niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 7

*Agnieszka *

- Hej. Jak się czujesz ? - do pomieszczenia nieśmiało weszła Ana. Znowu byłam cała obolała chociaż od ostatniego gwałtu minęły dwa tygodnie. Nie miałam nawet siły by się podnieść. Byłam wykończona psychicznie i fizycznie, ale wiedziałam że muszę przetrwać to piekło, by później było coraz lepiej i lepiej. 
- Hej - wyszeptałam i zauważyłam jak Ana niesie ze sobą miskę z gorącą wodę. Przyszła obmyć moje rany. Ona jedyna się tutaj o mnie troszczyła. To były dwa miesiące męki, ale dzięki niej jakoś dawałam radę, pomimo myśli samobójczych na samym początku. - A jak myślisz ?
- Musimy coś z tym zrobić, tylko nie wiem co. Z tego co podsłuchałam to dzisiaj Tomek ma przekazać kolejną sumę za twoją wolność. Carlos żąda od Tomka milion euro ! Nie mam pojęcia jak uda mu się tyle zebrać.
Zamyśliłam się na chwilę. W mojej głowie zaczęło coś świtać. Mimo wykończenia wpadłam na genialny, chociaż może nierealny plan. Ana była kimś kto mógł mi w tym wszystkim pomóc. Tylko czy nie będzie się bała ? Czy da radę ? Chociaż sama powiedziała, że musimy coś z tym zrobić.
- O której mają się spotkać ? 
- Chyba za godzinę, a co ? - przyjrzała mi się uważnie czekając na odpowiedź.
- Potrzebuję Twojej pomocy - uśmiechnęłam się pomimo bólu, a dziewczyna chyba odrobinę się przestraszyła. Wiedziałam, ze boi się swojego brata jak i jego pracodawcy. Z drugiej strony za wszelką cenę chciała uwolnić się z tego piekła.
- Co mam dla Ciebie zrobić ? - w skrócie opowiedziałam jej cały plan. Miała nietęgą minę. Musiała się dobrze zastanowić, czy to wszystko się uda. Dopiero po długich namowach się zgodziła. To dało mi iskierkę nadziei na lepsze jutro.

* Tomek * 

Dwa tygodnie minęły jak z bicza strzelił. Jakimś cudem udało nam się wspólnie zebrać milion euro. Byłem dumny i szczęśliwy, że mam takich przyjaciół. Gdyby nie Ana i zorganizowany przez nią koncert, to zabrakłoby nam sporo pieniędzy. Staraliśmy się jakoś nie nagłaśniać całej sytuacji. Jedynie piłkarze i zarząd FC Barcelony o wszystkim wiedział. Ana mimo dużego brzucha, dała czadu na scenie wraz z Davidem Villą. Na tej występ przyszło wiele osób. Na początku pieniądze z koncertu miały przekazany na inny cel, lecz Ana od zmieniła zamiary gdy tylko dowiedziała się o kwocie, którą musiałem przekazać.
Dzień przekazania okupu zbliżał się nieubłaganie. Każdego dnia bałem się coraz bardziej. Musiałem brać tabletki nasenne by w ogóle chociaż trochę odpocząć. Inaczej nie dawałem rady. Wiedziałem, że mój brat nie odpuści tak łatwo. Miałem jedynie nadzieję, że coś się wydarzy i Aga będzie w końcu wolna.
Równo o 12 w drzwiach wejściowych powitałem Cristiana. Był już gotowy by jechać, lecz musieliśmy nadal czekać na sms'a z informacją o miejscu przekazania okupu. Miałem już dość. Chciałem zadzwonić na policję, ale wiedziałem, że to nie jest najlepsze rozwiązanie sprawy.
Niecałe pół godziny później byliśmy już w samochodzie i jechaliśmy do tego samego miejsca co ostatnio. Próbowaliśmy się odprężyć przy muzyce, ale to nie było możliwe. Gdy byliśmy w połowie drogi dostałem kolejnego sms'a. Już myślałem, że zmienił miejsce i czas, lecz wyświetlił się nieznany mi numer.

" Jestem na Av. De Madrid 25 w Zaragozie. Carlos już wyjechał. Potrzebuje pomocy !
Agnieszka"

Przeczytałem wiadomość kilka razy i zdecydowałem się zadzwonić na policje. Wiedziałem, że nic innego nie wymyślę. Sam nie mogłem do niej pojechać, a nie chciałem prosić nikogo z drużyny. Tylko policja mogła zakończyć ten cały dramat. Poprosiłem policję, by przyjechała również na miejsce do którego właśnie jechaliśmy. O dziwo zgodzili się natychmiast pojawić na miejscu wezwania. Byłem rozdarty. Tak bardzo chciałem pojechać prosto do niej, ale wtedy mój "kochany" braciszek, czegoś by się domyślił. Nie mogliśmy na to pozwolić. Cristian również siedział jak na szpilkach. Oboje byliśmy zdenerwowani, a z drugiej strony szczęśliwi.
Wysiadając z samochodu musieliśmy trzymać emocje na wodzy. Najbardziej obawialiśmy się, że coś pójdzie nie tak i mój brat pozostanie wolny. Stanęliśmy z nimi twarzą w twarz i czekaliśmy na ich ruch. Cwany uśmiech Carlosa doprowadzał mnie do szału. Miałem ochotę rzucić się na niego i rozwalić mu twarz.
- Znowu się spotykamy - uśmiechnął się jeszcze szerzej - Przywiozłeś pieniądze ?
- Najpierw pokaż mi Agnieszkę. - warknąłem.
- Oj nie mój drogi. Daj pieniądze, a wtedy będziesz mógł zobaczyć swoją małą Agnieszkę.
Odwróciłem się na pięcie i podszedłem po samochodu. Otworzyłem bagażnik i zacząłem podawać Crisowi małe skrzyneczki z pieniędzmi. Nie mieliśmy zamiaru ułatwić im życia, wręcz przeciwnie. Chcieliśmy zyskać więcej czasu, by policja zdążyła do nas przyjechać.
- Żartujecie ? Ile macie tych walizek ? - tym razem odezwał się Jarek odbierający je od piłkarza.
- Będzie koło stu. Myślałeś, że jak inaczej zabierzemy milion euro geniuszu ? - napastnik denerwował się coraz bardziej. Widziałem jak spinają mu się mięśnie, ale wtedy szturchnąłem go i na chwilę zapomniałam o gniewie.
Gdy kończyliśmy wypakowywać pieniądze z bagażnika usłyszałem nadjeżdżający pojazd. Modliłem się by to była policja. Nerwowo odwróciłem się i odetchnąłem z ulgą. Po leśnej dróżce jechały 4 radiowozy. Nie wiedziałem, że aż tyle ich przyjedzie. Widocznie informacja o możliwości posiadania broni u przestępcy ich do tego zmusiła. Pociągnąłem Tello za rękę i schowaliśmy się za samochód. Carlos i Jarek byli tak pochłonięci liczeniem kasy, że nawet nie usłyszeli jak z koło nich podjechał radiowóz. Policjanci dosłownie wyskoczyli ze środka i szybko skuli podejrzanych.
- Ile pieniędzy musiał im Pan przekazać ? - podszedł do nas jeden z funkcjonariuszy.
- Za pierwszym razem 500 tysięcy euro. Tym razem podwoili kwotę.
- Dlaczego nie zadzwonił Pan wcześniej na policję ?
Nie odpowiedziałem mu na to pytanie. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Jedyne co chciałem wiedzieć to:
- Co z Agnieszką ? Uratowaliście ją ?
- Proszę chwilę poczekać, muszę zadzwonić. - powiedział zdezorientowany i odszedł do radiowozu. Nie trwało to dłużej niż 10 minut i już był z powrotem. - Panie Mazur, proszę z nami.
- Jak to, co się stało ? - serce zaczęło mi szybciej bić i nie potrafiłem tego opanować. Co się stało mojej małej Agnieszce ?! Gdzie ona teraz jest ? Uratowali ją ? Boże, oby to nie było nic złego.
- Nie mogę nic Panu teraz powiedzieć, proszę z nami.
- Mogę też jechać ? Proszę - powiedział przybitym głosem piłkarz. Czułem się źle z tym, że go w to wszystko wpakowałem, ale on jedyny mógł mi pomóc. Podejrzewałem, że ona nie jest mu obojętna. Teraz to tylko wyszło na jaw.


środa, 6 listopada 2013

Rozdział 6

*Agnieszka *


Siedziałam w kącie otulona jakąś szmatą, ale ostatnie noce były coraz chłodniejsze. Coraz bardziej doskwierała mi samotność. Więcej myślałam o swoim byłym. Ramos dawno miał mnie w dupie. Jemu zależało tylko na Anie. Od początku mówił, że między nami nic nie będzie, a ja dla niego popsułam swoje relacje z Crisem. Znowu chciałam podciąć sobie żyły, ale Ania pozabierała wszystkie narzędzia, którymi mogłabym zrobić sobie krzywdę. Z rozpaczy ugryzłam się z całej siły w dłoń. Wyłam i krzyczałam wniebogłosy. Uderzyłam nią nawet o ścianę, ale to nic nie dało. Jedynie na chwilę ukoiło mój ból. 
- Oh ty moja maleńka ! - do pomieszczenia wszedł pijany Carlos, a tuż za nim Jarek. Zadrżałam. Obydwoje ledwo stali na nogach. Ciekawe co się stało, że byli aż tak szczęśliwi.
- Twój kochany wujaszek przekazał nam ładną sumkę. Widzisz, zależy mu na Tobie - szczerzył się Carlos. 
- Tylko przyprowadził tego gówniarza za którym się tak uganiałaś. Co ty w nim suko widziałaś ? - dokończył Jarek i chwycił mnie za włosy, odciągając moją głowę do tyłu. 
- Nie wiem o kim mówisz.
- Nie kłam ! - pociągnął mnie za włosy jeszcze mocniej. Krzyknęłam z bólu - Ten twój piłkarzyna. Chudzielec. Cristian Tello czy jak mu tam. To on mnie tak sprał.
Faktycznie. Całą twarz miał po obijaną. Dlaczego dopiero teraz to zauważyłam. Miał śliwę pod okiem i rozwalony łuk brwiowy. Jak widać, Cris nie tylko w piłce nożnej jest dobry. Może powinien się na jakiś boks zapisać czy coś ?
- Z czego się śmiejesz ?! - zauważył jak delikatnie uniosły mi się kąciki ust. No i przeholowałam. Zaczęłam próbować uciec, ale on kurczowo trzymał moje włosy. Carlos zaczął mu pomagać. Złapał moje ręce w nadgarstkach i kurczowo trzymał mi je za głową. W tym samym czasie Jarek zaczął mnie rozbierać. Próbowałam go kopnąć, ale to nic nie dawało. Tym razem mnie nie bił. 
Rozpiął rozporek i wyciągnął swój sprzęt na wierzch. Mimo spożytego alkoholu nadal był w stanie. Zaczęłam się obawiać. Jarek o ile dobrze pamiętałam, czytał 50 Twarzy Grey'a, więc nie dziwiłam się, że miał takie zapędy. Ale dlaczego musiał się wyżywać na mnie ? 
- Tello, pomóż mi. Proszę ! - pomyślałam, uroniłam łzę i zemdlałam. 

* Tello *

Wróciłem do domu wściekły na siebie. Jak mogliśmy dać im tak po prostu odjechać ?! Nie mogliśmy nic zrobić, a ja i tak się tym dręczyłem. Sprałem go na kwaśne jabłko, bo wyglądał gorzej niż ja, ale to nie dało mi żadnej satysfakcji. Cieszyłem się, że Merche jeszcze nie ma w domu. Od razu by dociekała co mi się stało. A co miałbym jej powiedzieć ? "Wybacz kochanie, ale jakiś fanatyk mnie napadł" ? Nigdy by w to nie uwierzyła.
Zanurzyłem się w wannie i próbowałem domyć zaschniętą krew na mojej twarzy. Nos strasznie mnie bolał. Oby tylko nie był złamany, bo będę musiał grać w tej strasznie niewygodnej masce. O ile w ogóle będę mógł grać. Leżąc i relaksując się usłyszałem jak drzwi do mieszkania się otwierają.
- Yhym.. Merche wróciła. - powiedziałem sam do siebie, tak żeby nie usłyszała Przepasając ręcznik w biodrach wyszedłem jej na spotkanie. Odziwo stała uśmiechnięta i pełna życia. Taka odmieniona. Rano jeszcze kipiała ze złości. Chyba na poważnie wzięła sobie moje słowa i nie będziemy musieli się kłócić.
- O, jesteś już. Co zrobić Ci na obiad ? Pewnie jesteś głodny ? - zachowywała się jakby nic się nie stało. Przytuliłem ją i ucałowałem w policzek - A to za co ?
- Za to, że jesteś. O ile dobrze pamiętam to czegoś nie dokończyliśmy rano - uśmiechnąłem się zadziornie złapałem ją za pośladki. Podskoczyła i odwróciła się w moją stronę.
- Zależy o której sprawie mówisz - chwyciła moją twarz w dłonie i zaczęła namiętnie całować moje usta. Nie byłem jej dłużny. Zatraciłem się w pragnieniu. Chciałem przekonać się czy nadal ją kocham.
Rozebrałem ją i położyłem na łóżku, ale to ona zaczęła dominować. Ściągnęła mój ręcznik i zaczęła go delikatnie masować. W między czasie nadal całowała mnie namiętnie w usta. Długo bawiliśmy się pieszcząc nasze ciała, aż w końcu przeszliśmy do rzeczy.
Po wszystkim, położyliśmy się wykończeni. Merche wtuliła się we mnie i położyła mi głowę piersi. Nie potrafiłem okłamywać. Wiedziałem, że muszę jej powiedzieć. Prędzej czy później i tak się dowie, a lepiej będzie jak ja to powiem, nie ktoś inny.
- Muszę Ci coś powiedzieć, ale nie możesz nikomu powiedzieć. Mogę Ci zaufać ? - spojrzałem w jej brązowe oczy. Widziałem zaniepokojenie. Bała się ? Czego ?
- Myślałam, że to już wiesz...
- Kochanie. To co innego. To poniekąd nas dotyczy, ale nie do końca. Obiecasz, że nikomu nic nie powiesz i pozwolisz nam działać ?
- Obiecuję.
- Agnieszka została porwana. Od kilku tygodni jest przetrzymywana przez jej wuja, brata Tomka. Byliśmy dzisiaj przekazać okup. Mieliśmy nadzieję, że ją odzyskamy, ale jedyne co zyskaliśmy to kilka siniaków. Nie mogłem Ci o tym powiedzieć. Tomek sobie tego nie życzył. Bał się. Nie chciał nikogo w to wplątywać, ale był bezradny. Teraz oboje jesteśmy. Jak nie uzbieramy miliona euro to oni ją zabiją.
Dziewczyna patrzyła na mnie zszokowana. Nie wiedziała co powiedzieć.
- Przepraszam, ale jestem śpiąca. Porozmawiamy o tym jutro, dobrze ? - uśmiechnęła się, obróciła na drugi bok i zasnęła.

* Tomek *

Gdy tylko dowiedzieliśmy się, że Ana wyszła ze szpitala wraz z Cristianem postanowiliśmy ją odwiedzić. Byłem jej to dłużny. Ogarnąłem się jakoś, założyłem na siebie pierwsze lepsze ubrania i ruszyłem po Tello. On również nie był w dobrym stanie. To wszystko co się wydarzyło bardzo go przybiło. Biedak opowiadał mi, że również jemu się Agnieszka śni. Podczas gwałtu krzyczy jego imię i błaga o pomoc. Żadne z nas nie mogło nic zrobić. Mnie męczyły podobne sny. Wstając rano z łóżka wyrywałem sobie włosy z bezradności. 
Drzwi otworzył nam Victor. Uśmiechnął się delikatnie i bez zbędnych słów wpuścił nas do środka. Powoli i leniwie podążyliśmy w stronę salonu, gdzie na kanapie leżała Ana. Po tygodniu wyglądała już o wiele lepiej. Szkoda, że nie można było powiedzieć tego samego o nas. 
Dziewczyna widząc gości chciała wstać, ale Victor powstrzymał ją.
- Nie powinnaś. - ta tylko machnęła na niego ręką i przytuliła mocno Tomka
- Tak mi przykro. Myślałam, że ten świr odpuści. - ucałowała Tomka w policzki, a potem przytuliła i ucałowała Cristiana.
- Też tak myśleliśmy, a on zażądał więcej pieniędzy i celował do nas z broni - zająłem wolny fotel i patrzyłem na buty. Nie miałem siły patrzeć jej w oczy, by widziała mój ból.
- Słyszałaś ? Jarek, ten który pracował dla Tomka, nie ? On mu pomagał - dodał Tello, siadając na podłodze obok przyjaciółki. 
- Boże, jakbym go spotkała to chyba zatłukła gołymi pięściami. A z twojego barta jest parszywy dupek. - westchnęła. - Napijecie się czegoś?
Siedziała przez dłuższą chwilę milcząc i gładząc brzuch. Jej mina mówiła, że coś rozważa.
- Cristian próbował - wymusiłem na sobie leniwy uśmiech, który szybko znikł z mojej twarzy - Może herbaty, dziękuję. 
- Brawo braciszku. - pogładziła go po ramieniu. - Victor, zrobiłbyś? - blondyn tylko kiwnął głową i zniknął w kuchni.
Piłkarz się nie odzywał. Przyłożył dłoń do jej brzucha i próbował wyczuć jak dziecko kopie.
- Tomek, ja.. - po chwili milczenia odezwała się - Ja zakładałam taki scenariusz, że twój brat tak łatwo się nie podda i zażąda więcej.
- I co ja mam teraz zrobić ? Skąd ja mam wziąć ten milion euro ?
- Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać - Uśmiechnęła się.
- Nie, Ana nawet nie próbuj. Nie pożyczę od was więcej pieniędzy. Nie ma mowy.
- Daj mi skończyć. - westchnęła i wzięła herbatę, którą przyniósł Valdes. Drugi kubek wylądował w ręce Tomka.
- Rozmawiałam z chłopakami. Z wielką chęcią złożą się na okup. Do tego jest jeszcze koncert. Ja i David zaśpiewamy, a zebrane pieniądze pójdą do ciebie
- Ana, ja na prawdę nie mogę wziąć od was pieniędzy. Nie tyle ... - spojrzałem w jej oczy. Miałem nadzieję, że zobaczy w nich jaki jestem jej wdzięczny, ale to moja rodzina. To przez mojego zasranego brata ona cierpi.
- Nikt nie pozwoli na to, żeby Agnieszka nadal była więziona przez tego psychopatę. Czuję się winna i cokolwiek nie zrobię to i tak..
- Nie możesz teraz kierować się dumną czy innymi zahamowaniami. - odezwał się do tej pory milczący Victor.
- Jesteś dla mnie jak członek rodziny. Nie mogę patrzeć jak cierpisz.
- Ja też się dołożę. Nawet mogę sprzedać mieszkanie, jeśli będzie trzeba - zawtórował mu Tello. Czy oni wszyscy powariowali ?
 - Jeśli sprzedasz mieszkanie, to gdzie będziesz mieszkać ? - spojrzałem na niego zaskoczony.
- U nas. - dodała dziewczyna i poczochrała Tello włosy
- A Merche ? - gdy tylko wypowiedziałem jej imię, chłopak odrobinę się speszył. Nie wiedział co powiedzieć. Chyba zapomniał, że mieszkają ze sobą.
- O nią się nie martw. - dodała Ana - Jakby nie było, mój dom stoi pusty. - uśmiechnęła się.
- Jesteście niemożliwi. Poddaje się - westchnąłem i podniosłem ręce w geście kapitulacji. Nie miałem siły już się z nimi kłócić - Kocham was
Pierwszy raz odkąd dowiedziałem się o porwaniu Agi, uśmiechnąłem się aż tak promiennie. Wiedziałem, że mogę na nich liczyć i z nimi mogę zdziałać wszystko. 
- A my Ciebie. - dziewczyna podniosła się i mocno przytuliła się do Tomka. - Pamiętaj o tym.



------------------------------------------------------------
od razu chciałabym przeprosić Merche za jej scenę łóżkową z Tello. Niestety nie miałam na nią weny, więc jest skrócona do minimum. Musisz mi wybaczyć skarbie ;**

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 5

* Tello *

Agnieszka została porwana ? Jak to możliwe ? Jak mogliśmy tego nie zauważyć ? Nawet Tomek nie wiedział, że coś jej się stało. Przecież zapewniał nas, że wyjechała. Na początku, gdy poprosił mnie o pomoc nie miałem zamiaru mu pomagać. Nie po tym jak mnie zraniła. Teraz miałem przy sobie Merche i było nam we dwoje dobrze. Dlaczego miałbym to psuć ? Zmieniłem zdanie po przeczytaniu listu z żądaniem okupu. Wiedziałem kim jest Carlos. To on próbował porwać małą Isabel. Typowi źle z oczu patrzyło. Same wspomnienia o tym gnojku sprawiły, że zdecydowałem się wesprzeć mojego przyjaciela. 
Podniosłem się z łóżka w którym leżała Merche. Spojrzałem na nią i nie potrafiłem uwierzyć, że nasza przyjaźń przerodziła się w miłość. Podszedłem do niej i ucałowałem w czoło. Przebudziła się. Spojrzała na mnie swoimi dużymi brązowymi oczami. 
- Cześć - przeciągnęła się i słodko uśmiechnęła. 
- Jak spałaś ?
- Z Tobą rewelacyjnie - wstała, założyła na siebie moją wczorajszą koszulkę. Musiałem przyznać, że wyglądała diabelsko seksownie. Zarzuciła mi ręce na szyje i zaczęła mnie całować. Objąłem ją bez zbędnych pytań. Zacząłem łapczywie dotykać jej niezakrytego ciała. Chwilę później już nie miała na sobie koszulki. Nie potrzebnie ją w ogóle zakładała. Podskoczyła i nogami owinęła mnie w pasie. Oparłem ją o ścianę i szybko pozbyłem się moich bokserek. 
Nie zdążyłem nawet nic zrobić, bo zadzwonił mój telefon. Przepraszająco spojrzałem na dziewczynę. Odłożywszy ją na łóżko pobiegłem po komórkę. 
- Tak ? - spytałem nawet nie spoglądając na wyświetlacz.
- Cristian, potrzebuję Cię. Teraz. Możesz podjechać do restauracji blisko szpitala w którym leży Ana ? 
- Jasne. Będę za 15 minut. Już się zbieram - powiedziałem bez emocji i rozłączyłem się. Wiedziałem, że brunetka nie będzie zadowolona, ale cóż mogłem zrobić. Ta sprawa była ważniejsza. Chciałbym jej wszystko wytłumaczyć, ale to było niemożliwe. 
Zacząłem się ubierać, a ona podeszła do mnie z założonymi rękoma. Patrzyła na mnie srogo. Była wściekła. Wiedziałem, że zgotuje mi niezłe piekło. Tylko że ja nie miałem czasu by się z nią kłócić. Musiałem jak najszybciej znaleźć się w centrum.
- Gdzie zaś jedziesz ? 
- Muszę wyjść. Później ci to wytłumaczę - mruknąłem i już łapałem klucze, gotowy do wyjścia.
- Ani mi się waż. Rozmawiam z Tobą !
- Na prawdę się śpieszę. Nie możemy przełożyć tego na później ?
- Nie ! Patrz na mnie jak do Ciebie mówię. - podeszła do mnie i złapała mnie za twarz, bym na nią spojrzał - Ostatnimi czasu nie mamy ani chwili czasu dla siebie. Nawet rezygnujesz z seksu. Czyżbyś znalazł sobie nową dziewczynę ?
Merche zaczęła mnie powoli irytować. Co ona sobie wmawia ? Jaką znowu dziewczynę ? Czy ja się muszę jej z wszystkiego zwierzać ? Do jasnej cholery, są ważniejsze sprawy niż jej chcica. 
- Co ty sobie ubzdurałaś kobieto ? Jaką znowu dziewczynę ?! Jakbyś nie zauważyła, mieszkamy razem ! - nie wytrzymałem i podniosłem głos. 
- Nawet już Any nie odwiedzasz w szpitalu, więc chyba coś jest tutaj nie tak. Nie uważasz ?! 
- Mam Cię dość - wyrwałem jej się i chwyciłem torbę sportową - Wychodzę. Postaraj się uspokoić do mojego powrotu to normalnie porozmawiamy .
Wyszedłem. Trzasnąłem za sobą drzwiami. Podniosła mi ciśnienie. Kochałem ją, ale coś w środku podpowiadało mi, że muszę odnaleźć Agnieszkę. Przez całą podróż samochodem do restauracji myślałem tylko o niej. O tym gdzie może się teraz znajdować, jak wygląda, czy nadal żyje i tak dalej. Przez to wszystko mało co nie spowodowałem wypadku.
Usiadłem na przeciwko Tomka i już wiedziałem, że coś jest nie tak. Zamówiłem dla siebie herbatę i czekałem na rozwój wydarzeń. Nie chciałem naciskać na przyjaciela, więc postanowiłem siedzieć i nic nie mówić zanim sam się nie odezwie.
Tak jak się spodziewałem, nie trwało to długo. Swoimi czerwonymi i podpuchniętymi oczami spojrzał na mnie i zaczął.
- Nie prosiłbym Cię o pomoc, ale na prawdę już nie dam rady.
- Tomek, co się dzieje. Wiesz, że postaram ci się pomóc, ale nie wiem co mogę zrobić. Czego potrzebujesz ?
- Potrzebuję pieniędzy. Za dwie godziny muszę przekazać pieniądze, a bank nie pozwolił mi wypłacić więcej - przerwał i schował twarz w dłoniach. Płakał. Był tak załamany, że nie przejmował się tym kto zobaczy go w takim stanie. Wcale mu się nie dziwiłem. Sam nie czułem się za dobrze, nie wiedząc co się z nią dzieje.
- Ile ?
- 160 tysięcy. Przez przypadek wygadałem się wczoraj Anie o Agnieszce i dzisiaj Victor przywiózł mi 140 tysięcy. Jemu również bank nie pozwolił wypłacić więcej niż 90 tysięcy. 50 tysięcy dołożyła Ana ze swojego konta. Gdyby tylko dorwał tego skurwysyna w moje łapy ! Zabiję go jak tylko uwolni Agnieszkę ! - zacisnął dłoń w pięść i uderzył z całej siły w stół. Przerażony kelner podbiegł do nas i prosił byśmy się uspokoili. Tomek wziął kilka głębokich wdechów i przeprosił mężczyznę.
- Jasne. Pojedziemy do banku, a potem przekazać te pieniądze. Nie puszczę Cię samego. Jeszcze zrobisz jakąś głupotę, a na to nie możemy pozwolić.

* Tomek *

Po wybraniu pieniędzy przez Cristiana, ruszyliśmy w końcu na miejsce przekazania okupu. Walizka pełna pieniędzy leżała u niego na kolanach. Pilnował jej jak oka w głowie. Sam siedział poddenerwowany, ale z nadzieją, że ją zobaczy. Też miałem taką nadzieję. Modliłem się by była cała i zdrowa. Chociaż znając mojego brata to wszystko było możliwe. 
Wjechaliśmy na jakąś leśną dróżkę, aż w końcu zobaczyliśmy samochód. Przez przyciemnione szyby nie było nikogo widać. Zaparkowałem i wysiedliśmy. Po chwili zastanowienia poznałem to auto. Pojazd, którym odjechała Agnieszka. Czyli jednak mówił prawdę ! On na prawdę ją ma ! 
Chwilę później drzwi się otworzyły. Byliśmy z Cristianem tak nabuzowani, że mało co nie podskoczyliśmy do tej osoby i nie spraliśmy go na kwaśne jabłko.
- Witam ponownie szefie
- Ty ! - wydusiłem z siebie i o mało co nie rzuciłem się na niego. W ostatniej chwili piłkarz mnie powstrzymał. 
- Tak, to ja. - uśmiechnął się chytrze.
- Dlaczego ?
- Spodobała mi się twoja siostrzenica, a ona nie chciała. Więc jakoś musieliśmy to z twoim braciszkiem wymyślić. Ale dostałem to co chciałem. Teraz dawaj pieniądze - zrobił krok w przód.
- Jak to "dostałeś to co chciałeś"? Co jej zrobiłeś ? - Cris ledwo wytrzymywał. Coś się w nim ruszyło. Może nadal ją kocha ? Zresztą sam chciałbym wiedzieć co takiego miał na myśli.
- To co ty z nią robiłeś, przystojniaczku - chytry uśmieszek nadal nie schodził mu z twarzy. Niestety od razu zrozumieliśmy co chciał przez to powiedzieć. Nie udało mi się utrzymać piłkarza, który rzucił się na niego z pięściami. Nie ruszyłem się, żeby go od niego odciągnąć. 
Gdy Tello okładał go pięściami, z szarego jeepa Agnieszki wysiadł mój brat, który trzymał w rękach broń wycelowaną właśnie w niego. 
- Odsuń się od niego bo cię zastrzelę ! A ty się nie ruszaj - na chwilę wycelował we mnie. Brunet podniósł się a Jarek otrzepując ubranie stanął obok Carlosa. 
- Nie mogłeś wcześniej zareagować ? - szepnął do niego.
- Dawaj pieniądze ! - zażądał i celował w nas dwóch. 
- Najpierw oddaj nam Agnieszkę - powiedziałem pewny siebie. Adrenalina krążąca w moich żyłach całkowicie zniwelowała strach. 
- Myślisz, że to koniec ? To dopiero połowa. - Jarek podszedł do mnie i wyrwał mi z rąk teczkę. Wsiadł do samochodu i odpalił silnik. Czekał tylko na swojego towarzysza, który celując w nas powoli się wycofywał. Dołączył do niego i ruszyli. Na koniec otworzył szybę i krzyknął:
- Nara frajerzy ! Macie 2 tygodnie, żeby uzbierać dwa razy tyle pieniędzy, albo dziewczyna będzie martwa.
No i odjechali śmiejąc się z nas. Zacząłem płakać. Miałem nadzieję, że już dzisiaj będę mógł ja wziąć w ramiona, tuląc ją z całej siły. Niestety nie taki był plan mojego braciszka. On chciał jeszcze więcej pieniędzy. Cały nasz wysiłek poszedł na marne. Tello miał całą zakrwawioną twarz oraz poszarpane ubrania. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Dlaczego pozwoliłem mu ze mną jechać. To mi powinno się oberwać. Po drugie skąd w ogóle wziął się tutaj Jacek. Pracował u mnie tyle czasu. Ufałem mu, a on okazał się zwykłą szują, która współpracuje z największym krętaczem w świecie. 
- Chodź, wracamy do domu. Nic tu po nas - chłopak pomógł mi wstać z ziemi.