dopiero za jakieś 2 godziny. Mamy dużo czasu - objęła mnie ramieniem. Siedziałam może 5 minut nie mówiąc nic i zastanawiając się jak mam zacząć. Tysiąc myśli na minutę zaprzątało moją głowę.
- Shakira oni mnie oszukiwali od początku. Tello był kiedyś z tą całą Loreną, czy jak jej tam leciało.
- Czekaj czekaj, zacznij jeszcze raz od początku. Jak to kiedyś był ? Przecież oni nadal są ze sobą - spojrzała na mnie zmieszana.
- Oni już od pewnego czasu nie są razem. Lorena chce się przy nim promować, a on się zgodził. Nie potrafię tego wszystkiego zrozumieć. Cesc od początku wiedział jakie mają układy i nic mi nie powiedział. Wykorzystał tą całą sytuację - poruszanie znowu tej samej kwestii było dla mnie mniej bolesne. Na prawdę poczułam się lepiej.
- A który z nich jest ci bliższy ?
- Żebym to ja wiedziała... Tello jest tylko 3 lata straszy ode mnie, a Cesc 7 lat. Z Tello mniej rozmawiałam, ale spodobał mi się. Zresztą zawsze mi się podobał. Będąc w Polsce zawsze marzyłam żeby ich poznać, wszystkich ! Teraz nie potrafię w to wszystko uwierzyć. Shaki, przecież ja jestem nikim w waszym towarzystwie. Jestem dla was "tą od Mazura". Ponadto Cesc ma dziecko, to jest największy orzech do zgryzienia. - przerwałam na chwile swój monolog, by sobie przypomnieć co chciałam powiedzieć - A ! Nie wiem czy mi się to śniło, ale jak dowiedziałam się o porwaniu Isabel, spędziliśmy razem czas. Byłam tak przytłoczona tym wszystkim, że zasnęłam, ale ... Wydawało mi się, że on z kimś rozmawiał. Chyba z Daniellą. Powiedział jej cytuję : " Starałem się dla naszej córeczki, ale ty nie dajesz mi wyboru. Zastanów się nad tym co robisz i jak się zachowujesz, a potem się odezwij". Mi powiedział to samo jak odchodził
Nagle nie wytrzymałam. Po moim policzku spłynęła pierwsza zła. To było dla mnie za świeże i nadal bolało. Bolało mnie to jak odszedł. Potrzebowałam ... Czego tak na prawdę potrzebowałam ? Ich obu ?
- Aga, nie płacz - przytuliła mnie do siebie jak prawdziwa przyjaciółka - Jesteś dla nas jak siostra. Wszyscy Cię polubili i przyjęli do naszej szalonej rodziny. Nie jesteś "tą od Mazura" jesteś Agnieszką Kortez , przemiłą lecz trochę zagubioną dziewczyną. Musisz stwierdzić z kim chcesz być. Jeśli Cesc jest gotów zerwać z Daniella dla Ciebie, wybierz go, ale jeśli boisz się rozbijać jego zawiązek powinnaś wybrać Cristiana.
- Shaki jesteś najlepsza - wtuliłam się w nią jeszcze bardziej - Dziękuję Ci za wszystko.
Wytarłam łzy i usłyszałam płacz Milana. Spojrzałam na dziewczynę i pobiegłam go uspokoić.

*** Tomek ***

Ostatnie dni był najgorsze w moim życiu. Nie potrafiłem uwierzyć w to co się stało. Jak on mógł porwać moją córkę ? Przecież nigdy nie żywiliśmy do siebie urazy i byliśmy zgraną rodziną. Dlaczego właśnie on ? Nigdy bym się po nim tego nie spodziewał. I to własny brat sprowadził na mnie takie piekło. Prawda, od kilku lat nie utrzymywaliśmy ze sobą kontaktu, ale żeby zrobił takie świństwo ? Widząc go wtedy zamarłem, nie potrafiłem nic zrobić. Dobrze, że Cesc był ze mną i mi pomógł go zatrzymać. Gdyby nie on, na pewno by uciekł.
Nagle usłyszałem dźwięk przypomnienia. Telefon był zbyt głośny jak na towarzyszący mi ból głowy. Ruszyłem się z kanapy dość niechętnie i sprawdziłem o czym zapomniałem. " Za dwa dni 19 urodziny Agnieszki" przeczytałem.
- Jasny gwint ! Na śmierć zapomniałem.
- Co się stało ? - odezwała się Luz siedząca dalej na kanapie, trzymając na rękach naszą piękną córeczkę.
- Agnieszka za dwa dni ma urodziny. Musimy urządzić jej przyjęcie urodzinowe. Masz jakiś pomysł ?
- Hotel Miramar, co ty na to ?
- To jest świetny pomysł - ucałowałem w czoło swoją kochaną i pomysłową żonę, po czym pobiegłem do swojego gabinetu załatwić wszystkie sprawy.

*** Agnieszka ***

- Witaj Carlota ! - usłyszałam będąc w pokoju dziecięcym. Postanowiłam jeszcze nie schodzić i nie przeszkadzać im podczas rozmowy. Nawet nie wiedziałam jak powinnam zachować się przy siostrze Fabregasa.
- Agnieszka, chodź na dół poznać Carlotę ! - no i skończyło się moje uciekanie. Podniosłam mojego podopiecznego na ręce i poszłam jak na ścięcie.
Na dole siedziała już wysoka brunetka ubrana na sportowo. Miała na sobie czarną bluzę od Beyonce , czarną czapkę z daszkiem i jeansy. Widać, że nie należała do plastikowych lalek, dla których wyjście z domu równało się z toną makijażu na twarzy i wyzywającymi ciuchami. Jeszcze z nią nie rozmawiając, miałam wrażenie, że się dogadamy. Chociaż była strasznie podobna do swojego brata i to spowodowało, że posmutniałam. Jednakże starałam się tego nie okazywać i trzymać fason.
- Cześć, jestem Agnieszka - wyciągnęłam do dziewczyny rękę, po tym jak włożyłam Milana do łóżeczka stojącego w pokoju gościnnym.
- Miło mi cię poznać, Carlota - uścisnęła przyjaźnie moją rękę i promiennie się uśmiechnęła.
- Zrobię wam herbaty - wykręciłam się, żeby chociaż na chwile na nią nie patrzeć. Ciągle mi się wydawało, że przede mną stoi Cesc. Mają identyczny kolor włosów i oczu. Zakryłam twarz rękoma i opadłam na zimne kafelki. Czułam się strasznie, ale wiedziałam że muszę do nich wrócić. Westchnęłam, zalałam kubki i zabrałam je ze sobą. Założyłam na usta sztuczny uśmiech, po czym usiadłam na wygodnym fotelu i wsłuchałam się o czym rozmawiają.
- Żałuję, że nie byłam na ostatniej twojej imprezie. Cesc mówił, że dawno nie bawił się tak dobrze i poznał super dziewczynę, ale nie chciał wyjawić mi jej imienia.
Moje oczy powiększyły się z zaskoczenia. Razem z Kolumbijką spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo. A już myślałam, że nic o mnie nie wie. Wzrok Shak mówił jednoznacznie "a nie mówiłam ?".
- Co się stało ? - Siostra jednego z piłkarzy musiała to zauważyć, ponieważ szybko zareagowała - Wiecie o kim mógłby mówić ?
- Nie, same jesteśmy zaskoczone - piosenkarka skłamała, trzymając moją stronę. Tamta od razu podłapała jej kłamstwo. Odetchnęłam z ulgą i zmieniłyśmy temat.

Dalsze rozmowy  pozwoliły mi lepiej poznać Calotę. Okazała się taka jak się spodziewałam. Urocza, przemiła i zabawna. Po pewnym czasie nawet podobieństwo do brata przestało mi przeszkadzać. Nawet zaproponowała mi wspólny wypad na zakupy a potem do klubu. Od razu się zgodziłam.
- Może cię odwieść do domu ? - zaproponowała, gdy miałam już wychodzić.
- Jasne, czemu nie ? - powiedziałam ochoczo - Jeszcze tylko uśpię Milana.
Zajęło mi to 15 minut. Zabrałam jeszcze swoje rzeczy, które zostawiłam w gościnnej sypialni, wzięłam szybki prysznic i wróciłam do dziewczyn.
- Jestem gotowa - powiedziałam będąc już na ostatnim stopniu.
- Carlota czeka już przed domem. Jesteś pewna, że chcesz z nią wracać ? - spytała z troską przyjaciółka.
- Wszystko jest w porządku. Dam radę. Chociaż ... dalej nie wiem kogo wybrać - spojrzałam na nią ze smutkiem w oczach.
- Słuchaj głosu serca - ucałowała mnie i stanęła w drzwiach wejściowych razem ze mną. I ... I wtedy zobaczyłam samochód, który rozpoznałabym na końcu świata.
- Wiedziałaś ? - szepnęłam. Shakira pokręciła tylko przecząco głową, po czym dodała - przeczuwałam.
- Dasz sobie radę. Pamiętaj jestem z Tobą - przytuliła mnie na pożegnanie.
Podniosłam dumnie głowę i podeszłam do samochodu. Szyba ze strony pasażera było otwarte, czyli tam gdzie siedziała już Carlota.
- Jestem - rzuciłam.
- Super, wsiadaj do tyłu ! - uśmiechnęła się o niczym nie wiedząc. Na sekundę spojrzałam w stronę kierowcy i nasze spojrzenia się połączyły.

Chwile później byłam już na tylnim siedzeniu, próbując się skupić na czymś innym niż to, że znowu jestem w samochodzie Fabregasa. Jak mogłam być taka głupia. Przecież mogłam się domyślić, że on po nią przyjedzie. Na szczęście, zachowywał się w miarę normalnie. Cały czas rozmawiał z siostrą nie zwracając na mnie uwagi. Już wolałam, żeby był taki niż robił mi wyrzuty przy swojej siostrze, która o niczym nie wiedziała.

*********************************************************************************
Powiedźcie mi, nie za krótkie są te moje rozdziały ? Czasami mam takie wrażenie. Czekam na komentarze, czy coś powinnam zmienić itp :* Buziaki !

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 18

- Już by mnie tutaj nie było, gdyby nie to, że szukamy Isabel - warknęłam jadąc dalej z Fabregasem. Miałam ochotę jak najszybciej wysiąść z tego samochodu i porozmawiać z nimi twarzą w twarz. Moje zdenerwowanie sięgnęło szczytu. Mało co nie wysiadłam z samochodu, gdy mi to powiedział. Nie do końca rozumiałam w jaki sposób mnie oszukał, ale wiedziałam że nie mogę mu tego tak szybko odpuścić. Myślałam, że mogę mu ufać a w tej chwili wszystko się zawaliło.
Jeździliśmy dwie godziny nie odzywając się do siebie. Cały czas wyglądałam za okno rozglądając się za kuzynką. Byliśmy już zrezygnowani, lecz chwile później coś zwróciło naszą uwagę. Cesc chciał gwałtownie hamować, ale poprosiłam go by zatrzymał się za rogiem. Nie chciałam wszystkiego popsuć. Zrobił tak jak go prosiłam. Wysiedliśmy i ruszyliśmy w tamtym kierunku.
Nagle zauważyłam znajomy mi wózek dziecięcy. Od razu wiedziałam kogo w nim zobaczę, lecz osoby która go prowadziła nie potrafiłam rozpoznać.
- Co teraz robimy ? - spytałam przerażona
- Zadzwoń po Tomka, a ja się zajmę tą osobą - powiedział i wzrokiem śledził porywacza.
Szybko wykręciłam numer i starałam się nie narobić hałasu.
- Będę za 10 minut, pilnujcie go - powiedział, gdy podałam mu wszystkie potrzebne informacje by nas zlokalizować, a w tym samym czasie mężczyzna - a może kobieta, nie miałam pojęcia - zatrzymała się z dzieckiem na placu zabaw. Cesc był cały czas gotowy by biec w ich stronę. Bałam się, że nagle strach mnie sparaliżuje i nie uda nam się go dopaść. Na szczęście Tomek dołączył do nas najszybciej jak się dało.
- Aga, ty biegnij i zajmij się Isabelką. Sprawdź czy wszystko jest w porządku. My z Febsem zajmiemy się tym ... - przerwał, nie chciał przeklinać. Widać, że był zmęczony tym wszystkim. Małej nie było w domu niby TYLKO 3 godziny, ale dla niego to AŻ 3 godziny.
- Gotowi ? - tym razem to Cesc zabrał głos.
Chóralnie kiwnęliśmy przytakując i zaczęła się akcja odzyskania Izabel.  Wszystko potoczyło się zadziwiająco łatwo i szybko. Skupiłam się na swoim zadaniu, nie rozglądając się na boki. W wózku zobaczyłam naszą śmieszkę, beztroską i szczęśliwą. Całkowicie nieświadomą co się właśnie stało. Szybko wzięłam ją na ręce uradowana i utuliłam, że jest cała i zdrowa.
- Carlos ? - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zauważyłam, że porywacz jest podobny do mojego wujka.
- Dlaczego ? - Tomek zwrócił się do mężczyzny. Obydwoje patrzyli sobie w oczy, lecz w oczach Tomasza widać było smutek i rozczarowanie. Natomiast Carlos ( o ile dobrze usłyszałam jego imię) stał całkowicie pewny siebie. W tym samym momencie dołączyła do nas policja i zabrali porywacza do radiowozu. Nawet gdy prowadziła go policja, szedł dumny i zadowolony ze swojego czynu.
- Jedźcie do domu - rzucił zrezygnowany.
- Mogę wrócić z Tobą ? - spytałam swojego wujka. Nie chciałam go teraz zostawiać samego, ponadto chciałam się dowiedzieć skąd zna tego mężczyznę.
- Ja tu jeszcze zostanę.. Muszę to wszystko przemyśleć. Zabierz Isabel ze sobą.
To oznaczało, że znowu musiałam spędzić czas z Fabsem. Na szczęście miałam wymówkę, żeby usiąść z tyłu wraz z dziewczynką. Schowaliśmy wózek do bagażnika i ostatni raz spojrzałam na Tomka. Kiwnął głową byśmy jechali. Nie miałam serca, żeby go zostawić ale zostałam do tego zmuszona. Nie chciałam mu się sprzeciwiać. Z jednej strony byłam przeszczęśliwa, a z drugiej strony martwiłam się o niego i patrząc na Fabsa miałam ochotę go rozszarpać.

***

Po drodze zadzwoniłam do Luz informując ją, że mała jest cała i zdrowa. Obiecałam jej że za 15-20 minut będziemy w domu. Nie chciałam, żeby gnał na łeb na szyję. Nie chciałam kolejnego nieszczęścia. Podjeżdżając pod garaż do samochodu od razu podbiegła zapłakana mama dziewczynki. Płakała ze szczęścia. Tego byłam pewna. Zaraz za nią szła cała drużyna, by dowiedzieć się co się stało i gdzie ją znaleźliśmy. Ja teraz nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Już miałam iść do swojego pokoju, lecz będąc już na schodach usłyszałam swoje imię dochodzące z przedpokoju.
- Tak ?
- Mogłabyś zejść ? Chciałbym z Tobą porozmawiać - powiedział niepewnie Cristian, a za nim usłyszałam kolejną parę stóp.
- Przyjdźcie za 20 minut na górę. Nigdzie nie schodzę - wyrzuciłam z siebie wykończona dzisiejszym dniem i poszłam do pokoju. Musiałam wziąć odświeżający prysznic. Chciałam, żeby wszystkie negatywne emocje mnie opuściły. To jedyne co mogłam zrobić. Gorąca woda koiła moje nerwy i w końcu ból głowy ustąpił. Zamknęłam oczy i próbowałam się dalej relaksować. Miałam ustawiony timer na 20 minut, więc chwile później nuciłam pod nosem polską piosenkę LemON - Napraw. Wcale mi się nigdzie nie śpieszyło. Ubierałam się najwolniej jak potrafiłam, byle by przygotować się psychicznie na tą rozmowę. Tak, może trochę to wszystko wyolbrzymiałam i udawało mi się niepotrzebnie dramatyzować. Nic już nie mogłam na to poradzić. Zawsze szybko przywiązywałam się do ludzi.
Wychodziłam właśnie, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. "Proszę" powiedziałam krótko i usiadłam na fotelu koło okna. Jak ja się mogłam w to wszystko wplątać. Jeszcze tydzień temu byłam spokojną dziewczyną, która marzyła by poznać piłkarzy jej ukochanego klubu, a teraz mam ochotę ich rozszarpać. Co się stało z tamtą Agnieszką ? Dlaczego aż tak bardzo mnie zranili ? Miałam nadzieję, że szybko dostanę odpowiedzi na te pytania.
Przekraczając próg mojego pokoju ciągle na siebie spoglądali. Wydawało mi się jakby się przed chwilą kłócili. Przynajmniej takie sprawiali wrażenie.
- Agnieszka.. Ja chciałem Ci to wcześniej wytłumaczyć ... - zaczął Tello.
- Co mi chciałeś wytłumaczyć ? - na szczęście ugryzłam się w język, zanim znowu zaczęłam kłótnię.
- Agnieszka.. Bo to nie tak jak myślisz. Nie do końca Cię oszukiwałem
- Skończ pieprzyć, tylko przejdź do sedna - warknęłam. Spojrzałam na Cesca, który usiadł wygodnie na moim łóżku, zresztą Tello poszedł w jego ślady. Przez chwilę oboje milczeli, byli zaszokowani moim słownictwem.
- Nie jestem z Loreną - powiedział mi patrząc z powagą prosto w oczy.
Wybuchłam śmiechem. Co to, kolejna bajeczka ? Jaki kolejny kit mi pociśnie ? Może Lorena to jego kuzynka, siostra czy bratowa ?
- Nie bądź śmieszny. Widziałam jak się obściskiwałeś z nią na balu. Może powiesz mi, że to tylko dziewczyna na jedną noc, a ta miłość która z was emanowała to udawana ? - śmiałam się jak głupia, nie traktując go poważnie.
- Nie żartuj sobie ze mnie, proszę Cię. Lorena jest początkującą aktorką, próbuje się przy mnie wypromować. Zawarliśmy taki przyjacielski układ po tym jak zerwaliśmy. Nadal utrzymujemy ze sobą kontakt itd. - mówił ze smutkiem w oczach. Nie potrafiłam mu uwierzyć. To dla mnie było zbyt chore. Na jedno pytanie już dostałam odpowiedź, ale jeszcze nie wiedziałam co Fabregas ma z tym wszystkim wspólnego.
- Cesc... - zaczęłam i tym samym zmusiłam go do spojrzenia na mnie - Jak to w pewnym sensie mnie oszukałeś ?
Kolejny raz użyłam jego sformułowania, ale tym razem oczekiwałam odpowiedzi. Musiałam wiedzieć.
- Wiedziałem o wszystkim, ale ... - nie zdążył dokończyć bo gwałtownie wstałam z fotela próbując się uspokoić.
- Jak to wiedziałeś o wszystkim ? Nie mogłeś mi tego powiedzieć ? Co ci to dało, że mi nie powiedziałeś ? Zachowujecie się jak dzieci - wywróciłam oczami ze złości.
- Nie planowałem tego wszystkiego ! - teraz to on się oburzył - To wszystko samo się tak potoczyło. Mówiłem Ci przecież. Byłaś przy mnie gdy kogoś potrzebowałem, kogoś kto mnie wesprze.

- Widzę, że w nic nam już nie wierzysz. Sama nie potrafisz zdecydować czego chcesz od życia - dodał po chwili i wyszedł.
- Zastanów się nad tym wszystkim, bo chyba Cesc ma rację - Tello spojrzał mi ponownie prosto w oczy, po czym zrobił to samo co kolega wcześniej. 
Zostałam sama i w tym samym momencie zrozumiałam to co zrobiłam. Straciłam ich obu. Może powinnam inaczej zareagować ? Całkowicie inaczej się zachować od samego początku. Przecież mogłam porozmawiać z Cristianem o tym co widziałam. Tylko skąd mogłam mieć pewność, że coś mi powie ? A tak na prawdę to co oni mi zrobili ? Okej Cesc niczego nie planował - w to potrafię mu uwierzyć - był ze mną, wspierał mnie. Może to co zrobił nie powinno tego wszystkiego popsuć ? Tezio też niczego takiego nie zrobił. Oghhhh ! Rzuciłam poduszką w drzwi ze bezsilności i położyłam się na łóżku.


***************************************************************************
Specjalnie dla was, nie skończyłam w najciekawszym momencie. :*